Benjamin Franklin powiedział kiedyś: „Nigdy nie psuj usprawiedliwienia wymówką”. W obliczu oczywistego faktu, że wysiłki Zachodu, któremu przewodzą USA, od dziesięcioleci nie przynoszą efektów, zwolennicy polityki doprowadzenia do demokratyzacji Chin za pomocą konstruktywnego zaangażowania dyplomatycznego i handlowego mogą teraz czuć się zmuszeni do składania wyjaśnień.
W artykule „How the West Got China Wrong” (pol. „Jak Zachód omylnie pojmuje Chiny”), opublikowanym na łamach „The Economist”, przyznano: „To była zacna wizja. […] Zachód przegrał swój zakład o Chiny”. Gdyby tak się nie stało, to nastąpiłaby zmiana Chin przez Zachód.
Prof. Andrew Nathan z Uniwersytetu Columbia, powołując się na dwa akademickie raporty badawcze dotyczące chińskich wpływów w Nowej Zelandii i Europie, zauważył w wywiadzie dla ChinaFile, że „Nie tylko nie zmieniamy Chin, ale Chiny zmieniają nas”.
Nathan dodał ponadto, że „stajemy się świadomi zarówno wykorzystywania miękkiej siły, jak i siły pieniądza do wpływania na politykę i opinię w Stanach Zjednoczonych”.
Być może jednym z najpopularniejszych sposobów chińskiego reżimu na infiltrację jest zakończone sukcesem założenie Instytutów Konfucjusza na zachodnich kampusach uniwersyteckich, w tym w Ameryce.
Pekin, plasując się na 104. miejscu w międzynarodowym rankingu Banku Światowego pod względem wydatków na edukację, może pochwalić się finansowaniem 1000 takich instytucji propagandowych na całym świecie – prowadzi je w ramach promowania swojej agendy za granicą, wykorzystując do tego starannie dobrane podręczniki i konkretne wydziały.
W artykule zatytułowanym „The China Reckoning – How Beijing Defiance American Expectations” (pol. „Rozrachunek Chin – Jak Pekin nie podporządkowuje się amerykańskim oczekiwaniom”), opublikowanym w „Foreign Affairs”, dwaj byli amerykańscy dyplomaci Kurt M. Campbell i Ely Ratner rozważają przyjęcie nowego podejścia względem Pekinu. Powołują się na błędne założenia i motywy stojące za polityką zaangażowania Chin, którą od czasów Nixona przyjmowała zarówno administracja Republikanów, jak i Demokratów. Wszyscy używali tego samego scenariusza, nie doceniając sprytu Komunistycznej Partii Chin w przechytrzeniu Waszyngtonu.
Pułapka Chamberlaina
Ostatecznie zagraniczna społeczność polityczna przejrzała na oczy i dostrzegła, że Chiny nie znajdują się już w fazie „pokojowego wzrostu” czy też „niedążenia do hegemonii”, jak obiecywano sobie w czasach Hu Jintao (sekretarza generalnego w latach 2002-2012). Przeciwnie, na całym świecie aktywnie forsują inicjatywę „Jednego pasa, jednej drogi”.
Najbardziej niepokojąca jest prowadzona przez Chiny budowa bazy wojskowej na spornych terytoriach Morza Południowochińskiego. W obliczu wysiłków czynionych przez Waszyngton w celu zmniejszenia nierównowagi handlowej z Chinami, Pekin usilnie stawia im opór, stosując środki odwetowe, gryząc pomocną dłoń, która karmi go od czasów Nixona. Chiny, pomimo faktu, że są największym na świecie eksporterem posiadającym ponad 13 proc. udziału w całkowitym światowym eksporcie, nie są gospodarką wolnorynkową; co gorsza, obecnie ustanawiają własne zasady i wykorzystują sferę biznesu do zmuszania społeczności międzynarodowej, aby ta przyjmowała ich warunki.
Co zatem powinien zrobić Waszyngton w kwestii tego, jakże oczywistego, „słonia w sklepie z porcelaną”? Prof. Graham Allison z John F. Kennedy School of Government na Uniwersytecie Harvarda napisał, że jego zdaniem przelew krwi między Chinami a Stanami Zjednoczonymi jest nieunikniony i użył otrzeźwiającego porównania do cieszącej się złą sławą „pułapki Tukidydesa” – tezy, że do wojen dochodzi, gdy rosnące w siłę mocarstwa zagrażają już ugruntowanym potęgom.
Jednakże prof. Arthur Waldron z Uniwersytetu Pensylwanii w swojej recenzji do książki Allisona przestrzega, iż: „rzeczywistość jest taka, że zalecenia Allisona są de facto receptą na wojnę”.
„Uspokojenie agresorów jest o wiele bardziej niebezpieczne niż wyważona konfrontacja” – napisał Waldron. „Jeśli chodzi o Chiny, powinniśmy być bardziej świadomi ‘pułapki Chamberlaina’ – kochającego pokój premiera Anglii, jednego z autorów katastrofalnego porozumienia z Monachium z 1938 roku, w którym za pomocą ustępstw chciano uniknąć wojny, co w rzeczywistości nauczyło Hitlera, że Brytyjczyków można łatwo oszukać. To pułapka, której definitywnie musimy uniknąć”.
Zderzenie ideologii
Zasugerowana przez Allisona „pułapka Tukidydesa”, jeśli nawet byłaby prawdziwa, nie wynika z samej groźby powstawania supermocarstwa przeciwko już istniejącemu mocarstwu, ale raczej ze zderzenia dwóch przeciwstawnych ideologii, a dokładniej ze sprzeczności między totalitarnymi reżimami komunistycznymi a kapitalistycznymi demokracjami.
Z biegiem lat różne zachodnie przedsiębiorstwa i akademickie grupy interesów stworzyły, z pewnym powodzeniem, obraz Chin jako kwitnącego, strategicznego partnera, który wyraźnie różni się od byłego ZSRR – tym samym ignorując, być może zuchwale, fakt, że Chiny tak samo jak ZSRR mają system jednopartyjny.
Chiński system polityczny faktycznie wzoruje się na systemie z ZSRR i dodatkowo został usprawniony na podstawie wniosków wyciągniętych z rozpadu ZSRR. Cel polityczny obecnego chińskiego systemu komunistycznego nie różni się ani odrobinę od celu systemu z ZSRR: światowego komunizmu. Jednak ten reżim najprawdopodobniej okaże się o wiele groźniejszy i bardziej przebiegły od tamtego.
Podobnie jak w byłym ZSRR Komunistyczna Partia Chin utworzyła oddziały propagandowe kontrolujące wszelkiego rodzaju informacje, zbudowała podobne do gułagów obozy dla więźniów sumienia, odebrała życie dziesiątkom milionów niewinnych ludzi, scentralizowała wszystkie główne sektory gospodarki, jak również wspiera propekińskie frakcje komunistyczne w wielu krajach rozwijających się. A przede wszystkim staje w opozycji do zachodnich wartości i wysiłków czynionych na całym świecie, czy to w Korei Północnej, Iranie, czy w Afryce.
Realistyczna perspektywa
Bez względu na to, jaką markę zachodnich garniturów przywdziewają chińscy przywódcy, wyznają oni zasadę, że bezdyskusyjnie są lojalnymi komunistami. Fakt, że Chiny są obecnie państwem socjalistycznym z chińską charakterystyką i ostatecznie zdążają ku komunizmowi, jest wyraźnie zaznaczony w chińskiej konstytucji.
Nadszedł czas, aby z perspektywy realisty, a nie człowieka żyjącego w iluzji, zrobić coś w kwestii Pekinu. Podczas ostatniego Aspen Security Forum [2018 r.] dyrektor FBI Christopher Wray wystosował surowe ostrzeżenie, nazywając Chiny „największym, najbardziej znaczącym zagrożeniem dla USA”, i narzekał, że chińscy szpiedzy aktywnie działają we wszystkich 50 stanach USA.
Według CNN podczas tego samego forum pewien urzędnik CIA oświadczył, że „Celem chińskich operacji wywierania wpływu na całym świecie jest zastąpienie Stanów Zjednoczonych na pozycji czołowego światowego supermocarstwa”.
Walka na słowa i czyny trwa. Chiny to komunistyczne państwo z systemem jednopartyjnym, które z punktu widzenia ducha i charakteru bardzo przypomina dawne ZSRR, i nie powinniśmy udawać, że tak nie jest. Powinniśmy także pamiętać, że wszyscy przywódcy komunistyczni są moralnie słabi i mniej znaczący, ponieważ ci dyktatorzy wiedzą, że stoją w opozycji do swego ludu – i dlatego nakładają na niego drakońskie środki kontroli.
Ameryka musi zachować odwagę moralną, aby przeciwstawić się wszelkim siłom ciemności, które mogą podważyć uniwersalne wartości zapisane w Konstytucji Stanów Zjednoczonych oraz w Powszechnej deklaracji praw człowieka ONZ. Wkrótce po przybyciu do Ameryki rozpoznałem dwa największe atuty tego wielkiego kraju: 1. Jego materialne bogactwo, 2. Jego demokratyczne instytucje ustanowione przez ojców założycieli.
Jednakże jak udowodniono w ciągu ostatnich trzech stuleci, to ci drudzy sprowadzili to pierwsze, a nie odwrotnie. Konfucjusz mądrze stwierdził kiedyś, że: „Dżentelmen rozumie, co jest słuszne, podczas gdy człowiek małostkowy rozumie tylko zysk”.
Wykorzystując pojawiające się sugestie odnośnie do uspokojenia chińskiego reżimu komunistycznego i postawienia interesów gospodarczych ponad charakterem narodowym, Waszyngton musi unikać „pułapki Chamberlaina”, o czym stanowczo przypomina Waldron. Wpadnięcie w tę pułapkę nieuchronnie doprowadzi do kapitulacji ludzkiej godności i urzeczywistnienia grozy z książki „Rok 1984” autorstwa George’a Orwella, nie tylko w przypadku Ameryki, lecz także całego świata. Nie możemy na to pozwolić.
Peter Zhang koncentruje swoje badania na ekonomii politycznej w Chinach i Azji Wschodniej. Jest absolwentem Pekińskiego Uniwersytetu Studiów Międzynarodowych, Fletcher School of Law and Diplomacy, a także ukończył Harvard Kennedy School jako Mason Fellow.
Opinie wyrażone w tym artykule są opiniami autora i niekoniecznie odzwierciedlają poglądy redakcji „The Epoch Times”.
Tekst oryginalny ukazał się w anglojęzycznej edycji „The Epoch Times” dnia 2018-09-01, link do artykułu: https://www.theepochtimes.com/moral-courage-needed-in-reconsidering-china-policy_2639174.html