Zmiana czasu – czy wciąż jest potrzebna, czy to zbędny archaizm?

Zmianę czasu wprowadziły jako pierwsze Niemcy w 1916 r. Na zdjęciu fragment zegara astronomicznego z 1520 r. na ratuszu w Ulm (<a href="https://pixabay.com/pl/users/hans-2/?utm_source=link-attribution&amp;utm_medium=referral&amp;utm_campaign=image&amp;utm_content=5718">Hans</a> / <a href="https://pixabay.com/pl//?utm_source=link-attribution&amp;utm_medium=referral&amp;utm_campaign=image&amp;utm_content=5718">Pixabay</a>)

Zmianę czasu wprowadziły jako pierwsze Niemcy w 1916 r. Na zdjęciu fragment zegara astronomicznego z 1520 r. na ratuszu w Ulm (Hans / Pixabay)

Co roku przesuwamy zegarki o godzinę, raz w przód, gdy wprowadzamy czas letni, a raz w tył, gdy zmieniamy czas na zimowy. Ten coroczny rytuał wpisał się w nasze życie i wielu z nas może się już nie zastanawiać nad jego zasadnością. Potocznie przyjęło się uważać, że ta zmiana pozwala oszczędzać energię, ułatwia rolnikom pracę bądź zestraja nas z naturalnym cyklem światła słonecznego. Lecz czy tak jest naprawdę? Czy zmiana czasu jest rzeczywiście niezbędna, czy może jest ona przeżytkiem z czasów historycznych? Czy naprawdę pozwala nam oszczędzać energię? Jaki jest jej wpływ na nasze zdrowie?

Zmianę czasu jako pierwszy zaproponował Benjamin Franklin w 1784 roku, gdy przebywał w Paryżu jako ambasador. Zaobserwował on, że o szóstej rano jest już jasno, podczas gdy obywatele wciąż śpią. Napisał więc list do „Journal de Paris”, w którym stwierdził, że latem powinno się wcześniej wstawać. Wyliczył, że gdyby paryżanie wcześniej wstawali, to mogliby oszczędzić na świecach 64 miliony funtów. Zaszedł tak daleko w swoich dywagacjach, że nawet stwierdził, iż okna z żaluzjami powinny być obłożone podatkami, handel świecami powinien być ograniczony, a Francuzów winno się budzić biciem dzwonów, a gdyby to nie zadziałało, to strzałami z armat.

Benjamin Franklin, ur. 1706, zm. 1790 r. Uczony, filozof i polityk (domena publiczna)

Benjamin Franklin, ur. 1706, zm. 1790 r. Uczony, filozof i polityk (domena publiczna)

Mimo że Franklin jest często wymieniany jako jeden z pomysłodawców wprowadzenia zmiany czasu, to w swoim liście ani razu nie wspomniał o przestawianiu zegarków, a jego postulaty miały raczej charakter żartobliwy, nawiązujący do próżniactwa francuskich elit.

Pierwszym, który zaproponował zmianę czasu, był w 1895 roku George Vernon Hudson. Hudson był Brytyjczykiem mieszkającym w Nowej Zelandii, który pasjonował się zbieraniem owadów. Gdy wychodził z pracy, było już jednak za ciemno, aby mógł oddać się swojej pasji. Dlatego zaproponował on zmianę czasu w zależności od pór roku.

Podobnie postąpił inny Brytyjczyk William Willett, który z kolei po wyjściu z pracy pragnął jeździć konno, korzystając ze światła słonecznego. Dlatego zasugerował on przesuwanie zegarków co 20 minut w ciągu czterech niedziel. Do swojego pomysłu przekonał nawet Winstona Churchilla, jednak pomysł się nie przyjął.

Pierwszym państwem, które wprowadziło zmianę czasu, stały się Niemcy w 1916 roku. Decyzja podyktowana była brakiem energii, wytwarzanej wówczas z węgla i potrzebnej do prowadzenia działań wojennych. Następnymi państwami, które opowiedziały się za zmianą czasu, były Austro-Węgry, Wielka Brytania oraz inne państwa europejskie, jak również Stany Zjednoczone (z wyjątkiem stanów Indiana, Arizona i Hawaje). W Polsce zmiana czasu po odzyskaniu niepodległości po raz pierwszy obowiązywała w 1919 roku, potem podczas okupacji hitlerowskiej, a następnie w latach 1945-49, 1957-64 oraz od 1977 roku do dziś.

Jednym z głównych argumentów używania zmiany czasu ma być oszczędność elektryczności w domach, wynikająca w czasie letnim z wykorzystywania pod koniec dnia światła słonecznego zamiast światła sztucznego. Argument ten nie wyjaśnia jednak, jak ma działać oszczędzanie elektryczności zimą, skoro wtedy za sprawą zmiany czasu wcześniej robi się ciemno i w związku z tym potrzeba więcej sztucznego światła pod wieczór.

Dodatkowo okazuje się, że zmiana czasu nie ma przełożenia na oszczędności energetyczne, co dobitnie pokazał przykład stanu Indiana. Wiele hrabstw tego stanu nie zdecydowało się na wprowadzenie czasu letniego, jednak taka sytuacja utrzymała się jedynie do 2006 roku, kiedy to zdecydowano się na jego wprowadzenie. Jak się okazało, roczny rachunek za prąd zamiast zmaleć, wzrósł średnio o 3,3 dolara na jednego mieszkańca, co przełożyło się na wzrost kosztów o 9 milionów dolarów w całym stanie. Być może światła paliły się krócej w domach, jednakże dłużej były włączone klimatyzatory, które zużywają znacznie więcej energii.

Podobne wyniki otrzymał Hendrik Wolff, amerykański naukowiec zajmujący się ekonomią środowiska i zasobów naturalnych, który w swojej pracy wykazał, że zmiana czasu na letni nie przekłada się na oszczędności w zużyciu energii elektrycznej.

Jednym z najczęściej przytaczanych argumentów za zmianą czasu jest oszczędność energii elektrycznej (ChristianOehlenberg / Pixabay)

Jednym z najczęściej przytaczanych argumentów za zmianą czasu jest oszczędność energii elektrycznej (ChristianOehlenberg / Pixabay)

W swoim eksperymencie Wolff wykorzystał organizację olimpiady w 2000 roku w Australii. Normalnie co roku australijskie stany Wiktoria, Południowa Australia i Nowa Południowa Walia zmieniają czas na letni pod koniec października. Jednak aby ułatwić organizację olimpiady, Wiktoria i Nowa Południowa Walia wprowadziły zmianę czasu już w sierpniu. Z uwagi na protesty rolników w Południowej Australii ten stan utrzymał tradycyjną datę zmiany czasu w październiku.

Dzięki zaistniałej sytuacji Wolff mógł przyjrzeć się szczegółowym danym na temat zużycia energii, cen oraz warunków pogodowych w stanach Wiktoria i Południowa Australia w sierpniu i październiku. Dla każdego stanu porównał zużycie energii w tym czasie ze zużyciem energii rok wcześniej. Jego wnioski były jednoznaczne – zmiana czasu nie zapewniła oszczędności energetycznych.

Do podobnych wniosków doszedł także Japończyk Yoshiyuki Shimoda, który w przeprowadzonym przez siebie eksperymencie wykazał, że z wprowadzenia czasu letniego wynika wzrost zużycia energii o 0,13 proc.

Paweł Cymcyk z ING TFI twierdzi, że zmiana czasu nie przynosi już dziś korzyści ekonomicznych jak niegdyś: „Obecnie gdy gospodarki przeniosły się pod dachy fabryk i biurowców, wszystkie i tak są oświetlane w sposób sztuczny, praktycznie niezależnie od godziny”. Dodaje także, że przestawianie wskazówek zegara dwa razy do roku wymaga od instytucji wzmożonego wysiłku i generuje bałagan, wystarczy wspomnieć transport, systemy informatyczne lub linie produkcyjne.

Kolejnym argumentem przytaczanym przy rozważaniach o problemie zmiany czasu jest przekonanie, jakoby pomagała ona rolnikom w pracy. Jednakże przy wprowadzaniu uchwały na temat czasu letniego w Wielkiej Brytanii w 1909 roku, to właśnie rolnicy oponowali przeciwko zmianie czasu.

Twierdzili, że na skutek takiej zmiany w celu załatwienia spraw w mieście będą musieli zostawiać swoje gospodarstwa o nienaturalnych porach. Musieli też karmić krowy w godzinach, kiedy na ziemi jeszcze leżała rosa, czego zwierzęta nie lubiły. Również dla samych zwierząt była to zmiana nienaturalna, ponieważ przyzwyczaiły się do jedzenia o konkretnej porze. Zatem rolnicy i tak musieli wstawać tak jak zwykle, ponieważ zwierzęta nie respektowały ludzkich pomysłów na zmianę wskazań zegarka. Zmiana czasu wydawała się rolnikom niedogodna i niepotrzebna.

Paradoksalnie zmiana czasu wydawała się rolnikom niedogodna i niepotrzebna (Meli1670 / Pixabay)

Paradoksalnie zmiana czasu wydawała się rolnikom niedogodna i niepotrzebna (Meli1670 / Pixabay)

Przeciwnicy wprowadzania zmiany czasu argumentują, że ma ona negatywny wpływ na nasze zdrowie. Jest to stanowisko, które znajduje potwierdzenie w badaniach naukowych. Jak wykazują badania Uniwersytetu w Birmingham, letnia zmiana czasu zwiększa ryzyko zawału serca o 10 proc. Wpływa także na ilość wypadków drogowych – kiedy przesuwamy zegarki do przodu i tracimy godzinę snu, to zgodnie z publikacją z „The New England Journal of Medicine”, ryzyko wypadków drogowych wzrasta o 8 proc. Zmiana czasu zwiększa także ryzyko urazów w pracy. Przykładowo liczba wypadków w pracy górniczej wzrosła o 5,7 proc. po zmianie czasu na letni, jak stwierdzono w pracy opublikowanej w „Journal of Applied Psychology”.

To nie koniec nieudogodnień wprowadzanych przez coroczną zmianę czasu. Kolejnymi poszkodowanymi są pasażerowie pociągów. Przy zmianie czasu z letniego na zimowy wszystkie pociągi zatrzymują się na najbliższej stacji o trzeciej w nocy i czekają godzinę, aby ich pora przyjazdu była zgodna z rozkładem. Natomiast gdy zmieniamy czas na letni, to wszystkie pociągi dalekobieżne są spóźnione o godzinę.

Zmiana czasu na zimowy wiąże się także z mniejszą ilością światła słonecznego dostępnego w ciągu dnia. Światło jest dostępne rano, natomiast gdy większość ludzi wychodzi z pracy, jest już ciemno. To aspekt, którego nie można zignorować. Według środowisk lekarskich aż 90 proc. Polaków ma niedobór witaminy D, a 60 proc. ma jej poważny deficyt. Jej brak wiąże się z chorobami kości, serca bądź depresją. Witamina D jest wytwarzana przy kontakcie ze światłem słonecznym i jest to kolejny argument za utrzymaniem czasu letniego.

Zmianę czasu stosuje się w około 70 krajach, dotyczy miliarda ludzi. Część państw, między innymi Chiny, Indie i Japonia, nie wprowadziły u siebie rozróżnienia na czas letni i zimowy. Do ich grona dołączyła w 2011 roku Rosja. Ówczesny prezydent Federacji Rosyjskiej Dmitrij Miedwiediew stwierdził, że „konieczność przystosowania się do nowego czasu wiąże się ze stresem i chorobami”.

Niewykluczone, że do grupy państw niezmieniających czasu dołączy także Polska. Według sondażu przeprowadzonego na zlecenie Wirtualnej Polski aż 62 proc. badanych nie uznało zmiany czasu za potrzebną. Niedawno projekt zaniechania zmiany czasu został zaproponowany przez PSL i ma on szansę na wprowadzenie w życie już w 2018 roku. Prezes partii Władysław Kosiniak-Kamysz argumentował, że likwidacja zmiany czasu wpłynie pozytywnie na gospodarkę oraz stan zdrowia obywateli – spadnie liczba osób z depresją, a także liczba zawałów serca.


Skoro zmiana czasu nie pomaga rolnikom, nie oszczędza energii, zwiększa liczbę wypadków drogowych, zawałów serca, obniża jakość życia, to dlaczego jest wciąż stosowana? Wziąwszy pod uwagę liczne badania wykazujące jej nieefektywność w bardzo wielu bardzo ważnych dziedzinach, takich jak chociażby transport, a także jej niedogodność dla obywateli i negatywny wpływ na zdrowie, uzasadnione wydaje się traktowanie zmiany czasu jako działania irracjonalnego. Czy zatem zostanie zlikwidowana? Czas pokaże.

Opinie wyrażone w tym artykule są opiniami autora i niekoniecznie odzwierciedlają poglądy redakcji „The Epoch Times”.

Tagi:

Wykorzystujemy pliki cookies, by dowiedzieć się, w jaki sposób użytkownicy korzystają z naszej strony internetowej i móc usprawnić korzystanie z niej. Dalsze korzystanie z tej strony internetowej jest jednoznaczne z zaakceptowaniem polityki cookies, aktualnej polityki prywatności i aktualnych warunków użytkowania. Więcej informacji Akceptuję