Urodziłem się w Rosji, ale w najgorszych snach nie przypuszczałem, że Rosjanie będą nas kiedyś bombardować i zabijać – mówi PAP mieszkaniec miasta Izium na wschodzie Ukrainy, które niedawno zostało wyzwolone po ponad pięciu miesiącach okupacji.
„Tak, chodziły słuchy, że Rosja przygotowuje się do wojny, ale my w to nie wierzyliśmy. Wy co, powariowaliście? – pytałem znajomych. Przecież my jesteśmy na pół ruscy, połowa rodziny tam – połowa tutaj. Jak tak można?” – oburza się 72-letni pan Wiaczesław.
Urodził się w rosyjskim obwodzie woroneskim, a w Iziumie zamieszkał, gdy podczas studiów ożenił się z pochodzącą stąd kobietą. Wyznaje, że zakochał się i w niej, i w jej mieście, którego dziś w wyniku działań wojennych nie sposób już poznać.
„Tyle domów zrujnowali. Nie mamy prądu ani gazu, a po wodę chodzimy do źródła. Okupacja dobrze dała nam w kość. Mówi się, że najbardziej ucierpiała Bucza pod Kijowem oraz Izium. To są dziś najnieszczęśliwsze miasta na Ukrainie” – mówi.
Jeszcze w lutym, przed otwartą fazą agresji Rosji przeciwko Ukrainie, Izium w obwodzie charkowskim liczył około 45 tys. mieszkańców. Działania wojenne sprawiły, że większość z nich opuściła miasto. Wiaczesław został, bo nie chciał porzucić domu.
„Jak ruscy dali po Iziumie bombami z samolotów, to córka zdecydowała, że wyjedzie. Ja powiedziałem, że nie porzucę swego domu, żeby miała gdzie wracać. Jest teraz w Polsce” – opowiada.
Mówi, że przez całą okupację ukrywał się przed bombardowaniami w piwnicy.
„Strzelali każdego dnia i jedni, i drudzy. Na początku Rosjanie, a potem weszli Ukraińcy, ale najbardziej dostało się cywilom” – dodaje. „Wielu ludzi zginęło. Zakopywali ich w ogródkach, tuż przed domami, blokami. Nic przecież nie działało, żadne służby. Mamy w Iziumie święte źródło i ludzie przychodzili tam po wodę. To źródło też zbombardowali. Obok niego wykopali cztery mogiłki, zabitych pochowali, a rannych wywieźli” – wspomina.
Po wyzwoleniu Iziumu Wiaczesław zajął się remontem domu. „Na razie żyję sam, czekam, aż moi powrócą i remontuję, bo ani okien nie ma, ani drzwi, wszystko zniszczone. Ściany są całe, naprawiłem dach, a okien nie mogę, bo nie ma szkła. Niczego nie ma, dobrze choć, że dostajemy pakiety żywnościowe z pomocą humanitarną” – wyjaśnia.
Mimo, że rosyjskie wojska wycofały się, a do jego miasta weszła armia Ukrainy, Wiaczesław nie wierzy w szybkie zakończenie wojny. „Nikt nie chce porozumienia. Prognozy są bardzo złe, bo jak nie chcą rozmawiać, to będzie źle. Ta wojna może trwać latami” – ocenia w rozmowie z PAP.
16 września władze ukraińskie odkryły miejsce zbiorowego pochówku ofiar cywilnych pod Iziumem. Ukraińskie ministerstwo ds. reintegracji terytoriów tymczasowo okupowanych oceniło, że „liczba zbrodni wojennych w Iziumie może być większa niż w Buczy”, która wcześniej stała się symbolem rosyjskich zbrodni wojennych.
Na początku kwietnia odkryto tam masowe groby i ciała pozostawione na ulicach, w piwnicach lub na podwórkach, wiele z ranami postrzałowymi głowy, niektóre ze związanymi rękami. Dokładna liczba ofiar masakry w Buczy nadal nie jest znana; policja obwodu kijowskiego w ostatnich miesiącach informuje o kolejnych odnalezionych ofiarach.
We wrześniu policja ukraińska poinformowała, że w obwodzie charkowskim odkryto 10 rosyjskich katowni – w Wołczańsku, Kupiańsku, Bałakliji i Iziumie.
Z Iziuma Jarosław Junko, PAP.