„Jeśli milczysz w obliczu prześladowań i odwracasz wzrok, gdy ludzie umierają, czy jesteś jeszcze człowiekiem?” – te słowa słyszymy w kanadyjskim filmie dokumentalnym z elementami animacji, opowiadającym historię z miasta Changchun w północno-wschodnich Chinach. To tam w 2002 roku grupie osób udało się dokonać niemożliwego, za co później zapłacili ogromną cenę. O dążeniu do prawdy i sile nadziei polska edycja „The Epoch Times” rozmawiała podczas 62. Krakowskiego Festiwalu Filmowego z reżyserem Jasonem Loftusem oraz artystą, twórcą rysunków wykorzystanych do animacji i jednocześnie bohaterem dokumentu Daxiongiem.
Poruszająca historia zza chińskiego muru
„Wieczna Wiosna” (ang. „Eternal Spring”) otrzymała m.in. nagrodę publiczności na prestiżowym festiwalu Hot Docs, Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Salonikach (ang. Thessaloniki International Film Festival) oraz Grand Jury Documentary Award – Special Mention na tegorocznym holenderskim Movies That Matter Festival.
„Kiedy kręcisz film dokumentalny, składa się on z elementów historycznych i poetyckich. […] Arystoteles twierdził, że poezja jest bliższa temu, co ogólne, zajmuje się uniwersaliami, podczas gdy historia zajmuje się szczegółami” – mówi reżyser filmu dokumentalnego.
„Myślę, że w filmie dokumentalnym są potrzebne obie te rzeczy, ponieważ kiedy opowiadasz historię, ludzie muszą wiedzieć, że to się naprawdę wydarzyło, że mają do czynienia z prawdziwymi ludźmi i faktami, które można zweryfikować. To jest ważne w dokumencie. Według mnie jednak w każdym opowiadaniu historii, a więc i w filmie, istotniejsze są uniwersalne prawdy, uniwersalne elementy, które pozwalają poczuć z kimś więź, ponieważ w ten sposób ludzie współdzielą doświadczenia” – wyjaśnia Loftus.
Jak mówi, w filmie starali się wyrazić „rzeczy, z którymi ludzie mogą się utożsamić, nawet jeśli nie mają nic wspólnego z Falun Gong, bo chodzi o walkę o prawdę, o to, by zostać wysłuchanym”.
Falun Gong, znane także jako Falun Dafa, jest starożytną praktyką doskonalenia ciała i ducha. Oprócz nauk skupionych wokół trzech głównych zasad – Prawdy, Życzliwości i Cierpliwości – składa się na tę dyscyplinę pięć prostych, spokojnych ćwiczeń. Praktyka została upowszechniona w Chinach w 1992 roku. Przynosiła pojedynczym osobom i całemu społeczeństwu wiele korzyści w różnych sferach życia, w tym korzyści moralnych i zdrowotnych, więc w krótkim czasie stała się bardzo popularna, według szacunków siedem lat później ćwiczyło w Chinach około 100 milionów ludzi. Wówczas 20 lipca 1999 roku chiński reżim komunistyczny, przeciwny wszelkiej duchowości, z rozkazu ówczesnego przywódcy Komunistycznej Partii Chin, rozpoczął prześladowania z zamiarem usunięcia praktyki i zniszczenia jej zwolenników. Represjom towarzyszyła od początku kampania oszczerstw zakrojona na skalę całego kraju. Prześladowania trwają do dziś, od 23 lat, a ich najstraszliwszym przejawem jest grabież organów od żywych ludzi.
„Kiedy widzisz coś, co jest złe, i dostrzegasz niesprawiedliwość – każdy chce powiedzieć, że jest to niesprawiedliwe. Myślę więc, że ludzie mogą z opowiedzianą przez nas historią się identyfikować” – ocenia.
Film dokumentalny Jasona Loftusa opowiada o wydarzeniu, jakie miało miejsce w marcu 2002 roku. Wtedy to zwolennikom Falun Gong udało się na chwilę przejąć kontrolę nad państwową stacją telewizyjną, aby sprzeciwić się prześladowaniom i rozgłaszaniu nieprawdziwych informacji na temat tej duchowej praktyki.
„Przypuszczam, że większość ludzi w Chinach nie wie, co się wówczas stało. Być może byli świadkami przerwania sygnału telewizyjnego, ale nie znali tła [tego zdarzenia]. Wielu z nich myślało, że władze zmieniły swoje stanowisko wobec Falun Gong i jego zwolennicy zostali uwolnieni, a ich dobre imię przywrócone. […] Po ostrej reakcji policji na tę akcję ludzie nie wiedzą, co tak naprawdę się za tym kryło” – tłumaczy.
Współpraca z Daxiongiem
Jason Loftus tworzy nie tylko filmy dokumentalne. Zrealizował m.in. „narracyjną grę wideo o kung-fu, która zawierała wiele ręcznie rysowanych ilustracji w stylu komiksów. Wówczas rozpoczął współpracę ze znanym w świecie sztuki komiksu Daxiongiem.
„Dowiedziałem się o pewnym artyście, który już wtedy pracował i mieszkał w Nowym Jorku, ale pochodzi z Changchun, z północno-wschodnich Chin, i rysował dla ‘Ligi Sprawiedliwości’ (ang. ‘Justice League’) i ‘Gwiezdnych Wojen’. Rysował także z Louisem Cha, który w Chinach jest głównym autorem powieści o kung-fu. Jego historie zostały wykorzystane w wielu filmach” – relacjonuje.
„Uznałem więc, że ma odpowiednie zaplecze kulturowe do tworzenia z nami gry o kung-fu, a także niesamowity talent artystyczny”.
W trakcie prac nad grą „Shuyan Saga”, gdy Daxiong tworzył rysunki, okazało się, że pochodzi on z rodzinnego miasta żony Loftusa, czyli właśnie z Changchun.
„Jednak moja żona była córką urzędnika państwowego średniego szczebla. W Chinach nie miała żadnego kontaktu ze społecznością Falun Gong. Nie wiedziała, jakiego ci ludzie doświadczają cierpienia w obliczu prześladowań. Dlatego ten temat ma dla niej duże znaczenie. Masha jest moją partnerką przy produkcji” – mówi.
Z kolei „ja już wtedy interesowałem się prawami człowieka. Znałem Falun Gong. Dlatego ta historia bardzo do mnie przemówiła” – wyjaśnia Loftus.
„Pomyśleliśmy, że biorąc pod uwagę sztukę Daxionga, i to, jak sugestywnie potrafi przekazywać fabułę za pomocą swoich dzieł, opowiedzenie tej historii poprzez wykorzystanie studyjnych animacji do ożywienia rysunków Daxionga, mogłoby przynieść bardzo ciekawy efekt”.
Wrażenia artysty i bohatera dokumentu
Daxiong po raz pierwszy zobaczył film na festiwalu w Holandii.
„Byłem zbyt zdenerwowany, żeby cokolwiek zapamiętać. Bałem się, co będzie następnym razem. Potem jednak, jak już przygotowałem się psychicznie na kolejne seanse, to film naprawdę mi się podobał” – mówi w rozmowie z polską edycją „The Epoch Times” Daxiong.
„Każdy człowiek ma inne wspomnienia z dzieciństwa. Ja swoje spędziłem w Changchun i uważam, że było szczęśliwe, mimo że już rządziła partia komunistyczna, bo miałem dobrych rodziców, którzy pokazywali mi, co jest dobre, a co złe” – wspomina.
„Podczas mojego dzieciństwa ludzie byli bardzo biedni, nie mieliśmy pieniędzy, ale mieliśmy marzenia” – wyjawia artysta.
„Obecnie wielu ludzi i władze w Chinach skupiają się na pieniądzach. Zapomnieli o wartościach, tradycji, sztuce. Reżim zniszczył kulturę” – zauważa.
Jak tłumaczy autor komiksów, niektórzy Chińczycy zapragnęli „powrotu do tradycyjnych wartości, chcieli odnaleźć prawdziwy sens. W 1992 roku pojawia się Falun Gong”.
Jak wyjaśnia, duchowa praktyka „mówi o wartościach, życiu, tradycji, historii, kulturze, ludzkich relacjach […]. Dlatego ludzie chętnie przyłączają się do Falun Gong, ja również” – mówi.
Daxiong przypomina, że praktyka zyskała bardzo szybko wielu zwolenników, co wzbudziło niezadowolenie i zazdrość Jiang Zemina, ówczesnego przywódcy KPCh.
„Jiang Zemin zrobił wszystko, by policja i inni ludzie nas nienawidzili” i rozpoczął „okrutne prześladowania” – stwierdza Daxiong.
Bezprecedensowe wydarzenie
Reżyser podkreśla, że „jest to niezwykła historia”.
Widzowie „uwielbiają ludzi, którym udaje się zrealizować niemożliwy do wykonania plan. I tak właśnie było w tym przypadku. Mimo że jest to bardzo poważna opowieść o prawach człowieka, jest także porywająca, heroiczna, o pewnego rodzaju skoku [na reżimową telewizję], co nas bardzo ekscytowało”.
Jak mówi Loftus, praca nad „Wieczną Wiosną” zajęła niemal sześć lat. Aby poświęcić na film tyle czasu, „trzeba mieć poczucie, że jest w tym coś wyjątkowego, nie tylko historia, która nas interesuje, ale coś, co naprawdę może przemówić do innych ludzi i także z artystycznego punktu widzenia jest unikatowe”.
Istnieją już filmy dokumentalne, które wykorzystują animację. Jednak – jak tłumaczy Loftus – zwykle to reżyser podejmuje decyzję o użyciu animacji, nie oglądamy ich twórcy.
Tym, co wyróżnia „Wieczną Wiosnę” na tle innych produkcji, jest pokazanie procesu twórczego artysty, opowieści Daxionga, bohatera filmu, który „osobiście doświadczył prześladowań i teraz używa swojej sztuki, aby się z tym pogodzić, zrozumieć. Jak widzimy, sztuka może pomóc zmierzyć się z własną traumą”.
„Nostalgia, żywość wspomnień z dzieciństwa i inne tego typu elementy są zabarwione jego doświadczeniem. […] To nie jest coś, co ktoś inny zrobił w niewidoczny sposób. Widzisz, jak artysta to tworzy. Wybierasz się w tę podróż razem z nim” – podkreśla reżyser i dodaje, że ogromnym wyzwaniem było zachowanie stylu komiksowych ilustracji Daxionga, tak by jednocześnie „stworzyć wrażenie, że można naprawdę wejść w tę przestrzeń”.
Trudność polega na tym, że rysunki do komiksów są „płaskie”, tworzone w 2D. Przy produkcji wykorzystano programy do animacji 3D. Najpierw jednak Daxiong wykonał scenorys.
„Narysował zarys rzeczy, a potem zbudowaliśmy je w oprogramowaniu 3D, które umożliwia również zastosowanie wirtualnego aparatu. Zrobione nim zdjęcia można wydrukować” – wyjaśnia Loftus.
Na powstałych „pudłach”, odwzorowujących np. samochody, budynki, Daxiong dorysował wszystkie szczegóły. To zostało zeskanowane i nałożone na obiekty 3D. Dzięki temu oglądając film, widzimy głębię jak przy animacji 3D, „ale nadal ma to wygląd ilustracji 2D. […] Łączy w sobie zarówno wciągającą trójwymiarowość, jak i szczegółowość oraz osobisty autentyzm artysty komiksowego 2D” – opowiada.
Utwór Chopina
Uwagę polskiej publiczności może zwrócić muzyka ilustrująca wspomnienia z dzieciństwa w Changchun. Słyszymy utwór Fryderyka Chopina „Tristasse”, który kompozytor „napisał z powodu tęsknoty za utraconym domem w Polsce”.
To był pomysł Mashy, żony reżysera, i w jego ocenie „idealnie pasował do tej animacji, więc go tam zostawiliśmy”. Dzięki utworowi można odczuć „tę tęsknotę i nostalgię. Myślę, że są to uczucia uniwersalne”.
„Spędziliśmy trochę czasu w Krakowie, zwiedzając muzea i inne obiekty […]. Polacy również wiele przeszli, tracąc swój dom, ojczyznę […] w różnych okresach, rozbiorów, wojen, komunizmu” – zauważa.
„Byliśmy także w Auschwitz. Myślę, że trudności, przez które przeszli praktykujący Falun Gong, mogą mieć oddźwięk wśród innych ludzi, którzy doświadczyli w życiu trudnych sytuacji” – ocenia.
„Mam też nadzieję, że przedstawiana przez nas historia może być inspiracją dla ludzi, którzy już przeszli przez problemy lub przeżywają je teraz”.
Nadzieja
Reżyser wyznaje, że w bohaterach dokumentu szczególnie uderzyło go to, że choć po „przejęciu sygnału państwowej telewizji prześladowania były tak dotkliwe i wiele wycierpieli, ludzie tracili życie […] i nadal bardzo cierpią, wciąż mają poczucie nadziei. Dla mnie to było naprawdę interesujące i inspirujące. […] Starałem się w filmie przekazać nadzieję, jaką widziałem u ludzi, z którymi przeprowadzaliśmy wywiady, i u osób pokazywanych w dokumencie”.
„W chińskiej poezji kwiat śliwy, który kwitnie zimą, kiedy jest jeszcze zimno i panują surowe warunki, symbolizuje siłę i wytrwałość w obliczu cierpienia. Może odzwierciedlać też nadzieję i lepszą przyszłość. Kiedy myślę o tym, co spotkało praktykujących Falun Gong, i jak nadal cierpią na skutek prześladowań, przychodzi mi na myśl ten mały kwiatek, znak, niosący nadzieję” – opowiada.
Zbieranie wspomnień
Daxiong nie tylko podzielił się osobistą historią. Dzięki niemu ekipa nawiązała kontakty także z przedstawicielami nowojorskiej społeczności Falun Gong, którzy pochodzili z Changchun i znali osoby zaangażowane w akcję z 2002 roku.
„Zaczęliśmy poznawać ich wspomnienia o tych ludziach i tym wydarzeniu. […] dowiedzieliśmy się, że jedna osoba, która była bezpośrednio zaangażowana w historię ataku na telewizję, zdołała opuścić Chiny i mieszka obecnie w Seulu”.
Udało im się spotkać i wysłuchać uczestnika wydarzeń, którego w filmie poznajemy jako Mr. White’a (Pana Białego). To spotkanie było tym bardziej wyjątkowe, że „większości zaangażowanych osób nie ma już wśród nas, ponieważ zginęły albo nie da się do nich dotrzeć w Chinach”.
Loftus wyjaśnia, że Mr. White spędził sporo lat w więzieniu, a to, że odzyskał wolność, zawdzięcza m.in. temu, że etnicznie jest Koreańczykiem. Ponadto jego mama mieszkała w Seulu, a gdy został uwięziony nagłośniła sprawę w mediach, i to najprawdopodobniej mu pomogło.
„Wyrok Auntie (Cioci) Jo miał się zakończyć w tym roku. Pracujemy nad znalezieniem informacji o niej i o kilku innych postaciach występujących w filmie” – mówi.
„Z ostatnich informacji wynika, że może być już na wolności, ale nie można się z nią skontaktować. Zdarza się, że takie osoby po zwolnieniu przebywają w areszcie domowym. […] Ponadto wiele przeszły w więzieniach i obozach pracy, później są nadal monitorowane. Trudno jest im opowiedzieć swoje historie, po takich traumatycznych doświadczeniach, potrzebują czasu, by zechciały podzielić się swymi przeżyciami”.
Twórcy dokumentu próbują poznać losy osób, które brały udział w akcji, ale historie nie wszystkich zostały w filmie opowiedziane.
Jason Loftus wierzy, że dzięki ujawnieniu prawdy o tym, co się z nimi dzieje, o nadużyciach stosowanych przez chińskie władze, ich sytuacja może się poprawić.
Wybór
Według reżysera na Zachodzie wciąż wiele osób łudzi się, że „jeśli będziemy robić interesy z Chinami, i one będą zarabiać pieniądze, to wkrótce staną się takie jak my”.
„Myślę, że zasadne jest pytanie, czy nie jest odwrotnie, czy jeśli porzucimy naszą moralność, odłożymy ją na bok i powiemy: biznes zapewni wszystko, to czy finalnie nie zaczniemy bardziej ich przypominać” – zauważa.
Podkreśla też, że w imię interesów nie można przymykać oczu na łamanie praw człowieka w Chinach, pozostawiać innym podstawy moralne, ponieważ „jeśli wszyscy tak robią, to w gruncie rzeczy przyczyniamy się do rozwoju reżimu, który brutalnie represjonuje swoich obywateli”.
Loftus tłumaczy, że chociaż w chińskich miastach można zaobserwować rozwój gospodarczy i technologiczny, to „partia komunistyczna, jej ideologia i sposób działania się nie zmieniły”.
W jego opinii „ludzie Zachodu tego nie dostrzegają. […] przyjeżdżają tam robić interesy. Jadą do Szanghaju. Myślą, że wszystko jest w porządku, i nie widzą ludzi, którzy przebywają w czarnych więzieniach, ośrodkach odosobnienia i obozach pracy. […] Być może wiedzą, że to wszystko tam istnieje, ale […] woleliby udawać, że tego nie ma”.
Przypomina, że po rewolucji kulturalnej ludzie mieli nie zadawać pytań o prawa człowieka, wolność słowa, a w zamian reżim „dał im wolność do zarabiania pieniędzy”.
W rezultacie część Zachodu uważa, że Chińczycy „zmodernizowali się, wyglądają jak my. Ale przecież na dłuższą metę nie możesz nawet ufać, że uda ci się zarobić i zatrzymać pieniądze, jeśli nie ufasz niczemu innemu. A więc potrzebujesz praw, aby te wolności były respektowane”.
Ten film może zatem uzmysłowić ludziom, zwłaszcza tym, którzy postrzegali Chiny przede wszystkim przez pryzmat rozwoju gospodarczego, że w kwestii praw człowieka „od dekad nic się nie zmieniło”.
Loftus dodaje, że zaawansowana technologia umożliwiła partii komunistycznej jeszcze większą kontrolę nad obywatelami.
Uważa, że Zachód „zaniepokoiły” m.in. pandemia, bardzo surowe lockdowny w Chinach” oraz „brak transparentności i możliwości zweryfikowania podawanych informacji”. Ludzie zaczynają rozumieć, że to, co się tam dzieje, „uderza w nasz dom”.
„Wcześniej niekoniecznie obchodziło nas to, w jaki sposób Chiny prowadzą swoje sprawy wewnętrzne. Nagle okazało się, że możliwość zadawania Chinom pytań, możliwość docierania do prawdy, możliwość zaufania tamtejszym władzom teraz ma znaczenie dla wszystkich” – podkreśla.
Jak mówi, „być może gdybyśmy [wcześniej] zadawali więcej pytań chińskim władzom, do pewnych sytuacji, by nie doszło”.
Istotne jest, aby „wyciągnąć lekcję”, że nie można być obojętnym na ludzkie cierpienie, „ignorować problemów, myśląc, że sytuacja się poprawi, bo tak się nie dzieje”.
Reżyser zaznacza, że „ludzie nie zdają sobie sprawy, że praktykujący Falun Gong wciąż znoszą prześladowania, nawet jeśli nie mówi się o tym zbyt wiele”.
„To, czego oni doznali, ujawnia naturę reżimu i jest teraz tym, czego inni ludzie również doświadczają w Chinach”.
„Wieczna Wiosna”, jak tłumaczy, ukazuje prześladowania Falun Gong, ale jednocześnie jest dokumentem „rzucającym światło na ogólne działanie chińskiego systemu totalitarnego”.
Loftus wymienia „Ujgurów z północno-zachodniej części kraju, których liczba w obozach internowania może wynosić ponad milion lub więcej osób, zmuszanych do porzucenia swoich przekonań religijnych. Widzimy więc wiele podobieństw do tego, co praktykujący Falun Gong znoszą od ponad dwóch dekad w chińskich obozach pracy”.
Dezinformacja
Podczas kręcenia „Wiecznej Wiosny” Loftus współreżyserował (wraz z Erikiem Pedicellim) także inny dokument śledczy, zatytułowany „Ask No Questions”, dotyczący rzekomego „samospalenia w Chinach, a w zasadzie przyglądający się chińskiej dezinformacji i temu, jak została ona wykorzystana do podsycenia prześladowań Falun Gong”.
„Przeprowadzaliśmy wywiady z dziennikarzami, którzy przebywali wtedy w Chinach i ze świadkami samospalenia”.
Dokumentaliści rozmawiali z Chen Ruichangiem, który był pracownikiem chińskiej stacji telewizyjnej Guangdong TV, którego więziono i torturowano oraz zmuszano do oglądania propagandowych treści „za odmowę zaakceptowania państwowej narracji o samospaleniu na placu Tiananmen, wedle której to Falun Gong miał być odpowiedzialny za to, co się wydarzyło. Ta narracja zresztą dość szybko została obalona”.
Jego opowieść uświadomiła im, „jak daleko może sięgać dezinformacja”.
Reżyser zauważa, że chociaż wiele osób wie, że „nie może ufać propagandzie partii komunistycznej, to problem polega na tym, że ludzie nie mogą określić, jak daleko ona sięga, i trudno im rozróżnić, co jest prawdą, a co nie”.
„Kiedy nie żyjesz w wolnym świecie, jesteś kontrolowany przez partię komunistyczną, to nie masz alternatywnych punktów widzenia, nie możesz o czymś dyskutować i nie wolno ci zbadać czegoś, więc nie masz pojęcia, jaka jest prawda” – zaznacza.
Kontrola
Gra „Shuyan Saga”, opowiada reżyser, „została wydana przez Tencent w Chinach, który jest główną firmą medialną w tym kraju. Byli w trakcie wprowadzania gry na rynek. Przeszliśmy pomyślnie przez procedury dwóch ministerstw chińskich władz, także urzędy cenzorskie zatwierdziły grę. Później nagle zniknęła ze sklepowej półki”.
Jak wyjaśnia, wedle relacji Tencentu nie chodziło o grę, lecz o firmę, która ją zrobiła. Przedstawiciele chińskich władz mieli odwiedzić siedzibę Tencentu i zmusić do zerwania współpracy z firmą Jasona Loftusa.
„Czy robisz coś niezgodnego z kierunkiem chińskiego rządu?” – zapytano reżysera.
„W tym samym czasie członkowie rodziny mojej żony, którzy nadal byli w Changchun, zaczęli otrzymywać telefony z Biura Bezpieczeństwa Publicznego i [funkcjonariusze] grozili im, mówiąc, że wiedzą, co robimy za granicą. Stosowali tego typu naciski” – relacjonuje.
Przerwanie kontraktów „to często powód, dla którego zachodnie firmy nie poruszają kwestii praw człowieka w Chinach i nie chcą dotykać tych tematów. Mówią o prawach człowieka na Zachodzie i pokazują, jak bardzo trzymają się zasad, ale kiedy chodzi o Chiny, gdzie wielu ludzi cierpi, wiele firm nie chce o tym mówić. Obawy ekonomiczne mają realne podstawy, jeśli porusza się kwestie praw człowieka, można spotkać się z reperkusjami” – przyznaje.
Pomimo tej zerwanej współpracy Loftus nie nie ma wątpliwości, co było jego zadaniem.
„Gdy patrzę na ludzi, którzy wyjechali z Chin i poświęcili tak wiele, aby móc opowiedzieć swoją historię, a jest ona ważna i warto, by wszyscy mogli ją usłyszeć i przemyśleć […], to pragnę wykorzystać wolność, którą mam, aby użyczyć im głosu, by mogli podzielić się tym, przez co przeszli” – wyznaje Loftus i dodaje, że czuł się „zobowiązany”, żeby to opowiedzieć.
„Kiedy dostajesz tak wyjątkową i niezwykłą historię od ludzi […], chcesz poświęcić jej uwagę, aby widzowie mogli docenić to, przez co [bohaterowie dokumentu] przeszli” – mówi.
„Każdy festiwal jest wyjątkowym doświadczeniem, ponieważ w filmie są rzeczy uniwersalne. Z tego powodu spotkania z ludźmi różnych kultur, krajów, którzy mają różne doświadczenia, jest bardzo interesujące”.
„Myślę, że zwłaszcza w Polsce, ponieważ Polacy przetrwali komunizm, przetrwali też drugą wojnę światową, więc również przeszli wiele. Mam wrażenie, że nie trzeba im zbyt wiele tłumaczyć. Dość szybko pojmują, o co chodzi z partią komunistyczną […]. Wydaje mi się, że dlatego Polacy przeżywali bardzo głęboko tę historię. To ogromnie satysfakcjonujące” – podsumowuje Jason Loftus.