Szef Sztabu Generalnego ponownie staje się najwyższym dowódcą; on także ma się przygotowywać do roli naczelnego dowódcy na czas wojny. W niedzielę zaczął obowiązywać nowy system kierowania i dowodzenia siłami zbrojnymi.
Sztab Generalny znów staje się ośrodkiem dowodzenia całością sił zbrojnych, a jego szef jest nazywany „pierwszym żołnierzem”. Szefowi SGWP podlegają dowódca generalny i dowódca operacyjny rodzajów sił zbrojnych, a także szef Inspektoratu Wsparcia. Wojska Obrony Terytorialnej, do czasu osiągniecia pełnej gotowości, mają pozostać podporządkowane ministrowi obrony. W nowym systemie szef SGWP jest także wskazany jako oficer wyznaczany na stanowisko naczelnego dowódcy na czas wojny.
– Dla mnie jako dowódcy operacyjnego nowy system powoduje zmianę przełożonego i procesów uzgadniania czy też modelowania tego, co się dzieje – powiedział PAP dowódca operacyjny rodzajów sił zbrojnych gen. dyw. Tomasz Piotrowski. – Do tej pory konieczne były równoległe uzgodnienia z ministrem, Sztabem Generalnym WP, Dowództwem Generalnym RSZ. Teraz przełożonym, z którym będę musiał przede wszystkim koordynować działania oraz uzyskiwać ich akceptację, będzie Szef Sztabu Generalnego – dodał. – Zakładam, że ten moment może być przygotowaniem do kolejnych reform – zaznaczył dowódca operacyjny.
– Dla przykładu, do niedawna dowódca operacyjny uzgadniał sposób prowadzenia ćwiczeń z ministrem obrony i swoimi sąsiadami – szefem Sztabu i dowódcą generalnym, teraz będzie to wymagało akceptacji szefa SGWP – powiedział generał. Jak zaznaczył, „takie rozwiązanie wprawdzie działało dotychczas między dwoma głównymi dowódcami i szefem SGWP na zasadzie gentlemen’s agreement, ale doświadczenie pokazuje, że musimy mieć twarde, jasno ustalone reguły”. – Biorąc pod uwagę zasadę jednoosobowego dowodzenia, niejednokrotnie, jeżeli brakuje tego elementu, dochodzi do sytuacji dyskomfortowych. Potrzebny jest przełożony, który w sposób jasny podejmuje decyzje i nie musi pytać pozostałych dowódców o zgodę – podkreślił Piotrowski.
Prezydent Andrzej Duda w piątek podczas apelu z okazji wejścia w życie nowego systemu kierowania i dowodzenia siłami zbrojnymi powiedział, że w wojsku potrzebny jest główny dowódca, by nie było sporów kompetencyjnych. – Szef Sztabu Generalnego staje się pierwszym żołnierzem Rzeczypospolitej i głównodowodzącym. To na szefie Sztabu Generalnego spoczywa teraz odpowiedzialność za dowodzenie polskimi siłami zbrojnymi – mówił prezydent. Szef Sztabu Generalnego zameldował przejęcie w bezpośrednie podporządkowanie Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych, Dowództwa Operacyjnego RSZ i Inspektoratu Wsparcia SZ.
– W 2014 roku wprowadzono reformę, której rozwiązania okazały się nietrafione. Nie jest bowiem dobrą i bezpieczną sytuacja, w której odpowiedzialność jest rozproszona – mówił Duda. Prezydent dodał, że dotychczasowy system mógł prowadzić do sporów kompetencyjnych, w których „albo wszyscy, albo nikt nie będzie się czuł odpowiedzialny i nie podejmie się zadania dowodzenia”. Podkreślił, że „jeżeli chodzi o funkcjonowanie wojska, jest jasne, oczywiste i fundamentalne”, że „potrzebny jest dowódca, potrzebny jest głównodowodzący”.
Wprowadzona w 2014 roku reforma systemu kierowania i dowodzenia (SKiD) zniosła odrębne dowództwa rodzajów sił zbrojnych, zastępując je dwoma głównymi dowództwami połączonymi – generalnym i operacyjnym. Rodzaje sił zbrojnych w dowództwie generalnym są reprezentowane przez swoje inspektoraty. Sztab Generalny stał się ośrodkiem planowania strategicznego, programowania rozwoju sił zbrojnych; jego zadaniem było też doradzanie szefowi MON i prezydentowi w sprawach działalności sił zbrojnych.
Ten system autorzy wchodzących w życie zmian uznali za dysfunkcyjny, argumentując, że konieczna jest jednoosobowa odpowiedzialność za dowodzenie. Zarzucali dotychczasowemu systemowi także brak jasnego rozdziału planowania strategicznego, dowodzenia operacyjnego i dowodzenia bieżącego. Przekonywali też, że zmiany są konieczne, by dostosować system dowódczy Sił Zbrojnych RP do struktur dowodzenia NATO.
Zmiana tego systemu była jedną z pierwszych zapowiedzi rządu PiS. Politycy tej partii, wówczas w opozycji, sprzeciwiali się wprowadzonej przez PO-PSL reformie i likwidacji dowództw poszczególnych rodzajów sił zbrojnych i – nieskutecznie – zaskarżyli przepisy do Trybunału Konstytucyjnego.
W kwestii przywrócenia odrębnych dowództw rodzajów sił zbrojnych MON i ośrodek prezydencki były zgodne; pojawiły się natomiast różnice dotyczycące prerogatyw prezydenta i samej struktury dowódczej. Koncepcja MON nie przewidywała – uznanego przez prezydenckie Biuro Bezpieczeństwa Narodowego za niezbędne – połączonego dowództwa, koordynującego działania wojsk lądowych, powietrznych, specjalnych, marynarki i obrony terytorialnej. Resort obrony opowiadał się zarazem za powołaniem inspektoratu szkolenia i dowodzenia, którego szefa mianowałby minister obrony, podczas gdy dowódców rodzajów sił zbrojnych mianuje prezydent.
Brak uzgodnień w sprawie przyszłego systemu kierowania i dowodzenia armią były powodem dwukrotnego odłożenia nominacji generalskich w 2017 roku, gdy resortem kierował Antoni Macierewicz.
W lutym, gdy resortem kierował już Mariusz Błaszczak, prace nad projektem zmian rozpoczął wspólny zespół BBN i MON. W lipcu projekt przyjęła w trybie obiegowym Rada Ministrów. Uchwaloną przez Sejm w październiku nowelizację ustaw o urzędzie ministra obrony i powszechnym obowiązku obrony prezydent Andrzej Duda podpisał w listopadzie. Reforma, nazywana małym SKiD-em, nie nakreśla ostatecznego kształtu systemu kierowania i dowodzenia, docelowo mają zostać przywrócone dowództwa rodzajów sił zbrojnych, ale zmiany mają być rozłożone w czasie, by nie zakłócać bieżącego funkcjonowania wojska.
Autor: Jakub Borowski, PAP.