Kiełbaski mogą wyglądać na talerzu niesamowicie smacznie, ale niewielu będzie zainteresowanych całym procesem produkcji kiełbasy. Gdy w dzisiejszych czasach niektórzy członkowie zarządów z Wall Street i panda-huggerzy (aktywiści polityczni z Zachodu lub urzędnicy, którzy popierają politykę KPCh – przyp. redakcji) tak chętnie kibicują chińskiemu postępowi gospodarczemu, możliwe, że ich uwadze umykają najnowsze nagłówki w gazetach i innych mediach, dotyczące ogromnych naruszeń prawnych w Państwie Środka.
Niedawno piętnastu ambasadorów z Zachodu urzędujących w Pekinie wystosowało pismo z prośbą o spotkanie z Chenem Quanguo, szefem Komunistycznej Partii Chin urzędującym w prowincji Xinjiang, gdzie według doniesień w obozach reedukacyjnych przetrzymywanych jest około miliona Ujgurów.
W obliczu narastających dowodów na naruszenia praw chiński minister spraw zagranicznych Wang Yi, odpowiadając na pismo, przestrzegł ambasadorów, aby uważali na „plotki i pogłoski”, jego rzeczniczka natomiast określiła dokument jako „bardzo nieuprzejmy”.
Te oficjalne odpowiedzi pociągnęły za sobą ostrą naganę ze strony niemieckiego ministra spraw zagranicznych Heiko Maasa: „W żadnym wypadku nie możemy zaakceptować obozów reedukacyjnych. Potrzebujemy przejrzystości, aby właściwie ocenić, co się tam dzieje”.
Chiny są sygnatariuszem Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka i stałym członkiem potężnej Rady Bezpieczeństwa ONZ. Z biegiem lat wydaje się, że ONZ i społeczność międzynarodowa przyzwyczaiły się do rozszalałego łamania praw człowieka przez komunistyczny reżim, a może wręcz na nie zobojętniały.
Nawiasem mówiąc, w zeszłym tygodniu Rada Praw Człowieka ONZ, z której członkostwa niedawno zrezygnowały Stany Zjednoczone, ponownie przyznała miejsce Chinom.
Według artykułu opublikowanego w „The Guardian” Julie de Rivero z Human Rights Watch uważa wybranie Chin za „niepokojące z dwóch powodów. Jednym z nich są ich akta dotyczące praw człowieka w Chinach – członkowie rady mają spełniać w tym zakresie najwyższe standardy. Po drugie są oni całkowicie negatywnymi graczami wewnątrz rady, ponieważ odrzucają wszelkie inicjatywy, jakie wiązałyby się z odpowiedzialnością państw za łamanie praw człowieka”.
Studenci do raportu przystąp
W dzisiejszych czasach rządy żelaznej ręki zaczynają panować w coraz większej liczbie kampusów uniwersyteckich w Chinach. Działacze studenccy, którzy ostatnio zabiegali o prawa pracownicze, otrzymali surową reprymendę, a niektórzy „zaginęli” za sprawą lokalnych służb bezpieczeństwa.
Uniwersytetem Pekińskim, być może najbardziej znaną chińską uczelnią, kieruje obecnie były urzędnik państwowej bezpieki, który powołał nawet jednostki specjalne, aby wzmocnić zarówno nadzór dyscyplinarny, jak i kontrole, które zapewnią, że wszystkie aktywności w kampusie będą zgodne z linią partii.
Budząca kontrowersje weryfikacja poglądów politycznych przed egzaminem wstępnym na studia – polityka przyjęta w erze Mao – zostanie przywrócona w Chongqing (mieście liczącym 30 mln mieszkańców, położonym w południowo-zachodnich Chinach) i prowincji Fujian. Ponowne wprowadzenie w życie tego wymogu wywołało poruszenie wśród wielu chińskich internautów, którzy w komentarzach nazywają człowieka odpowiedzialnego za wprowadzenie powyższego przepisu „upośledzonym umysłowo”.
Ci, którzy sprzeciwiają się „czterem podstawowym zasadom” Komunistycznej Partii Chin (KPCh), mają rejestry kryminalne lub są moralnie skorumpowani, nie przejdą „weryfikacji z ideologii i moralności politycznej” – stwierdza „Chongqing Daily”.
Te „cztery podstawowe zasady” powstały w 1979 roku, kiedy Deng Xiaoping konsolidował swoją władzę polityczną. Brzmią one następująco: 1. Musimy trzymać się drogi socjalistycznej, 2. Musimy podtrzymywać dyktaturę proletariatu, 3. Musimy podtrzymywać przywództwo partii komunistycznej, 4. Musimy podtrzymywać myśl marksizmu-leninizmu-Mao Zedonga. Dla ludzi z Zachodu wydaje się to czymś archaicznym i niedorzecznym, ale urzędnicy z KPCh wciąż mówią w ten sposób i próbują zmusić do tego następne pokolenie.
Hongkong
Hongkong, terytorium chińskie, któremu niegdyś zazdroszczono wolności słowa, jest obecnie na prostej drodze, aby stać się kolejnym miastem z Chin kontynentalnych.
W październiku br. redaktorowi „Financial Times Asia” Victorowi Mallecie odmówiono przyznania wizy wkrótce po tym, jak w Hongkong Foreign Correspondent Club gościł miejscowego działacza – głosiciela wolności.
W listopadzie jedyna w Hongkongu wystawa rysownika Baidiucao została nieoczekiwanie odwołana na dzień przed jej otwarciem.
W tym samym czasie wiele mediów informowało, że wizytujący Hongkong chińscy sędziowie wzięli udział w szeroko nagłośnionym spotkaniu branżowym KPCh, które odbyło się w miasteczku studenckim, gdzie uczestniczyli w kursie „Mistrz prawa”.
Niewiele brakowało, aby ostatnio Ma Jian, londyński pisarz, dysydent, nie pojawił się w Centrum Dziedzictwa i Sztuki Tai Kwun w Hongkongu, gdzie odwołano zaplanowane z jego udziałem wydarzenie, ale później zmieniono decyzję z powodu nacisków społecznych.
Ma powiedział gazecie „The New York Times”: „Przedtem Hongkong był rajem dla sztuki i literatury – miejscem, w którym czuliśmy, że możemy ukryć się przed Chinami i znaleźć prawdziwą wolność myśli, ale teraz te czasy powoli mijają”.
Falun Gong
Spośród tych wszystkich ściśle kontrolowanych przez KPCh kwestii o represjach wobec ruchu duchowego Falun Gong mówiono w głównych mediach najmniej.
W 2018 roku zauważono eskalację represji KPCh wobec praktykujących Falun Gong w Chinach. Każdego miesiąca policja na terenie całego kraju organizowała łapanki, podczas których aresztowała setki praktykujących i wysłała ich do ośrodków detencyjnych lub do więzień, jak wynika z doniesień opublikowanych na Minghui.org, stronie internetowej Falun Gong.
Falun Gong, znane również jako Falun Dafa, jest praktyką medytacyjną ze szkoły Buddy. Państwo chińskie, jego Komisja Sportowa i środowisko naukowe zajmujące się qigongiem początkowo zachwalały korzyści zdrowotne wynikające z uprawiania Falun Gong oraz nauki moralne dotyczące prawdy, życzliwości, cierpliwości – miało to miejsce we wczesnych latach 90., kiedy Pan Li Hongzhi, założyciel praktyki, wygłaszał publiczne wykłady w całych Chinach.
Zgodnie z artykułem opublikowanym w 1999 roku przez magazyn „U.S. News & World Report”, przedstawiciel chińskiej Komisji Sportowej powiedział: „Falun Gong i inne rodzaje qigongu mogą każdemu zaoszczędzić sumę w wysokości 1000 juanów rocznie. Jeśli praktykuje to 100 milionów ludzi, to roczne oszczędności na opłatach za leczenie wyniosą 100 miliardów juanów”.
Z powodu ogromnych korzyści zdrowotnych wynikających z uprawiania tej praktyki władze chińskie pewnego razu obsypały Falun Gong i jego założyciela wieloma podziękowaniami za zasługi dla społeczeństwa. W związku z tym pod koniec lat 90. Falun Gong było najpopularniejszym systemem zdrowotnym.
Według danych przedstawionych w „U.S. News & World Report” Falun Gong stało się „największą organizacją wolontariacką w Chinach, większą nawet niż Komunistyczna Partia Chin”. Nie była to jednak dobra wiadomość dla Falun Gong funkcjonującego w społeczeństwie komunistycznym.
Miesiąc miodowy z państwem partyjnym zakończył się gwałtownie w 1999 roku, kiedy to Jiang Zemin, ówczesny przywódca KPCh, dowiedział się, że około 70 do 100 milionów chińskich obywateli, w tym wielu urzędników i członków KPCh, jest zwolennikami tej buddyjskiej praktyki medytacyjnej. W kwietniu 1999 roku, niedługo po tym, jak około 10 000 praktykujących Falun Gong zaapelowało o swoje prawa przed Zhongnanhai, siedzibą przywódców KPCh, Jiang doszedł do wniosku, że musi tę grupę zlikwidować.
Zgodnie z informacjami przedstawionymi na stronie China Brief Fundacji Jamestown, 10 czerwca 1999 roku Jiang utworzył podobne do gestapo „Biuro 6-10” działające w ramach Politbiura, które miało kierować ogólnokrajową kampanią prześladowań wobec Falun Gong.
Biuro 6-10 z kolei utworzyło podległe biura na wszystkich szczeblach partii i administracji państwowej, którym przyznano pozasądową władzę przeprowadzania łapanek, zatrzymywania i skazywania praktykujących na kary więzienia w obozach pracy, ośrodkach prania mózgu, szpitalach psychiatrycznych, i tak dalej.
Ogólnokrajowe prześladowania i masowa kampania propagandowa oczerniania Falun Gong rozpoczęły się 20 lipca 1999 roku. W rzeczywistości KPCh stosuje dzisiaj wobec Ujgurów te same narzędzia represji, takie jak ośrodki prania mózgu, które stosowała przeciwko Falun Gong.
W ciągu ostatnich 19 lat KPCh zmieniła dwóch przywódców, jednak nadal kontynuowana jest polityka prześladowania Falun Gong, gdzie w następstwie tortur i innych form nadużyć zmarło ponad 4000 osób, śmierć wielu ofiar nastąpiła w wyniku grabieży organów, a miliony osób zostały wtrącone do więzień i obozów pracy. Prof. Manfred Nowak, specjalny sprawozdawca ONZ ds. tortur (w latach 2004-2010 – przyp. redakcji), stwierdził w 2005 roku, że dwie trzecie zgłoszonych przypadków tortur w Chinach dotyczyło praktykujących Falun Gong.
Najbardziej wstrząsającą zbrodnią KPCh jest przerażająca praktyka grabieży organów od więźniów sumienia, którą śledczy opisali jako ludobójstwo z zimną krwią na praktykujących Falun Gong.
Pomimo rezolucji przyjętych przez Parlament Europejski i Kongres Stanów Zjednoczonych, potępiających grabież organów w Chinach, światowi liderzy i kraje demokratyczne muszą jeszcze podjąć konkretne działania, by powstrzymać tę odrażającą zbrodnię przeciwko ludzkości. Media głównego nurtu uczyniły niewiele w zakresie przeprowadzenia śledztw i ogłoszenia raportów na ten temat.
W liście do organizacji Friends of Falun Gong z 2001 roku kongresman Tom Lantos, który przeżył Holokaust, napisał: „Prawda jest taka, że na dłuższą metę kłamstwa, okrucieństwa i prześladowania nigdy nie mogą wygrać z tym, co ludzie robią i myślą, nie mogą wygrać w Chinach”.
Konieczne jest, aby ludzkość uświadomiła sobie, że obrona praw człowieka jest w istocie kwestią ochrony fundamentalnych zasad naszego człowieczeństwa. Biorąc pod uwagę to, co KPCh czyniła przez dekady, stanowi ona dziś największe zagrożenie dla ludzkości.
Dzisiejsze rozszalałe represje w Chinach są rzeczywiście niepokojące, ale może jest to najczarniejsza godzina przed świtem. Podczas swojego ostatniego wystąpienia na Uniwersytecie Chińskim w Hongkongu powszechnie lubiany i znany ze swej szczerości Chan Kin-man, profesor nadzwyczajny w dziedzinie socjologii, który niedawno zdecydował się wcześniej przejść na emeryturę, zakończył wykład, mówiąc do wypełnionej sali wykładowej, w której pojawiły się setki studentów i zwolenników ruchu żółtych parasolek: „Tylko będąc otoczeni ciemnością, możemy zobaczyć gwiazdy”.
Nikt prawdopodobnie nie opisał okresu cierpień w tak pełen nadziei sposób, jak zrobił to angielski poeta Percy Bysshe Shelley: „Wietrze, jeśli nadejdzie zima, czy wiosna może być daleko w tyle?”. Tak, wiosna musi nadejść, im szybciej, tym lepiej.
Peter Zhang koncentruje swoje badania na ekonomii politycznej w Chinach i Azji Wschodniej. Jest absolwentem Pekińskiego Uniwersytetu Studiów Międzynarodowych, Fletcher School of Law and Diplomacy, a także ukończył Harvard Kennedy School jako Mason Fellow.
Opinie wyrażone w tym artykule są opiniami autora i niekoniecznie odzwierciedlają poglądy redakcji „The Epoch Times”.
Tekst oryginalny ukazał się w anglojęzycznej edycji „The Epoch Times” dnia 2018-11-29, link do artykułu: https://www.theepochtimes.com/beijings-stepped-up-repression-the-darkest-hours-before-the-dawn_2727092.html