Mruczkowa codzienność w dużych miastach i sposoby na poprawienie kociego bytu

Gdy znajdziemy kota, najpierw powinniśmy się zorientować, w jakim jest stanie zdrowia, czy jest to kot wolno żyjący, czy może się zgubił lub został porzucony (<a href="http://www.jokot.pl/galeria,281.html">Sqpień</a> / dzięki uprzejmości Fundacji JOKOT)

Gdy znajdziemy kota, najpierw powinniśmy się zorientować, w jakim jest stanie zdrowia, czy jest to kot wolno żyjący, czy może się zgubił lub został porzucony (Sqpień / dzięki uprzejmości Fundacji JOKOT)

Koci los w miejskiej przestrzeni nie jest łatwy. Jak można pomóc tym zwierzakom, by żyło im się lepiej, zapytaliśmy tuż przed pandemią Joannę Popko, prezes warszawskiej Fundacji JOKOT, która jeszcze zanim założyła organizację, „poznała świat kotów bezdomnych i całkowicie w niego wsiąkła”, i tak zostało do dziś. Niedawno napisała nam też, jak zmieniła się sytuacja Fundacji w „nowej rzeczywistości”.

Co zrobić, gdy znajdziemy na podwórku kota?

Jak mówi Joanna Popko, najpierw powinniśmy się zorientować, w jakim jest stanie zdrowia, sprawdzić, czy jest to kot wolno żyjący, czy może się zgubił lub został porzucony.

„Ciężko jest to rozpoznać na pierwszy rzut oka. Chyba, że zwierzę ewidentnie przychodzi do nas, łasi się, miauczy, każe wziąć się na ręce” – opowiada prezes Fundacji. Najprawdopodobniej wtedy się zgubiło i potrzebuje naszej pomocy w odnalezieniu opiekuna.

Najlepiej zrobić ogłoszenia ze zdjęciem, rozwiesić je w okolicy i zamieścić na portalach społecznościowych lub zwrócić się z prośbą o udostępnienie na stronach organizacji pomagających zwierzakom.

Joanna Popko podkreśla, że bardzo ważne jest, by dać ludziom czas na reakcję i przechować u siebie lub znajomych kocią znajdę chociaż przez dwa-trzy dni. Wysłanie kota do schroniska jest bowiem dla niego ogromnym stresem, a właścicielowi będzie dużo trudniej namierzyć czworonoga, zwłaszcza jeśli straż miejska skieruje go do miejsca poza granicami miasta.

„Często ludzie zgłaszają się i mówią: znalazłam kota, minęły już trzy godziny, i nic. A właściciel może nawet nie wiedzieć, że nie ma kota, bo np. jeszcze jest w pracy” – tłumaczy ekspertka.

Przekonuje, że wszyscy, z nielicznymi wyjątkami, typu astmatycy czy cukrzycy z otwartymi ranami, możemy, chociażby w łazience, zapewnić kotu tymczasowy nocleg do chwili powrotu do jego domu.

„Każde miejsce, gdzie w małej przestrzeni znajduje się duża ilość kotów, jest dla tych zwierzaków zagrożeniem epidemiologicznym, ale też stresem. Koty nie lubią być grupowane w duże stada i źle znoszą zmiany. To nie są dla nich łatwe sytuacje, zwykle to odchorowują” – wyjaśnia.

Bardzo ważne jest, by dać dotychczasowym opiekunom kota czas na reakcję i przechować u siebie lub znajomych kocią znajdę chociaż przez 2-3 dni (<a href="http://www.jokot.pl/galeria,281.html">Sqpień</a> / dzięki uprzejmości Fundacji JOKOT)

Bardzo ważne jest, by dać dotychczasowym opiekunom kota czas na reakcję i przechować u siebie lub znajomych kocią znajdę chociaż przez 2-3 dni (Sqpień / dzięki uprzejmości Fundacji JOKOT)

W przypadku gdy natrafiliśmy jednak na kota wolno żyjącego, to wszystko zależy od okoliczności, w jakich się znajduje.

Generalnie, jeśli jest zdrowy, to nie powinno się go zabierać z jego środowiska. Jednak należy ocenić, czy ma on dobre warunki, czyli bezpieczne miejsce bytowania – najlepiej ogrzewaną w zimie piwnicę. Czy w okolicy jest stały karmiciel, a koty w stadzie są wykastrowane i możemy liczyć na to, że i ten zostanie poddany zabiegowi w odpowiednim czasie.

Jak mówi ekspertka na podstawie własnych obserwacji, rzadko spotyka się małe, dzikie koty, które nie borykałyby się z infekcjami, zwłaszcza płuc.

Podpowiada, żeby popytać mieszkańców, gospodarzy budynków, którzy przeważnie wiedzą, czy na posesji są karmiciele. Dobrym sposobem jest przejrzenie okienek piwnicznych, altanek śmietnikowych, czy nie ma gdzieś misek, resztek jedzenia. Warto wybrać się w takie miejsce późnym wieczorem – o tej porze zwykle karmi się koty, by ptaki nie wyjadały jedzenia i nie przeszkadzały przypadkowe osoby.

W miejscu karmienia można zostawić kartkę z prośbą o kontakt. Prezes Fundacji uczula, by przekonać karmiciela, że chcemy pomóc zwierzętom, bo wielu z nich może nieufnie reagować, ponieważ czują się piętnowani za to, co robią.

Kocie potrzeby w miejskiej dżungli

Główną potrzebą jest miejsce bytowania, a nie zapewnienie jedzenia, jak myśli wiele osób. Optymalna jest sucha, ciepła piwnica.

Rozmówczyni zwraca uwagę, że budki w polskich warunkach nie są korzystnym rozwiązaniem i mogą poprawić los jedynie kotów cmentarnych czy działkowych, znajdujących się w dużo gorszej sytuacji. Natomiast eksmitowanie kotów do budek jest pogarszaniem ich bytu i naraża je na utratę życia.

„Z kociej perspektywy lepsza jest nawet brudna, ale ciepła piwnica niż zimna budka” – zaznacza.

Rzadko spotyka się małe, dzikie koty, które nie borykałyby się z infekcjami, zwłaszcza płuc<br/>(<a href="http://www.jokot.pl/galeria,281.html">Sqpień</a> / dzięki uprzejmości Fundacji JOKOT)

Rzadko spotyka się małe, dzikie koty, które nie borykałyby się z infekcjami, zwłaszcza płuc
(Sqpień / dzięki uprzejmości Fundacji JOKOT)

Różnica między temperaturą na zewnątrz, a w budce wynosi ok. 5 st., co jak tłumaczy ekspertka, przy dużym mrozie prowadzi do zamarznięcia mieszkającego w niej kota.

Proponuje, by wyobrazić sobie, że przy temperaturze ok. 20 st. poniżej zera spędzamy noc w działkowej altance, mając na sobie jedynie kurtkę.

Według ekspertki w budce jest nie tylko zimno, ale i niebezpiecznie, ponieważ ma jedno wyjście, by traciła jak najmniej powstałego wewnątrz ciepła.

„Gdy kot śpi, a przy jednym, małym wyjściu pojawi się człowiek lub pies, który chce mu zrobić krzywdę, to kot jest bez szans” – zauważa.

Joanna Popko przypomina: „Jeżeli w piwnicy mieszkają koty, to nie mamy prawa ich stamtąd wyrzucić. Pogarszanie zwierzętom warunków bytowania jest sprzeczne z Ustawą o ochronie zwierząt”.

Drugą istotną sprawą jest kastracja kotów, aby ich populacja nadmiernie się nie zwiększała. Wiele miast prowadzi programy bezpłatnych zabiegów dla kotów wolno żyjących. O pomoc w złapaniu i przewiezieniu kota na zabieg oraz przechowaniu go po operacji najlepiej poprosić jedną z lokalnych organizacji.

Kolejną kwestią jest jedzenie. Prezes Fundacji apeluje, by dokarmiać koty rozsądnie, pamiętać, że są mięsożercami, sprawdzać skład karmy, bilansować dietę, ale nie podawać tylko mięsa.

„Znałam kota karmionego wyłącznie filetami. Doprowadziło to do odwapnienia, zaczęły mu się łamać kości” – mówi.

JOKOT daje kotom szansę na lepszy byt od 2011 r. W przytulisku urzęduje ponad 100 kotów, o które dbają m.in. wolontariusze (<a href="http://www.jokot.pl/galeria,281.html">Sqpień</a> / dzięki uprzejmości Fundacji JOKOT)

JOKOT daje kotom szansę na lepszy byt od 2011 r. W przytulisku urzęduje ponad 100 kotów, o które dbają m.in. wolontariusze (Sqpień / dzięki uprzejmości Fundacji JOKOT)

Karmienie kotów regularnie wątróbką też źle wpływa na organizm. Ekspertka zaleca, aby takie podroby dodawać tylko raz na jakiś czas. Zimą można zwiększyć kaloryczność posiłku, dokładając do karmy smalcu, słoniny lub śmietany.

Nie zapominajmy o wodzie w lecie i zimie – jest produktem deficytowym. Dobrze zostawiać ją w kilku pojemnikach.

Z oddaniem ratują bezdomne mruczki

JOKOT daje kotom szansę na lepszy byt od 2011 roku. W przytulisku urzęduje ponad 100 kotów, o które dbają m.in. wolontariusze, spędzając po kilka godzin dziennie na czyszczeniu kociego królestwa, podawaniu posiłków i zadbaniu o potrzeby miziania.

Można do nich dołączyć, jeśli chce się poświęcić regularnie przynajmniej trzy godziny w tygodniu przez minimum sześć miesięcy. Są także inne formy wolontariatu, m.in. przy organizowaniu eventów, wysyłce paczek lub jako edukator.

Fundacja prowadzi też domy tymczasowe, gdzie pupile czekają na adopcję. Obecnie jest ich ok. 40.

Teraz potrzebują nas bardziej niż zwykle

W czasie pandemii Fundacja musiała dostosować swoje działania do obecnych realiów i zadbać o bezpieczeństwo swoich wolontariuszy.

Jak napisała nam Joanna Popko: „W głównej kociarni wprowadziliśmy dodatkowe obostrzenia: Wolontariusze pracują teraz pojedynczo w danym pomieszczeniu, odkładają swoje ubrania w worki, odkażają wszystko, czego dotykają. Na szczęście mamy zapas środków odkażających, natomiast grozi nam niedobór rękawiczek jednorazowych. Ich zakup jest w tym momencie bardzo trudny”.

Ograniczyli interwencje w terenie. Przyjeżdżają tylko w wyjątkowych przypadkach do kotów, które nie przeżyłyby bez ich pomocy.

Wizyty przedadopcyjne, podczas których sprawdza się m.in. odpowiednie zabezpieczenie okien, trzeba było zastąpić wideokonferencjami, a „taki zdalny kontakt utrudnia nam nawiązanie bliższej relacji z osobą adoptującą zwierzę. Niemożliwe są też osobiste spotkania z kotem w domach tymczasowych czy kociarni – nowego przyjaciela można więc wybrać tylko zdalnie, na podstawie zdjęć i opisów. Jest to bardzo trudne i dla nowych opiekunów i dla nas, bo ryzyko niedopasowania zwierzęcia do człowieka w takiej sytuacji wzrasta. Żeby je zminimalizować – staramy się możliwie szczegółowo opowiadać o każdym zwierzaku” – wyjaśnia Popko.

W tym trudnym dla wszystkich czasie coraz mniej osób decyduje się na wsparcie przytuliska, a zwierzęta nadal potrzebują m.in. jedzenia i leków.

Zwykle to zima była porą przetrwania, bo nie ma wtedy dotacji miejskich, a wiosną, jak opowiada prezes Fundacji, „stawaliśmy na nogi”. Jednak w tym roku Fundacja zdołała jedynie spłacić zobowiązania powstałe zimą i nie udało się niczego odłożyć.

„Boimy się, że już za chwilę będziemy musieli odmówić leczenia jakiemuś zwierzakowi ze względu na brak pieniędzy. A zaczyna się przecież sezon na kocięta, skarbonki bez dna” – zauważa.

Apelują zatem „o wsparcie – każdą, nawet najmniejszą darowizną na konto. I o przekazanie nam 1% podatku”.

Zwłaszcza teraz, w trakcie pandemii, taki rodzaj pomocy jest najbezpieczniejszą formą. Darczyńca może zaś odpisać datek od podstawy opodatkowania.

JOKOT przyjmuje dary rzeczowe, przeważnie żwirek i karmy, preferuje jednak wsparcie finansowe, ponieważ jest to najelastyczniejsza forma pomocy, pozwalająca wykorzystać środki na potrzebę najważniejszą w danym momencie. Jak tłumaczy Joanna Popko, pozwala to na ekonomiczniejsze zaopatrzenie w produkty ze względu na zniżki przy hurtowym zakupie.

Na stronie Fundacji JOKOT znajdziemy m.in. Kącik adopcyjny wraz z historiami o szczęśliwym zakończeniu, Vademecum Kociarza z przydatnymi poradami oraz możliwości wsparcia dopasowane do zamożności portfela.

Tagi:

Wykorzystujemy pliki cookies, by dowiedzieć się, w jaki sposób użytkownicy korzystają z naszej strony internetowej i móc usprawnić korzystanie z niej. Dalsze korzystanie z tej strony internetowej jest jednoznaczne z zaakceptowaniem polityki cookies, aktualnej polityki prywatności i aktualnych warunków użytkowania. Więcej informacji Akceptuję