Tajemnicze kręgi omłotu na Teneryfie i wioska, do której warto dojść na piechotę

Górzysty krajobraz w pobliżu Arony, Teneryfa, kwiecień 2018 r. (archiwum autorki)

Górzysty krajobraz w pobliżu Arony, Teneryfa, kwiecień 2018 r. (archiwum autorki)

Wyjeżdżając na wczasy, marzymy zazwyczaj o spędzeniu większej części dnia na relaksowaniu się, odpoczynku od codziennej bieganiny, pracy, stresu i problemów. Dla jednych sposobem na to są wczasy all-inclusive ze złotą plażą, falującym morzem i schłodzonymi drinkami, dla innych wędrówki górskie, odkrywanie ciekawych miejsc i poznawanie nowych kultur.

Oczywiście te dwie formy wypoczynku można ze sobą łączyć. Najczęściej wynikami takich mariaży są ciekawe i pełne wrażeń wspomnienia, w które czasami mogą się wpleść niecodzienne odkrycia, jak na przykład te, które postanowiłam Wam dzisiaj opisać.

Kamienne kręgi omłotu

Najprawdopodobniej nigdy nie dowiedziałabym się o kamiennych kręgach omłotu, gdyby nie moi rodzice, którzy nie potrafią usiedzieć na miejscu dłużej niż jeden dzień i lubią stale coś robić, gdzieś chodzić – najlepiej wędrować po górskich szlakach. Tak samo było w trakcie pobytu na Teneryfie, kiedy to wkrótce po przyjeździe i wizycie w stolicy wyruszyli na górskie szlaki.

Pewnego razu, po powrocie z kolejnego trekingu w okolicach Arony, weszli do mieszkania, głośno dyskutując na temat przeznaczenia i funkcji pewnych tajemniczo wyglądających konstrukcji, na które natknęli się tego dnia. Jedno podejrzewało, że były to place, na których wieczorami zbierali się mieszkańcy wiosek, palili ognisko i rozmawiali, a drugie, że było to miejsce odprawiania rytuałów religijnych. Dyskusja była na tyle zagorzała, że ostatecznie zwrócili się do mnie o pomoc:

– Proszę Cię, sprawdź w internecie, co to może być: bardzo równy krąg ubitej ziemi, otoczony niskim kamiennym murkiem. Natknęliśmy się nawet na krąg wyłożony dwukolorowymi kamiennymi kafelkami, które rozchodziły się promieniście od wewnątrz na zewnątrz. Przypominał zegar, ale chyba nie pełnił funkcji zegara słonecznego, bo był pełnym kołem – powiedziała Mama, pokazując mi na dowód tego zrobione w trakcie spaceru zdjęcie skąpanego we mgle górskiego zbocza, na którym widniały ruiny zabudowań gospodarczych, pola tarasowe i tajemniczy kamienny krąg.

Po prawej stronie, tuż nad polami tarasowymi widać utwardzony i wyłożony płaskimi kamieniami okrąg. Okolice Arony, Teneryfa, wiosna 2018 r. (zdjęcia użyczyła autorce Maria Batko)

Po prawej stronie, tuż nad polami tarasowymi widać utwardzony i wyłożony płaskimi kamieniami okrąg. Okolice Arony, Teneryfa, wiosna 2018 r. (zdjęcia użyczyła autorce Maria Batko)

W górach w okolicy Arony znaleźć można wiele takich kręgów, Teneryfa, luty 2018 r.<br /> (zdjęcia użyczyła autorce Maria Batko)

W górach w okolicy Arony znaleźć można wiele takich kręgów, Teneryfa, luty 2018 r.
(zdjęcia użyczyła autorce Maria Batko)

Po kilkunastu minutach poszukiwań na angielsko- i hiszpańskojęzycznych stronach internetowych mogliśmy rozstrzygnąć spór. Nie były to ani miejsca wierzeń religijnych, ani spotkań wiejskich. Były to „eras”, kręgi omłotu, czyli odpowiednio utwardzone i szczelnie otoczone kamieniami miejsca, w których młócono zboże.

Wewnątrz takiego kręgu rozsypywano zżęte plony, a następnie za pomocą własnych nóg, depcząc po zbożu, wygniatano ziarna z kłosów. Jeżeli rolnik miał w swoim gospodarstwie zwierzę zaprzęgowe, mógł to być np. wół, wówczas przywiązywał do niego ciężką drewnianą płytę, sam zaś stawał pośrodku koła i kierował zwierzęciem, aby chodząc po okręgu i wlokąc za sobą płytę, wyłuskiwało ziarna.

Dużych rozmiarów krąg omłotu nieopodal Arony, położony tuż przy szlaku wiodącym w kierunku Infoche, Teneryfa, kwiecień 2018 r. (archiwum autorki)

Dużych rozmiarów krąg omłotu nieopodal Arony, położony tuż przy szlaku wiodącym w kierunku Infoche, Teneryfa, kwiecień 2018 r. (archiwum autorki)

Kręgi miały całkiem dużą średnicę, aby stąpające wewnątrz niego zwierzęta mogły pracować bez przerwy przez kilka godzin. W wyniku takiej obróbki wyłuskane ziarna opadały na ziemię, a na wierzchu pozostawały puste kłosy i słoma, które usuwano z kręgu i przekładano na osobne stosy, zaś plewy w większości wywiewał wiatr. Dzięki kamiennemu „murkowi” zboże nie rozsypywało się poza granice kręgu. Na koniec zboże dokładnie zbierano, oczyszczano i przenoszono do spichlerzy.

Dawniej dużą część powierzchni Teneryfy pokrywały tereny rolnicze. Chłopi, aby wykarmić swoje rodziny, zamieniali w pola uprawne nawet bardzo strome i kamieniste zbocza gór. Formowali na nich tarasy ziemne, które następnie nawadniali za pomocą specjalnych kanałów doprowadzających wodę z górskich strumieni.

Zbocze wysokiej na 1001 m n.p.m. Roque del Conde nadal pokryte jest polami tarasowymi. Dzisiaj porastające je kaktusy i odporne na brak wody krzaczki po kilku deszczowych dniach nabierają żywo zielonego koloru, Teneryfa, kwiecień 2018 r. (archiwum autorki)

Zbocze wysokiej na 1001 m n.p.m. Roque del Conde nadal pokryte jest polami tarasowymi. Dzisiaj porastające je kaktusy i odporne na brak wody krzaczki po kilku deszczowych dniach nabierają żywo zielonego koloru, Teneryfa, kwiecień 2018 r. (archiwum autorki)

Nieopodal pól budowali maleńkie domy, zagrody i kręgi omłotu, a jeżeli pozwalało na to ukształtowanie terenu i struktura podłoża, wówczas wykuwali w skalnych zboczach jaskinie, które przeznaczali na spichlerze. Dzisiaj w niektórych miejscach można jeszcze natknąć się na ich pozostałości.

Pozostałości wykutych w skale zabudowań gospodarczych w okolicach Arony na Teneryfie, kwiecień 2018 r. (archiwum autorki)

Pozostałości wykutych w skale zabudowań gospodarczych w okolicach Arony na Teneryfie, kwiecień 2018 r. (archiwum autorki)

Masca – wioska, do której warto dojść na piechotę

Masca, Masca, Masca. Wszystkie przewodniki wymieniają to miejsce jako „must-see” na Teneryfie. Znajoma urzeczona opisami z Lonely Planet zaczęła mnie intensywnie namawiać na jednodniowy wyjazd w tamto miejsce. Sprawdziłam więc trasę, połączenia autobusowe oraz możliwość pokonania ostatniego fragmentu drogi na piechotę – w formie spaceru. Wycieczka zapowiadała się bardzo dobrze, więc szybko zapadła decyzja o wyjeździe.

Według prognozy zapowiadał się piękny słoneczny dzień. Gdy wsiadałyśmy do autobusu, było jeszcze ciemno, okoliczne góry pokrywała delikatna pajęczyna świetlistych punkcików i nitek – znak, że nie pogasły jeszcze światła lamp ulicznych i chociaż dzień miał wstać dopiero za kilkadziesiąt minut, Teneryfianie już zaczęli budzić się ze snu.

Według rozkładu jazdy miałyśmy jedną przesiadkę na dworcu w Costa Adeje. Jednak z powodu porannych korków zaliczyłyśmy kilkunastominutowe opóźnienie, a autobus, którym planowałyśmy dotrzeć do celu, odjechał. Czekała nas zatem zmiana trasy i kilka miłych niespodzianek.

Nowy plan zakładał odjazd autobusu z Costa Adeje Bus Station w kierunku Maski dopiero za mniej więcej godzinę. Na szczęście nie tylko nasz poprzedni autobus stał w korkach, gdyż po zaledwie kilku minutach czekania z rozpędem wpadł na dworzec spóźniony autobus w kierunku Los Gigantes. Niewiele myśląc, wskoczyłyśmy do niego, miałyśmy dobre przeczucie, że lepiej przybliżyć się do celu o kilkadziesiąt kilometrów, niżeli stać w miejscu.

Jadąc wzdłuż wybrzeża po niemal równinnych terenach, mijałyśmy liczące dziesiątki hektarów plantacje bananowców, wsie i miejscowości turystyczne. W pewnym momencie autobus skręcił w uliczkę prowadzącą tuż przy brzegu oceanu i naszym oczom ukazały się wysokie, nagie klify w Los Gigantes. Potem zaczął krążyć wzdłuż wąskich i krętych uliczek, by w końcu wjechać na zajezdnię.

Szczęście nas nie opuszczało. Na miejscu czekał na nas autobus, którym w kilkanaście minut dotarłyśmy prosto do Santiago del Teide, skąd planowałyśmy pieszo dotrzeć do Maski.

Otoczona górami, lasami i łąkami Santiago del Teide leży na wysokości 930 m n.p.m. Tutejsze powietrze jest krystalicznie czyste, a słońce opala niemal w okamgnieniu, Teneryfa, kwiecień 2018 r.<br/>(archiwum autorki)

Otoczona górami, lasami i łąkami Santiago del Teide leży na wysokości 930 m n.p.m. Tutejsze powietrze jest krystalicznie czyste, a słońce opala niemal w okamgnieniu, Teneryfa, kwiecień 2018 r.
(archiwum autorki)

Santiago del Teide, spokojna miejscowość, z której odchodzi wąska, asfaltowa dróżka prowadząca w stronę Maski i dalej na północ aż do Buenavista del Norte, Teneryfa, luty 2018 r. (archiwum autorki)

Santiago del Teide, spokojna miejscowość, z której odchodzi wąska, asfaltowa dróżka prowadząca w stronę Maski i dalej na północ aż do Buenavista del Norte, Teneryfa, luty 2018 r. (archiwum autorki)

Santiago del Teide okazało się niewielką, schludną miejscowością górską, położoną na wysokości ok. 1000 m n.p.m., z kilkoma cukierniami, restauracjami i kościołem pośrodku. Wysiadłyśmy w samym centrum. Pełne radości, że tak szybko udało nam się dopasować do stylu jazdy hiszpańskiej komunikacji, postanowiłyśmy uczcić to filiżanką aromatycznej kawy i kawałkiem pysznego ciasta marchewkowego!

Komu w drogę, temu czas! Szybkim krokiem dotarłyśmy do punktu widokowego Mirador de Cherfe, z którego roztacza się pełen spokoju i uroku widok. U naszych stóp delikatnie falował ogromny, granatowy o poranku, ocean, a pośrodku niego spowita mgłą La Gomera, sąsiednia wyspa, jakby jeszcze nie w pełni obudzona.

Fragment panoramy roztaczającej się w punkcie widokowym Mirador de Cherfe, Teneryfa, luty 2018 r. (archiwum autorki)

Fragment panoramy roztaczającej się w punkcie widokowym Mirador de Cherfe, Teneryfa, luty 2018 r. (archiwum autorki)

Od tego miejsca droga zaczęła prowadzić nas w dół i jak wstęga w ręce tancerki falować wzdłuż stromego zbocza jednego z grzbietów masywu Teno. Po chwili naszym oczom zaczęła ukazywać się coraz piękniejsza panorama gór.

Niesamowita przekładanka wysokich i stromych grzbietów masywu jest postrzępiona jak nierówno przełamane skórki spieczonego na brąz chleba. Wąskie i głębokie wąwozy pozostają rozdzielone kamienistymi stokami wysuszonymi południowym słońcem i okrytymi szczelną peleryną z kaktusów i kolczastych krzewów. Na samym końcu stoki ostrymi klifami wpadają niemal pionowo do chłodnych wód Atlantyku.

Idąc miarowym krokiem, zostawiałyśmy za sobą kolejne zakręty. Jednocześnie coraz bardziej zagłębiałyśmy się w przestwór rozległego wąwozu, wewnątrz którego znajdowały się kolejne mniejsze grzbiety górskie i kolejne mniejsze wąwozy. Krajobraz wyglądał pięknie i zarazem tajemniczo, dzięki czemu niesamowicie pobudzał wyobraźnię.

Wzdłuż skalistych zboczy masywu Teno z Santiago del Teide do Maski wiedzie bardzo kręta i wąska droga asfaltowa. Samochody osobowe mijają się na niej z trudem, natomiast busy, aby pokonać zakręt, muszą zająć całą szerokość jezdni, dlatego ich kierowcy przed wjechaniem w zakręt głośno trąbią klaksonem, tym samym ostrzegają o swojej obecności nadjeżdżających z przeciwka kierowców, Teneryfa, luty 2018 r. (archiwum autorki)

Wzdłuż skalistych zboczy masywu Teno z Santiago del Teide do Maski wiedzie bardzo kręta i wąska droga asfaltowa. Samochody osobowe mijają się na niej z trudem, natomiast busy, aby pokonać zakręt, muszą zająć całą szerokość jezdni, dlatego ich kierowcy przed wjechaniem w zakręt głośno trąbią klaksonem, tym samym ostrzegają o swojej obecności nadjeżdżających z przeciwka kierowców, Teneryfa, luty 2018 r. (archiwum autorki)

Schodząc powoli, miałyśmy czas na kontemplowanie szczegółów kolejnych obrazów i chłonięcie czystego, górskiego powietrza, wypełnionego zapachem czerwonych owoców opuncji, kwitnących na żółto i biało polnych kwiatów oraz ogromnych agaw. Czasami dawały się też wyczuć podmuchy nasyconej wilgocią bryzy znad Atlantyku.

Jedna z otaczających nas pionowych ścian skalnych, poszarpana i ponacinana długimi, wąskimi rowami, wyglądała, jakby przed dziesiątkami tysięcy lat w tym miejscu działał wielki kamieniołom. Jak gdyby całe to zbocze, od szczytu aż po sam dół, zdrapywano wielkimi łyżkami ogromnych koparek.

Dodatkowo w połowie wysokości owego zbocza dostrzegłyśmy czarne, okrągłe punkty, coś jakby groty lub jaskinie? Kto wie, może po dziś dzień zamieszkują w nich jacyś pustelnicy uprawiający tajemne szkoły kultywacji? Chociaż najprawdopodobniej wszystko to jest niesamowitym dziełem natury, a skojarzenie podpowiedzią bujnej wyobraźni.

Po niecałej godzinie spokojnego marszu dotarłyśmy do celu, gdzie widok odrobinę przypomina ten z Machu Picchu – jest jakby jego miniaturą. Pośród wysokich gór, na ostrym wierzchołku grzbietu skalnego stoi maleńka wioska Masca, która została zbudowana według tradycyjnego wiejskiego stylu architektonicznego z Teneryfy. Na końcu wsi, niczym róg nosorożca, wystrzeliwuje w górę sporej wielkości ostra skała.

Masca, Teneryfa, luty 2018 r. (archiwum autorki)

Masca, Teneryfa, luty 2018 r. (archiwum autorki)

Usatysfakcjonowane tak pozytywnym rezultatem całodziennej wyprawy, otoczone urzekającymi widokami, postanowiłyśmy rozglądnąć się po okolicy i odrobinę wypocząć. Następnie wsiadłyśmy w lokalny minibus linii 361, który przy wtórze hiszpańskiej muzyki ludowej, przytupów i okrzyków pieśniarzy, z szaloną prędkością wywiózł nas z powrotem do Santiago del Teide.

Tym razem bez problemów zdążyłyśmy na autobus – ten, który uciekł nam rano. Wygodnie rozsiadłyśmy się w fotelach i patrzyłyśmy na przewijające się za szybą górskie krajobrazy. W zadumę wprawił nas fakt, że na tym stromym i kamienistym terenie nadal mieszkają ludzie, którzy mając alternatywę łatwej pracy w branży turystycznej, wolą kontynuować tradycje swoich przodków, rolników.

Tak jak dawniej spłaszczają górskie zbocza, formują niewielkie tarasy, umacniają ich brzegi podmurówkami i sztucznie nawadniają. Następnie ręcznie lub za pomocą niewielkich traktorków, zdolnych wjechać na tak małe poletka, uprawiają ziemniaki, truskawki, papaje, melony, pomidory i wiele innych owoców i warzyw.

Dużo później, podczas rozmowy z właścicielką wynajmowanego przez nas mieszkania, dowiedziałam się, że Teneryfianie bardzo cenią sobie życzliwość innych mieszkańców wyspy, silne więzi rodzinne, piękno natury i wspaniałą, ciepłą pogodę. Dlatego tylko nieliczni opuszczają swoją ukochaną wyspę. A jeżeli ktoś decyduje się na taki krok, to powodem tego jest edukacja lub kariera zawodowa.

Widok na masyw górski i wierzchołek wulkanu Pico del Teide z trasy między El Palmar i Teno. Teneryfa, luty 2018 r. (zdjęcia użyczyła autorce Maria Batko)

Widok na masyw górski i wierzchołek wulkanu Pico del Teide z trasy między El Palmar i Teno. Teneryfa, luty 2018 r. (zdjęcia użyczyła autorce Maria Batko)

Podróże, oprócz odpoczynku od codzienności, oferują nam wspaniałą możliwość poznania nowych zakątków Ziemi, tych dalekich i tych bliskich, wzbogacenia naszego wnętrza o kolejne nowe wrażenia i doświadczenia. Wyjeżdżając gdzieś w tym roku, wybierzcie się zatem na dłuższy spacer po okolicy, wycieczkę fakultatywną lub zaplanowaną przez siebie samych wyprawę do okolicznego parku narodowego, pełnego zabytków miasteczka albo słynącego z pięknych widoków miejsca.

Tagi:

Wykorzystujemy pliki cookies, by dowiedzieć się, w jaki sposób użytkownicy korzystają z naszej strony internetowej i móc usprawnić korzystanie z niej. Dalsze korzystanie z tej strony internetowej jest jednoznaczne z zaakceptowaniem polityki cookies, aktualnej polityki prywatności i aktualnych warunków użytkowania. Więcej informacji Akceptuję