Żyjesz w biegu i brakuje ci chwili dla siebie – Edyta Opalińska ma na to pewną metodę

„Miewam okresy, kiedy jestem cały czas takim pracującym robotem […]. Dlatego malarstwo, ta odskocznia, powoduje, że samoistnie następuje pewnego rodzaju reset” – Edyta Opalińskia (<a href="https://unsplash.com/photos/bBypGVifAJI?utm_source=unsplash&amp;utm_medium=referral&amp;utm_content=creditCopyText">Franzie Allen Miranda</a> / <a href="https://unsplash.com/?utm_source=unsplash&amp;utm_medium=referral&amp;utm_content=creditCopyText">Unsplash</a>)

„Miewam okresy, kiedy jestem cały czas takim pracującym robotem […]. Dlatego malarstwo, ta odskocznia, powoduje, że samoistnie następuje pewnego rodzaju reset” – Edyta Opalińskia (Franzie Allen Miranda / Unsplash)

„W malarstwie odnalazłam niesamowity spokój” – mówi Edyta Opalińska, która na co dzień prowadzi własną pracownię architektoniczną. „To tak, jakby wyczyścić i zresetować umysł. W pracy mam cały czas burzę mózgów, adrenalinę, cały czas coś się dzieje. Praca jest jedną wielką niewiadomą, w domu dzieci są jedną wielką niewiadomą”.

„Potrzebowałam czegoś, co jest oazą spokoju, moim własnym kątem, gdzie po prostu mogę być sobą. Żebym nie zatraciła się w tej codziennej gonitwie”.

W dniu wywiadu dla „The Epoch Times” spotykam Edytę w galerii handlowej, dla niej to po drodze między jednym a drugim projektem. Na nogach jest już od szóstej, ciągle w biegu – każdy swój dzień skrupulatnie dzieli między projekty architektoniczne, rodzinę i dom – każdemu chce poświęcić wystarczającą ilość czasu. Jednak czy w tym wszystkim znajduje chwile dla siebie? A jeśli tak, to jak je spędza?

Na odpowiedź nie musiałam długo czekać. Ledwo usiadłyśmy na kawie, Edyta zaczęła opowiadać, jak przy okazji remontowania zakupionego niedawno starego, drewnianego domu zrodziła się u niej nowa pasja – do renowacji drewnianych mebli.

„Zobaczyłam stół, jest z litego drewna. Pomyślałam, że go odnowię, uzupełnię go żywicą i stalą, dlaczego nie? Jestem na tyle otwartą osobą, że nie mam oporów, żeby w tym kierunku ruszyć. Uważam, że warto” – Edyta Opalińska (<a href="https://unsplash.com/photos/qTSateLo2Jw?utm_source=unsplash&amp;utm_medium=referral&amp;utm_content=creditCopyText">Dominik Scythe</a> / <a href="https://unsplash.com/?utm_source=unsplash&amp;utm_medium=referral&amp;utm_content=creditCopyText">Unsplash</a>)

„Zobaczyłam stół, jest z litego drewna. Pomyślałam, że go odnowię, uzupełnię go żywicą i stalą, dlaczego nie? Jestem na tyle otwartą osobą, że nie mam oporów, żeby w tym kierunku ruszyć. Uważam, że warto” – Edyta Opalińska (Dominik Scythe / Unsplash)

Malarstwo, quilling, masa solna, rzeźbienie w świecach – skąd w Twoim życiu biorą się te pasje?

Ciągle czegoś poszukuję, nawet robiąc projekty wnętrz, szukam różnych rozwiązań meblowych, jakichś ciekawych stylizacji, ozdób, więc na wiele rzeczy natrafiam i jeśli zobaczę coś, co mi się spodoba, to mówię sobie: „Dobra, czemu nie ja?”. Tak jak teraz zobaczyłam stół, jest z litego drewna. Pomyślałam, że go odnowię, uzupełnię go żywicą i stalą, dlaczego nie?

Jestem na tyle otwartą osobą, że nie mam oporów, żeby w tym kierunku ruszyć. Uważam, że warto, za każdym razem warto – lubię poznawać nowe rzeczy, więc za każdym razem znajduję coś innego.

Czym to dla Ciebie jest? Dlaczego poświęcasz temu swój drogocenny czas?

Lubię życie w biegu. To jest coś, co uzależnia. Naprawdę! Mając obecnie 45 projektów na tapecie, powiem tylko tyle, że to naprawdę wyzwala adrenalinę!

W tej pracy cały czas są wyzwania. Nie ma dwóch takich samych projektów, nie ma dwóch takich samych inwestorów. A dodatkowo za każdym razem coś może pójść nie tak. I zawsze jest inwestor, któremu się spieszy.

Jednak najgorsze jest to, że niejednokrotnie, zasypiając, myślę o pracy, a gdy wstaję, mam wrażenie, że śpiąc, śniłam o pracy, więc jest tak, jakbym cały czas była w tej pracy!

Malarstwo i inne formy rękodzieła są tym, co pomaga mi się wyciszyć, uspokoić, odnaleźć siebie w sobie.

„Malarstwo, ta odskocznia, powoduje, że samoistnie następuje pewnego rodzaju reset, więc ta pasja jest mi potrzebna jak powietrze – to jest moja terapia!” – Edyta Opalińska (<a href="https://unsplash.com/photos/ZPfSHikoQFY?utm_source=unsplash&amp;utm_medium=referral&amp;utm_content=creditCopyText">Steve Johnson</a> / <a href="https://unsplash.com/?utm_source=unsplash&amp;utm_medium=referral&amp;utm_content=creditCopyText">Unsplash</a>)

„Malarstwo, ta odskocznia, powoduje, że samoistnie następuje pewnego rodzaju reset, więc ta pasja jest mi potrzebna jak powietrze – to jest moja terapia!” – Edyta Opalińska (Steve Johnson / Unsplash)

Rzeczywiście takie tempo i tryb życia mogą być wykańczające.

Tak, idąc spać, niejednokrotnie jestem tak zmęczona, że od razu zasypiam. Taka gonitwa, ciągłe myślenie o czymś bez chwili dla siebie sprawiają, że stopniowo staję się apatyczna i smutna. Aż w pewnym momencie łapię się na tym, że sama siebie nie znam!

Miewam okresy, kiedy jestem cały czas takim pracującym robotem, a później przychodzi tydzień, kiedy siedzę przed komputerem i nie jestem w stanie zrobić ani kreski, to jest koszmarne, stresujące! Z jednej strony cały czas telefony, że ktoś coś chce, czegoś potrzebuje, a z drugiej ja niebędąca w stanie im nic odpowiedzieć.

„Kim tak naprawdę jestem? Czego tak naprawdę chcę? Gdzie ja jestem i czy na pewno tu w życiu chciałam się znaleźć?”. Te pytania są normalne i pojawiają się, jeśli ma się chociaż odrobinę czasu dla siebie. One wtedy tak jakoś naturalnie przychodzą.

Dlatego malarstwo, ta odskocznia, powoduje, że samoistnie następuje pewnego rodzaju reset, więc ta pasja jest mi potrzebna jak powietrze – to jest moja terapia!

Jak to jest, gdy wchodzisz w ten świat pasji, przykładowo gdy malujesz?

W tym momencie jestem jakby w bańce, gdzie czas stanął. Wtedy malując nawet całą noc, nie czuję zmęczenia. Ten czas jest wtedy tylko mój i jakby normalny czas mnie nie obejmuje.

Dopiero gdy wstaję rano, czasami czuję zmęczenie, ale z drugiej strony czuję satysfakcję, że coś dla siebie zrobiłam, że to był czas dla mnie.

Stokrotka (Edyta Opalińska)

Stokrotka (Edyta Opalińska)

Skąd biorą się Twoje pomysły na obrazy?

Jedno to jest malowanie dla przyjemności, na zasadzie zabicia czasu, a jest też coś takiego, że obrazy za mną chodzą i te, które za mną chodzą, to obrazy bardzo przemyślane, mam je dopracowane w głowie, zanim jeszcze zacznę je malować. To również stanowi dla mnie odskocznię od pracy, bo o tych obrazach zaczynam myśleć już dużo wcześniej.

Powiem szczerze, że takie dzieło – własne, niepowtarzalne, nieodmalowywanie od kogoś, tylko tworzenie czegoś własnego – jest czymś cudownym!

Czy Twoje pasje są dla Ciebie inspiracją podczas tworzenia prac architektonicznych?

Dla mnie projektowanie wnętrz jest dostosowywaniem projektu do danej osoby – nie staram się tam narzucać siebie, gdyż w przeciwnym razie klient będzie się w tym wnętrzu czuć źle. Moim mottem jest stworzyć wnętrze dla danej osoby, dla danej rodziny.

Chociaż jest w tym bardzo dużo ze mnie, to jest to praca raczej odtwórcza, poszukiwanie różnych motywów, które pasowałyby do zleceniodawców, więc nie próbuję przemycać tam na siłę siebie.

To jest też chyba najtrudniejsze, bo architekci i projektanci wnętrz często tworzą wnętrza piękne, wręcz cudowne, ale w których klienci nie chcą mieszkać. Potem te wnętrza jakby szukają sobie pasujących do nich lokatorów. Uważam, że kolejność powinna być odwrotna.

Siebie wyrażam poprzez sztukę – hobby, to tutaj mam się wyżyć, natomiast projekty architektoniczne robię z myślą o innych.

Gwiazda wykonana metodą quillingu (Edyta Opalińska)

Gwiazda wykonana metodą quillingu (Edyta Opalińska)

Czy zatem dla osób, które nigdy wcześniej nie malowały, tworzenie obrazów mogłoby okazać się bardzo pozytywną formą odkrywania siebie, wypoczynku i źródłem ujścia emocji oraz generatorem satysfakcji?

Tak! Tu doskonałym przykładem jest moja mama, która całe życie myślała o malarstwie, cały czas gdzieś tam było w jej głowie, ale nigdy nie miała śmiałości chwycić za pędzel, nawet wtedy gdy byłam w liceum czy na studiach, w tamtym czasie nawet nie było o tym mowy!

Dopiero podczas choroby taty mama zaczęła malować i widać było, jak się rozwija. W wieku 60 lat moja mama zaczęła po prostu się zmieniać. Malarstwo w jakiś sposób pomogło jej zyskać siłę na radzenie sobie z tym, co ją spotkało.

Dzięki temu, że maluje, ma odskocznię od domu, od choroby ojca, od innych problemów rodzinnych, śmierci mojego dziadka i babci. To wszystko miało na nią ogromny wpływ, ale malarstwo pomaga jej się trzymać i gdy jest źle, to widzę, że mama bardzo często sięga do malarstwa jako takiej broni przeciwko szarości życia.

A jak to było z Tobą? Co Ciebie zmotywowało, by usiąść przed sztalugą i malować?

Od dzieciństwa wyżywałam się w masie solnej, papierowej, jakieś malunki, i zawsze było to nagradzane.
A gdy w siódmej klasie podstawówki dowiedziałam się o szkole artystycznej w Wiśniczu, to powiedziałam sobie, że tam będę się uczyć. To było miejsce, które tak naprawdę samo mnie wybrało.

Marzyłam, żeby zostać sztukatorem – czyli detale architektoniczne, elementy ozdobne na zewnątrz i wewnątrz budynków, ale mój ojciec, jako budowlaniec, stwierdził: „Edyta, będziesz pracować cały czas z ludźmi na budowie, cały czas gips i chemia, a po drugie cały czas wśród budowlańców. Nie polecam. Trzecia sprawa, że cały czas będzie zimno, bo tam niezależnie, czy lato, czy zima będziesz pracować na rusztowaniach. Przekonał mnie tym, żebym poszła na tkactwo artystyczne.

Potem okazało się, że tkactwo w ogóle mnie nie pociąga.

Następnie koniecznie chciałam zostać architektem wnętrz, dostać się na ASP, ale nie przeszła moja teczka. A za drugim razem, gdy przeszła teczka, to znalazłam się tuż pod listą. Skończyłam więc architekturę i urbanistykę.

Ale po tym, jak nie dostałam się na ASP, miałam problem z ruszeniem w stronę artystyczną. Czułam się bardzo źle z tego powodu, że ktoś stwierdził, iż moje prace są po prostu złe i się nie nadają.

„Mama zaczęła malować i widać było, jak się rozwija. W wieku 60 lat moja mama zaczęła po prostu się zmieniać. Malarstwo w jakiś sposób pomogło jej zyskać siłę na radzenie sobie z tym, co ją spotkało” – Edyta Opalińska (<a href="https://unsplash.com/photos/_Zu-9injbWc?utm_source=unsplash&amp;utm_medium=referral&amp;utm_content=creditCopyText">Kai Oberhäuser</a> / <a href="https://unsplash.com/?utm_source=unsplash&amp;utm_medium=referral&amp;utm_content=creditCopyText">Unsplash</a>)

„Mama zaczęła malować i widać było, jak się rozwija. W wieku 60 lat moja mama zaczęła po prostu się zmieniać. Malarstwo w jakiś sposób pomogło jej zyskać siłę na radzenie sobie z tym, co ją spotkało” – Edyta Opalińska (Kai Oberhäuser / Unsplash)

Aż pewnego dnia, jakieś sześć lat temu, zadzwoniła moja siostra, która mieszka w Niemczech, i powiedziała: „Dziewczyny, tutaj w okresie przedświątecznym są różnego rodzaju kiermasze rękodzieł, namalujcie coś (a mama już wtedy zaczęła malować), posprzedajecie swoje produkty, będzie fajnie!”.

Mama stwierdziła: „Dobra. Żeby nam się to opłacało, to musimy namalować przynajmniej 15 prac, zrobić kilka rzeźb z masy solnej i ileś tam quillingów”.

Oczywiście miałam na głowie jeszcze małe dziecko, bo syn miał jakieś 2 lata, więc malowanie wchodziło w grę jedynie nocą, a w ciągu dnia praca.

Jednakże w tamtym momencie zaczęłam od nowa malować!

Dziękuję Ci, że zechciałaś podzielić się z Czytelnikami „The Epoch Times” swoją historią. Możliwe, że zainspiruje ona tych, którzy poszukują jakiejś formy twórczego wypoczynku – pasji, która jednocześnie daje satysfakcję i pozwala wyciszyć umysł oraz serce.

Tagi:

Wykorzystujemy pliki cookies, by dowiedzieć się, w jaki sposób użytkownicy korzystają z naszej strony internetowej i móc usprawnić korzystanie z niej. Dalsze korzystanie z tej strony internetowej jest jednoznaczne z zaakceptowaniem polityki cookies, aktualnej polityki prywatności i aktualnych warunków użytkowania. Więcej informacji Akceptuję