Powyborcza niepewność w Parlamencie Europejskim, brak większości wspierającej jedną osobę, a także niechęć części liderów Unii Europejskiej osłabia kandydatów wiodących na stanowisko szefa Komisji Europejskiej. Wtorkowy szczyt UE nie zabił jednak jeszcze tej koncepcji. Donald Tusk dostał misję wykucia kompromisu.
Mandat, jakiego szefowie państw i rządów udzielili przewodniczącemu Rady Europejskiej na najbliższe trzy tygodnie, do następnego szczytu UE, wskazuje, że w szukaniu odpowiednich osób do objęcia kluczowych stanowisk unijnych musi on uwzględnić konieczność zapewnienia równowagi geograficznej, demograficznej, płci i politycznej.
Szanse, że Tuskowi uda się do 20 czerwca znaleźć kandydatury, które pogodzą podzielonych liderów, zapewnią spełnienie wskazanych kryteriów i będą w stanie uzyskać większość w Parlamencie Europejskim, nie są – według obserwatorów – zbyt wielkie.
– To może chwilę potrwać. Byłbym zaskoczony, gdyby na następnym szczycie były już gotowe rozwiązania – powiedział PAP ekspert z brukselskiego think tanku European Policy Centre Paul Butcher. Jego zdaniem niezależnie od kontaktów Tuska konieczne będą bezpośrednie negocjacje między liderami, a te mogą się odbyć dopiero na kolejnym szczycie. Butcher wątpi, by od razu przyniosły one owoce.
Politycy Europejskiej Partii Ludowej przyznają, że sytuacja, w której to reprezentanci tego ugrupowania szefują Komisji Europejskiej, Parlamentowi Europejskiemu i Radzie Europejskiej jest nie do utrzymania. EPL osłabiona po eurowyborach, ale wciąż z największą frakcją w europarlamencie, chce jednak dla siebie najistotniejszego fotela – szefa Komisji Europejskiej. Jeśli tak by się stało, dla liberałów, socjalistów i być może Zielonych (niektórzy chcą ich pomijać w rozdziale stanowisk) zostałyby trzy pozostałe stanowiska.
Liderzy chadecji, z Angelą Merkel na czele, potwierdzili na wtorkowym spotkaniu przed szczytem w Brukseli, że popierają Manfreda Webera na szefa KE. Problem polega na tym, że Weber, kandydat wiodący, nie ma (przynajmniej na razie) odpowiedniego poparcia w Parlamencie Europejskim.
W poniedziałek tuż po wyborach miał on się spotkać z liderami głównych proeuropejskich frakcji – Zielonych, liberałów i socjalistów – na kolacji, by rozmawiać o współpracy, ale spotkanie zostało odwołane. Dodatkowo socjaliści, którzy są drugą siłą polityczną w Parlamencie Europejskim, cały czas nie rezygnują z prób zbudowania koalicji bez Webera i EPL, która będzie popierała Fransa Timmermansa (ich spitzenkandidata) na szefa Komisji Europejskiej.
– EPL i S&D są nominalnie przywiązane do koncepcji spitzenkandidatów, ale socjaliści wciąż forsują Timmermansa, pomimo że S&D nie jest największą grupą. A Parlament pokazuje, że nawet wśród tych, którzy popierają system kandydatów wiodących, jest dużo elastyczności politycznej. Uznają, że kandydat jest wciąż w grze, mimo że (jego grupa) nie dostała największej liczby głosów – zauważył analityk EPC.
Zdaniem Butchera Merkel, choć publicznie popiera Webera, byłaby w stanie poświęcić go w ramach kompromisu z innymi krajami. Przeciwko niemieckiemu kandydatowi jest Francja, ale także – o czym otwarcie mówił – premier Portugalii António Costa oraz premier Hiszpanii Pedro Sánchez. Madryt i Lizbona wspierają Timmermansa. Prezydent Francji Emmanuel Macron nie odkrył kart, ale pytany o to, kto mógłby być teoretycznie szefem KE, rzucił nazwisko Dunki Margrethe Vestager, swojego rodaka Michela Barniera oraz właśnie Timmermansa.
Przeciwko Holendrowi jest Polska, a także Węgry, i choć w wyborze szefa KE nie jest wymagana jednomyślność, to Unii, która chce przy każdej możliwej okazji pokazywać swoją jedność, nie zależy na konfrontacji stolic przy wyborze najwyższego urzędnika.
Nieoczekiwanie tuż przed szczytem poparcie dla swojej rodaczki (i jednocześnie konkurentki politycznej) wyraził premier Danii Lars Løkke Rasmussen. Oboje z Vestager są liberałami, ale należą do innych ugrupowań. Butcher zwrócił uwagę, że jeśli traktować szeroko koncepcję kandydatów wiodących, Vestager też można uznać za jedną z osób, które PE zalicza do swoich potencjalnych przedstawicieli w wyścigu o stanowisko szefa Komisji.
Dunka, która jest komisarzem ds. konkurencji, dała się poznać jako osoba walcząca z monopolami, w tym Google czy Apple, ale politycy z Europy Środkowej mają jej za złe łagodne potraktowanie Gazpromu (brak kary za działania antykonkurencyjne). W Danii w przyszłym tygodniu są jednak wybory i nie wiadomo, kto po nich będzie premierem.
Taka niestabilna sytuacja jest w kilku innych krajach. EPL liczy na to, że już za kilka tygodni będzie miała w swoim gronie kolejnego, 10 przywódcę państwa – z Grecji (licząc z zawieszonym Viktorem Orbánem i kanclerzem Austrii Sebastianem Kurzem, który stracił stanowisko, ale obowiązki kanclerza objął minister finansów z jego partii).
Tusk w ramach mandatu i konieczności poszukiwania kompromisu między różnymi partiami politycznymi ma się kontaktować również z liderami europarlamentu. Grupy polityczne nie przetrawiły jednak jeszcze wyborów: nie wskazały kierownictwa, nie mówiąc o rozpoczęciu rozmów o przyszłej koalicji. A to od nich będzie zależało, jaka w PE ukształtuje się większość. Spór między EPL a S&D o stanowisko szefa KE może skończyć się tym, że ani Weber, ani Timmermans nie będą mieli większości. Po cichu na to liczą stolice, które będą mogły w takiej sytuacji wskazać swoją osobę do kierowania najważniejszą unijną instytucją.
Z Brukseli Krzysztof Strzępka, PAP.