Warunki akcji ratowniczej po wybuchach metanu w kopalni Pniówek w Pawłowicach są trudne – przekazał Sławomir Starzyński, rzecznik Jastrzębskiej Spółki Węglowej, do której należy kopalnia. Przed południem ratownicy koncentrowali się na pracach przy tamie przeciwwybuchowej.
Jak wcześniej informował kierownik zespołu komunikacji JSW Tomasz Siemieniec, po północy w kopalni Pniówek w Pawłowicach doszło prawdopodobnie do zapalenia metanu w ścianie N-6 na poziomie 1000 m.
„Akcja ratownicza trwa. Obecnie ratownicy górniczy pracują przy tamie, która ma zabezpieczyć rejon akcji. Są to prace uzupełniające tę tamę” – powiedział na briefingu przed kopalnią ok. godz. 11 Starzyński, uściślając, że chodzi o tamę przeciwwybuchową.
Pytany o perspektywy dalszego przebiegu akcji zastrzegł, że zależy to od warunków pod ziemią. „One są ekstremalnie trudne” – podkreślił. Przyznał, że stężenie metanu w kopalnianej atmosferze w rejonie akcji ostatnio spadało. Zastrzegł, że ratownicy pracują w warunkach po zakończeniu pożaru, który miał tam miejsce.
Starzyński potwierdził, że w środę, kwadrans po północy, w kopalni Pniówek w Pawłowicach (województwo śląskie) doszło do wybuchu i zapalenia metanu. Zgodnie z informacjami JSW w rejonie ściany N-6 na poziomie 1000 m było 42 pracowników. Część z nich zostało przetransportowanych do szpitali. Większość poszkodowanych została poparzona.
W czasie gdy w rejonie akcji przebywały dwa zastępy ratowników, poszukujące trzech pracowników, doszło do kolejnego, wtórnego wybuchu. JSW informowała następnie o dziesięciu poszkodowanych lub poszukiwanych pracownikach i ratownikach. Do godz. 11 kopalniany lekarz stwierdził zgon trzech poszkodowanych, jeden z rannych zmarł też w Centrum Leczenia Oparzeń (CLO) w Siemianowicach Śląskich.
Według informacji ratowników do godzin przedpołudniowych do szpitali przewieziono ok. 20 osób. Ranni w średnio ciężkim stanie trafili do szpitali: w Rybniku, Jastrzębiu-Zdroju, Żorach i Wodzisławiu Śląskim. Najsilniej oparzeni zostali przewiezieni do CLO w Siemianowicach Śląskich. Jeden z nich – śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego.
W środę rano na miejscu były dwa śmigłowce LPR, jednak pogoda nie pozwoliła na start jednej maszyny; tego rannego przewieziono ambulansem do Centrum Urazowego w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym nr 5 im. św. Barbary w Sosnowcu. Ratownicy relacjonowali, że poszkodowani mieli oparzenia, ale też inne urazy ciała, w tym złamania. Obrażenia niektórych poszkodowanych zostały zaopatrzone na miejscu, te osoby wróciły już do domów.
Zgodnie z informacjami spółki do akcji ratowniczej skierowano 13 zastępów, ponad 60 osób. W sztabie akcji pracują m.in. przedstawiciele zarządu JSW oraz Wyższego i Okręgowego Urzędu Górniczego. Rodziny poszkodowanych górników zostały objęte opieką psychologów. Przyjazd do kopalni Pniówek zapowiedział w środę premier Mateusz Morawiecki.
Według ministra zdrowia Adama Niedzielskiego, który w środę wczesnym popołudniem przyjechał do CLO w Siemianowicach Śląskich, łączna liczba poszkodowanych to 25 osób. JSW informuje o 4 ofiarach śmiertelnych – trzej górnicy zginęli pod ziemią, jeden zmarł już po przewiezieniu do CLO.
„22 osoby są zaopatrzone i są zaopatrywane w różnych szpitalach na całym Śląsku, najciężej ranni trafili do tego specjalistycznego szpitala” – powiedział przed Centrum Leczenia Oparzeń minister Niedzielski. „Sytuacja jest dynamiczna, cały czas czekamy na to, co się dzieje w kopalni, czekamy na ewentualnych kolejnych rannych” – dodał.
Dyrektor CLO dr Mariusz Nowak poinformował rano, że do tego szpitala przyjęto dotąd 10 osób, z czego jedna, z bardzo poważnymi obrażeniami, zmarła. Według ministra Niedzielskiego dwóch górników przebywa obecnie na oddziale intensywnej terapii CLO. Lekarze tego ośrodka wdrożyli intensywne leczenie poszkodowanych górników, obejmujące m.in. sesje w komorze hiperbarycznej, płynoterapię i niezbędne zabiegi operacyjne. Ich zdaniem rokowania są jednak poważne.
Źródło: PAP.