W trójmiejskich szkołach uczy się ok. 6,6 tys. dzieci z Ukrainy. Wszystkich uczniów jest ponad 100 tys. Dyrektorka gdańskiej podstawówki Anna Listewnik w rozmowie z PAP podkreśliła, że dzieci polskie i ukraińskie uczą się od siebie, jak być dobrymi, mądrymi i twórczymi ludźmi.
W gdańskich szkołach i przedszkolach uczy się ponad 4 tys. uczniów z Ukrainy. Do sopockich placówek oświatowych zapisanych jest 432 dzieci uchodźców. W Gdyni natomiast ponad 2,2 tys.
Wszystkich uczniów jest ponad 100 tys. Jednak ostateczne dane z trójmiejskich szkół i z całego województwa będą znane na początku października. Jak wskazuje Pomorskie Kuratorium Oświaty, do końca września dyrektorzy szkół i placówek mają czas na wprowadzenie danych do Systemu Informacji Oświatowej.
Dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 57 im. gen. Władysława Andersa w Gdańsku Anna Listewnik w rozmowie z PAP wskazała, że w jej placówce uczy się 350 uczniów, z czego prawie połowa, czyli ok. 160, to uczniowie z Ukrainy. „Spośród nich ok. 60 nie zna języka polskiego i uczą się w trzech oddziałach przygotowawczych. Pozostali uczniowie z Ukrainy posługują się językiem polskim i uczęszczają do ogólnodostępnych oddziałów” – podkreśliła.
W SP nr 57 od 2018 roku, czyli na długo przed wybuchem wojny w Ukrainie, prowadzone były oddziały przygotowawcze dla dzieci z doświadczeniem migracyjnym. „W tych oddziałach uczniowie uczą się języka polskiego oraz kultury naszego kraju i stopniowo włączani są do procesu dydaktyczno-wychowawczego w naszej szkole” – tłumaczyła dyrektorka.
Dodała, że uczniowie po rocznym pobycie w oddziale płynnie posługują się językiem polskim.
W oddziałach uczą się dzieci, które przybywają z zagranicy, w tym również dzieci z Wielkiej Brytanii, które urodziły się na wyspie i nie znają języka polskiego. „Przed wojną w tych właśnie trzech oddziałach mieliśmy po ok. 15 uczniów. Po wybuchu wojny klasy rozszerzyły się do 25 uczniów” – stwierdziła Listewnik.
Dyrektorka gdańskiej podstawówki zaznaczyła, że dzieci, które przyjeżdżają do Polski, często nie mają np. zeszytów, artykułów papierniczych, a często nawet odpowiedniej odzieży. „To są takie problemy, które na szczęście szybko rozwiązujemy” – zaznaczyła.
„Wolontaryjnie włączamy się w przygotowanie im tych rzeczy, które są im potrzebne” – podkreśliła dyrektorka.
Wskazała, że na bieżąco trzeba również organizować dodatkowe ławki czy krzesła, ponieważ uczniów wciąż przybywa.
Jej zdaniem dzieci, które przyjechały do Gdańska z Ukrainy, są „na ogół bardzo radosne”. „Bawią się, rozmawiają. Są otwarte i szybko nawiązują relacje z nauczycielami i rówieśnikami” – oceniła.
Zauważyła, że ukraińskie dzieci chcą się uczyć języka polskiego i są do tego zmotywowane. „Zaraz po wojnie, w pierwszych tygodniach, większość z nich mówiła, że są w Polsce i w szkole tylko na chwilę i niebawem wrócą do Ukrainy. Teraz już tak nie mówią”.
Zdaniem Listewnik nie jest konieczna znajomość języka ukraińskiego, żeby przyjąć uczniów do szkoły. „Nauczyciele z dłuższym stażem pedagogicznym, tacy jak ja, znają język rosyjski i to oczywiście się przydaje. Natomiast nauczyciele z krótszym doświadczeniem, którzy uczą w oddziałach przygotowawczych i którzy są wychowawcami, nie znają języka ukraińskiego i rosyjskiego” – stwierdziła dyrektorka gdańskiej szkoły.
Podkreśliła, że nauczyciele pracujący w oddziałach przygotowawczych mówią do dzieci wolno i wyraźnie w języku polskim. Natomiast kiedy widzą, że uczniowie czegoś nie rozumieją, zatrzymują się i poświęcają danemu zagadnieniu nieco więcej czasu.
„Uczniowie w oddziałach przygotowawczych mają 6 godzin języka polskiego tygodniowo. Wszystkie przedmioty są prowadzone w języku polskim” – podkreśliła.
Dodała, że w dobie cyfryzacji nie ma przeszkód, których by nie pokonali, „są przecież internetowi tłumacze” – zażartowała.
Ponadto nauczyciele i uczniowie korzystają również z pomocy nauczyciela i pedagoga międzykulturowego, którzy władają językiem ukraińskim/językiem rosyjskim.
Dyrektorka SP nr 57 w Gdańsku zapewniła, że jej kadra pedagogiczna rozmawia z dziećmi na temat sytuacji w Ukrainie od początku wybuchu wojny. „Dzieci mogą także, w każdej chwili, porozmawiać z pedagogiem, wychowawcą i psychologiem. Dzieci rozmawiają również w domu. To wszystko odbywa się w sposób bardzo przyjazny” – oceniła.
Zwróciła uwagę na pewną zależność – „w szkole jest jak w społeczeństwie: o ile rodzicie przygotowują swoje dzieci i rozmawiają z nimi, to później w szkole, w relacjach rówieśniczych, jest wszystko wspaniale i cudownie” – podkreśliła.
Jej zdaniem, jest również odsetek dorosłych, którzy nie są pozytywnie nastawieni do uchodźców. „Ludzie, którzy nie rozumieją procesu migracji, którzy nie rozumieją, że żeby była zgoda między narodami, to nie należy wspominać złych rzeczy, tylko mówić o dobrych. Różnorodność zawsze wzbogaca” – stwierdziła Listewnik.
Dyrektorka gdańskiej podstawówki podkreśliła również, że uczniowie z Ukrainy i Polski uczą się od siebie otwartości i zrozumienia drugiego człowieka. „Uczymy się także bycia ze sobą w różnych sytuacjach. Poznajemy kulturę innego kraju. To zrozumienie powoduje, że przestajemy się bać i otwieramy się na drugiego człowieka” – podkreśliła.
Dodała, iż takie podejście do uczniów i drugiego człowieka pokazuje, że można o wszystkim porozmawiać i rozwiązać każdą sytuację bez agresji. „Dzieci uczą się od siebie również, jak być dobrymi, mądrymi i twórczymi ludźmi” – oceniła.
Autor: Piotr Mirowicz, PAP.