W Hongkongu protestujący został ranny po upadku z drugiej kondygnacji centrum handlowego podczas ucieczki przed policją. Policja strzelała gazem łzawiącym, użyła także armatki wodnej, aby rozproszyć protestujących, którzy zbierali się w centrach handlowych w Wigilię Bożego Narodzenia.
Zdarzenie miało miejsce ok. 20.00 w centrum handlowym Yoho w Yuen Long po tym, jak policja zażądała od protestujących, by opuścili budynek. Mężczyzna, ścigany przez dwóch funkcjonariuszy, zeskoczył z drugiego piętra centrum handlowego. O wypadku napisał w poście na Facebooku Tommy Cheung, który w niedawnych wyborach do rad dzielnicowych uzyskał mandat z okręgu Yuen Long. Według świadków, którzy towarzyszyli rannemu w drodze do szpitala, cierpiał on z powodu złamań prawej ręki i kręgosłupa.
Aktywiści kontynuowali protesty na ulicach podczas świąt. Jak mówili, nie nadszedł czas, aby obchodzić święta w obliczu zagrożenia ze strony Pekinu.
Według Reutera policja biła demonstrantów pałkami w centrach handlowych, a jeden z oficerów celował z broni w tłum.
W komunikacie wydanym po 21.00 czasu lokalnego policja oświadczyła, że użyje „minimalnej siły niezbędnej do rozproszenia [zgromadzonych] i aresztowania” na Nathan Road i Salisbury Road w Tsim Sha Tsui, gdzie protestujący ustawili barykady z cegieł i innych przedmiotów.
Protestujący odwołali wieczorny marsz z Tsim Sha Tsui do Nathan Road w Koulun, na który uzyskali zgodę, po tym jak policja poprosiła organizatorów o zmianę trasy i zakończenie akcji o 22.00.
Zamiast tego demonstranci zgromadzili się w centrach handlowych i na przyległych ulicach na terenie pięciu dzielnic, włączając w to Times Square, Yuen Long, Sha Tin, Tsim Sha Tsui i Mongkok.
W centrum handlowym Times Square ok. 200 osób stało na co najmniej sześciu piętrach, śpiewając oficjalny hymn protestacyjny „Glory to Hong Kong”. Włoski tenor Stefano Lodola dał mały koncert, a ubrani na czarno protestujący utworzyli wokół niego krąg, machając flagami ruchu prodemokratycznego.
R, protestujący, który na co dzień pracuje w branży hotelarskiej, powiedział „The Epoch Times”, że ich [protestujących] „wola obrony Hongkongu nigdy nie osłabnie”.
Wyjaśniając, dlaczego on i inni będą protestować, zamiast spędzać czas z rodzinami, R powiedział: „Wiemy, że jeśli pozwolilibyśmy sobie cieszyć się teraz dobrymi chwilami, za lata, a może dekady, nasze dzieci nie miałyby szczęścia, które mamy – utraciłyby wolność”.
W Mongkok pewni protestujący wybili okna i spryskali czarną farbą drzwi HSBC. Bank zablokował konto lokalnej grupy pomocowej, która wspierała protestujących – zamroził ok. 70 mln dolarów hongkońskich (ok. 8,99 mln USD), które grupa otrzymała z darowizn.
Późną nocą policja i protestujący nadal pozostawali w okolicy. Oficerowie, którzy ustawili się w linii na ulicy, spychali reporterów, świecąc w twarz i ostrzegając, że „poniosą wszelką odpowiedzialność”, jeśli nadal tam pozostaną. W odpowiedzi niektórzy miejscowi przeklinali policję, nazywając funkcjonariuszy niewolnikami Komunistycznej Partii Chin.
„Komunistyczna Partia Chin powiedziała nam, że nie zmienią naszego sposobu życia za 50 lat, ale… każdy aspekt naszego życia jest pod kontrolą władz centralnych” – powiedział R, podczas gdy inni krzyczeli „odzyskać Hongkong”.
Według artykułu Evy Fu i Franka Fanga: Hong Kong Police Fire Water Cannon, Tear Gas in Christmas Eve Clashes. Korzystano także z materiałów PAP.