Wywiad z Eduardem Bolsonaro: Rozszerzyć brazylijski cud i powstrzymać socjalizm na całym świecie

Eduardo Bolsonaro, brazylijski poseł i syn prezydenta Brazylii Jaira Bolsonaro, podczas wywiadu w Waszyngtonie, 16.03.2019 r. (Charlotte Cuthbertson / The Epoch Times)

Eduardo Bolsonaro, brazylijski poseł i syn prezydenta Brazylii Jaira Bolsonaro, podczas wywiadu w Waszyngtonie, 16.03.2019 r. (Charlotte Cuthbertson / The Epoch Times)

Eduardo Bolsonaro, brazylijski poseł i syn Jaira Bolsonaro, prezydenta Brazylii, przy okazji wizyty swojego ojca w Białym Domu 19 marca br. udzielił wywiadu „The Epoch Times” na temat sytuacji w jego kraju.

The Epoch Times: Już od dwóch kadencji jest Pan posłem w Kongresie Narodowym Brazylii i o ile dobrze mi wiadomo, w ostatnich wyborach wygrał Pan ogromną przewagą głosów – miał Pan więcej głosów niż jakikolwiek brazylijski kongresmen wcześniej.

Eduardo Bolsonaro: Tak. To była dla nas niespodzianka. Nie spodziewaliśmy się tak wielkiej liczby, ale to było historyczne wydarzenie. Mówi ono dużo o czasach, w jakich żyjemy, i to nie tylko w Brazylii. Jeśli przyjrzymy się całemu regionowi, okaże się, że są też inni ludzie o tym samych poglądach, co prezydent Jair Bolsonaro, a także Trump. Przyglądając się Chile, jest tam [prezydent] Sebastián Piñera, w Kolumbii [prezydent] Iván Duque [Márquez], w Paragwaju [prezydent] Mario Abdo Benítez, [prezydent Mauricio] Macri w Argentynie.

Więc nie jest to ruch skrajnej prawicy, jak zwykle postrzega go prasa. To coś naturalnego i jest to poważne przesłanie, mówiące, że nie chcemy już socjalizmu.

To niesamowita zmiana. Rozumiem, że zaledwie sześć lat temu w Brazylii nie było partii konserwatywnej. Czy to prawda?

To prawda. Jair Bolsonaro miał wielkie trudności ze znalezieniem partii, która udzieliłaby mu wyraźnego poparcia na stanowisko prezydenta. A teraz jesteśmy największą partią w Kongresie. Zaszła u nas taka ogromna zmiana. Więc jest to czymś, w co czasami trudno uwierzyć, jak sen.

Jak Pan myśli, dlaczego wydarzyło się to tak szybko i zgodnie z tym, co Pan mówi, miało to miejsce nie tylko w Brazylii, lecz także w kilku innych krajach Ameryki Południowej?

Jeśli przyjrzymy się całemu regionowi, dostrzeżemy, że wszyscy poprzedni prezydenci, byli ze sobą zaprzyjaźnieni. Evo Morales [z Boliwii], Hugo Chávez i potem [Nicolás] Maduro [z Wenezueli], [Luiz Inácio] Lula [da Silva] i następnie Dilma [Rousseff z Brazylii], [Rafael] Correa [z Ekwadoru] i [Cristina Fernández de] Kirchners [z Argentyny]. A potem ludzie zrozumieli, co się dzieje. Ponieważ wszystko kręciło się wokół zamachu stanu i poprawności politycznej… I ludzie mieli tego dosyć. Miało miejsce tak wiele skandali związanych z korupcją, że ludzie mówili: „OK, chcemy zmiany”.

A kto reprezentował zmianę? Kto mówił o tym, co jest ludziom najbliższe? W końcu znaleźli Jaira Bolsonaro – ponieważ podczas całej kampanii Jair Bolsonaro nie wydał nawet jednego miliona dolarów. To człowiek, który służąc w armii, poświęcił dla swojego kraju 17 lat życia, a następnie prawie 30 lat, będąc posłem. I nie miał zbyt dużego wsparcia ze strony partii politycznych. To były trudne wybory, ale mieliśmy coś, czego nie mieli inni kandydaci, czyli ludzi po swojej stronie.

Zwolennicy prezydenta elekta Jaira Bolsonaro gromadzą się na Placu Trzech Władz w Brazylii przed ceremonią inauguracji, 1.01.2019 r. (Evaristo Sa/AFP/Getty Images)

Zwolennicy prezydenta elekta Jaira Bolsonaro gromadzą się na Placu Trzech Władz w Brazylii przed ceremonią inauguracji, 1.01.2019 r. (Evaristo Sa/AFP/Getty Images)

Cóż, to naprawdę ciekawa historia. Rozumiem, że ludzie mieli dość korupcji. Od dziesięcioleci istnieją rządy socjalistyczne. Co takiego sprawiło, że ludzie połączyli siły? Jedną rzeczą jest być niezadowolonym ze sposobu, w jaki sprawy się toczą. A drugą widzieć, że istnieje alternatywa i że Pana ojciec zaoferował Brazylijczykom inne możliwości.

W internecie jest film pokazujący byłego prezydenta Lulę, który rozmawia i śmieje się, jakby świętując, że nie ma nawet jednego kandydata, który byłby prawicowy. Myślę, że było to w roku 2010 lub 2014.

To dlatego, że trudno było dorosnąć. Cóż, na początku socjalizm jest jak szkoła. Ludzie go lubią. Każdy ma pieniądze. Każdy może kupić wszystko, ale wkrótce lub trochę później przychodzi rozrachunek. A w Brazylii czas rozrachunku przypadł akurat na okres rządów Dilmy Rousseff. Stanęliśmy twarzą w twarz z 14 milionami bezrobotnych. To było naprawdę trudne. Był to, jak sądzę, najgorszy kryzys gospodarczy, jaki kiedykolwiek mieliśmy w Brazylii. Pomógł nam w [dokonaniu] tej zmiany.

Więc ludzie widzieli, że pewne rzeczy nie działają poprawnie?

Tak. Oczywiście, widzieli to wyraźnie. I to nie była jedyna rzecz. Jeśli chodzi o kwestię bezpieczeństwa, dysponujemy w Brazylii danymi statystycznymi zbieranymi rok po roku. Stoimy twarzą w twarz z rekordową liczbą morderstw. Podano w nich: „Ten kradnie, ponieważ nie mógł pójść do szkoły, gdy był młody”. Stwierdzono w nich, że „problemem jest nasze społeczeństwo, ponieważ ludzie nie lubią czarnych”. Cała ta sprawa dotyczy poprawności politycznej. Bo kiedy ludzie otwierają swoje drzwi, świat okazuje się być zupełnie inny od tego, co mówi im rząd, więc ludzie mieli tego dość.

My [członkowie partii Jaira Bolsonaro] mamy pewnego rodzaju poczucie odpowiedzialności. Takie, jakbyśmy nie mieli drugiej szansy. Mamy tylko jeden strzał i musimy postąpić słusznie i zmienić całą historię Brazylii. Ponieważ jesteśmy przekonani, że jeśli zawiedziemy, to ludzie z lewicy wrócą do poprzedniej wersji historii, a Brazylia będzie znacznie bliżej Wenezueli niż Stanów Zjednoczonych.

Pana zdaniem więc ta cudowna zmiana, która wydarzyła się pięć czy sześć lat temu, kiedy nagle Brazylijczycy powiedzieli, że mają dość socjalizmu, jest krucha i jeśli nie pokaże się im, jakie rozwiązanie jest dobre, to przerzucą się z powrotem na socjalizmu. Czy o to chodzi?

Tak, tak, z całą pewnością. Ponieważ przemawianie [językiem lewicy] jest łatwiejsze. Co oni robią? Mówią: „Cześć kolego, przyszedłem tu w imię pokoju. Każdy, kto mówi coś innego, jest przeciwny pokojowi”. „Cześć, cześć, ziomki. Czarni ludzie, jestem tu, by was chronić. Wszyscy, którzy sprzeciwiają się temu, co do was mówię, są rasistami”. I kontynuują to, poruszając wszystkie inne kwestie. Dlatego mówią, że Bolsonaro jest rasistą, ksenofobem, homofobem, nazistą, faszystą, a teraz mówią jeszcze inne rzeczy. Tworzą nawet nowe słowa, negatywne słowa, żeby tylko powiedzieć, że Bolsonaro jest właśnie taki.

A potem, kiedy przeglądasz internet, gdzie nie potrzeba mediów głównego nurtu, żeby mówiły ci, co się dzieje, możesz zobaczyć na własne oczy – wystarczy otworzyć Instagram na smartfonie lub Facebook i zobaczysz całkowicie innych ludzi.

Zatem internet był niezbędny podczas kampanii Jaira Bolsonaro, aby pokazać ludziom, kim jest, że nie jest rasistą, faszystą, nazistą, ksenofobem, homofobem i wszystkim innym.

A to, co robią [lewicowcy] w Brazylii, robią też w Stanach Zjednoczonych, robią w Europie, robią w Chile, w Kolumbii. Oni wszyscy są bardzo dobrze połączeni i dlatego chcę wykorzystać swoje wpływy oraz pozycję, którą mam teraz, aby zbudować to coś na całym świecie – aby ten cud, który wydarzył się w Brazylii, wydarzył się także w innych krajach. Aby nie była to mała fala, ale coś trwałego. Naprawdę musimy ze wszystkich sił zorganizować się i zatrzymać socjalizm.

Prezydent Brazylii Jair Bolsonaro przemawia podczas dyskusji na temat stosunków USA–Brazylia w Amerykańskiej Izbie Handlowej w Waszyngtonie, 18.03.2019 r. (MANDEL NGAN/AFP/Getty Images)

Prezydent Brazylii Jair Bolsonaro przemawia podczas dyskusji na temat stosunków USA–Brazylia w Amerykańskiej Izbie Handlowej w Waszyngtonie, 18.03.2019 r. (MANDEL NGAN/AFP/Getty Images)

Więc media społecznościowe pozwoliły Pana ojcu przełamać lewicową narrację, aby nawiązać bezpośredni kontakt z ludźmi? Taka jest tego historia?

W 100 procentach. Jeśli spojrzy Pan na popularność Jaira Bolsonaro w mediach społecznościowych, widać, że jest ona ogromna. Jest nawet większa od popularności wielu piłkarzy czy artystów. I to zmieniło wszystko w tej kampanii. Muszę powiedzieć, że mój brat Carlos Bolsonaro zajmuje się mediami społecznościowymi Jaira Bolsonaro. Carlos nie lubi udzielać wywiadów. Nie lubi pojawiać się publicznie nazbyt często, ale jest najwspanialszym człowiekiem, który przejął odpowiedzialność za te wybory. Po tym jak mój ojciec został pchnięty nożem, przez 77 procent okresu kampanii wyborczej pozostawał w szpitalu lub w domu.

Proszę więc sobie wyobrazić, że zatrzymuje Pan całą kampanię. Nie odwiedza wszystkich stanów. Zostaje w domu, rozmawiając tylko przez telefon komórkowy. Tak się stało, dlatego mojemu bratu należą się podziękowania. A jeśli przejrzy Pan wywiady z moim ojcem po tym, jak został wybrany, gdy po raz pierwszy wystąpił w telewizji na żywo – powiedział: „Dzięki, Carlosie Bolsonaro”. A także, gdy 1 stycznia objął urząd, ponownie powiedział: „Dziękuję, mój synu Carlosie Bolsonaro”.

Dla tych, którzy mogą nie być na bieżąco z brazylijską polityką, wyjaśnijmy, że na początku września Pana ojciec został zaatakowany nożem i bardzo poważnie zraniony. On prawie umarł, tak?

Tak, było naprawdę ciężko. Jakiś czas temu nie byłem nawet w stanie o tym rozmawiać, ponieważ podchodziłem do tego nazbyt emocjonalnie. Ale już się z tym oswajam.

Kiedy został pchnięty nożem, prowadziłem swoją kampanię w stanie São Paulo. On był w sąsiednim stanie Minas Gerais, w mieście Juiz de Fora. Ktoś zadzwonił do mnie i powiedział: „Zachowaj spokój, twój ojciec został dźgnięty nożem”. Odpowiedziałem: „OK, jak jest źle?”. Potem, odrobinę później, ludzie zaczęli o tym rozmawiać i coraz bardziej się denerwowałem. Mój najstarszy brat Flavio napisał na Twitterze: „OK, nie było aż tak źle, to było tylko powierzchowne zranienie”. Więc się uspokoiłem. Ale kiedy poszedłem do domu znajomego i zacząłem oglądać wiadomości, [dowiedziałem się, że] stracił ponad dwa litry krwi. A jelita miał rozcięte na cztery części.

Dwukrotnie zmarł i powrócił do żywych; naprawdę miał szczęście. Mówimy, że naprawdę wierzymy w Boga, ponieważ kiedy z tego wyszedł – a wszystko działo się bardzo szybko, agenci federalni, którzy go chronili, wyprowadzili mojego ojca z tłumu. Było tam około 20 000 lub 30 000 osób. Odbyło się to bardzo szybko i ruszyli prosto do szpitala. Znali plan miasta i gdzie znajdują się najbliższe szpitale.

Lekarz powiedział, że jeszcze pięć minut i by umarł, ponieważ w sercu nie było już prawie w ogóle krwi. Kiedy przywieziono go do szpitala publicznego w Brazylii, Santa Casa de Misericordia, w pobliżu przebywała akurat ekipa specjalistów potrzebnych do wykonania takiego zabiegu. Takie rzeczy nie zdarzają się cały czas w Brazylii, więc naprawdę miał szczęście. A lekarze, którzy wykonali tę operację, powiedzieli, że na 100 osób, które miały taką samą ranę kłutą, przeżywała tylko jedna.

Więc mój ojciec stwierdził, że jego zdaniem ma tutaj misję do wykonania. I że wszystko stanowi nazbyt duży zbieg okoliczności, by uwierzyć, iż nie było w tym ręki Boga.

Dlaczego Pana zdaniem ten atak miał miejsce?

Człowiek, który go dźgnął, był [niegdyś] członkiem PSOL – Partii Socjalizmu i Wolności, od 2014 roku nie należał do tej partii. To człowiek, który zabiłby go, aby wykluczyć go z wyścigu do fotela prezydenckiego w 2018 roku – to pewne. Czasami ludzie próbują mówić, że nie, że on był typem samotnego wilka, że działał w pojedynkę. Nie, nie, nie. To było czymś, co zrobił lewicowiec. Proszę sobie wyobrazić, że wydarzyłoby się coś odwrotnego: ktoś, kto stanowiłby część naszej partii, dźgnąłby kandydata z lewicy. To rozszaleliby się na tym punkcie.

Pana ojciec jest często porównywany do prezydenta Donalda Trumpa. Czy uważa Pan, że to dobre porównanie?

Przed rokiem 2016 – przed wybraniem Trumpa – ludzie w Brazylii nie wiedzieli zbyt wiele o Trumpie. A jak już wspomniałem, było tak, dlatego że lewicowcy są bardzo zorganizowani na całym świecie. Informacje, które Brazylia otrzymywała na temat Trumpa, były w stylu lewicowego przesłania: nie lubi Meksykanów, chce zbudować mur, nie lubi czarnych, chce prowadzić politykę mającą na uwadze tylko bogatych ludzi. To samo ludzie mówili o Jairze Bolsonaro.

Ale nawet w tym czasie w 2016 roku opublikowałem kilka wspierających go postów. Wiem, że on nie potrzebuje mojego wsparcia i że nie mam możliwości zmiany wydarzeń w Stanach Zjednoczonych. Ale miało to na celu powiedzenie: „Hej, jest ktoś, kto wykracza poza polityczną poprawność zarówno w Brazylii, jak i w Stanach Zjednoczonych. Zwróćcie uwagę na tych ludzi”.

Dlatego kiedy został wybrany, było naprawdę zabawnie, gdy po włączeniu telewizji oglądało się wiadomości w Brazylii, to prawie wszyscy dziennikarze reagowali w sposób: „To jest nieprawdopodobne”.

Wywiad został zredagowany w celu zwiększenia przejrzystości i zwięzłości tekstu. Obszerniejsza wersja w języku angielskim: Exclusive: Purging Brazil of Socialism, an Ongoing Battle—Eduardo Bolsonaro.

Tekst oryginalny ukazał się w anglojęzycznej edycji „The Epoch Times” dnia 2019-03-19, link do artykułu: https://www.theepochtimes.com/eduardo-bolsonaro-extend-the-brazilian-miracle-and-stop-socialism-worldwide_2843397.html

Tagi:

Wykorzystujemy pliki cookies, by dowiedzieć się, w jaki sposób użytkownicy korzystają z naszej strony internetowej i móc usprawnić korzystanie z niej. Dalsze korzystanie z tej strony internetowej jest jednoznaczne z zaakceptowaniem polityki cookies, aktualnej polityki prywatności i aktualnych warunków użytkowania. Więcej informacji Akceptuję