Tamtego dnia przed Biuro Odwoławcze Rady Państwa w Pekinie przybyło ponad 10 tysięcy zwolenników duchowej praktyki Falun Gong, znanej także jako Falun Dafa, prosząc o uwolnienie innych praktykujących, którzy zostali niesłusznie aresztowani i pobici przez policję w mieście Tianjin (Tiencinie). W niedzielę 25 kwietnia minęły 22 lata od cichego apelu, największego pokojowego protestu w Chinach od czasu manifestacji na placu Tiananmen w 1989 roku. Podobnie jak w innych częściach świata, przed Ambasadą Chińskiej Republiki Ludowej w Warszawie, a także przed Konsulatem ChRL w Gdańsku, praktykujący Falun Gong symbolicznie uczcili rocznicę wydarzenia, a na pl. Zamkowym w stolicy odbyła się akcja informująca o prześladowaniach.
Aresztowania w Tianjin nastąpiły po trzech latach intensywnych, oficjalnych represji, podczas których zakazano publikacji książek Falun Gong, w dużej gazecie państwowej zamieszczono artykuł oczerniający tę starożytną praktykę doskonalenia ciała i umysłu, a policja zaczęła zakłócać grupowe ćwiczenia w parkach. Po ukazaniu się tekstu praktykujący udali się do urzędów, by przekazać prawdziwe informacje o Falun Gong, za co zostali aresztowani i uwięzieni.
Według dziennikarki Jennifer Zeng, „cichy i pokojowy apel ponad 10 tysięcy ludzi […], zwrócił uwagę świata bardziej niż nawet niektóre z najgłośniejszych lub najbardziej brutalnych protestów w historii”.
Pamiętają
W niedzielę obok Ambasady ChRL przyciągają spojrzenia żółte banery, na których widnieją napisy w języku chińskim i polskim: „Zatrzymać prześladowania Falun Gong w Chinach”, „Falun Dafa jest dobre”. Uwagę przechodniów przykuwają rozstawione plakaty z informacjami o praktyce Falun Dafa oraz toczących się w Chinach brutalnych prześladowaniach, torturach i procederze grabieży organów.
Kobieta jadąca na białym rowerze zatrzymuje się i czyta informacje o odbywającym się pod przymusem pobieraniu narządów, pozyskiwanych w większości od zwolenników praktyki Falun Gong. Po chwili odjeżdża, mówiąc: „To jest tak straszne, że aż nie mogę o tym czytać”.
Wśród uczestników cichego apelu jest Monika Dumanowska, która praktykuje Falun Dafa od niecałych trzech lat. Przyjechała z Olesna, aby uczcić rocznicę wydarzenia w Pekinie.
„Praktyka Falun Dafa polega na wykonywaniu spokojnych ćwiczeń, w tym medytacji i kierowaniu się w życiu trzema zasadami: Prawdomównością, Życzliwością i Cierpliwością” – mówi.
„W jaki sposób stosować te zasady w życiu, jak je pogłębiać, kultywować, to jest opisane w książce ‘Zhuan Falun’, na którą natrafiłam w 2015 roku. Szukałam książek o rozwoju duchowym. Wpisałam zapytanie w przeglądarkę Google i jako pierwsze wypozycjonowało mi się ‘Zhuan Falun’. Niestety po 40 stronach odłożyłam ją na półkę. Dopiero po trzech latach zajrzałam do niej ponownie i wtedy przeczytałam już całą. Od tego momentu, czyli od 2018 roku, rozpoczęłam praktykowanie, czyli studiowanie wykładów oraz wykonywanie ćwiczeń” – opowiada Monika.
„Praktyka jest wspaniała, bardzo dużo mi pomogła w moim rozwoju wewnętrznym. Uporządkowała wiele spraw w moim życiu. Dzięki niej poprawiłam swój charakter oraz morale” – podkreśla.
W trakcie apelu pod Ambasadą ChRL podchodzi starsza pani, pytając o istotę akcji. Gdy dowiaduje się o zasadach praktyki i o tym, że chiński reżim od 22 lat prowadzi represje wobec Falun Gong, stwierdza, że dobrze pamięta czasy komunizmu w Polsce i wie, do czego komuniści są zdolni.
A komentując działania Komunistycznej Partii Chin (KPCh) wobec Falun Gong dodaje: „Prawda, Życzliwość, Cierpliwość daje godność człowiekowi. Zniszczenie godności to jest zniszczenie człowieczeństwa”.
„Dzisiaj jest dzień, w którym chcemy przypomnieć ludziom o proteście, jaki odbył się w Chinach 25 kwietnia 1999 roku. Partia komunistyczna zaczęła zakazywać praktykowania Falun Gong w Chinach. Ludzie, w akcie protestu i uznania dla samej praktyki, zgromadzili się pod biurem, gdzie można składać apelacje w tej sprawie. Chcieli poinformować, że mają prawo dalej studiować i wykonywać ćwiczenia oraz że praktyka jest bardzo pozytywna i nie powinna być zakazana. […] To wszystko w obronie praktyki, możliwości ćwiczenia, poprawiania się i życia według trzech zasad Zhen, Shan, Ren, czyli Prawdy, Życzliwości i Cierpliwości” – tłumaczy Przemysław Ząbik z Gliwic, który zaczął praktykować, gdy kończył studia, kilkanaście lat temu.
Jak opowiada: „Kolega, który zaczął wcześniej praktykować, roznosił petycje dotyczące prześladowań praktykujących Falun Gong w Chinach. Zadzwonił do mnie do domu, wpuściłem go, dał mi ulotkę, mogłem się podpisać pod petycją, i tak się zainteresowałem praktyką. Potem sprawdziłem informacje w internecie i tak zacząłem praktykować Falun Dafa. […] Przez całe życie poszukiwałem jakiegoś rozwoju duchowego i tutaj znalazłem bardzo dobrą metodę, odczułem również bardzo pozytywne skutki zdrowotne” – mówi.
Wspomnienie
Li Yuanhua, były profesor pekińskiej uczelni Capital Normal University, który obecnie mieszka w Sydney w Australii, uczestniczył w cichym apelu w 1999 roku w Pekinie.
Matka powiedziała mu o aresztowaniu praktykujących w Tianjin i poprosiła, aby jej towarzyszył.
„Cel, dla którego tam pojechaliśmy, był całkiem prosty” – powiedział Li w rozmowie z anglojęzyczną edycją „The Epoch Times”.
„Ponieważ sam skorzystałem [z praktyki] […] chciałem powiedzieć władzom o pozytywnych zmianach, jakich doświadczyłem, fizycznie i duchowo – we wszystkich aspektach […] aby powiedzieć im, że to dobra praktyka. To wszystko” – wyjaśnił Li Yuanhua.
Li zapamiętał spokój zebranych tam ludzi, troskę o innych, ciszę. Nie było żadnych przejawów agresji. Niektórzy przychodzili nawet z małymi dziećmi. Policja też nie miała zamiaru ich atakować.
Praktykujący Falun Gong ustawili się w równych rzędach na chodnikach, nie wykrzykiwali żadnych haseł, nie machali banerami. Większość z nich w ciszy wykonywała ćwiczenia medytacyjne.
„Sam materiał filmowy [pokazuje zdyscyplinowanie zgromadzonych]. Tak wielu ludzi poszło tam, aby zgłosić sytuację, ale umieli pozostać cicho i nie hałasować. To sprawiło, że ludzie zaczęli się zastanawiać, co za tym stoi, co sprawiło, że zachowywali się tak dobrze” – powiedział Li.
„Jednak Jiang Zemin (ówczesny przywódca KPCh – przyp. redakcji) tak naprawdę bał się zdyscyplinowania tej grupy. Źli ludzie naprawdę boją się widzieć dobrych ludzi. Gdyby był mądrym monarchą, byłby zadowolony, gdyby jego lud zachowywał się z taką godnością, ale KPCh jest partią, która ukradła [monarchii] władzę i rządzi ludźmi przemocą” – ocenił Li Yuanhua.
Li powiedział, że za rządów Jianga partia w ramach propagandy przeciwko Falun Gong określiła ten apel jako coś agresywnego.
„Na początku [KPCh] nazwała to zgromadzeniem i nie wspomniała o Zhongnanhai [siedzibie KPCh, w pobliżu której odbył się cichy apel – przyp. redakcji]” – stwierdził, zaznaczając, że we własnym raporcie KPCh tuż po apelu określiła to zgromadzeniem.
„Dopiero po rozpoczęciu prześladowań [narracja] uległa zmianie i [KPCh] nazwała to ‘obleganiem Zhongnanhai’” – zauważył.
„Przede wszystkim nie otoczyliśmy go [Zhongnanhai], więc jak mogliśmy oblegać? KPCh nie mogła znaleźć ani jednego zdjęcia, na którym ‘oblegamy’ to miejsce” – podkreślił Li.
„Pierwszy sygnał”
Monika Dumanowska zauważa, że 22 lata temu praktykujący Falun Gong „przeprowadzili pokojowy protest przed Biurem Rady Państwa i Petycji w Pekinie, domagając się wypuszczenia aresztowanych praktykujących w Tianjin. Ich prośby zostały spełnione. Jednak za kilka miesięcy, tj. w lipcu 1999 roku, w Chinach całkowicie zakazano Falun Dafa i rozpoczęto ogólnokrajowe prześladowania, które niestety trwają do dziś”.
„To był taki pierwszy sygnał, po czym władze partii komunistycznej zaczęły się przygotowywać do szerszych prześladowań Falun Gong. […] W niedługim czasie Komunistyczna Partia Chin zdelegalizowała praktykę Falun Gong, jej główne zasady Prawdę, Życzliwość i Cierpliwość. Rozpoczęły się prześladowania. Prowadzone na szeroką skalę w całym kraju aresztowania osób praktykujących” – zauważa praktykujący z Gliwic.
Wymienia, że osoby praktykujące, jeśli nie zrezygnują z Falun Gong, są pozbawiane pracy, zamykane w więzieniach, obozach pracy, ośrodkach reedukacji, gdzie poddawane są torturom, często wbrew ich woli pobiera się im narządy do transplantacji, który to proceder jest usankcjonowany przez chiński reżim komunistyczny.
Monika Dumanowska przypomina, że Parlament Europejski w 2013 roku „potępił grabież organów i prześladowania Falun Gong w Chinach. Wiele krajów na całym świecie, np. Stany Zjednoczone, Kanada, czy w Europie, m.in. Czechy, też potępiło te prześladowania. Czekamy na Polskę. Obecnie sprawa jest w Senacie. Czekamy, aż polscy parlamentarzyści podejmą rezolucję, w której potępią trwające 22 lata prześladowania Falun Gong”.
Pod kolumną Zygmunta
Jedną z osób rozdających ulotki na pl. Zamkowym tego dnia jest Ngô Thi Kim Quy, która praktykuje Falun Dafa od 22 lutego 2014 roku.
„Na początku słyszałam o Falun Gong, ale nie wiedziałam, co to jest i co daje. Wreszcie spróbowałam” – mówi. Jak opowiada, już wcześniej szukała swojej drogi w innych praktykach.
„Chodziłam m.in. do świątyni buddyjskiej. Jednak nie czułam żadnej zmiany w sobie ani w ciele, ani w umyśle. A kiedy zaczęłam praktykować Falun Gong, od samego początku odczuwałam zdecydowane zmiany”.
„Na przykład miałam bardzo wysokie ciśnienie, które było na tyle niebezpieczne, że zagrażało mojemu życiu. Dwa razy nawet wzywałam pogotowie. Także mój system nerwowy był w złym stanie. Przez długi czas szukałam różnych sposobów leczenia, zażywałam bardzo dużo lekarstw. Nawet pojechałam do Pekinu, gdzie udałam się do takiego znanego lekarza i od niego też dostałam sporo leków. Nic nie pomagało, nic się nie zmieniało. Straciłam mnóstwo pieniędzy, czasu i nerwów. Czułam się beznadziejnie” – stwierdza Ngô Thi.
Jak tłumaczy, od kiedy zaczęła praktykować Falun Gong, „z każdym dniem moja wiara w moc tej praktyki wzrastała. […] Falun Gong ma pierwszeństwo w moim życiu. Poczułam się lepiej, kłopoty zdrowotne minęły, mogłam zrezygnować ze wszystkich leków, witamin. Czuję się zdrowa. A moja wiara wobec Falun Gong jest coraz silniejsza”.
„Córka, wnuczka i inni zobaczyli, że mój stan naprawdę się poprawił, że staję się zdrowsza i w ogóle lepsza pod każdym względem. Córka, wnuczka i siostra też zaczęły praktykować” – cieszy się Ngô Thi Kim Quy.
Wyjaśnia, że chce dzielić się z ludźmi: „tym, co czuję, że jest dobre dla mnie, żeby też mogli tego doświadczyć”.
Uważa, że praktykowanie wpłynęło również na jej wygląd zewnętrzny. W porównaniu z koleżankami w Wietnamie wygląda znacznie młodziej, w komunikacji miejskiej nikt nie ustępuje jej miejsca.
„Kiedyś w jednym z warszawskich autobusów sprawdzano bilety. Pan kazał mi wysiąść i pokazać legitymację, bo powiedziałam, że nie potrzebuję biletu, ponieważ skończyłam już 70 lat. A on odparł: ‘Ojej, pani ma tyle lat? Nie mogę w to uwierzyć’. Przy okazji dałam mu ulotkę o praktyce Falun Gong” – opowiada Ngô Thi Kim Quy.
Nawiązując do rocznicy apelu, zauważa: „Ten dzień jest wielkim przełomem. Chińscy praktykujący w 1999 roku bardzo słusznie postąpili, wyrażając swoją wolę, apelując do władz, żeby uznali ich prawo do praktykowania Falun Gong” – ocenia.
„W takim dniu czuję, że muszę jeszcze pilniej wykonywać ćwiczenia, studiować i wyjaśniać prawdę na temat prześladowań” – dodaje.
Mimo że Ngô Thi Kim Quy nie może rozmawiać z przechodniami ze względu na barierę językową, widzi, że ludzie są zainteresowani sprawą i ulotki o prowadzonych przez KPCh prześladowaniach Falun Gong biorą od niej chętnie. Praktykująca niezmiernie się z tego cieszy.
Spacerowiczów rzeczywiście na pl. Zamkowym nie brakuje. Zatrzymują się, czytają plakaty, podpisują petycje.
W końcu wszyscy chyba zgadzają się z hasłem z banneru ustawionego w ten dzień pod kolumną Zygmunta: „Świat potrzebuje Prawdy, Życzliwości, Cierpliwości”.
Artykuł powstał dzięki pomocy Kim Huszczy.