Bez anielskich skrzydeł, a pełna dobroci i empatii. 96-latka szyje maseczki, by pomóc

Pani Janina Szelewska z Milikowic zastanawiała się, w jaki sposób może pomóc. Słysząc, że brakuje środków ochrony, zdecydowała, że będzie szyć maseczki. Na zdjęciu pani Janina Szelewska przy pracy<br/>(fot. Agata Sudomierska)

Pani Janina Szelewska z Milikowic zastanawiała się, w jaki sposób może pomóc. Słysząc, że brakuje środków ochrony, zdecydowała, że będzie szyć maseczki. Na zdjęciu pani Janina Szelewska przy pracy
(fot. Agata Sudomierska)

Jej niezwykła wrażliwość na los drugiego człowieka, ciepło i skromność poruszyła Polaków. Mimo że na początku lipca pani Janina Szelewska skończy 96 wiosen, to w czasie pandemii nie tylko myśli o innych, lecz także aktywnie ich wspiera, szyjąc maseczki. „Widziałam w telewizji, że tyle ludzi umiera, cierpi, i to mnie wzruszyło. Bo nie wolno przyglądać się bezczynnie, jeśli można pomagać innym w tych trudnych warunkach, jakie się teraz zdarzyły” – mówi w rozmowie z „The Epoch Times” mieszkanka wsi Milikowice.

Czuła na ludzką krzywdę

Rodzina nie ukrywa, że gdy pani Janina pokazała pierwszą, zrobioną na próbę maseczkę i spytała, czy ich zdaniem się nadaje, bo chciałaby szyć takie dla lekarzy, chwyciło ich to za serce.

Jak opowiada pani Janina, nie potrafi przejść obojętnie, widząc ludzkie nieszczęście.

„W moim życiu zawsze pomagałam ludziom. Z początku po wojnie były trudne warunki. Ludzie przychodzili do mnie nawet z prośbą, żeby im zastrzyk zrobić. Miałam strzykawkę i pomagałam im w ten sposób” – wspomina.

Agata Sudomierska, prawnuczka pełnej życzliwości seniorki, dodaje: „Prababcia od zawsze była samoukiem. Podobnie jak szycia, robienia zastrzyków nauczyła się sama, ponieważ była wtedy taka potrzeba. Dostęp do służby zdrowia był trudny, a prababcia miała szklaną strzykawkę, którą łatwo można było wygotować, więc robiła zastrzyki”.

„W moim życiu zawsze pomagałam ludziom. Z początku po wojnie były trudne warunki. Ludzie przychodzili do mnie nawet z prośbą, żeby im zastrzyk zrobić” – mówi pani Janina Szelewska (fot. Agata Sudomierska)

„W moim życiu zawsze pomagałam ludziom. Z początku po wojnie były trudne warunki. Ludzie przychodzili do mnie nawet z prośbą, żeby im zastrzyk zrobić” – mówi pani Janina Szelewska (fot. Agata Sudomierska)

Pani Janina zastanawiała się, w jaki sposób może pomóc. Słysząc, że brakuje środków ochrony, zdecydowała, że będzie szyć maseczki, tym bardziej że w szafie od dawna zalegało sporo, bo ok. 20 m nowego materiału, znalazło się też trochę tasiemek. Rodzina dokupiła 150 m gumki.

Ponadto przyznaje: „Lubiłam zawsze szyć, ale w gospodarstwie nie było na to czasu. Czas mam dopiero teraz, bo jestem już na rencie. Nie mam nic do roboty, więc zwykle szyję – fartuszki, kapcie i różne i inne rzeczy, które są potrzebne w domu”.

Starsza pani przez całe życie ciężko pracowała w gospodarstwie. Boryka się z różnymi schorzeniami. Przeszła m.in. operację zaćmy, ma problemy z ręką i poruszaniem się, ale według jej prawnuczki, mimo tak imponującego wieku, jest w bardzo dobrej kondycji i pełna energii.

Szyje tyle, na ile ma sił

Powstało już około 300 maseczek i zaczyna brakować gumki, której sprzedaż jest obecnie limitowana.

„Najpierw przygotowuję materiał, wycinam, wyprasowuję. Potem dopiero, jeżeli już mam przygotowaną większą ilość, siadam do maszyny i szyję” – wymienia pani Janina.

Początkowo robiła wszystkie czynności sama, ale wkrótce ze wsparciem dołączyła najbliższa rodzina.

„W tę pomoc włączyłyśmy się my – ja, moja mama, czyli wnuczka (pani Janiny – przyp. redakcji), i moja babcia, i ciocia – córki prababci, wszystkie mieszkamy w pobliżu. Przychodzimy i np. tniemy materiał, gumkę, zaprasowujemy. To ułatwia prababci pracę, bo ona wtedy siada przy maszynie i przeszywa maseczki, wszywa gumki i maseczka jest gotowa” – relacjonuje Agata Sudomierska.

„Maseczki trafiły już np. do przychodni zdrowia w okolicznych miastach: Świdnicy, Świebodzicach i Jaworzynie Śląskiej. Oprócz tego przekazaliśmy też maseczki do schroniska dla zwierząt i do schroniska dla osób bezdomnych, oba w Świdnicy” – wylicza prawnuczka.

Jak podaje, próbują też zaopatrzyć w maseczki znajomych i osoby z okolicy, które wyrażają taką potrzebę. „Maseczkę dostał listonosz, który przyszedł do prababci z pocztą. Zawiozłyśmy maseczki paniom ekspedientkom do sklepów, w których robiłyśmy zakupy. Staramy się pomagać tak, jak możemy. Prababcia szyje maseczki, a my komu możemy, to dostarczamy” – tłumaczy Agata Sudomierska.

Nie spodziewała się takiego zainteresowania swoją osobą i tylu dobrych słów. „Nigdy nie żądałam żadnego podziękowania za to, co robię. Dla mnie wystarczyłby uśmiech, radość z mojego uczynku” – wyznaje Janina Szelewska.

W pomoc włączyły się także córki, wnuczka i prawnuczka pani Janiny. Powstało już ok. 300 maseczek. Na zdjęciu pani Janina Szelewska przy pracy (fot. Agata Sudomierska)

W pomoc włączyły się także córki, wnuczka i prawnuczka pani Janiny. Powstało już ok. 300 maseczek. Na zdjęciu pani Janina Szelewska przy pracy (fot. Agata Sudomierska)

Najwięcej szczęścia daje jej: „Niesienie pomocy i możliwość zobaczenia tej radości z drobnych uczynków. Cieszę się po prostu, jeżeli innym pomagam. Jest takie powiedzenie: człowiek pełen wesela, gdy drugiemu swego udziela” – przytacza wersy psalmu.

Internauci docenili zaangażowanie pani Janiny, nazywają ją bohaterką codzienności. „Ludzie pisali do mnie prywatne wiadomości z wyrazami szacunku i podziękowania dla prababci, doceniając jej pomoc. To bardzo miłe. Pisali, żeby przekazać prababci wyrazy uznania” – zauważa Sudomierska.

W miarę możliwości śledzi też wpisy pojawiające się m.in. pod artykułami i nie spotkała się z negatywnymi. „Wszyscy są pełni podziwu dla tego, co prababcia robi” – mówi.

To prawnuczka, obserwując medialną narrację o osobach, które pomagają szyć maseczki, napisała do jednego z serwisów, opowiadając o swej zaangażowanej prababci. „Pomyślałam, że w obliczu tych wszystkich złych informacji, które codziennie otrzymujemy, fajnie by było dorzucić od siebie taką pozytywną cząstkę w postaci dobrej wiadomości” – wyjaśnia dumna z prababci Agata.

Pani Janina zapytana, co z jej doświadczenia może podnieść na duchu w trudnych chwilach, odparła: „Dostrzeganie najdrobniejszych pozytywnych aspektów nawet pośród całego kryzysu, tej klęski, która nas otacza. Trzeba sprawiać innym radość tym, że jest ktoś, kto pomoże”.

Tagi:

Wykorzystujemy pliki cookies, by dowiedzieć się, w jaki sposób użytkownicy korzystają z naszej strony internetowej i móc usprawnić korzystanie z niej. Dalsze korzystanie z tej strony internetowej jest jednoznaczne z zaakceptowaniem polityki cookies, aktualnej polityki prywatności i aktualnych warunków użytkowania. Więcej informacji Akceptuję