Nie każdy potrafi zawładnąć wyobraźnią pokoleń. Matejko patrzył na zjawiska w szerszym kontekście i wyprzedzał swoją epokę

Fragment obrazu Izydora Jabłońskiego, 1835-1905, <em>Portret Jana Matejki w młodzieńczym wieku</em>, 1875, olej na płótnie, 62,5 x 47,5 cm, Kraków, Muzeum Narodowe w Krakowie – Dom Jana Matejki, <strong>nr. inw. IX-4447</strong> (fot. Przemysław Stanek – plik pochodzi ze <a href="https://zbiory.mnk.pl/pl/katalog">zbiorów cyfrowych Muzeum Narodowego w Krakowie</a> i jest dostępny pod identyfikatorem cyfrowym <a href="https://zbiory.mnk.pl/pl/katalog/174079">174079</a> / <a href="https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=5161352">domena publiczna</a>)

Fragment obrazu Izydora Jabłońskiego, 1835-1905, Portret Jana Matejki w młodzieńczym wieku, 1875, olej na płótnie, 62,5 x 47,5 cm, Kraków, Muzeum Narodowe w Krakowie – Dom Jana Matejki, nr. inw. IX-4447 (fot. Przemysław Stanek – plik pochodzi ze zbiorów cyfrowych Muzeum Narodowego w Krakowie i jest dostępny pod identyfikatorem cyfrowym 174079 / domena publiczna)

„Ogromny talent malarski, warsztat, umiejętność, nigdy nie mam wątpliwości, gdy patrzę na jego obraz, że to jest futro. Czuję ten połysk aksamitu, futra, falowanie jedwabiu, więc niewątpliwie on jest mistrzem w odwzorowaniu faktury, biżuterii, detalu i dorównuje tym największym mistrzom z minionych epok w malarstwie europejskim” – ocenia pani Marta Kłak-Ambrożkiewicz, kustosz i kierownik Muzeum Dom Jana Matejki, oddziału Muzeum Narodowego w Krakowie. Nie każdy wie, że był nietuzinkowym człowiekiem o wysokiej etyce, oddanym ojcem i wytrawnym kolekcjonerem z misją, wnikliwym obserwatorem rzeczywistości. Dbał o przyjaźnie. Potrafił projektować stroje, sporo podróżował, a Polskę kochał z wyboru. W tym roku przypada 185. rocznica urodzin artysty i mija 130 lat od jego śmierci.

Wizerunek

Pani Marta jest etnologiem i muzealnikiem. Pracuje w miejscu najbardziej przesiąkniętym historią Matejki i od lat nie tylko bada jego biografię, lecz także stara się pokazywać „artystę twórczego, uczłowieczonego”.

W świadomości społecznej Matejko zwykle kojarzony jest z wizerunkiem „dostojnego starca”, znanym „z ostatniej fotografii pracownianej i z ostatniego autoportretu na fotelu, który znajduje się w Muzeum Narodowym w Warszawie”.

„Ja lubię całkiem inny wizerunek. To jest portret, który mu namalował jego kolega Izydor Jabłoński w roku 1875, kiedy Matejko ma trzydzieści kilka lat, jest u szczytu sławy i wszystko się jeszcze dobrze układa. […] Życie rodzinne kwitnie, dużo pracy, sławy i on w pełni sił” – wymienia.

Izydor Jabłoński, 1835-1905, <em>Portret Jana Matejki w młodzieńczym wieku</em>, 1875, olej na płótnie, 62,5 x 47,5 cm, Kraków, Muzeum Narodowe w Krakowie – Dom Jana Matejki, <strong>nr. inw. IX-4447</strong> (fot. Przemysław Stanek – plik pochodzi ze <a href="https://zbiory.mnk.pl/pl/katalog">zbiorów cyfrowych Muzeum Narodowego w Krakowie</a> i jest dostępny pod identyfikatorem cyfrowym <a href="https://zbiory.mnk.pl/pl/katalog/174079">174079</a> / <a href="https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=5161352">domena publiczna</a>)

Izydor Jabłoński, 1835-1905, Portret Jana Matejki w młodzieńczym wieku, 1875, olej na płótnie, 62,5 x 47,5 cm, Kraków, Muzeum Narodowe w Krakowie – Dom Jana Matejki, nr. inw. IX-4447 (fot. Przemysław Stanek – plik pochodzi ze zbiorów cyfrowych Muzeum Narodowego w Krakowie i jest dostępny pod identyfikatorem cyfrowym 174079 / domena publiczna)

„Oczywiście, jak w życiu każdego człowieka przychodzą różne momenty, lepsze i gorsze sytuacje” – dodaje.

Mały Jaś

Przypomina, że o dzieciństwie Jana Matejki dowiadujemy się głównie ze „źródeł pisanych przez kogoś, nie przez niego samego, np. z listów jego ojca czy braci. On o dzieciństwie bardzo niewiele mówił”.

Jan urodził się 24 czerwca 1838 roku. Matka Joanna Rossberg była szlachcianką ze spolonizowanej, niemieckiej rodziny, a ojciec Franciszek – czeskim emigrantem.

Przyszedł na świat jako dziewiąte z jedenaściorga dzieci. Siłą rzeczy, matka poświęciła mu mniej czasu, bo „chorowała prawdopodobnie na gruźlicę, więc na pewno już była bardzo osłabiona”.

„Kiedy Jan miał siedem lat, umiera jego mama, i to życie się diametralnie zmienia” – opowiada badaczka.

Ojciec Matejki uczył muzyki i „był człowiekiem bardzo wymagającym nie tylko w stosunku do siebie, ale i do tej licznej gromady dzieci”. W jego zawodzie niezbędna była samodyscyplina. Pracował po kilkanaście godzin dziennie, żeby utrzymać rodzinę, opłacić szkołę dzieci, dlatego oczekiwał od nich rezultatów w nauce.

„Po śmierci żony, sprowadził szwagierkę Katarzynę Zamojską, która prowadziła dom” – mówi pani Marta.

Podkreśla, że to były zupełnie inne realia życia. Dziś być może trudno sobie wyobrazić, że dla dzieci atrakcję stanowił niedzielny spacer z ojcem wokół Rynku, zaglądanie do kościołów czy wycieczka na Kopiec Kościuszki, a otrzymanie jabłuszka było niezwykłą nagrodą.

Jan był dzieckiem „nadwrażliwym” i „bardzo chorowitym”.

Z jednego z opisów dowiadujemy się, że ojciec czasami „w niedzielę grał na fortepianie, a dzieci tańczyły i śpiewały”. Jasiowi, wówczas ośmio- czy dziewięcioletniemu, te tańce się nie udawały. Od kiedy „został przez rodzeństwo wyśmiany, to miał wielką niechęć do balów i do tego typu zabaw tanecznych” – opowiada pani Marta.

Z kolei wiadomo, że „Jan jako dorosły człowiek świetnie grał na fortepianie”. Grywał „tylko wtedy, kiedy miał dobry nastrój, ale do tańca już nikt go nie przekonał”.

Talent i pracowitość

Młodziutki Matejko jako dwunastolatek nie otrzymał promocji do kolejnej klasy gimnazjum. Jak mówi badaczka, z korespondencji ojca z braćmi wynika jednak, że nie było to winą samego Jasia, a korepetytora, który pomagał mu nadrobić zaległości w nauce, spowodowane chorobą.

„Miał gorsze stopnie z matematyki i z języków obcych” – mówi etnolog i zaznacza, że przecież i dziś nie każdy z łatwością posługuje się językami obcymi.

W ocenie pani muzealnik, Matejko prawdopodobnie był osobą z dysgrafią.

Kiedy córka artysty Helena, siedmio- lub ośmioletnia, napisała do niego list z Krzesławic, odpisał, że „cieszy się, że ona tak ładnie pisze, że nie naśladuje tatusia, czyli miał świadomość, że to jego pismo jest dysgraficzne” – opowiada pani Marta.

„Czytając jego listy, widzę jak pismo się zmienia też na przestrzeni lat. Staje się mniej kształtne” – zauważa.

Jej zdaniem, gdy mówimy o Matejce, ważne jest pokazywanie młodym pokoleniom, że „każdy z nas ma jakiś talent. Dobrze jest, by ten talent rozwijać, by się w nim realizować”.

„Zawsze też podkreślam – talent to jest ten określony procent, ale reszta to jest ogromna pracowitość” – zaznacza badaczka.

Matejko miał szczęście, że odkryto jego talent, ale do sukcesu przyczyniła się jego „ogromna pracowitość”, rozległe zainteresowania kulturą, podobnie jak u innych wielkich artystów europejskich, takich jak Michał Anioł, Rafael.

Paleta owalna z wycięciem na palce, XIX w., szer. 26 cm, dł. 36,6 cm mahoń, drewno, w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie, <strong>nr inw. MNK IX-3865</strong> (fot. Archiwum Fotograficzne Muzeum Narodowego w Krakowie / dzięki uprzejmości Muzeum Narodowego w Krakowie)

Paleta owalna z wycięciem na palce, XIX w., szer. 26 cm, dł. 36,6 cm mahoń, drewno, w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie, nr inw. MNK IX-3865 (fot. Archiwum Fotograficzne Muzeum Narodowego w Krakowie / dzięki uprzejmości Muzeum Narodowego w Krakowie)

„Podobno większość dzieci Matejków miała uzdolnienia rysownicze” – mówi pani Marta.

„Najstarszy brat Jana – Franciszek zauważył, że uzdolnienia Jasia są nieco większe od pozostałej grupy i pokazał jego rysunki profesorowi Wojciechowi Stattlerowi, który był jednym z kierujących krakowską Szkołą Sztuk Pięknych”, a także sąsiadem Matejków. Jan został warunkowo przyjęty.

Ekspertka dodaje, że zbiory biblioteczne Matejki i jego korespondencja pokazują, że on sam odczuwał „niedosyt wiedzy” i to, że nie ukończył gimnazjum w głębi serca mu przeszkadzało.

„Dużo czytał i starał się nieustannie pogłębiać wiedzę”, a później jako dyrektor Szkoły Sztuk Pięknych dbał, by studenci kształcili się w historii kultury europejskiej i patrzyli na nią z szerszej perspektywy.

Znajdował czas na to, co ważne

Po wielu latach poświęconych badaniu życia i twórczości Matejki pani Marta mówi, że do tej pory zaskakuje ją w artyście umiejętność gospodarowania czasem, zwłaszcza jeśli uświadomimy sobie, że nie dysponował przecież współczesnymi technologiami typu komputery i telefony komórkowe.

„To jest też ważna umiejętność – niemarnotrawienia czasu na niepotrzebne rzeczy. On znajdował czas na spotkania z innymi. Dzisiaj się porozumiemy SMS-em, mailem, a my mamy w zbiorach bilety wizytowe, na których Matejko pisał do kolegi: ‘Wpadłbyś do mnie, przepraszam, że dawno żeśmy się nie widzieli. Może pomożesz mi naciągnąć płótno na blejtram i damy radę porozmawiać’. Czyli – oczywiście przyjdź, pomożesz mi, ale przede wszystkim chcę porozmawiać, chcę cię zobaczyć” – tłumaczy.

Nawet w okresie największej popularności Matejko „w przyjaźniach nie zawodzi”. Dbał o relacje, ubolewał i przepraszał, gdy z racji wielu obowiązków przez jakiś czas nie mógł się spotkać z daną osobą.

„Moja miłość Polsce się należy”

Ekspertka podkreśla, że Matejko był autorytetem. W 1873 roku, kiedy powstał wspomniany wcześniej portret namalowany przez Jabłońskiego, Matejko był już „bardzo popularny i nagradzany w Europie. Dostał od władz austriackich propozycję objęcia dyrektury Akademii Sztuk Pięknych w Pradze”.

Artysta zaczął wówczas rozważać propozycję przyjęcia dobrze płatnej posady, zwłaszcza że zaborca obiecywał wybudowanie muzeum, galerii, gdzie byłyby wystawiane jego wszystkie obrazy. Stanął przed dużym dylematem. Co więcej, w Krakowie „nikt z wielkich go nie zatrzymywał”.

Jednak na te plany zareagowali studenci, którzy aby kształcić się artystycznie, musieli wyjeżdżać m.in. do Wiednia, Monachium, Berlina.

Władysław Glixelli wg projektu Tomasza Prylińskiego, berło ofiarowane Janowi Matejce przez Urząd Miasta Krakowa na znak jego panowania w sztuce, 1878 r., złoto, srebro, drewno hebanowe, ornament ryty, wys. 85,5 cm; średn. nasady 4,5 cm; podstawy 7,5 cm, w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie, <strong>nr inw. MNK IX-3503</strong> (fot. Archiwum Fotograficzne Muzeum Narodowego w Krakowie / dzięki uprzejmości Muzeum Narodowego w Krakowie)

Władysław Glixelli wg projektu Tomasza Prylińskiego, berło ofiarowane Janowi Matejce przez Urząd Miasta Krakowa na znak jego panowania w sztuce, 1878 r., złoto, srebro, drewno hebanowe, ornament ryty, wys. 85,5 cm; średn. nasady 4,5 cm; podstawy 7,5 cm, w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie, nr inw. MNK IX-3503 (fot. Archiwum Fotograficzne Muzeum Narodowego w Krakowie / dzięki uprzejmości Muzeum Narodowego w Krakowie)

W zaborze rosyjskim w Warszawie istniała „Szkoła Gersona, ale to była przede wszystkim szkoła rysunku, a w Krakowie już praktycznie nie istniała szkoła, do której chodził Matejko”.

Młodzi ludzie zaczęli przysyłać listy. Jak opowiada pani Marta, prosili, żeby ich mistrz, „korzystając ze sławy i talentu oraz tego, że ma coś do powiedzenia i może być wysłuchany, stworzył szkołę” i „został ich przewodnikiem”. Studenci różnych wydziałów Uniwersytetu Jagiellońskiego, ale i ci studiujący na zagranicznych uczelniach, zbierali podpisy pod petycją. Zachowały się one do dnia dzisiejszego w muzealnych zbiorach.

Odwołując się do korzeni artysty, z kolei „kobiety czeskie piszą listy do żony Matejki, żeby na niego wpłynęła” – mówi badaczka.

Pod wpływem „głosu młodego pokolenia” Matejko w słynnym liście „odmawia władzom austriackim i pisze, że oczywiście jego przyjaźń dla Czechów zawsze będzie, ale jego miłość Polsce się należy”.

Jak wyjaśnia pani Marta, miłość do Polski była świadomym wyborem malarza i świadczy o tym, że miał „mocno osadzone poczucie tożsamości”.

Gdy objął posadę dyrektora Szkoły Sztuk Pięknych, nie było na to ani pieniędzy, ani budynku, ani wykładowców. Dzięki pielęgnowanym przyjaźniom z artystami udało mu się zatrudnić m.in. Władysława Łuszczkiewicza, który dawniej uczył i jego, i kolegów ze studiów.

Miłość

Matejko znał i kochał „od wczesnych lat” swoją przyszłą żonę Teodorę. Teściowa Paulina Giebułtowska po śmierci matki chłopca otaczała go ciepłem i traktowała jak własnego syna. Jan przyjaźnił się z braćmi Teodory.

Młodzi przez jakiś czas się nie spotykali i „nie wiadomo, jak by się ten związek dalej układał”, później „o to, żeby jednak doszło do zaręczyn, zabiegała też jej rodzina”.

„Wielka miłość, bardzo ciepła relacja między obojgiem” – opowiada badaczka.

Pierścionek zaręczynowy Jana Matejki dla Teodory Giebułtowskiej, XIX w., złoto, diamenty, w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie, <strong>nr inw. MNK IX-5034</strong> (fot. Archiwum Fotograficzne Muzeum Narodowego w Krakowie / dzięki uprzejmości Muzeum Narodowego w Krakowie)

Pierścionek zaręczynowy Jana Matejki dla Teodory Giebułtowskiej, XIX w., złoto, diamenty, w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie, nr inw. MNK IX-5034 (fot. Archiwum Fotograficzne Muzeum Narodowego w Krakowie / dzięki uprzejmości Muzeum Narodowego w Krakowie)

Przypomina, że Teodora miała zaledwie 18 lat, gdy się pobrali. „Za chwilę została matką, przyszły na świat kolejne dzieci” – mówi. Sam Matejko miał 26 lat w roku ślubu i stał się już w Europie sławnym człowiekiem, otrzymał „złoty medal za Skargę, zyskał popularność i od tej pory musiał ten poziom już utrzymać”.

Jak mówi pani Marta, na sławę też trzeba być przygotowanym i nawet we współczesnym świecie widzimy, że „nie wszyscy sobie radzą zarówno z porażkami, jak i z sukcesami”.

Matejko dużo pracował, zarabiał coraz więcej pieniędzy, udało się odkupić „dom rodzinny, gdzie dzisiaj istnieje Muzeum, pojawiły się podróże, czyli żyli już na zupełnie innym poziomie”.

Jednak Teodora, jako młoda matka, „potrzebowała coraz więcej zainteresowania, a miała też swoje ambicje. I chyba tutaj zaczęły się pewne problemy” – opisuje znawczyni biografii.

Ponoć wcześniej marzyła o karierze aktorskiej i „podobno rodzina się temu sprzeciwiła. Nie wierzę, żeby sprzeciwiał się Matejko, gdyby takie miała ambicje, ponieważ był z aktorami zaprzyjaźniony, kochał teatr”.

Jak opowiada pani Marta, gdy Teodora urodziła już pięcioro dzieci (wraz ze zmarłą niedługo po narodzinach Reginą), zapragnęła zostać śpiewaczką operową. Malarz zgodził się na wyjazd żony za granicę i opłacał lekcje kształcenia głosu u najlepszych, żeby mogła się rozwijać.

„Myślę, że był mężem dość otwartym jak na XIX wiek” – zauważa.

Teodora szybko się znudziła nauką śpiewu i „w jednym z listów on napisał do niej: ‘skoro cię to już nuży […] męczy, to proszę wracać do domu, dzieci czekają’”.

Zachowały się informacje, że w czasie pobytu „czy w Dreźnie, czy w Lipsku jeździła wozami, nabijała duże rachunki, kupiła sobie małpkę, którą przebierała. Te zachowania stały się coraz bardziej ekscentryczne. To było komentowane też w jej rodzinie, która patrzyła na to krzywym okiem”.

W ocenie pani Marty były to początki problemów, które wynikały „nie tylko z choroby, ale też z pewnych cech charakteru […]. Później doprowadziły niestety do rozwijania się choroby”.

„To też spowodowało rozchodzenie się ich dróg” – mówi.

Matejko nadal był „ojcem, nauczycielem, osobą, która wspiera finansowo ileś osób w swojej i jej rodzinie, a ona zupełnie innego życia oczekiwała”.

Troskliwy ojciec

Jak opowiada pani Marta, Matejko był niezwykłym ojcem, zdecydowanie „wyrastającym poza ramy XIX wieku”, miał z dziećmi „bardzo ciepłe relacje” i poświęcał im każdą wolną chwilę.

„Jego dzieci miały wszystko to, czego on nie miał. Francuzkę guwernantkę, kucyki, osiołka, zabawki” – wylicza.

W 1876 roku kupił dwór w Krzesławicach, gdzie od wiosny do jesieni spędzały czas na świeżym powietrzu.

Oprócz portretów, jakie malował dzieciom, pociechy były „bardzo często bohaterami uroczych, satyrycznych rysunków, na których rejestrował życie rodzinne z dużą dozą ironii, śmiechu, ale też ciepła do dziecięcych wybryków i zachowań”.

„Był też tatą bardzo przeżywającym różne sytuacje rodzinne” – ocenia badaczka. Jak opowiada, pewnego dnia do grona zwierząt domowych dołączył podarowany Matejce osiołek, który „dostał na imię Szwagier i potem był bohaterem karykatur”. Sprawiał on dzieciom wiele radości. Jednak gdy podczas zabawy osiołek zrzucił z grzbietu Helenkę i córeczka złamała rączkę, tata postanowił, że zwierzę „musi wrócić do klasztoru zakonników”.

Fotografia obrazu Jana Matejki <em>Portret czworga dzieci artysty</em>, w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie, <strong>nr inw. MNK IX-5769</strong> (fot. Archiwum Fotograficzne Muzeum Narodowego w Krakowie / dzięki uprzejmości Muzeum Narodowego w Krakowie)

Fotografia obrazu Jana Matejki Portret czworga dzieci artysty, w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie, nr inw. MNK IX-5769 (fot. Archiwum Fotograficzne Muzeum Narodowego w Krakowie / dzięki uprzejmości Muzeum Narodowego w Krakowie)

Pani Marta wspomina, że o Helenkę bardzo się bał. Kiedyś powiedział sekretarzowi Marianowi Gorzkowskiemu: „O nią boję się najbardziej, bo ona jest najbardziej podobna do mnie”. Według badaczki miał na myśli podobną wrażliwość oraz introwertyczność, a takie wewnętrzne przeżywanie emocji, jak tłumaczy, „nadwrażliwcy okupują zdrowiem”.

Helena lubiła przesiadywać u ojca w pracowni. W zbiorach Muzeum znajdują się jej niektóre rysunki, malunki, trochę rzeźb. Zajmowała się też poezją.

Była „utalentowana rzeźbiarsko i ojciec ją zachęcał, żeby się w tym kierunku rozwijała. Poślubiła później malarza i ucznia Matejki – Józefa Unierzyskiego”.

Jako jedyna z potomstwa kontynuowała „działalność patriotyczną ojca”. Wsparła wyposażenie Legionów Polskich. „Nawet kilka obiektów z kolekcji ojca podarowała w czasie I wojny światowej na cele charytatywne”.

Pomagała ofiarom działań wojennych oraz II Pułkowi Ułanów. Została odznaczona przez prezydenta Ignacego Mościckiego Medalem Niepodległości.

Była osobą o wielkim sercu i dobroduszności. Nie miała własnych dzieci, więc „przysposobiła kilkoro ze wsi z majątku Boleń, w którym mieszkała. Później jednej z tych swoich wychowanic powierzyła pamiątki z kolekcji ojca” – mówi pani Marta i dodaje, że w 2004 roku kilkanaście zostało podarowanych Muzeum z prywatnej kolekcji.

„Dobrze rysował Tadeusz, najstarszy syn, który kształcił się w Szkole Sztuk Pięknych i nawet na zakończenie jednego roku szkolnego został odznaczony medalem za naukę, natomiast potem nie rozwijał się dalej w tym kierunku” – relacjonuje.

To „jemu ojciec powierzył majątek w Krzesławicach”, i tym się zajął.

Matejko zawsze też mocno przeżywał, gdy dzieci chorowały, bo jak przypomina pani Marta, medycyna w XIX wieku nie była aż tak rozwinięta i wiele chorób wieku dziecięcego kończyło się poważnymi powikłaniami, a nawet śmiercią.

Trudne chwile

„Największa tragedia przychodzi, kiedy umiera trzytygodniowa Renia. Jej choroba i śmierć odbiła się na małżeństwie Matejków, na obojgu rodzicach. Każde przeżywa to na swój sposób” – zauważa.

Choroba Teodory i późniejsze podjęcie „bolesnej decyzji” o umieszczeniu żony w szpitalu to kolejny trudny czas dla całej rodziny artysty.

Początkowo on sam zdecydował, że „wynajmie domek na obrzeżach Krakowa”, gdzie Teodora miała przebywać z panią do towarzystwa, ale to „nie udaje się do końca”. Lekarze po konsyliach „postanowili, że należałoby ją umieścić w szpitalu” – relacjonuje badaczka.

Po pewnym czasie Matejko zgodził się pod wpływem i opinii lekarskich, i żony, żeby zamieszkała w dworku w Krzesławicach. „To bardzo trudny czas w ich życiu, 11 lat między jego 44. a 55. rokiem życia” – opowiada.

Wiosną 1882 roku, kiedy Teodora „już nie mieszkała z nimi, Matejko odbył podróż z najstarszym synem Tadeuszem”. Był to wyjazd „związany z wystawami”. Pozostałe dzieci zostały „pod opieką guwernerów i dalszych członków rodziny w Krzesławicach. Kiedy mistrz wrócił, to całej trójce, każdemu z osobna, namalował portrety, […] słynny portret Heleny z krogulcem, Beaty z kanarkiem i Jerzego na koniu w czerwonym ubranku. Jedynie Tadeusz, który ojcu towarzyszył w podróży, nie ma namalowanego portretu”.

Z podróży zawsze pisał listy do bliskich. Często zabierał ze sobą kogoś z rodziny. Córki podróżowały z nim nawet po zamążpójściu, głównie Helena, ponieważ gdy Beata została matką, poświęcała czas dzieciom.

Lata bez matki przypadły na okres dorastania dzieci, wprowadzania dziewczynek w życie towarzyskie. To Matejko musiał o to zadbać. Chodził nawet z nimi na bale, które nie za bardzo go interesowały. Projektował im przepiękne suknie.

Pani Marta opowiada, co napisał pewien młodzieniec: „wszyscy patrzyliśmy na panny Matejkówny, niezwykle piękne, w sukniach zaprojektowanych przez ojca, a stary Matejko siedział w loży czy gdzieś z boku patrzył. […] Bal się skończył o czwartej rano, a już o dziewiątej rano było widać Matejkę idącego do pracowni w Szkole Sztuk Pięknych”.

Proces twórczy

Pani muzealnik podkreśla, że zanim Matejko przystąpił do malowania dzieła historycznego, prowadził „prawdziwe prace badawcze”. Sięgał do źródeł historycznych, czytał m.in. kroniki Długosza, Bielskiego, zbierał dokumentację: rysunki, sztychy, fotografie danego miejsca, zabytków. Jeśli było to możliwe, podróżował i robił własne szkice, notatki.

Jan Matejko, <em>Zygmunt August i Barbara Radziwiłłówna</em>, 1864 r., szkic do obrazu, olej na płótnie, 122x100 cm, <strong>nr inw. MNK IX-10</strong> (fot. Cyfrowe Dziedzictwo Kulturowe, Muzeum Narodowe w Krakowie / dzięki uprzejmości Muzeum Narodowego w Krakowie)

Jan Matejko, Zygmunt August i Barbara Radziwiłłówna, 1864 r., szkic do obrazu, olej na płótnie, 122×100 cm, nr inw. MNK IX-10 (fot. Cyfrowe Dziedzictwo Kulturowe, Muzeum Narodowe w Krakowie / dzięki uprzejmości Muzeum Narodowego w Krakowie)

Podstawowe narzędzie w tym procesie to „ołówek i notatnik w szerokim rozumieniu”. Notował na „odwrocie kartki”, „w malutkim notesiku, wypisanym szczegółowo, aż do okładki, gdzie poza szkicami pojawiają się też prywatne rachunki”, np. ile zapłacił za kawę. Takie notatki pochodziły najczęściej z czasów młodzieńczych, kiedy „musiał bardzo te pieniądze liczyć”.

„Dlatego też dziś dbałość konserwatorska o rysunki Matejki, szkice jest bardzo trudna, ponieważ pisał, rysował na papierach różnej jakości, które też różnie się starzeją” – komentuje.

Matejko robił „szkic postaci, miejsca, kompozycyjny, czasem szkic olejny do obrazu i dopiero obraz historyczny” – wymienia.

Pani Marta zwraca uwagę, że często artysta tworzył dwa szkice olejne i dopiero po nich powstawał obraz, jak w przypadku obrazu Kopernika. Zdarza się, że „są szkice olejne, a obraz już nie powstawał”, bo „zmieniła się wizja” artysty.

Badaczka wyjaśnia, że Matejko nie skupiał się tylko na tworzeniu jednego obrazu, „malował kilka obrazów jednocześnie i jeszcze był zajęty setką różnych rzeczy, i jak my wszyscy, miał sprawy rodzinne na głowie”.

„Zupełnie inaczej jest z portretami. On jest autorem 104 portretów. Portrety malowane członkom rodziny, autoportrety i portrety malowane na zamówienie” – wylicza.

„Nigdy nie podejmował się malowania portretu, jeśli w tej osobie coś go nie ujęło, nie pociągało” – zaznacza.

Uważał, że „twarz musi coś wyrażać”, próbował odczytać z niej życie człowieka i wyrazić to na obrazie.

Można znaleźć różne anegdoty związane z poszukiwaniem modeli do obrazów, w tym historię z Józefem Hasso-Agopsowiczem.

Matejko zafascynowany jego twarzą, która wydała mu się idealna do obrazu Stefan Batory pod Pskowem, ponoć patrzył na niego tak intensywnie, że mężczyzna się zaniepokoił. Po wyjaśnieniach zgodził się pozować.

Pani Marta mówi, że wybór odpowiedniego modela odbywał się różnie, najistotniejszy był wyraz twarzy.

Przytacza też odpowiedź Matejki daną hrabiemu Ignacemu Korwin-Milewskiemu, gdy ten zaprosił artystę do galerii autoportretów: „Ja siebie nie lubię malować, wolałbym pana namalować”.

„Był rzeczywiście takim obserwatorem” – zauważa pani etnolog.

Z racji tego, że pozowanie nie trwa chwilę, to artysta „modelom z niższych sfer za nie płacił”.

Badaczka zaznacza, że „były też osoby, które chciały mieć u niego namalowany portret i on tych zleceń nie przyjmował”.

„To nie było tak, że ktoś mógł przyjść do pracowni mistrza i zamówić portret” – mówi.

 Suknia, Bliski Wschód, aksamit, bawełna, sznurek, XIX w., 339x120 cm, w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie, <strong>nr inw. MNK IX/4269</strong> (fot. Archiwum Fotograficzne Muzeum Narodowego w Krakowie / dzięki uprzejmości Muzeum Narodowego w Krakowie)

Suknia, Bliski Wschód, aksamit, bawełna, sznurek, XIX w., 339×120 cm, w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie, nr inw. MNK IX/4269 (fot. Archiwum Fotograficzne Muzeum Narodowego w Krakowie / dzięki uprzejmości Muzeum Narodowego w Krakowie)

Czasem decydował się na „zlecenia prestiżowe, jak prezydenta [Józefa] Dietla czy [Mikołaja] Zyblikiewicza, ale też z nimi współpracował”.

Portrety Potockich również „wynikały z relacji, jakie ze sobą mieli”.

Tworząc portrety, pracował zupełnie inaczej niż przy scenach historycznych, bo „nie znajdujemy szkicu do portretu. To jest też fenomen” – podkreśla.

„Oczami Matejki”

Podczas podróży na Bliski Wschód oprócz portretów powstaje jeszcze inny rodzaj obrazów – sceny obyczajowe Utopiona w Bosforze oraz „jedyny namalowany przez Matejkę pejzaż, który dzisiaj znajduje się we Lwowskiej Galerii Sztuki – Widok Bebeku koło Konstantynopola, namalowany z okna willi kuzyna Matejki Henryka Gropplera”.

Zdaniem pani etnolog to „pokazuje, że potrafił inaczej malować. Widział to światło impresjonistów i potrafił się skupić na czymś innym, ale podjął świadomą decyzję dotyczącą malarstwa historycznego, jednocześnie wypełniając pewną lukę”.

„Dla pokoleń sobie współczesnych i żyjących później zilustrował historię, ponieważ tak zawładnął naszą wyobraźnią, że gdy myślimy bitwa pod Grunwaldem, to co my widzimy? Nie widzimy bitwy, nie widzimy filmu ‘Krzyżacy’, tylko pierwsze, co nam przychodzi do głowy, to jest jego obraz. Nie zastanawiamy się, czy te osoby tam były, czy to jest poprawna perspektywa, to nam zostaje w głowie” – zauważa.

Podobnie jest z wizerunkami królów polskich, widzimy władców „oczami Matejki”.

Matejko narysował czarno-biały Poczet królów i książąt polskich, który znajduje się w Muzeum Narodowym we Wrocławiu.

„Jego uczniowie kilkanaście lat później zrobili ten kolorowany. A dla wielu osób to ten kolorowany jest wytworem Matejki, ponieważ był powielany, drukowany w formie okładek i to się najczęściej ludziom kojarzy” – tłumaczy.

Film, teatr często tworzy scenografię „poprzez obrazy Matejki”.

„Myślę, że to jest ogromna siła artysty, jeśli tak potrafił na kolejnych ponad sto lat zawładnąć naszym widzeniem” – uważa badaczka.

Podróże

Matejko sporo jak na tamte czasy podróżował, głównie koleją po Europie, ale i statkiem, małymi parowcami podczas pobytu na Bliskim Wschodzie.

„To były podróże do Francji, do Niemiec, do Wiednia, związane z wystawami obrazów, czasem również ze szkicowaniem, odwiedzaniem muzeów. Podróż do Włoch jest też podróżą drogami dawnych mistrzów malarstwa, ale i podróżą kolekcjonerską” – wymienia pani etnolog.

Będąc w Stambule, udał się w „podróż artystyczno-turystyczną na tereny dzisiejszej Syrii”.

Nawet w trakcie wyjazdów „nie ma bezczynności”, zawsze podróżował ze szkicownikiem.

Pani Marta wyjaśnia, że podróże koleją trwały długo. Ponadto Polska była pod zaborami i np. z Krakowa do Gdańska trzeba było przejechać przez granice zaborów.

W Warszawie tak artystę „fetowano”, że władze rosyjskie chciały, żeby jak najszybciej stamtąd wyjechał. Gdy jechał do Gdańska, na całej trasie „wiwatowały tłumy”, „rzucano kwiaty, składano prezenty”. Podróżował wtedy z żoną i małą Helenką, którą przeraziła liczba wiwatujących ludzi.

Świadomy kolekcjoner

Pani Marta prowadziła badania, z których wynika, że prywatna kolekcja Matejki to nie są tylko „rekwizytoria i rzeczy kupowane do obrazów”.

„To była kolekcja kupowana z pewnym założeniem, że będzie służyła również celom edukacyjnym w jakiejś placówce muzealnej i o tym sam Matejko mówił i pisał. Natomiast nie przewidział, że powstanie jego muzeum biograficzne” – wyjaśnia.

Matejko „rozumiał potrzeby istnienia placówek muzealnych, galerii. Zresztą zasiadał na czele pierwszego komitetu, który organizował Muzeum Narodowe w Krakowie, więc ta potrzeba wystawiania, dbania o ekspozycję, zakupu dzieł była mu bardzo bliska. Tak samo była mu bliska rola edukacyjna placówek muzealnych, i to staram się z zespołem kontynuować”.

Artysta kolekcjonował tkaniny, najstarsze „pochodzą z końca XV i początku XVI wieku, więc dzisiaj to rarytas w zbiorach muzealnych”.

Zbierał rzemiosło artystyczne, biżuterię, ceramikę, „mamy ponad 91 sztuk dawnej broni, zarówno broni białej, jak i palnej, fragmentów ubiorów wojskowych, i to nie tylko europejskich, ale również bliskowschodnich”.

Podczas trzymiesięcznego pobytu na Bliskim Wschodzie zakupił tkaniny „modlitewniki muzułmańskie z XVII wieku i perskie dywany, które oczywiście stały się też wyposażeniem domu, i meble inkrustowane masą perłową czy kością, czy wreszcie inkrustowaną broń perską czy turecką”.

Gromadził także „stroje z terenu Rzeczypospolitej – mieszczańskie, chłopskie, ale i […] bardzo ciekawe stroje i dodatki do strojów m.in. z terenów dzisiejszej Albanii”, Turcji, co jak tłumaczy badaczka, „było nowatorskie, przecież jeszcze w tym czasie muzea etnograficzne nie istniały”.

 Wachlarzyk, 2. połowa XVIII w. dł. 27,5 cm, zdobienie ceramiki malowaniem, jedwab, kość, w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie, <strong>nr inw. MNK IX-4321</strong> (fot. Archiwum Fotograficzne Muzeum Narodowego w Krakowie / dzięki uprzejmości Muzeum Narodowego w Krakowie)

Wachlarzyk, 2. połowa XVIII w. dł. 27,5 cm, zdobienie ceramiki malowaniem, jedwab, kość, w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie, nr inw. MNK IX-4321 (fot. Archiwum Fotograficzne Muzeum Narodowego w Krakowie / dzięki uprzejmości Muzeum Narodowego w Krakowie)

„Niezwykle ciekawym, przynajmniej dla nas kobiet, zespołem w kolekcji, są przepiękne koronki”, najstarsze „z końca XVII wieku”, „bardzo delikatne, zwiewne”, które „pojawiały się pięknie rozmalowane na obrazach mistrza”.

Posiadał duży zbiór czepców i judaików, wśród których „są zarówno fragmenty ubiorów żydowskich, jak i nakrycia głowy”, m.in. „jarmułek, najstarsza pochodzi z wieku XVII” oraz innych elementów stroju, często haftowanego srebrną bądź złotą nicią, zdobionych cekinami czy kamieniami szlachetnymi lub półszlachetnymi. Artefakty są tym bardziej cenne „ze względu na to, co wydarzyło się w późniejszej historii Europy”.

Możemy je czasem zobaczyć namalowane na obrazach „niekoniecznie zgodnie z rolą, jaką pełniły w tych odświętnych sytuacjach żydowskich”.

Zdarza się, że „mistrz czyni taką zabawę” i „odmalowuje np. czepiec na głowie męskiej”. Jednak jak podkreśla pani muzealnik, to „ma tylko i wyłącznie służyć dekoracji w obrazie”, bo „dla mistrza jest to tylko uwiecznienie tej pięknej tkaniny czy pięknego haftu”.

W kolekcji znajduje się również ponad dwadzieścia par butów – autentycznych, noszonych m.in. w XIX wieku oraz projektowanych na wzór obuwia historycznego, które „służyły jako realium malarskie czy modelom do obrazów”.

Wśród eksponatów są np. wykonane z grubej skóry, sztywne buty noszone przez osoby prowadzące wozy pocztowe, które pochodzą z XVIII wieku i zostały uwiecznione na obrazie Kościuszko pod Racławicami.

Pani Marta zaznacza, że „jest tylko kilka muzeów na świecie, które w sposób profesjonalny gromadzą buty”.

Jak mówi, trzeba pamiętać, że Matejko jest autorem „kompendium zmian zachodzących w stroju” – albumu „Ubiory w Polsce: 1200-1795”, do którego wnikliwie zbierał materiały, więc tym bardziej cenne są jego projekty.

 „Ubiory w Polsce 1200-1795”, litografia: Marcin Salb (wydanie) & Jan Matejko (autor pierwowzoru), Kraków 1875, litografia, papier, w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie, <strong>nr inw. MNK IX-4685/1-105</strong> (fot. Archiwum Fotograficzne Muzeum Narodowego w Krakowie / dzięki uprzejmości Muzeum Narodowego w Krakowie)

„Ubiory w Polsce 1200-1795”, litografia: Marcin Salb (wydanie) & Jan Matejko (autor pierwowzoru), Kraków 1875, litografia, papier, w zbiorach Muzeum Narodowego w Krakowie, nr inw. MNK IX-4685/1-105 (fot. Archiwum Fotograficzne Muzeum Narodowego w Krakowie / dzięki uprzejmości Muzeum Narodowego w Krakowie)

Ówczesne środowisko wiedziało, że malarz nie tylko zna się na sztuce, jest kolekcjonerem, ale przede wszystkim ma świadomość konieczności ochrony zabytków, dzieł. Cieszył się autorytetem i zaufaniem społecznym. Uważano, że „jest człowiekiem o spójnym systemie wartości, wysokiej etyce”.

To jemu jeden z członków komisji podrzucił koronę, berło i jabłko Zygmunta I, znalezione podczas inwentaryzacji grobów królewskich w Katedrze Wawelskiej, wierząc, że mistrz je ochroni.

Wyprzedzał swoją epokę

Jak twierdzi pani Marta, artysta ciężko pracował na sukces artystyczny i właściwe nigdy „nie leniuchował”. Nie oszczędzał się, był pracoholikiem. Miał nałogi – palił papierosy i cygara, pił bardzo mocną kawę, ponadto źle się odżywiał. Przypłacił to chorobą wrzodową, która nie była odpowiednio leczona.

„W tamtych czasach wrzody jeszcze leczono głodówkami, co przynosi odwrotne skutki, więc to wszystko nie było dobre” – ocenia.

Choroba wrzodowa przyczyniła się do śmierci artysty. Matejko zmarł na skutek perforacji wrzodu 1 listopada 1893 roku, w wieku 55 lat.

Według ekspertki, gdyby żył współcześnie, jego talenty mogłyby zostać wykorzystane w designerstwie i filmie, ponieważ „jak się głębiej spojrzy na jego obrazy, to kojarzą się z techniką 3D”.

Matejko potrafił „zbudować dramaturgię, scenografię, teatrum dla nas, więc myślę, że współcześnie, dzięki technologiom, miałby możliwość realizowania swoich wizji” – zauważa.

„Jest też człowiekiem, który wyprzedził epokę”, miał umiejętność patrzenia na zjawiska w szerszym kontekście, nowatorsko, a jednocześnie wiedział, że „przyszło mu żyć w określonym czasie, miejscu i taką drogę dla siebie wybrał – zilustrowania polskiej historii, ponieważ taka była potrzeba” – stwierdza pani Marta Kłak-Ambrożkiewicz.

Muzeum Dom Jana Matejki, oddział Muzeum Narodowego w Krakowie to jedno z zaledwie „kilkunastu miejsc na świecie, które ma tzw. ciągłość miejsca i trwania”, gdzie artysta się urodził, żył, zmarł, a po jego śmierci powstało muzeum.

Jeszcze w czasie zaborów Towarzystwo im. Jana Matejki gromadziło fundusze, organizując m.in. loterie i w ciągu kilku lat udało się wykupić dom i zbiory. Stworzono „pierwszą na ziemiach polskich pod zaborami placówkę biograficzną z dużym zapleczem zbiorów, a w tym roku mija „125 lat czynnej ekspozycji”. Z tej okazji w Muzeum Dom Jana Matejki otwarto w marcu wspaniałą wystawę „Genius loci. Miejsca – ludzie – zbiory”, którą można podziwiać do 7 stycznia przyszłego roku.

Parlament ogłosił 2023 rokiem Jana Matejki.

Tagi:

Wykorzystujemy pliki cookies, by dowiedzieć się, w jaki sposób użytkownicy korzystają z naszej strony internetowej i móc usprawnić korzystanie z niej. Dalsze korzystanie z tej strony internetowej jest jednoznaczne z zaakceptowaniem polityki cookies, aktualnej polityki prywatności i aktualnych warunków użytkowania. Więcej informacji Akceptuję