Aleksandra Bielakowska zajmująca się rzecznictwem w międzynarodowej organizacji Reporterzy bez Granic w Tajpej, została zatrzymana na lotnisku w Hongkongu, a po sześciu godzinach deportowana bez podania konkretnych przyczyn.
Pani Bielakowska, była współpracowniczka Polskiej Agencji Prasowej, obecnie zajmująca się rzecznictwem w międzynarodowej organizacji Reporterzy bez Granic (RSF) w Tajpej, miała dołączyć do dyrektora Biura Azji i Pacyfiku RSF Cédrica Alvianiego, aby wraz z innymi dziennikarzami monitorować przebieg procesu magnata medialnego Jimmy’ego Laia, założyciela niezależnej, krytycznej wobec komunistycznych władz w Pekinie gazety „Apple Daily”. Grozi mu dożywocie w związku z zarzutem „zagrażania bezpieczeństwu narodowemu” – poinformowała RSF w wydanym w środę oświadczeniu.
W rozmowie z PAP Bielakowska wyjaśniła, że funkcjonariusze służb imigracyjnych nie podali przyczyn zatrzymania, tylko „przez bardzo długi czas przeglądali dokumenty, a następnie zadali podstawowe pytania dotyczące celu przyjazdu”.
„Potem trzy razy mnie przeszukali, dwa razy moje rzeczy, raz mnie. Przenosili mnie z pokoju do pokoju. Trwało to w sumie sześć godzin” – relacjonowała.
„Na sam koniec dali mi dokumenty do podpisania, powiedzieli, że mam być natychmiastowo deportowana. Na trzykrotnie zadane pytanie o powód, jeden [z funkcjonariuszy] powiedział: ‘imigracja’ i od razu mnie odesłali do Tajpej” – powiedziała Bielakowska.
W oświadczeniu dyrektor ds. kampanii RSF Rebecca Vincent stwierdziła, że posunięcie to było „bezprecedensowe”, biorąc pod uwagę, że jej współpracowniczka „po prostu próbowała wykonywać swoją pracę”.
We condemn the detention & deportation from #HongKong of my colleague @aleksandraketal. She was there for @RSF_inter to monitor Jimmy Lai’s national security trial. We demand an explanation from HKSAR & a guarantee that we can return to do our jobs safely. https://t.co/tJNsadquPr
— Rebecca Vincent (@rebecca_vincent) April 10, 2024
„Nigdy nie doświadczyliśmy tak rażących wysiłków ze strony władz, aby uniknąć kontroli postępowania sądowego w jakimkolwiek kraju, co jeszcze bardziej podkreśla niedorzeczny charakter sprawy przeciwko Jimmy’emu Laiowi oraz tragiczną erozję wolności prasy i praworządności w Hongkongu” – oświadczyła Vincent.
Bielakowska przyznaje, że dotychczas nie uniemożliwiano jej pracy podczas poprzednich wizyt w Hongkongu. Jednak kiedy w grudniu ub.r. przyjechała do Hongkongu na rozpoczęcie rozprawy Laia, w której brała udział jako jedna z niewielu osób spoza grona dyplomatów i rodziny, „wydawało się nam, że byliśmy śledzeni”.
Środowe zatrzymanie pokazuje, „jak bardzo władze Hongkongu obawiają się pracowników organizacji pozarządowych i obrońców praw człowieka, którzy starają się informować o autorytarnym klimacie, jaki zapanował na terytorium, które niegdyś było bastionem wolności prasy” – cytuje Bielakowską RSF w oświadczeniu.
Bielakowska zaznacza, że w następstwie tego incydentu RSF musi się „przygotować na ewentualne cyberataki i nadzór”.
Widoczny regres wolności mediów przybrał na sile od lipca 2020 roku, kiedy „Pekin przyjął ustawę o bezpieczeństwie narodowym mającą na celu uciszenie niezależnych opinii” – pisze RSF na swojej stronie. W następstwie zmian prawnych doszło do zamknięcia niezależnych redakcji, takich jak „Apple Daily”, Stand News czy stacji radiowych, a dziesiątki dziennikarzy trafiły do aresztu.
Jeszcze w 2002 roku miasto zajmowało 18. pozycję w rankingu wolności prasy organizacji Reporterzy bez Granic, natomiast w roku ubiegłym – już 140; Chiny są na 179. Ranking liczy 180 pozycji.
Źródło: PAP.