Zaczęło się od reklamy
Cukier krzepi. Za wymyślenie takiego hasła Melchior Wańkowicz otrzymał aż 5000 (przedwojennych) złotych. Dwa proste słowa, które wkradły się do języka polskiego niczym lis do kurnika, powtarzane regularnie, sprawiły, że z czasem faktycznie w dłoniach Polaków zaczęło się pojawiać coś w rodzaju „krzepy”. Przynajmniej tak się niektórym mogło wydawać.
Dziś, gdy ludzie stali się (rzekomo) bardziej świadomi, nadal nie przestali powtarzać owego sloganu. Ci sami ludzie doskonale wiedzą, że cukier to kłopoty, jednak traktują go, jakby był czymś wspaniałym, bez czego nie mogliby się obejść. Czy nauka nie potwierdziła już szkodliwości cukru? Czy wielu autorów książek, lekarzy oraz ekspertów nie poświęciło najlepszych lat życia, by rozszyfrować tę kryształową substancję?
Większość ludzi już od dawna wie, o co tak naprawdę chodzi z tą „krzepą”. Mimo to sprytny lis nadal odwiedza kurnik i wszystko wskazuje na to, że wprowadził się na stałe.
Czy cukier szkodzi?
Wiemy, że cukier jest jak narkotyk. To twarde fakty. Zatem może to dobry moment, by się przyznać, że jesteśmy (każdy na swój sposób) od niego uzależnieni?
Według danych GUS spożycie cukru wśród mieszkańców Polski w roku 2010 wynosiło 39,9 kg rocznie na osobę. Zaledwie siedem lat później wzrosło o całe 4,6 kg! Liczba zgonów z powodu cukrzycy w roku 2010 zbliżała się do 7000 osób rocznie (Polska). Siedem lat później liczba ta wynosiła blisko 9000. Oczywiście mowa tutaj zaledwie o jednej chorobie wliczonej w statystykę. Jednak co z innymi? Co np. z wszelkimi rodzajami nowotworów? Jakie liczby odkryjemy, jeśli pewnego dnia zsumujemy dane wielu innych chorób XXI wieku?
Ludzkość próbuje się co prawda wyplątać z tej trudnej dla niej sytuacji, jednak jakby bez przekonania. Kilka ekokampanii, kilka nowo otwartych biosklepów później udało się zamienić cukier biały na… brązowy. Następnie cukier brązowy został zastąpiony syropem z agawy. Wygląda na to, że to tyle. Bądźmy szczerzy: prawdziwy odwyk wygląda inaczej.
Jak twierdzi Robert Lustig, naukowiec z Uniwersytetu Kalifornijskiego w San Francisco:
„Cukier jest szkodliwy metabolicznie nie ze względu na kaloryczność i powodowanie nadwagi, ale dlatego, że jest cukrem”.
Wygląda na to, że nasze organizmy z natury nie są przystosowane do spożywania dużej ilości cukru. Idąc dalej tym tropem, zadajmy fundamentalne pytanie, czy samo dążenie do wygody i tzw. słodkiego życia również nie działa na nas niszcząco na wielu poziomach?
Mimo wielu naukowych faktów nie zmieniliśmy naszego podejścia do cukru. Nadal uwielbiamy słodycze i sięgamy po nie chętniej niż np. po owoce. Czy kiedykolwiek uda nam się wyplątać z tej sieci niezdrowych nawyków i czy będąc uzależnionymi, jesteśmy w stanie zakwestionować własne uzależnienie?
Chwila zapomnienia
Cukier jest tańszy od bardziej wartościowych słodzików, np. miodu, więc z biegiem lat używano go coraz chętniej. Jest skutecznym konserwantem i wzmacniaczem smaku, więc obecnie znajdziemy go w (prawie) wszystkich produktach sklepowych. Ponieważ jest pozbawiony minerałów i witamin, możemy śmiało stwierdzić, że w cukrze rafinowanym tak naprawdę nie chodzi o nic innego, jak jego słodki smak. To dość błahy powód, by włożyć coś do ust, racja?
Całkiem niedawno nazywano coś pokarmem, ponieważ karmiło. Substancją odżywczą, ponieważ odżywiało. Jednak gdy coś jest nazywane substancją słodzącą, gdy nadejdzie moment prawdziwego głodu, taka używka raczej nam się nie przyda.
Po I wojnie światowej statystyki z USA dotyczące spożycia cukru wystrzeliły w górę. Według tych danych między rokiem 1915 a 2011 konsumpcja wzrosła z 8 kg rocznie (na osobę) do ekstremalnych 70 kg!
Psychodietetyk, Joanna Zielewska pisze:
„Słodki smak wywołuje uczucie zadowolenia, poprawia nastrój i uspokaja”.
Można sobie zatem jedynie wyobrazić, że cukier (po obu wojnach) pełnił przede wszystkim rolę uspokajającą. Innymi słowy, pomagał ludziom pozbyć się urazów psychicznych, stając się stopniowo nie tylko ważną częścią życia społecznego, ale (kilka reklam później) powszechnym panaceum na cierpienie. Wysokie szklanki wkładane do srebrnych koszyczków z uszkiem, granulowana indyjska herbata i zdobiona cukiernica stały się eleganckim zestawem, bez którego przyjmowanie gości wydawało się wręcz niestosowne.
Dziś cukier pełni rolę plastra na wszelkie rany duszy. Natychmiastowa ulga, gdy inne terapie zawiodą. Sposób jest prosty. Zamiast przeciwstawić się problemom, udajmy, że nie istnieją, następnie, by sumienie nam nie dokuczało, chodźmy na pączki! Gdy pojawi się kolejny problem, by nie stać się dodatkowo ofiarą monotonii, sięgnijmy po ciastko z kremem lub wafelki. Czy właśnie to nie jest działaniem narkotyku? Czy nie tak postępują uzależnieni?
Unikając życia
W psychologii istnieje mechanizm obronny, zwany wyparciem, który polega na podświadomej ucieczce od tego, co niewygodne i bolesne. Polega więc na unikaniu cierpienia.
Z biegiem lat, człowiek stał się mistrzem w wynajdowaniu technik pomagających mu wyprzeć cierpienie ze swojego życia, jednak (jak się za chwilę przekonamy) tak ekstremalne pozbywanie się wszelkich zmartwień z codzienności w pełni dobre być nie może.
Proces ten zaczyna się od tak zwyczajnych spraw, jak przekładanie problemów na później. Nie pozbywamy się ich od razu, jedynie przekładamy w czasie, co w dalszym ciągu prowadzi do braku systematyczności. W konsekwencji stajemy się spóźnialscy i niesłowni. Czy w społeczeństwie ktoś taki ma szansę prowadzić dobre życie?
Przy unikaniu cierpienia za wszelką cenę charakter osoby jest powoli wyniszczany, a jej problemy emocjonalne zaczynają się pogłębiać. Podobnie jest z ubytkiem w zębie, który niepostrzeżenie się powiększa, aż ząb zaczyna lekko ćmić. Jeśli się nim w porę nie zajmiemy, jedynym rozwiązaniem będzie leczenie kanałowe, co paradoksalnie oznacza jeszcze więcej bólu.
Silni ludzie zawsze powtarzali: Weź się w garść, nie bądź z cukru.
Można odnieść wrażenie, że dzisiejsze społeczeństwo stało się społeczeństwem ludzi z cukru. Przewrażliwione na swoim punkcie, roszczeniowe, jednocześnie łatwe do urażenia, nauczone zlecać wszelkie prace, byle jakiś asystent znosił za nich ich własne trudy. Przecież całkiem niedawno cierpienie było postrzegane w społeczeństwie jako konieczna część egzystencji człowieka. Czasami było nawet czymś, czego się świadomie poszukiwało.
Weźmy przykładowo wypady do lasu. Krótkie wypady często nie wystarczały i szukaliśmy dla siebie czegoś trudniejszego. Czegoś w rodzaju wyzwania. Czegoś jak wielogodzinny marsz przez mokradła. Dookoła odgłosy dziczy, a my, na wpół żywi, mierzyliśmy się z własnymi ograniczeniami oraz chmarami głodnych insektów, zastanawiając się nad tym, czy nie zabraknie nam za chwilę wody. Nie było łatwo. Koszula kleiła się do pleców, w gardle zasychało, a odparzone stopy błagały o litość. Czy takie marsze nie były czymś raczej niekomfortowym?
Jednak po powrocie do domu wystarczył gorący prysznic i człowiek już zdawał sobie sprawę, że właśnie takie przeżycia prawdziwie go hartują, pozwalając przy okazji rozwinąć wszelakie umiejętności, jak choćby rozpalanie ogniska bez zapalniczki. Umysł stawał się jasny, a nasze myśli pozytywne. Aż chciało się żyć!
Dawniej nazywano to przygodą. Dziś to tzw. wyrzeczenie. Jak się okazuje, siedzenie przy latte macchiato z telefonem w dłoni przygodą nie jest, ale właśnie tak wielu spędza dziś czas po pracy. Są to często osoby, które oczekują, że poczucie spełnienia nagle otworzy drzwi kawiarni i się do nich dosiądzie.
Nie łudźmy się. Czasy czerpania przyjemności z odrobiny cierpienia minęły. Ludzie nie są już zainteresowani bolesną stroną życia, często nawet zapominając, że właśnie tam kryje się jeszcze coś prawdziwego. Świat dążący do przyjemności jedynie dąży do głębokiego leczenia kanałowego! Podświadomie wiemy, że tak jest. Świadomie zresztą też.
Co jest zdrowe?
Na szczęście istnieją nadal rozwiązania i można sobie dość łatwo poradzić z takim uzależnieniem. Według eksperta od spraw zdrowia Markusa Rothkranza, by zacząć szczęśliwie żyć, należy zadbać o swoje ciało za pomocą pokarmów gorzkich i naturalnych.
W swym darmowym e-booku pt. „Heal Yourself 101” autor pisze:
„To, co gorzkie, jest tym, co uzdrawia. Gorzkie rzeczy są tym, co ratuje życie. Im bardziej coś jest gorzkie, tym bardziej pobudzi twoją wątrobę (do pracy i wydalania toksyn – przyp. tłumacza), a wątroba to obszar, w którym wszystkie toksyczne substancje zalegają od dnia, w którym zostałeś poczęty”.
Owszem. To, co słodkie, na chwilę przynosi ulgę. Problem znika, świat staje się bardziej kolorowy, a w głowie rozkwita poczucie spokoju. Przypomina to jednak naklejanie gumy do żucia na kontrolkę paliwa w samochodzie. Byle nie widzieć pustego baku, byle się nie przyznać, że najbliższa stacja paliw jest daleko stąd. Jak długo ludzkość zamierza traktować w ten sposób swoje cenne życie?
Słodka gorycz
Czy cukier nam naprawdę pomaga? A może raczej sprawia, że człowiek staje się słabszą wersją siebie? Ostatecznie każdy z nas sam musi to ocenić, obserwując własne ciało i ucząc się od zaufanych ludzi. Jednak wszystko wskazuje na to, że to właśnie gorzkie pokarmy dają człowiekowi największą krzepę, a co za tym idzie – wewnętrzną siłę.
Współcześnie, dzięki nauce i wszechobecnym informacjom z sieci, otrzymaliśmy szansę, by również samodzielnie znaleźć wiele odpowiedzi, przepracować swoje traumy i zmienić swoje nawyki. Czy naprawdę tak trudno wprowadzić odrobinę goryczy do swej codzienności? Przecież ona od dawna towarzyszyła ludzkości. Czy ktoś jeszcze pamięta babcine lekarstwa z parapetu? Jedną z najbardziej gorzkich roślin jest przecież aloes, który ma jedne z najlepszych właściwości leczniczych. To samo tyczy się kwaśnogorzkiej żyworódki. Obie rośliny, łatwe i tanie w utrzymaniu, znane i cenione przez nasze babcie na początku XX w., zdobiły mieszkania polskich rodzin, gdy farmacja się dopiero rozwijała.
Co należy więc zrobić, by pozbyć się uzależnienia od cukru oraz słodkiego życia i stać się lepszą wersją siebie? Na początku warto sobie uświadomić, że problem istnieje. To pierwszy, być może najważniejszy krok. Następnie potraktować tę kwestię z powagą i stawić czoła problemowi, zamiast iść na pączki. A potem stopniowo się go pozbywać, krok po kroku. W tym czasie warto zaprosić odrobinę cierpienia do swojego życia. Po jakimś czasie takie „lekarstwo” może okazać się najlepszą rzeczą, jaka nas w życiu spotkała, a łaknienie cukru zostanie wyparte przez przyjemną gorycz. Wtedy nawet nie zauważymy, kiedy łaknienie słodyczy przestanie nas interesować, a z cukrowego człowieka zmienimy się w kogoś, kto jest w stanie znieść bardzo wiele. Być może nawet wszystko.
Źródła: apteline.pl, GUS, poradnikzdrowie.pl, Lumine.