Kilkadziesiąt osób, w tym ok. 50 wolontariuszy z całego kraju, wzięło w sobotę udział w liczeniu łosi w Biebrzańskim Parku Narodowym. Dolina Biebrzy uważana jest za ostoję tych zwierząt. Szacunki mówią, że tylko na terenie parku narodowego żyje ok. 600 łosi.
Zimowa inwentaryzacja łosi to tradycja w Biebrzańskim Parku Narodowym (BPN). Tegoroczne ich liczenie przypadło na 2 lutego, czyli Światowy Dzień Ochrony Mokradeł, datę symboliczną dla parku obejmującego ochroną przede wszystkim cenne przyrodniczo obszary bagienne.
Liczenie, które służy też popularyzacji działalności parku, odbywało się metodą tzw. cichych pędzeń na ustalonych wcześniej czterech obszarach (transektach) basenu dolnego doliny Biebrzy, w rejonie wsi Sośnia i w borach sosnowych wzdłuż tzw. carskiej szosy.
Wyniki z kart obserwacji będą znane za kilka dni. Po odniesieniu tych danych do podobnych ekosystemów na terenie parku będzie można sprawdzić, czy populacja tego gatunku w BPN rośnie, czy maleje.
Dyrektor BPN Andrzej Grygoruk powiedział PAP, że liczenie odbywa się rokrocznie na tych samych powierzchniach. W tym roku wzięło w nim udział ok. 70 osób – pracownicy parku i 50-osobowa grupa wolontariuszy. Zainteresowanie z ich strony było na tyle duże, że listę chętnych zamknięto dziesięć dni wcześniej, niż początkowo planowano. Przyznał, że warunki dla uczestników liczenia były trudne, z powodu pokrywy śnieżnej, która – dodatkowo – z powodu odwilży topnieje.
Doroczne szacunki mówią o liczbie ok. 600 łosi na terenie Biebrzańskiego Parku Narodowego. W ocenie dyr. Grygoruka poza okresowymi upałami, których łosie nie lubią, w minionym roku nie było takich czynników, które w istotny sposób mogłyby wpłynąć na kondycję populacji tych zwierząt na terenie BPN. – I spodziewamy się, że tych łosi będzie podobna liczba – powiedział.
Przyjmuje się, że drugie tyle bytuje na terenach graniczących z parkiem narodowym.
Andrzej Grygoruk zwrócił uwagę, że park nie obejmuje całej doliny Biebrzy, a część łosi opuszcza na zimę ten teren, gdzie są zamarznięte rozlewiska i nie mają co jeść. – Część bytuje w lasach „parkowych”, a pozostałe przenoszą się dalej, do lasów poza parkiem i tam przeczekują zimę. Tam korzystają z większej bazy pokarmowej, by wiosną wrócić w centralną dolinę rzeki Biebrzy – dodał.
Łosie nie są formalnie pod ochroną, ale od kilkunastu lat obowiązuje moratorium na ich odstrzał, więc nie wolno na nie polować.
Autor: Robert Fiłończuk, PAP.