Jego dziadek i jego ojciec Humbert Dante Tomatis byli śpiewakami operowymi, on marzył, by zostać lekarzem. Od najmłodszych lat przebywał w operze, oglądał próby i spektakle operowe. Dzieciństwo spędzone w środowisku wytrawnych muzyków i zamiłowanie do medycyny sprawiło, że opracował przełomowe na swoje czasy rozwiązania. Słynny francuski otolaryngolog Alfred Tomatis poświęcił większość swojej pracy naukowej na badanie wpływu dźwięku (głosu, muzyki) na mózg człowieka. Zauważył, że ucho nie służy jedynie do słuchania, lecz jego zadaniem jest pobudzanie mózgu. Jest ono bramą, która decyduje, jakie informacje dźwiękowe dotrą do naszego centralnego ośrodka zarządzania. Pomagał wielu osobistościom, m.in. Marii Callas, Luciano Pavarottiemu, Romy Schneider czy Gérardowi Depardieu, u którego problemy z mową blokowały ekspresję niezbędną w zawodzie aktora.
Pragnął zmieniać życie ludzi na lepsze
Alfred Tomatis urodził się w 1920 roku w Nicei. Ze względu na innowacyjność swoich poglądów podziwiano go, lecz także niektórzy uważali jego teorie za kontrowersyjne, ponieważ nie zawsze potrafił je udowodnić. Działał zgodnie z intuicją. Najistotniejszym dowodem było dla niego to, że stosowane metody zmieniały życie ludzi na lepsze. W 1958 roku otrzymał złoty medal w dziedzinie badań naukowych za wynalezienie Elektronicznego Ucha. W 1974 roku aktywnie rozszerzając metody swoich działań, zmęczony krytyką ze strony niektórych lekarzy, poprosił o wykreślenie go z listy członków francuskiej Izby Lekarskiej. Nadal jednak prowadził swoje badania oraz udoskonalał i rozpowszechniał metodę, która dziś jest znana na całym świecie.
Ewa Pancer-Głowacka podkreśla, że Alfred Tomatis: – Jako pierwszy powiedział, że słyszeć nie znaczy to samo, co słuchać. I chociaż teraz dla wielu osób związanych z tematyką słuchu jest to oczywiste, wtedy było to innowacyjne stwierdzenie. Do tej pory zresztą robi to wrażenie na rodzicach, na nauczycielach. To, że ktoś ma wszystko w porządku ze słuchem, słyszy prawidłowo to nie znaczy, że będzie słuchał w ten sam sposób.
Jak tłumaczy: – Słyszenie może być prawidłowe, na właściwym poziomie decybeli, bez żadnego ubytku słuchu, a mimo to mogą pojawić się kłopoty ze słuchaniem, które przejawiają się np. w niewłaściwym słuchu fonematycznym, czyli w odróżnianiu jakichś głosek, w niewłaściwym odbiorze konkretnych częstotliwości odpowiedzialnych za naukę danego języka obcego. On jako pierwszy zauważył coś takiego – zaznacza ekspertka.
Założycielka Centrum Tomatisa wspomina, że otolaryngolog: – Mówił, że ucho jest jak antena. Ono odbiera wszystkie fale. Rozumiał też naturę falowości dźwięków. Zazwyczaj traktujemy ucho tylko jako taki odbiornik komunikacji, ale zapominamy o tej falowej naturze dźwięków i tym, że one też są energią, że w sposób falowy docierają do przedsionka narządu równowagi, do kory mózgowej. Tomatis bardzo zwracał na to uwagę.
Ewa Pancer-Głowacka zaznacza, że autor metody Tomatisa: – Nie stworzył jej stricte dla dzieci. Rozwinął ją tak, gdy w trakcie badań okazało się, że metoda pomaga też dzieciom, kobietom w ciąży i dorosłym z problemami z koncentracją uwagi. Natomiast stworzył ją z myślą o śpiewakach. Zauważył lateralizację słuchową, czyli to, czym odbierają dźwięk, ich prawe ucho jest uchem wiodącym i wpływa na to, czy fałszują, czy śpiewają czysto. To właśnie dla nich były wprowadzone pierwsze ćwiczenia z treningiem słuchowym.
Ekspertka przekonuje, że metoda Tomatisa jest bardzo dobra dla muzyków, nie tylko ze względu na możliwość lateralizacji w kierunku ucha prawego, ale także dlatego, że pomaga w przypadku głuchoty zawodowej.
– Tomatis pracował z Pavarottim, z Callas, którzy cenili tę współpracę. Także Sting w wywiadach chwalił metodę Tomatisa, która pozwoliła mu przedłużyć jego czas na scenie, kiedy inni radzili mu, żeby zakończył karierę ze względu na głuchotę zawodową. Osoby z niewielkim niedosłuchem mogą dzięki treningowi poprawić zdolności słuchowe – komentuje.
W ciągu wielu lat badań Tomatis opracował metodę stymulacji neurosensorycznej usprawniającą m.in. motorykę, zdolności emocjonalne i poznawcze poprzez odpowiednio opracowane modulacje głosu i dobór muzyki.
Na czym polega metoda Tomatisa w praktyce?
Specjalistka opowiada, że najpierw: – Osoba przychodzi na diagnozę uwagi i lateralizacji słuchowej. Jest wykonywany test, w którym badamy, jak ktoś słucha, a nie jak ktoś słyszy, czyli jak w sposób świadomy rejestruje dźwięk, w którym uchu go rejestruje i jak przedstawiają się te fale. Badamy przewodnictwo kostne kośćmi kręgosłupa i czaszki oraz przewodnictwo powietrzne przez błonę bębenkową, co wyraźnie rozgraniczył Tomatis.
Jak zapewnia Ewa Pancer-Głowacka na podstawie otrzymanych wykresów i oczekiwań danej osoby można wybrać odpowiedni program oraz ocenić, czy metoda ta jest w stanie sprostać wymaganiom badanego.
Podczas terapii słucha się muzyki przez słuchawki powietrzne i kostną, przylegającą do kości czaszki.
– Muzyka jest specjalnie przetwarzana przez tzw. Elektroniczne Ucho, które jest wynalazkiem Tomatisa. Program dźwiękowy sprawia, że mięśnie ucha środkowego, młoteczek i strzemiączko, są aktywizowane do pracy, żeby się w odpowiedni sposób kurczyły i obkurczały przy odbieraniu dźwięków – wyjaśnia Pancer-Głowacka.
Materiał dźwiękowy jest ściśle określony
Tomatis wybrał muzykę Mozarta, gdyż jak tłumaczy Ewa Pancer-Głowacka: – Jego utwory są najbardziej pełnozakresowe. W kompozycjach Mozarta można zarejestrować pełne spektrum częstotliwości od tych najniższych, do 125 Hz, do tych najwyższych. Podczas metody Tomatisa wycinamy też niektóre częstotliwości, więc gdyby korzystać z kompozycji mniej bogatych w dźwięki, to po wycięciu mogłaby być cisza. U Mozarta tej ciszy nie ma, bo jego kompozycje są niezwykle bogate – tłumaczy.
Wykorzystuje się także chorały gregoriańskie. Specjalistka zwraca uwagę, że z racji tego, iż pojawia się w nich głos, w trakcie słuchania tych utworów zyskujemy dodatkowe oddziaływanie słowem, które stymuluje jeszcze inne obszary mózgu niż sama muzyka.
– Ponadto są one bogate w niskie częstotliwości, czyli dobrze stymulujące narząd równowagi. Chorały wyciszają, relaksują i dlatego przeważnie kończą taką sesję słuchową – mówi Pancer-Głowacka.
Ekspertka podaje: – Stosuje się również walce Czajkowskiego ze względu na ich rytmiczność i zasób niskich częstotliwości, czyli stymulowanie przedsionka i całego ucha, co jest ważne przy nadruchliwości, koncentracji uwagi, żeby tych częstotliwości stymulujących było dużo.
Jak relacjonuje, dopuszcza się też używanie piosenek dziecięcych, ponieważ znajdziemy w nich sporo wysokich częstotliwości i ponownie pojawia się aspekt słowa, aktywizujący dodatkowe obszary kory mózgowej.
Podczas swych badań Tomatis rozpatrywał, czego mózg najbardziej lubi słuchać i jaka muzyka jest dla niego najkorzystniejsza.
Doszedł do wniosku, że wysokie częstotliwości najbardziej zasilają korę mózgową. Jak mówi Ewa Pancer-Głowacka: – Według badań Tomatisa one są najbardziej energetyczne i doładowujące, wspomagają pamięć i koncentrację.
Rozmówczyni przypomina, że Tomatis był zwolennikiem stosowania muzyki w zależności od potrzeb. – Jeżeli chcemy się wyciszyć przed snem, to lepiej sięgnąć po chorały gregoriańskie, a jeżeli chcemy pobudzić swoją koncentrację uwagi, a jesteśmy zmęczeni i musimy jeszcze jakąś pracę wykonać, np. dziecko pracę domową, wtedy raczej posłuchajmy Mozarta lub piosenek dziecięcych, czyli muzyki o wysokich częstotliwościach, które doładowują energią korę mózgową – wyjaśnia.
Częstotliwość języka ojczystego a nauka języków obcych
Ciekawą kwestią poruszaną przez Tomatisa jest nauka języka obcego. Badacz uważał: – Powinniśmy przyswajać wiedzę w sposób naturalny, uczyć się go dokładnie tak, jak ojczystego języka. Najpierw słuchać, nie rozumiejąc, później powtarzać, nie rozumiejąc, a na końcu powinno przyjść zrozumienie. Dlatego stosuje się w treningu językowym teksty nagrane przez native speakera. Ten sposób ma zagwarantować, że ucho będzie nastrajane na zakres częstotliwości danego języka – tłumaczy Ewa Pancer-Głowacka.
Jak dodaje: – Tomatis zauważył, że każdy język ma swoją częstotliwość, tempo i długość spółgłoski, samogłoski. Na przykład rosyjski ma pełen zakres częstotliwości i dlatego Rosjanie dość szybko uczą się języków obcych. Jeżeli ktoś nie ma takich predyspozycji, to może zrobić trening słuchowy, żeby otworzyć ucho na dane spektrum częstotliwości. Z Polski np. Andrzej Seweryn, Joasia Kulig korzystali z tego sposobu nauki języka francuskiego i bardzo sobie chwalą ten rodzaj przyswajania wiedzy językowej, bo dobrze nabywa się akcentu danego języka.
Zdaniem ekspertki metoda Tomatisa jest bardzo pomocna w problemach logopedycznych. – Jeżeli dziecko ma kłopot z wymową jakichś głosek, to po takim treningu będzie słyszało różnicę pomiędzy brzmieniem głoski w swoim wykonaniu a w wykonaniu logopedy. A to jest już duży krok w kierunku tego, żeby wypracować dobry nawyk mówienia. Wcześniej nawet jeśli dziecko powtarzało po logopedzie np. sz, cz, to bardzo często wciąż słyszało s i c. Dopiero otworzenie ucha na tę częstotliwość zgłosek sz i cz powoduje, że ono słyszy tę różnicę – podkreśla.
Metoda, jak opowiada specjalistka: – Może pomóc przy opóźnieniu mowy u dzieci, jeżeli powód opóźnienia leży w uwadze słuchowej. Wówczas trening przyspiesza rozwój mowy.
Założycielka Centrum Tomatisa mówi: – Z metody tej w Polsce najczęściej korzystają dzieci z trudnościami w uczeniu i trudnościami logopedycznymi, których rodzice szukają wsparcia, żeby pozbyć się tych problemów. Sporadycznie zdarza się ktoś ze świata muzyki czy teatru, by podreperować swoją zdolność do koncentracji i zapamiętywania tekstu. Znacznie rzadziej pojawiają się osoby po udarach, bo wciąż niewiele z tych osób wie o tej metodzie – dodaje.
Ekspertka poleca tę terapię dla dzieci z autyzmem, którym towarzyszy nadwrażliwość słuchowa i przeszkadzające dźwięki.
Tomatis jako jeden z pierwszych uważał, że płód słyszy głos matki już od osiemnastego tygodnia ciąży. Twierdził, że słuch ma kolosalne znaczenie dla jego rozwoju poznawczego. W jego opinii słuchanie w okresie życia płodowego wpływa na rozwój afektywny i emocjonalny.
Co więcej: – Tomatis prowadził we Francji badania, które wskazywały, że poród po treningu słuchowym jest łatwiejszy i dzieciaki, które się rodzą, są spokojniejsze. U nas takich badań naukowych nie było – podsumowuje Ewa Pancer-Głowacka.
Nie tylko Tomatis zastanawiał się nad oddziaływaniem dźwięków na dzieci
Z danych szpitali położniczych wynika, że tam, gdzie zastosowano muzykoterapię, w trakcie porodów odnotowano mniej komplikacji i konieczności wykonywania cesarskich cięć. Przebiegały one krócej i szybciej pacjentki mogły opuścić szpital.
Włoscy naukowcy badali reakcje płodu na muzykę Czajkowskiego i ostry rock. Czajkowski uspakajał maluchy, natomiast rock sprawiał, że dzieci stawały się nadmiernie aktywne.
Badacze z Mindlab International, Marconi Union i British Academy of Sound Therapy stworzyli w 2011 roku utwór „Weightless”, a później kolejne piosenki, których celem jest relaksacja i usypianie dzieci.
Wrażliwość najmłodszych na dźwięki jest od dawna rozpracowywana przez świat nauki. Stwierdzono, że najatrakcyjniejszy dla mózgu, nie tylko zresztą malucha, jest biały szum – jednostajny dźwięk, na którym można się skoncentrować w trakcie snu, kiedy nasz mózg nadal poszukuje impulsów zmysłowych.
To według ekspertów przynosi uczucie relaksu. Mózg, skupiając się na dźwięku, eliminuje pozostałe bodźce pochodzące z otoczenia, co uspokaja malucha.
Rozczaruję teraz być może wszystkich melomanów – jak pewnie większość rodziców wie, w roli białego szumu najlepiej sprawdza się suszarka bądź odkurzacz. Tego typu odgłosy przywołują dźwięki z okresu prenatalnego. Przypominają one dziecku oddech i bicie serca mamy.
Psycholodzy z Goldsmiths College z Londynu wraz z multiinstrumentalistką Imogen Heap skomponowali także piosenkę „Sound of Happy”, która ma wprowadzać dzieci w dobry nastrój.
Źródła: Centrum Tomatisa, tomatis.com, parenting.pl, kidspot.com.au, „Wprost”.