Müller: W Polsce nie ma ryzyka braku dostaw gazu

Rzecznik rządu stwierdził, że w Polsce nie ma ryzyka braku dostaw gazu, jednak każda decyzja Gazpromu ograniczająca te dostawy do Europy może spowodować podwyżkę cen surowca na światowych rynkach i podwyżki cen energii. Zdjęcie ilustracyjne (<a href="https://pixabay.com/pl/users/maklay62-182851/?utm_source=link-attribution&amp;utm_medium=referral&amp;utm_campaign=image&amp;utm_content=5580691">S K</a> / <a href="https://pixabay.com/pl/?utm_source=link-attribution&amp;utm_medium=referral&amp;utm_campaign=image&amp;utm_content=5580691">Pixabay</a>)

Rzecznik rządu stwierdził, że w Polsce nie ma ryzyka braku dostaw gazu, jednak każda decyzja Gazpromu ograniczająca te dostawy do Europy może spowodować podwyżkę cen surowca na światowych rynkach i podwyżki cen energii. Zdjęcie ilustracyjne (S K / Pixabay)

W Polsce nie ma ryzyka braku dostaw gazu – powiedział w rzecznik rządu Piotr Müller, pytany o konsekwencje wstrzymania przez Gazprom dostaw do Unii Europejskiej. Dodał, że w takim przypadku nie można wykluczyć podwyżki cen tego surowca.

Rzecznik rządu podkreślił, że w Polsce nie ma ryzyka braku dostaw gazu, jednak każda decyzja Gazpromu ograniczająca te dostawy do Europy może spowodować podwyżkę cen surowca na światowych rynkach i podwyżki cen energii. „Ryzyko dostępności gazu w Polsce zostało ograniczone dzięki temu, że mamy terminal LNG, Baltic Pipe i zapełnone magazyny” – wskazał. Zaznaczył jednak, że taka decyzja (o wstrzymaniu dostaw – przyp. PAP) byłaby bardzo niekorzystna dla innych krajów UE.

Rosyjski Gazprom poinformował w poniedziałek, że od 27 lipca wstrzymuje pracę jeszcze jednej turbiny w gazociągu Nord Stream 1, co będzie skutkowało ograniczeniem dostaw gazu do Europy Zachodniej do 20 proc. maksymalnej przepustowości NS1, czyli do do 33 mln m sześc. gazu dziennie.

Gazprom wznowił przepływ gazu przez Nord Stream 1 po 10-dniowej przerwie konserwacyjnej, ale tylko przy 40-procentowej przepustowości gazociągu. To poziom, do którego Rosja obniżyła wolumeny w czerwcu z powodu, zdaniem Moskwy, opóźnionego powrotu turbiny serwisowanej w Kanadzie.

Europejscy politycy zakwestionowali to wyjaśnienie, a Niemcy twierdziły, że ograniczenie dostaw gazu nie ma nic wspólnego z remontem turbiny, która miała zostać ponownie uruchomiona dopiero we wrześniu. Jednocześnie kilka dni temu pojawiły się informacje, że serwisowana w Kanadzie część utknęła w Kolonii na zachodzie Niemiec, ponieważ władze Rosji nie dostarczyły dokumentów celnych koniecznych do zatwierdzenia jej dalszego transportu.

Minister gospodarki Niemiec Robert Habeck mówił pod koniec zeszłego tygodnia, że można odnieść wrażenie, iż Rosja nie chce dostać z powrotem swojej turbiny, a to znaczy, że trudności techniczne są dla Moskwy jedynie pretekstem, by ograniczać dostawy gazu, zaś realne powody takiego postępowania są polityczne.

Rosja jest drugim co do wielkości eksporterem ropy naftowej na świecie po Arabii Saudyjskiej i największym na świecie eksporterem gazu ziemnego. Europa importuje ok. 40 proc. swojego gazu i 30 proc. ropy z Rosji.

Autorka: Ewa Wesołowska, PAP.

Tagi:

Wykorzystujemy pliki cookies, by dowiedzieć się, w jaki sposób użytkownicy korzystają z naszej strony internetowej i móc usprawnić korzystanie z niej. Dalsze korzystanie z tej strony internetowej jest jednoznaczne z zaakceptowaniem polityki cookies, aktualnej polityki prywatności i aktualnych warunków użytkowania. Więcej informacji Akceptuję