
Widok na prawie ewakuowaną wioskę Oia na wyspie Santorini w Grecji, 5.02.2025 r. Z powodu fali aktywności sejsmicznej w pobliżu Santorini władze zaleciły opróżnienie basenów z wody, zakazały wszelkich prac budowlanych oraz zabroniły dostępu do portu Athiniós, z wyjątkiem sytuacji, gdy statki cumują. Od 4 lutego region nawiedziło ponad dziesięć trzęsień ziemi o magnitudzie przekraczającej 4,0 (ORESTIS PANAGIOTOU/PAP/EPA)
Nigdy nie zapomnę trzęsienia ziemi z 1956 roku; byłam wtedy dzieckiem i jechałam z bratem na osiołku, by zbierać pomidory na polu – opowiedziała PAP 79-letnia mieszkanka Santorini Anastasia Sigala. Najbardziej utkwił jej w pamięci towarzyszący wstrząsowi dźwięk, który przypominał toczące się beczki.
Urodzona na Santorini pani Anastasia wspominała, jak biednie żyło się na wyspie kilkadziesiąt lat temu. Jej ojciec zmarł młodo, więc jako najstarsze dziecko zaczęła pomagać matce w utrzymaniu domu. Już w wieku ośmiu lat pracowała jako praczka w pierwszym hotelu na wyspie – Atlantis.
Greczynka opowiedziała PAP, jak zapamiętała 9 lipca 1956 roku, gdy w okolicy sąsiadującej z Santorini wyspy Amorgos doszło do trzęsienia ziemi o magnitudzie przekraczającej 7.
„Do końca życia będę to pamiętać. Jechałam z bratem na ośle na pole, żeby zbierać pomidory. Usłyszeliśmy straszny hałas. Pomyśleliśmy, że drogą toczą się wypełnione czymś beczki. Zatkało nam uszy” – relacjonowała. „Byliśmy wtedy mali, ale do końca życia nie zapomnę tego odgłosu” – dodała. „Babcia zabrała nas stamtąd, a mama wróciła do domu, gdzie została nasza młodsza siostra, która spała, bo to był wczesny ranek” – kontynuowała pani Anastasia. „A babcia dalej nas ciągnęła na pole: macie zbierać pomidory i już. Potem przyszła mama, zaczęła krzyczeć i wróciliśmy do domu. Widzieliśmy ludzi, którzy uciekali, krzyczeli, panikowali” – opowiadała.

Słońce zachodzi nad prawie ewakuowaną wioską Oia na Santorini w Grecji, 5.02.2025 r. (ORESTIS PANAGIOTOU/PAP/EPA)
Wstrząs wywołał największe tsunami zarejestrowane w regionie Morza Śródziemnego w ostatnich 200 latach. Wiele budynków zostało zniszczonych, a na Santorini zginęły 54 osoby. Skala zniszczeń i ofiar na Amorgos nie została dokładnie udokumentowana.
Anastasia Sigala powiedziała, że w jej miejscowości nikt nie zginął, nie zawalił się żaden dom. Widziała jednak, jak w innych wsiach rozpadły się zbudowane z kamieni i piachu budynki. Pod gruzami zginęła zaprzyjaźniona pięcioosobowa rodzina.
By ocenić szkody, na wyspę po trzęsieniu ziemi przybyli król i królowa, którzy trzymali na Santorini swoje konie. „To było dla nas bardzo ważne wydarzenie” – powiedziała PAP. Na Santorini wysłano też wojsko z namiotami i robotników budowlanych, którzy wyburzali uszkodzone przez wstrząs domy i stawiali nowe budynki o prostych, a nie, jak dotąd, półokrągłych sklepieniach.
Pani Anastasia zapewniła, że nie boi się wstrząsów, jakie od kilku dni są odczuwane na wyspie. „Nawet nie wstaję z łóżka, gdy się trzęsie. Nie boję się. Ostatniej nocy były mocne wstrząsy, liczyłam je. Naliczyłam 16. Jeden się kończył, drugi się zaczynał” – powiedziała. „Nie da się tego porównać z tamtym trzęsieniem z 1956 roku, to nic mocnego” – oceniła.
Przyznała, że jej znajoma, która też przeżyła tamto trzęsienie, boi się i zaproponowała, żeby opuścić wyspę. Pani Anastasia zostaje jednak na Santorini.
Z Santorini Natalia Dziurdzińska, PAP.