Opowieść o tym, jak uzdrawia natura

Być może odcinamy się od najlepszego lekarstwa – które nie ma żadnych skutów ubocznych

Przebywanie na łonie natury nie tylko uspokaja umysł, lecz także może zapobiegać chorobom i wspomagać ich leczenie (<a href="https://pixabay.com/pl/users/silviarita-3142410/?utm_source=link-attribution&amp;utm_medium=referral&amp;utm_campaign=image&amp;utm_content=2827304">silviarita</a> / <a href="https://pixabay.com/pl/?utm_source=link-attribution&amp;utm_medium=referral&amp;utm_campaign=image&amp;utm_content=2827304">Pixabay</a>)

Przebywanie na łonie natury nie tylko uspokaja umysł, lecz także może zapobiegać chorobom i wspomagać ich leczenie (silviarita / Pixabay)

W przeważającej części historii ludzkości więź z naturą była życiowym faktem. Od samego początku byliśmy związani z cyklami słońca, porami roku i wszystkim, co natura wokół mogła nam dostarczyć.

Ale za życia ostatnich kilku pokoleń udało nam się zdystansować od natury w sposób, jakiego nie wyobrażaliby sobie nasi przodkowie. Dzisiaj jesteśmy w stanie zarobić na życie, chodzić na zakupy, mieć relacje społeczne i cieszyć się niezliczonymi rozrywkami bez opuszczania domu. Jeśli nie musimy dokądś pójść, nie ma praktycznie powodu, by wybrać się na zewnątrz.

Nasz domowy styl życia jest czysty, wygodny i dogodny, ale może także pozbawiać nas czegoś niezbędnego do zachowania dobrej kondycji.

Według Clemensa Arvaya, austriackiego biologa i autora książki „Uzdrawiająca moc lasu. Lecznicza energia drzew i roślin” (niem. „Der Biophilia-Effekt – Heilung aus dem Wald”), nasze ciała zostały przeznaczone do spędzania dużej ilości czasu na świeżym powietrzu. Przebywanie na łonie natury nie tylko uspokaja umysł, lecz także może naprawdę pomagać w zapobieganiu chorobom i ich leczeniu.

„Gdy spędzisz jeden dzień w lesie, masz we krwi o 40 proc. więcej komórek NK (ang. natural killer, naturalni zabójcy, główna grupa komórek układu odpornościowego – przyp. tłum.)” – powiedział Arvay. „Leśne powietrze może także zwiększyć produkcję (hormonu – przyp. tłum.) DHEA w korze nadnerczy. Ta substancja chroni przed chorobą wieńcową i atakiem serca”.

Gdy spędzisz jeden dzień w lesie, masz we krwi 40 proc. więcej komórek NK

—Clemens Arvay, biolog

Leśne powietrze powoduje wzrost poziomu białek zapobiegających nowotworom lub je zwalczających w przypadku już istniejącej choroby. Ta zwiększona antynowotworowa aktywność trwa jeszcze przez kilka dni po opuszczeniu lasu.

Nasze ciała zostały przeznaczone do spędzania dużej ilości czasu na świeżym powietrzu<br/>(<a href="https://pixabay.com/pl/users/Pexels-2286921/?utm_source=link-attribution&amp;utm_medium=referral&amp;utm_campaign=image&amp;utm_content=1868722">Pexels</a> / <a href="https://pixabay.com/pl/?utm_source=link-attribution&amp;utm_medium=referral&amp;utm_campaign=image&amp;utm_content=1868722">Pixabay</a>)

Nasze ciała zostały przeznaczone do spędzania dużej ilości czasu na świeżym powietrzu
(Pexels / Pixabay)

Wiele z tych dowodów pochodzi z Japonii, gdzie spacer po lesie jest uznawany za zasadne leczenie. W 2012 roku japońskie uniwersytety stworzyły nową dziedzinę badań medycznych, nazywaną medycyną leśną. Źródła tej nowej gałęzi medycyny wywodzą się ze starożytnej japońskiej tradycji, zwanej shinrin-yoku (leśną kąpielą).

Pomimo lirycznego uroku tego terminu nie odbywa się prawdziwa kąpiel. Shinrin-yoku jest w zasadzie spokojnym spacerem po lesie. Clemens Arvay mówi jednak, że to jest jak „pływanie przy użyciu zmysłów”, kiedy nasze umysły i ciała zanurzone są w dzikim, naturalnym krajobrazie.

Jedną z przyczyn, dla której leśne powietrze może przynosić korzyści w walce z chorobami, są znajdujące się w roślinach związki chemiczne, nazywane terpenami. Te lotne związki fitochemiczne pozwalają roślinom komunikować się między sobą i utrzymywać leśny ekosystem.

„Kiedy patogen dostanie się do lasu, drzewa i inne rośliny, które zetknęły się pierwszy raz z atakiem, wzmagają funkcje odpornościowe i uwalniają w powietrze specjalne terpeny” – powiedział Arvay. „Później inne rośliny wykrywają te terpeny w leśnym powietrzu i odczytują wiadomość: Uwaga, jesteśmy atakowani”.

Ta biochemiczna komunikacja pozwala roślinom w dalszych rejonach lasu chronić się przed inwazyjnym organizmem.

Jedną z przyczyn, dla której leśne powietrze może przynosić korzyści w walce z chorobami, są znajdujące się w roślinach terpeny (<a href="https://pixabay.com/pl/users/silviarita-3142410/?utm_source=link-attribution&amp;utm_medium=referral&amp;utm_campaign=image&amp;utm_content=2827317">silviarita</a> / <a href="https://pixabay.com/pl/?utm_source=link-attribution&amp;utm_medium=referral&amp;utm_campaign=image&amp;utm_content=2827317">Pixabay</a>)

Jedną z przyczyn, dla której leśne powietrze może przynosić korzyści w walce z chorobami, są znajdujące się w roślinach terpeny (silviarita / Pixabay)

„Fascynujące jest to, że kiedy wchodzimy do lasu i wdychamy te terpeny pochodzące z komunikacji między roślinami, poprawiają się funkcje naszego systemu odpornościowego” – powiedział Arvay.

W 2012 roku japońskie uniwersytety stworzyły nową dziedzinę badań medycznych, nazywaną medycyną leśną.

Michael Bischoff wierzy, że kontakt z naturą poprawił jego stan. Bischoff zobowiązał się do leśnych kąpieli w lasach wzdłuż rzeki Missisipi, pół mili od swojego domu w Minnesocie. Przyswoił sobie ten nawyk niedługo po tym, jak lekarze zrobili wszystko, co mogli, by wyleczyć u niego złośliwego raka mózgu.

„Przeszedłem wszelkie normalne terapie: chemioterapię, radioterapię, eksperymenty medyczne i miałem trzy operacje” – powiedział Bischoff. „Jednak po kolejnej fazie terapii lekarze powiedzieli mi, że rokowania nadal nie są dobre. Większość ludzi w takim stanie, w jakim ja byłem, wkrótce umiera, ale nie pozostało już nic więcej, co lekarze mogliby zrobić”.

Potem Bischoff przeczytał o leśnych kąpielach w komentarzach na stronie Caring Bridge poświęconej dzieleniu się osobistymi historiami o zdrowiu, chorobach i wyzdrowieniu. Jedna z osób komentujących zasugerowała leśne kąpiele raz w tygodniu, ale Bischoff zdecydował, że jego stan wymaga większego reżimu – codziennych spacerów po lesie.

Od tego czasu coraz rzadziej odczuwał bóle głowy, strach przed śmiercią i niepokój – za to coraz częściej czuł się odprężony i wierzył w możliwość wyzdrowienia. Zmienił się także jego sposób myślenia, odszedł od koncentrowania się tylko na swoim ciele i przetrwaniu, a zaczął postrzegać siebie jako część większego naturalnego systemu.

„Sprawiło to, że miałem większą świadomość sensu i siły sprawczej w moim dalszym życiu” – powiedział.

Od tego czasu coraz częściej czuł się odprężony i wierzył w możliwość wyzdrowienia (<a href="https://pixabay.com/pl/users/RitaE-19628/?utm_source=link-attribution&amp;utm_medium=referral&amp;utm_campaign=image&amp;utm_content=2642041">RitaE</a> / <a href="https://pixabay.com/pl/?utm_source=link-attribution&amp;utm_medium=referral&amp;utm_campaign=image&amp;utm_content=2642041">Pixabay</a>)

Od tego czasu coraz częściej czuł się odprężony i wierzył w możliwość wyzdrowienia (RitaE / Pixabay)

Syndrom deficytu natury

Chociaż lasy mają jedyny w swoim rodzaju wpływ na nasz umysł i ciało, jak mówi Arvay, korzystne jest przebywanie w jakimkolwiek naturalnym otoczeniu. Przebywanie na otwartej przestrzeni, jak sawanna, wykazało stymulujący wpływ na układ przywspółczulny, co ułatwia odprężenie się i regenerację.

„To bardzo ważne dla ludzi, którzy mieszkają w dużych miastach, gdzie układ współczulny jest zazwyczaj zbyt aktywny” – powiedział.

Problem w tym, że wielu mieszkańców miast albo ma niewielki dostęp do naturalnych obszarów, albo nie jest zainteresowanych ich odnalezieniem.

W efekcie dzisiejsze dzieci cierpią na coś, co Richard Louv, dziennikarz piszący na temat środowiska naturalnego, nazywa „syndromem deficytu natury”. Ta przypadłość nie polega tylko na kuszącym działaniu smartfonów i gier wideo. W swojej książce „Ostatnie dziecko lasu” (tytuł oryginalny „Last Child in the Woods” – przyp. redakcji) Louv opisuje, jak nasza kultura aktywnie zniechęca dzieci do bawienia się na zewnątrz.

Nasze instytucje, projektowanie miast, przedmieści i wzorce kultury nieświadomie kojarzą naturę ze zgubą – jednocześnie rozdzielają przebywanie na zewnątrz, zabawę i odosobnienie

—Richard Louv, dziennikarz piszący na temat środowiska naturalnego

„Nasze instytucje, projektowanie miast, przedmieści i wzorce kultury nieświadomie kojarzą naturę ze zgubą – jednocześnie rozdzielają przebywanie na zewnątrz, zabawę i odosobnienie. Systemy szkolnictwa publicznego, media i rodzice w dobrej wierze skutecznie odstraszają dzieci od lasów i pól” – pisze Louv.

Korzystne jest przebywanie w jakimkolwiek naturalnym otoczeniu (<a href="https://pixabay.com/pl/users/Pexels-2286921/?utm_source=link-attribution&amp;utm_medium=referral&amp;utm_campaign=image&amp;utm_content=1834841">Pexels</a> / <a href="https://pixabay.com/pl/?utm_source=link-attribution&amp;utm_medium=referral&amp;utm_campaign=image&amp;utm_content=1834841">Pixabay</a>)

Korzystne jest przebywanie w jakimkolwiek naturalnym otoczeniu (Pexels / Pixabay)

Jednakże dydaktyk dr Allana Da Graca odkryła, że kiedy dzieci przebywają na łonie natury, może to przynosić cudowne efekty.

Podczas letniego programu w lasach West Milford w stanie New Jersey Da Graca opiekowała się 13 nastolatkami przez dziewięć tygodni. Celem programu było pokazanie przyrody dzieciom wychowanym w mieście, by pomóc im wykształcić umiejętności życiowe.

„To było naprawdę doświadczenie odmieniające życie” – powiedziała Da Graca. „Niektórzy z nich pochodzili ze strasznych środowisk, ale byli w stanie odnaleźć spokój i porozumiewać się ze sobą. Nigdy nie widziałam takiej transformacji, jaką ujrzałam u tych młodych ludzi”.

Przystosowanie się do życia wśród dzikiej przyrody było na początku trudne, ale po około dwóch tygodniach Da Graca zauważyła u dzieci znaczącą zmianę poczucia pewności siebie, zaufania i motywacji.

Przystosowanie się do życia wśród dzikiej przyrody było na początku trudne, ale po około dwóch tygodniach Da Graca zauważyła u dzieci znaczącą zmianę poczucia pewności siebie, zaufania i motywacji. Z dala od znajomej scenerii – rozpadających się betonowych blokowisk i wyjących policyjnych syren – nastolatki dostroiły się do nowych bodźców: drzew i śpiewających ptaków. Kiedy dostosowały się do naturalnego otoczenia, ich własna natura zaczęła się zmieniać. Opadły maski twardzieli, a dzieci dzieliły się marzeniami i problemami przy ognisku.

Dostosowanie się do naturalnego otoczenia powoduje przemianę własnej natury (<a href="https://pixabay.com/pl/users/StockSnap-894430/?utm_source=link-attribution&amp;utm_medium=referral&amp;utm_campaign=image&amp;utm_content=2605052">StockSnap</a> / <a href="https://pixabay.com/pl/?utm_source=link-attribution&amp;utm_medium=referral&amp;utm_campaign=image&amp;utm_content=2605052">Pixabay</a>)

Dostosowanie się do naturalnego otoczenia powoduje przemianę własnej natury (StockSnap / Pixabay)

Badacze nie sprawdzili, czy podobne zmiany miałyby miejsce, gdyby dzieci otrzymały takie samo wsparcie w zamkniętym otoczeniu. Da Graca jednak czuje, że obecność natury była kluczowa dla transformacji, jakiej była świadkiem.

„Czułam, że doznają prawdziwego uzdrowienia” – powiedziała. „Jeśli przyjrzeć się badaniom wśród studentów z miast i przyczynom porzucania przez nich uczelni, widać, że wiele z nich wynika z zewnętrznych wpływów, które oddziałują na ich decyzje. To nie dlatego, że nie są mądrzy, lecz dlatego że nie mogą się skupić. Ale natura pozwoliła tym nastolatkom odzyskać spokój”.

Według Rachel i Stevena Kaplanów, profesorów psychologii środowiskowej na Uniwersytecie Michigan, natura może wyostrzyć umysł. Kaplanowie wykazali, że doświadczanie natury przywraca nam zdolność ukierunkowanej uwagi – tego typu uwagi, jakiej potrzebujemy w szkole i pracy.

Jak stwierdził Clemens Arvay, nawet osoby w dużych miastach zwykle mogą dotrzeć komunikacją publiczną do naturalnych ekosystemów w ciągu 20 min.

Zieleń w miastach tworzy przestrzeń do życia bardziej dostrojoną do naszych umysłów i ciał. Na zdjęciu uliczka w Szczawnicy (<a href="https://pixabay.com/pl/users/DzidekLasek-1329146/?utm_source=link-attribution&amp;utm_medium=referral&amp;utm_campaign=image&amp;utm_content=1089806">Dariusz Staniszewski</a> / <a href="https://pixabay.com/pl/?utm_source=link-attribution&amp;utm_medium=referral&amp;utm_campaign=image&amp;utm_content=1089806">Pixabay</a>)

Zieleń w miastach tworzy przestrzeń do życia bardziej dostrojoną do naszych umysłów i ciał. Na zdjęciu uliczka w Szczawnicy (Dariusz Staniszewski / Pixabay)

Są także sposoby na przeniesienie dzikiej przyrody jeszcze bliżej. W swojej nowej książce „Biofilia w mieście” (niem. „Biophilia in der Stadt: Wie wir die Heilkraft der Natur in unsere Städte bringen” – przyp. redakcji) Arvay apeluje o pokrycie roślinnością wszelkiej możliwej przestrzeni miejskich środowisk, takich jak ogrody na dachach, zielone korytarze i kwitnące fasady.

Dzięki temu pomysłowi można obniżyć w miastach temperaturę i koszty klimatyzacji oraz zmniejszyć zanieczyszczenie powietrza spowodowane tak dużą ilością asfaltu i betonu absorbujących ciepło.

Stworzyłoby to także przestrzeń do życia bardziej dostrojoną do naszych umysłów i ciał.

„Jesteśmy częścią natury” – powiedział Clemens Arvay. „Oddzielanie się od naturalnych środowisk życia będzie miało na nas zły wpływ. To całkiem jasne”.

Tekst oryginalny ukazał się w anglojęzycznej edycji „The Epoch Times” dnia 2018-02-22, link do artykułu: https://www.theepochtimes.com/how-nature-heals_2440781.html

Tagi:

Wykorzystujemy pliki cookies, by dowiedzieć się, w jaki sposób użytkownicy korzystają z naszej strony internetowej i móc usprawnić korzystanie z niej. Dalsze korzystanie z tej strony internetowej jest jednoznaczne z zaakceptowaniem polityki cookies, aktualnej polityki prywatności i aktualnych warunków użytkowania. Więcej informacji Akceptuję