Niezależnie od tego, czy używamy wykałaczek do nadziania kawałka owocu, czy do usuwania resztek jedzenia spomiędzy zębów, warto się dobrze zastanowić, gdzie właściwie zostały wyprodukowane.
Jeżeli ten kawałeczek drewna pochodzi z Chin, to najprawdopodobniej umieścimy w ustach coś więcej, niż byśmy się spodziewali.
Inspirując się eksperymentem Huanga Bo, gwiazdy chińskiego portalu społecznościowego, który w 2013 roku wykonał test bezpieczeństwa chińskich pałeczek w gorącej wodzie, chińska strona o tematyce lifestyle’owej przeprowadziła w lutym [2016 r.] podobny test z pięcioma markami wykałaczek.
Wyniki okazały się równie niepokojące, co w przypadku testu z pałeczkami. Wszystkie wykałaczki zabarwiły wodę na żółto. Jedna partia wykałaczek wydzielała odrażający zapach i była pokryta cienką warstwą osadu, który stał się widoczny po usunięciu wody. W przypadku kolejnych trzech partii zaobserwowano bąbelki, a niektóre wykałaczki z piątej partii zrobiły się czarne.
Ma Zhaoli, pracownik naukowy z Wydziału Inżynierii Chemicznej i Ochrony Środowiska Uniwersytetu Qingdao, stwierdził, iż drażniący zapach mógł powstać wskutek działania na wykałaczki siarki lub lakieru do drewna, natomiast wykałaczki z ostatniej partii sczerniały najprawdopodobniej z powodu pleśni.
Jak można było się spodziewać, wykałaczek wyprodukowanych w Chinach powinno się unikać z tych samych powodów, dla których chińskie jedzenie na wynos powinno się jeść pałeczkami wyprodukowanymi w Stanach Zjednoczonych lub po prostu łyżką i widelcem.
1. Mogą wywoływać raka
W 2009 roku chiński serwis Sina poinformował, iż w Longmen w południowych Chinach do produkcji wykałaczek był wykorzystywany środek rakotwórczy o nazwie rongalit. Spośród 150 fabryk, produkujących ok. 33 600 ton wykałaczek rocznie, 70 proc. było wytworzonych w tym rejonie prowincji Guangdong.
Rongalit to środek wybielający. Jest to tani substytut dla nadtlenku wodoru klasy spożywczej i powoduje natychmiastowe reakcje takie jak biegunka, bóle głowy oraz wymioty.
W niektórych fabrykach w Longmen, jak donosi Sina, wykałaczki były produkowane na podwórku, tuż obok klatek z kurczakami i kaczkami, a pracownicy nie przestrzegali zasad higieny pracy.
2. Są wytwarzane w obozach pracy
Smutna prawda o produktach wytwarzanych w Chinach została nagłośniona w styczniu 2013 roku, kiedy Julie Keith, mieszkanka Oregonu, znalazła w zakupionym zestawie dekoracji na Halloween notatkę, napisaną przez więźnia, który pracował przy produkcji tego zestawu w obozie pracy przymusowej.
Wykałaczki nie stanowią wyjątku.
Minghui.org, strona publikująca informacje na temat prześladowań praktykujących Falun Gong w Chinach, zidentyfikowała dwa obozy pracy, Ośrodek Detencyjny w Changliu w północno-wschodniej części miasta Tonghua oraz Ośrodek Detencyjny w Wafangdian w prowincji Liaoning, jako miejsca, w których więźniowie, w tym praktykujący Falun Gong, byli zmuszani do produkowania wykałaczek, takich jak te na zdjęciu.
W Changliu ponad 30 więźniów było wtłoczonych do małej celi o rozmiarach 300 stóp kwadratowych (ok. 27,87 m kw. – przyp. redakcji). Warunki sanitarne były przerażające: więźniowie współdzielili dwie toalety, a zarażeni wszami lub świerzbem nie byli izolowani.
Więźniowie w Wafangdian czasami zawijali i pakowali wykałaczki do wysyłki, a klej, którego używali był przechowywany w wiadrach do sprzątania toalet, z których korzystano już wiele lat. Według Minghui.org wiele z tych wykałaczek było sprzedawanych do USA i Europy.
3. Nawet chińskie media państwowe przyznają, że brakuje właściwych przepisów sanitarnych
„Global Times”, anglojęzyczne ramię chińskiej propagandy państwowej, wymieniło główne problemy regulacyjne i prawne związane z produkcją wykałaczek w Chinach.
„Nie ma standardów bezpieczeństwa ani żadnych innych specjalnych regulacji kierujących procesem produkcji, dystrybucji oraz konsumpcji” – napisało w 2009 roku „Global Times”.
Jak na ironię problem został wyeksponowany przez nadmierną biurokrację – w momencie pisania artykułu w Chinach było co najmniej 10 organizacji państwowych wyznaczonych do poprawy zdrowia publicznego.
„Z uwagi na nakładające się i niejasne obowiązki żadna pojedyncza agencja nie jest w stanie zajmować się wszystkimi przepisami dotyczącymi bezpieczeństwa produktów w Chinach” – jak stwierdza raport. „Niejasny podział stworzył konflikt i zamieszanie”.
„Obywatele często nie wiedzą, gdzie szukać pomocy, jako że istnieje tak wiele różnych organów regulacyjnych”.
Frank Fang jest dziennikarzem z Tajwanu. Relacjonuje wiadomości z Chin i Tajwanu. Ukończył studia magisterskie z zakresu materiałoznawstwa na Uniwersytecie Tsinghua na Tajwanie.
@HwaiDer
Tekst oryginalny ukazał się w anglojęzycznej edycji „The Epoch Times” dnia 2016-08-01, link do artykułu: https://www.theepochtimes.com/3-reasons-not-to-use-chinese-made-toothpicks_2129869.html