L’Oréal zareagował na krytykę chińskiego tabloidu. I traci miliardy

 Demonstranci naklejają plakaty podczas protestu przeciwko francuskiej firmie kosmetycznej Lancôme przed jej sklepem na Causeway Bay w Hongkongu, 8 czerwca 2016 r. (Anthony Kwan / Getty Images)

Demonstranci naklejają plakaty podczas protestu przeciwko francuskiej firmie kosmetycznej Lancôme przed jej sklepem na Causeway Bay w Hongkongu, 8 czerwca 2016 r. (Anthony Kwan / Getty Images)

ANALIZA

Chiny były w 2015 r. drugim co do wielkości rynkiem zbytu dla francuskiej firmy kosmetycznej L’Oréal. „W kraju doświadczającym tak wielkich i szybkich zmian L’Oréal potrafi w pełni się zaadaptować i wykorzystać transformacje mające miejsce na rynku” – napisano w raporcie finansowym firmy.

„Umiejętność adaptacji” firmy L’Oréal została potwierdzona przy okazji organizacji przez nią koncertu Denise Ho, popularnej w Hongkongu piosenkarki wspierającej demokrację. Po tym jak „Global Times”, prowokacyjny i nacjonalistyczny tabloid Komunistycznej Partii Chin, oskarżył artystkę o „propagowanie niezawisłości” częściowo autonomicznych regionów Hongkongu i Tybetu, koncern odwołał jej występ.

Po tej decyzji i bojkocie firmy, który był jej konsekwencją, akcje L’Oréala zanotowały duży spadek. Ich ceny spadły o 2,068 proc. i nie zanosi się na to, by miały wzrosnąć.

L’Oréal mógł uniknąć takiego biegu wypadków, gdyby umiał ignorować oszczerstwa agresywnie „patriotycznego” brukowca, jakim jest proreżimowy „Global Times”.

Jak do tego doszło

Lancôme, ekskluzywna marka perfum i kosmetyków, odwołała czerwcowy koncert w Hongkongu, na którym miała wystąpić Ho, dzień po opublikowaniu oszczerczych artykułów w „Global Times”. W lakonicznym oświadczeniu na firmowym fanpage’u jako powód podano „możliwe problemy z bezpieczeństwem”. Inna wersja tego samego oświadczenia, która krążyła w chińskich mediach społecznościowych, była bardziej dosadna: „Znana w Hongkongu celebrytka Denise Ho nie reprezentuje marki Lancôme”.

To jest cenzura – twierdzi Ho, a z nią grupy aktywistów zajmujących się prawami człowieka i demokracją oraz internauci w Hong Kongu i Chinach. „Jestem w szoku, że globalna marka taka jak Lancôme… uległa presji chińskiego tabloidu” – powiedziała piosenkarka w wywiadzie dla BBC.

Denise Ho, piosenkarka z Hongkongu, na 25. ceremonii wręczania nagród Golden Melody w Tajpej 28 czerwca 2014 r. (Pochou Chen / The Epoch Times)

Denise Ho, piosenkarka z Hongkongu, na 25. ceremonii wręczania nagród Golden Melody w Tajpej 28 czerwca 2014 r. (Pochou Chen / The Epoch Times)

6 czerwca emerytowana nauczycielka filozofii Beatrice Desgranges opublikowała petycję online zachęcającą do bojkotu produktów Lancôme. Dwa dni później Lancôme zostało zmuszone do zamknięcia swoich sklepów w luksusowej dzielnicy handlowej Hongkongu, ponieważ protestujący ostro skrytykowali autocenzurę koncernu i wezwali do bojkotu wszystkich produktów L’Oréal.

Protestujący biorą udział w demonstracji przeciwko francuskiej marce kosmetyków Lancôme na Causeway Bay, Hongkong, 8 czerwca 2016 r. (Anthony Kwan / Getty Images)

Protestujący biorą udział w demonstracji przeciwko francuskiej marce kosmetyków Lancôme na Causeway Bay, Hongkong, 8 czerwca 2016 r. (Anthony Kwan / Getty Images)

Wezwania do bojkotu L’Oréala okazały się skuteczne. Pomiędzy 7 a 13 czerwca, czyli około tygodnia po odwołaniu koncertu Ho, wartość rynkowa firmy spadła o 4,68 mld dolarów.

Gdyby marka Lancôme wiedziała, że rolą „Global Times” jest jątrzenie, a nie informowanie, to nie wyparłaby się Denise Ho i nie doświadczyła natychmiastowej, negatywnej reakcji klientów, będącej skutkiem odwołania koncertu.

Wszystko rozpoczęło się na Sina Weibo, na którym „Global Times” wyszukiwał posty internautów dotyczące decyzji Lancôme i Listerine, by wykorzystać Ho do swoich celów. Komentujący nazywali piosenkarkę: „trucizną Hongkongu”, „trucizną Tybetu”, a w chińskim słowa „trucizna” i „niepodległość” są homofonami, czyli brzmią tak samo, a tylko zapisywane są innym znakiem.

Pomimo tego, że Ho należy do prodemokratycznego środowiska w Hongkongu i że spotkała się z Dalajlamą w maju, to nigdy nie nawoływała do przywrócenia ani niepodległości Tybetowi, ani tym bardziej do całkowitej niezawisłości Hongkongu.

Zorientowanie się w faktycznych nastrojach Chińczyków piszących komentarze w „Global Times” jest praktycznie niemożliwe. Zwłaszcza wziąwszy pod uwagę reputację tabloidu, nadmiernie nacjonalistycznego, przyciągającego czytelników skłonnych do takich postaw, zawsze chętnie krytykującego mniej „patriotyczne” osoby.

Podsumowując – międzynarodowe spółki powinny unikać pomyłek i nie brać pełnych jadu komentarzy „Global Times” za pełnowartościowe informacje. Znajomość aktualnej atmosfery politycznej mogłoby też zaoszczędzić wielu problemów na międzynarodową skalę.

Tekst oryginalny ukazał się w anglojęzycznej edycji „The Epoch Times” dnia 2016-06-14, link do artykułu: http://www.theepochtimes.com/n3/2091267-loreal-listens-to-chauvinistic-chinese-nationalist-tabloid-and-loses-4-68-billion-in-a-week/

Tagi:

Wykorzystujemy pliki cookies, by dowiedzieć się, w jaki sposób użytkownicy korzystają z naszej strony internetowej i móc usprawnić korzystanie z niej. Dalsze korzystanie z tej strony internetowej jest jednoznaczne z zaakceptowaniem polityki cookies, aktualnej polityki prywatności i aktualnych warunków użytkowania. Więcej informacji Akceptuję