Chiny prą pełną parą w kierunku rozwoju broni SI, Zachód musi zająć w tej sprawie stanowisko
W maju 2014 roku Stephen Hawking wraz z kilkoma innymi naukowcami ostrzegł świat: „Sukces w tworzeniu SI (sztucznej inteligencji) byłby największym wydarzeniem w historii ludzkości. Niestety może być również ostatnim, chyba że nauczymy się, jak unikać ryzyka.
Armie na świecie rozważają wprowadzenie w najbliższym czasie systemów broni autonomicznej, które mogłyby wybierać i eliminować cele; ONZ i Human Rights Watch poparły traktat zakazujący takiej broni”.
Rozwijanie zaawansowanych technologii
Podczas gdy prasa międzynarodowa ekscytuje się obecnie (artykuł publikowany w listopadzie 2018 r. – przyp. redakcji) pierwszą na świecie SI posiadającą świadomość – generowanym komputerowo prezenterem chińskiej państwowej agencji prasowej Xinhua – niewielu wie o niepokojącym programie rozwoju broni SI w Pekińskim Instytucie Technologii (PIT) – jednym z najlepszych ośrodków badań nad bronią w Chinach.
Według ostatniego reportażu „South China Morning Post”, PIT wybrał 31 najzdolniejszych uczniów poniżej 18. roku życia z puli ponad 5000 kandydatów na czteroletni „eksperymentalny program dotyczący inteligentnych systemów obronnych”.
Te młode talenty, aby przejść rekrutację do tego obszaru technologii zaawansowanych, musiały również zostać przesiane pod względem ich niezachwianego patriotyzmu lub lojalności wobec organów partyjno-państwowych. Obecnie Komunistyczna Partia Chin (KPCh) nie wstydzi się zamiaru zdominowania świata zarówno pod względem gospodarczym, jak i wojskowym, a technologia skradziona głównie Zachodowi jest niezbędnym środkiem do osiągnięcia jej celów.
W Chinach, począwszy od 2014 roku, regularnie odbywa się tzw. „Światowa Konferencja Internetowa” (ang. „World Internet Conference”). Jednak w porównaniu z zeszłoroczną konferencją, gdzie na liście mówców było tłoczno i znaleźli się na niej m.in. prezesi Tim Cook z Apple i Sundar Pichai z Google, tegoroczna konferencja nie spełniła oczekiwań co do efektu międzynarodowego, ponieważ z przemówieniem pojawił się na niej tylko jeden amerykański dyrektor wykonawczy z firmy Qualcomm.
Trwająca wojna handlowa między Stanami Zjednoczonymi a Chinami rzuciła cień na tegoroczną konferencję, dlatego że zachodnie firmy technologiczne w Chinach szukają obecnie bezpiecznego wyjścia stamtąd i nowych lokacji dla zakładów produkcyjnych poza Chinami.
Przez ostatnie trzy dekady zachodnie firmy miały nadzieję zdobyć zyskowny udział w rynku w Chinach, ale mogło to nastąpić jedynie poprzez poniesienie wysokich kosztów w formie transferu technologii dokonanego pod presją władz lokalnych.
Wymuszone transfery technologii z czasem skutecznie zmniejszyły przewagę konkurencyjną zachodnich firm. Według raportu Biura Przedstawiciela Handlowego USA z 2017 roku Chiny każdego roku kradły własność intelektualną amerykańskiego pochodzenia o wartości ok. 600 mld dolarów.
Aby zrealizować strategiczny plan „Made in China 2025” – program mający na celu objęcie przez Chiny dominującej pozycji w dziesięciu branżach zaawansowanych technologii – Chiny zapoczątkowały cykl corocznych targów, takich jak World Internet Conference w Wuzhen i China International Import Expo w Szanghaju (w roku 2018 oba wydarzenia odbyły się w listopadzie), aby zachęcić duże światowe firmy do inwestowania w Chinach. Jednak w roku 2018 zachodnie firmy obawiały się biznesowych przygód w Chinach.
Sieć lokalna
W ciągu ostatnich trzech lat Światowa Konferencja Internetowa wielokrotnie wyzwalała ostrą krytykę ze strony chińskich internautów, którzy skarżyli się, że chiński internet jest w rzeczywistości intranetem albo siecią lokalną z uwagi na znany system Wielki Firewall, który filtruje i cenzuruje setki „wrażliwych słów”, w tym praktycznie wszystkie zagraniczne sieci społecznościowe i media.
Niektórzy chińscy internauci potępiają tzw. Światową Konferencję Internetową z uwagi na fakt, że ich rzeczywisty świat cybernetyczny jest ograniczony do 9 600 000 km kw., czyli wielkości terytorialnej Chin. Teraz za pośrednictwem technologii rozpoznawania twarzy i tzw. „systemu oceny społeczeństwa” – kompleksowego programu nadzoru, który ocenia i karze chińskich obywateli za ich zachowanie, a tym samym egzekwuje lojalność wobec reżimu – obywatele Chin są ściśle monitorowani przez Wielkiego Brata.
W rzeczywistości ponad 800 mln użytkowników internetu w Chinach żyje w alternatywnym świecie cybernetycznym, w którym KPCh kontroluje wszystkie informacje. Wyjątkiem są nieliczni, którzy wiedzą, jak technicznie to obejść, lub korzystają z płatnych sieci VPN, aby ominąć zaporę internetową.
Dwa bezpłatne amerykańskie narzędzia do obchodzenia zabezpieczeń, Free Gate i Ultra Surf, są mocno cenzurowane w Chinach, ale oba nadal pomagają setkom tysięcy użytkowników w codziennym dostępie do zagranicznych stron internetowych.
Sprzyjanie tyranii
Dlaczego Pekin tak bardzo lubi cenzurę w internecie? Ai Weiwei, artysta i dysydent, wyjaśnił to chyba najlepiej: „Cenzura mówi: ‘To do mnie należy ostatnie słowo. Cokolwiek powiesz, podsumowanie będzie należeć do mnie’. Ale internet jest jak rosnące drzewo. Ludzie zawsze będą mieli ostatnie słowo – nawet jeśli ktoś ma bardzo słaby, cichy głos. Taka władza upadnie z powodu szeptu”.
Pomysł, że technologia pomoże zliberalizować zamknięte społeczeństwa, może obecnie nie sprawdzać się w każdym przypadku, szczególnie w Chinach. W artykule „Dlaczego technologia sprzyja tyranii” (ang. „Why Technology Favors Tyranny”), opublikowanym w „The Atlantic”, Yuval Noah Harari przedstawił szczegółowy wywód na temat tego, że technologia niekoniecznie zaprzyjaźnia się z liberalnymi społeczeństwami, a zamiast tego sprzyja tyraniom, gdy najnowocześniejsza technologia coraz bardziej oddala się od mas.
Chociaż niektóre z podstawowych argumentów Harari są przedmiotem debaty, poruszył on kilka krytycznych kwestii dotyczących sposobu, w jaki technologia i sztuczna inteligencja są w stanie wzmocnić dyktatury, a także zwiększyć niebezpieczeństwo przekazania władzy maszynom.
Według Harari słabe ogniwo reżimów autorytarnych w XX w., czyli chęć skoncentrowania wszystkich informacji i władzy w jednym miejscu, może dzięki nowej technologii, takiej jak SI, stać się ich mocną stroną i zadecydować o przewadze w XXI w.
Wydaje się, że Harari ma rację, iż technologia wzmocniła obecnie kontrolę autorytarną w zamkniętych społeczeństwach. Dziesiątki milionów ludzi z „pokolenia Z” w Chinach, zwanego także „pokoleniem Wielkiego Firewalla”, dorasta w przyzwyczajeniu do innego układu cyberrzeczywistości niż ci, którzy mieszkają w pozostałej części świata.
Przebywający na wygnaniu pisarz Ma Jian powiedział niedawno, że „Rok 1984” George’a Orwella został „od A do Z” zrealizowany w Chinach.
Reportaż australijskiej telewizji ABC zatytułowany „Nie znam Facebooka ani Twittera: Chińska generacja Z, Wielkiego Firewalla, odcięta od Zachodu” (ang. „I don’t know Facebook or Twitter: China’s Great Firewall Generation Z cut off from the West”) przedstawia mrożącą krew w żyłach rzeczywistość: Młodzi chińscy internauci osiągają dorosłość dzięki zestawowi światopoglądów, który znacząco różni się od światopoglądu ludzi żyjących w pozostałej części świata. Wielki Firewall najwyraźniej stworzył dwa różne równoległe światy na tej samej planecie.
Zachodnie firmy się przyłączają
Co gorsze, niektóre zachodnie firmy technologiczne są chętne pomóc KPCh dopracować narzędzia represji, niezależnie od wewnętrznego sprzeciwu.
Kiedy Pichai, dyrektor generalny Google, powiedział prasie: „Technologia nie rozwiązuje problemów ludzkości”, wydawało się sugerować, że jego Google może w sumie przysparzać ludzkości problemów, w świetle kontrowersyjnego „Dragonfly Project”, którego celem jest pomoc KPCh w monitorowaniu internautów.
„Nie bądź zły” od dawna było mottem firmy Google, aż do 2000 roku. Jednak ten kodeks postępowania został po cichu usunięty, zanim w 2015 roku Alphabet, firma macierzysta Google, przyjęła nowe motto „rób to, co należy”, najwyraźniej próbując pozbyć się swojego odniesienia do zła. Ktoś mógłby zapytać: „Czy Google próbuje zbyt mocno sprzedać swoją duszę, aby wejść na chiński rynek?”.
Według reportażu z „The Sydney Morning Herald”, zatytułowanego „Od bezmiaru studentów do dronów: jak Komunistyczna Partia Chin szkoli kadry w Australii” (ang. „From student to drone swarms: how the Chinese Communist Party trains its cadres in Australia”), niektóre australijskie uniwersytety, jak te w Norwegii, Wielkiej Brytanii i Niemczech, służyły za centra innowacji dla naukowców z Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej (ChALW), gdzie opanowywali wiedzę na temat technologii SI do celów wojskowych i bojowych.
Wydaje się, że ogólnodostępne źródła w postaci zachodnich uniwersytetów dobrze służą ChALW, jej staraniom o ulepszenie sprzętu wojskowego i nasilenie przygotowań do wojny. Podczas przesłuchania w Senacie USA w lutym 2018 roku dyrektor FBI Christopher Wray ostrzegał, że wszyscy chińscy „profesorowie, naukowcy, studenci” brali udział w gromadzeniu informacji.
W 2015 roku administracja Obamy podpisała z Pekinem umowę o cyberbezpieczeństwie między USA a Chinami, ale trzy lata później okazało się, że Chiny naruszyły prawie każdy podpunkt umowy i są nieustępliwe w cyberszpiegostwie wobec amerykańskich instytucji i firm.
Pomimo obszernych dowodów dostarczonych przez amerykańskie agencje wywiadowcze Waszyngton jeszcze nie skontrował tych działań ani nie odwzajemnił tak powszechnych akcji hakerskich ze strony Chin. Krytycy zwracają uwagę, że pomimo kompleksowego charakteru umowy pakt ten w rzeczywistości jest niewykonalny. Nie ma jasnych metod kontroli ani weryfikacji. Nawet gdyby ta umowa była dobrze sformułowana, niewielu założyłoby się o to, że Pekin jej dotrzyma, biorąc pod uwagę jego niechlubne działania w przeszłości.
„Zburz pan ten mur”
Henry David Thoreau ostrzegł nas dawno temu: „Ludzie stali się narzędziami swoich narzędzi”. Dzisiaj powinniśmy być szczególnie zaniepokojeni faktem, że narzędzia technologiczne znajdują się w rękach każdego autorytarnego reżimu – nowa technologia bardziej niż kiedykolwiek posłużyłaby do o wiele potężniejszego zniewolenia ludzkości jako całości i do stworzenia dla wszystkich społeczeństwa orwellowskiego.
Wielu obserwatorów z Chin często porównuje chiński Wielki Firewall do muru berlińskiego z czasów zimnej wojny. W końcu cel obu to trzymanie ludzi pod drakońską kontrolą wewnątrz murów i jednoczesne uniemożliwianie im dotarcia do świata zewnętrznego.
W 20. rocznicę upadku muru berlińskiego, 9 listopada 2009 roku, niemiecki prezydent Horst Köhler powiedział: „Mur był budowlą strachu. 9 listopada stał się miejscem radości”.
Teraz ludzkość z niecierpliwością czeka na kolejnego światowego lidera, który z taką samą determinacją i dalekowzrocznością jak prezydent Reagan powie głośno i wyraźnie o chińskim Wielkim Firewallu: „Panie Xi, zburz pan ten mur!”.
Peter Zhang koncentruje swoje badania na ekonomii politycznej w Chinach i Azji Wschodniej. Jest absolwentem Pekińskiego Uniwersytetu Studiów Międzynarodowych, Fletcher School of Law and Diplomacy, a także ukończył Harvard Kennedy School jako Mason Fellow.
Opinie wyrażone w tym artykule są opiniami autora i niekoniecznie odzwierciedlają poglądy redakcji „The Epoch Times”.
Tekst oryginalny ukazał się w anglojęzycznej edycji „The Epoch Times” dnia 2018-11-17, link do artykułu: https://www.theepochtimes.com/when-technology-meets-tyranny_2718255.html