Lwowski kardiochirurg: Mimo wyjących syren nie odchodzę od pacjenta, tylko operuję dalej

Uchodźcy z Ukrainy na dworcu kolejowym we Lwowie wsiadają do pociągu jadącego do Polski, Lwów, zachodnia Ukraina, 15.03.2022 r. (MYKOLA TYS/PAP/EPA)

Uchodźcy z Ukrainy na dworcu kolejowym we Lwowie wsiadają do pociągu jadącego do Polski, Lwów, zachodnia Ukraina, 15.03.2022 r. (MYKOLA TYS/PAP/EPA)

Nawet kiedy ogłoszone są alarmy przeciwlotnicze, to nie przerywamy pracy i nadal operujemy. Włączamy sobie Niemena „Dziwny jest ten świat” albo Lennona, nie mogę przecież odejść od stołu – powiedział w rozmowie z PAP kardiochirurg prof. Lubomir Kułyk ze szpitala obwodowego we Lwowie.

„Pacjent jest najważniejszy w naszym życiu, i zawsze tak było. Operujemy na okrągło 24 godziny, 7 dni w tygodniu i od początku tej wojny zostaliśmy jedynym ośrodkiem kardiochirurgicznym na zachodnią Ukrainę” – podkreślił.

Do Obwodowego Szpitala Klinicznego we Lwowie trafiają pacjenci z całego kraju i rocznie przeprowadza się tu ponad 600 skomplikowanych operacji serca.

Uchodźcy z Ukrainy na dworcu we Lwowie, 15.03.2022 r. (MYKOLA TYS/PAP/EPA)

Uchodźcy z Ukrainy na dworcu we Lwowie, 15.03.2022 r. (MYKOLA TYS/PAP/EPA)

„W innych szpitalach koncentrują się na rannych żołnierzach albo na nich czekają i tylko my operujemy pacjentów ciężkich. Czasem to pacjenci w podeszłym wieku, czasem zmienić zastawki, aorty. To są ciężkie operacje” – wyjaśnił Kułyk.

Według profesora bywa tak, że chirurg wychodzi z jednej sali operacyjnej i wchodzi na następną, bo czeka kolejny pacjent.

„To ciężka praca całego zespołu, nie tylko lekarza, ale też pielęgniarek, anestezjologa” – powiedział.

W mieście obowiązuje godzina policyjna i często zdarza się, że pielęgniarki nie mogą wrócić do domu, bo mieszkają poza Lwowem. Zostają na noc w szpitalu i dalej pomagają.

Kobieta przytula mężczyznę na pożegnanie, gdy uchodźcy wsiadają do pociągu jadącego do Polski, dworzec kolejowy we Lwowie, zachodnia Ukraina, 15.03.2022 r. (MYKOLA TYS/PAP/EPA)

Kobieta przytula mężczyznę na pożegnanie, gdy uchodźcy wsiadają do pociągu jadącego do Polski, dworzec kolejowy we Lwowie, zachodnia Ukraina, 15.03.2022 r. (MYKOLA TYS/PAP/EPA)

„Kiedy syreny zawyły w mieście po raz pierwszy, to był to dla nas szok i szukaliśmy piwnicy, żeby się schronić. Moja żona, która pracuje w położnictwie, opowiadała, że jednego dnia było pięć alarmów i mnóstwo kobiet z noworodkami wynoszono kilka razy dziennie do piwnicy i z powrotem” – powiedział. Dodał, że teraz strachu już nie ma.

„Nawet kiedy ogłoszone są alarmy przeciwlotnicze, to nie przerywamy pracy i nadal operujemy. Włączamy sobie Niemena ‘Dziwny jest ten świat’ albo Lennona, nie mogę przecież odejść od stołu, pracujemy dalej” – podkreślił.

Profesor Kułyk po dyżurach w szpitalu nie wraca do domu, przebiera się w mundur i razem z innymi ochotnikami z obrony terytorialnej patroluje miasto.

„Mamy punkty kontrolne, mamy flagę Ukrainy, to nasza misja, nie może być inaczej. Jeżeli w Polsce by się tak stało, jak u nas teraz, czego nie życzę, to na pewno Ukraińcy dobrowolnie przyjdą i będą bronić Polski, bo to jest to samo” – podsumował.

Ze Lwowa Agnieszka Gorczyca, PAP.

Tagi:

Wykorzystujemy pliki cookies, by dowiedzieć się, w jaki sposób użytkownicy korzystają z naszej strony internetowej i móc usprawnić korzystanie z niej. Dalsze korzystanie z tej strony internetowej jest jednoznaczne z zaakceptowaniem polityki cookies, aktualnej polityki prywatności i aktualnych warunków użytkowania. Więcej informacji Akceptuję