Maseczka nie jest najlepszym sposobem na uniknięcie koronawirusa

Najczęstszym sposobem zarażenia się wirusem jest dosłowne złapanie go. Dlatego też nic nie przebije ciepłej wody i mydła, nawet maseczka N95 (Thomas Lohnes/DDP/AFP via Getty Images)

Najczęstszym sposobem zarażenia się wirusem jest dosłowne złapanie go. Dlatego też nic nie przebije ciepłej wody i mydła, nawet maseczka N95 (Thomas Lohnes/DDP/AFP via Getty Images)

Opinia

Koronawirus, siejąc strach, wpływa na sprzedaż masek ochronnych, jednak aby ustrzec się choroby, trzeba zwrócić uwagę na mycie rąk

Amerykanie obserwują z niepokojem, jak nowy koronawirus szerzy się w Chinach, a jego przypadki pojawiają się w Stanach Zjednoczonych. Zalewani są informacjami o tym, jakiego rodzaju maski będą najlepiej zapobiegać rozprzestrzenianiu się wirusa. Studenci rozdają maseczki w Seattle. A ich zapas w hrabstwie Brazos w Teksasie już się skończył.

Chwileczkę.

Pracowałam jako lekarz na pogotowiu. Jako korespondentka „The New York Times” w Chinach relacjonowałam wybuch epidemii SARS w latach 2002-2003, kiedy to koronawirus, wykryty najpierw w Guangdong, zainfekował ponad 8000 ludzi i zabił ponad 800 osób. Dwójka moich dzieci uczęszczała do szkoły podstawowej w Pekinie przez cały okres tamtej epidemii.

Poniżej przedstawiam moje główne wnioski wynikające z własnych doświadczeń, które mogą być użyteczne w zwykłych sytuacjach:

1. Często myj ręce.
2. Nie chodź do pracy, kiedy jesteś chory. Nie wysyłaj również dzieci do szkoły czy przedszkola, kiedy są chore.

Zauważcie, nie powiedziałam nic o maskach. Noszenie maski jako narzędzia zapobiegawczego ma sens tylko wtedy, kiedy jesteś w miejscu epidemii, tak jak ja byłam w trakcie tych miesięcy, kiedy robiłam relacje z terenu. Jednak noszenie jej nieustannie to inna kwestia. Zakładałam maskę, kiedy odwiedzałam szpitale, gdzie byli pacjenci chorzy na SARS. Nosiłam ją na targach, gdzie zabijano dzikie zwierzęta, które były przypuszczalnym źródłem epidemii, a kropelki ich krwi unosiły się w powietrzu. Nosiłam ją w zatłoczonych zamkniętych miejscach, których nie mogłam uniknąć, takich jak samoloty i pociągi, kiedy podróżowałam do miast objętych epidemią, takich jak Guangzhou (Kanton – przyp. redakcji) i Hongkong. Nigdy nie wiadomo, czy kaszląca i kichająca dwa rzędy dalej osoba jest chora, czy ma tylko alergię.

Na zewnątrz infekcja nie rozprzestrzenia się łatwo drogą powietrzną. Te zdjęcia ludzi idących ulicami w Chinach, mających maski na twarzach, są dramatyczne, ale temat wydaje się nie do końca rozpoznany. Pamiętajmy też, że jeśli maska wchłonęła ewentualne wirusy, które w przeciwnym razie wniknęłyby do ciała, wtedy taka maska jest już skażona. Zatem teoretycznie, aby być chronionym, być może do każdego wyjścia powinniśmy używać nowej.

Zwykłe maski są lepsze niż nic, ale nie są za bardzo skuteczne, ponieważ nie przylegają szczelnie do twarzy. Ten, kto chce iść i kupić wysokiej jakości maskę N95, niech ma na uwadze, że jest ona niewygodna. Oddychanie w niej jest utrudnione. Trudno jest rozmawiać z ludźmi. W szczytowej fazie epidemii podczas długiego lotu, w którym uczestniczyło kilku moich kolegów, głównie epidemiologów próbujących rozwiązać zagadkę SARS, wielu z nas (wliczając w to mnie) nosiło maseczki przez kilka pierwszych godzin. A potem przyjechały wózki z jedzeniem i napojami.

Chociaż wirusy przenoszą się drogą kropelkową w powietrzu, to zawsze większe obawy budziła we mnie transmisja poprzez coś, co lekarze nazywają „materiałem zakaźnym” (ang. fomites), czyli zainfekowane rzeczy. Wirus przykładowo pozostaje na powierzchni butów, klamek od drzwi lub na materiale. Dotykamy jakiejś powierzchni i następnie dotykamy swojej twarzy lub wycieramy nos. To doskonały sposób na złapanie choroby. Toteż po przyjściu z targów zwierzęcych ostrożnie zdejmowałam buty i nie wnosiłam ich do hotelowego pokoju. Oczywiście natychmiast myłam ręce.

Pamiętajmy, że wszystko wskazuje na to, iż SARS, który zabił ok. 10 proc. zainfekowanych osób, był bardziej śmiercionośnym wirusem niż krążący obecnie nowy koronawirus. Zachowujmy więc właściwą perspektywę.

W obliczu SARS wielu obcokrajowców zdecydowało się na opuszczenie Pekinu, a przynajmniej na wysłanie swoich dzieci z powrotem do Stanów Zjednoczonych. Nasza rodzina pozostała, razem z dziećmi. Chcieliśmy mieć je przy sobie i nie chcieliśmy, aby opuszczały szkołę, zwłaszcza że miał to być ostatni rok w Chinach. Równie ważne jednak w podejmowaniu decyzji było to, że ryzyko zarażenia się SARS w samolocie czy na lotnisku wydawało się większe niż w Pekinie, przy zachowaniu rozwagi i ostrożności.

I zostaliśmy: Przestałam zabierać dzieci na zamknięte place zabaw czy do zaludnionych galerii handlowych i do pysznych, ale mocno zatłoczonych pekińskich restauracji, znajdujących się w naszej okolicy. Jednym z wielu podjętych środków ostrożności była rezygnacja z rodzinnych wakacji w Kambodży – chociaż mniej obawiałam się zarażenia SARS w czasie lotu niż tego, że jedno z dzieci mogłoby mieć gorączkę z powodu zapalenia ucha i po naszym powrocie utknęlibyśmy na kontroli granicznej w przedłużonej kwarantannie w Chinach. Zamiast tego wyjechaliśmy na wakacje w obrębie Chin, gdzie wzięliśmy ze sobą maski, ale nie używaliśmy ich, poza krótkim lotem krajowym.

W trakcie epidemii SARS władze zamknęły teatry i szkoły w Pekinie na pewien czas, tak jak dzieje się to teraz w wielu chińskich miastach, ponieważ wirusy w tak zatłoczonych miejscach dużo łatwiej się przenoszą.

Było też jednnak wiele irracjonalnych zachowań: Gdy wjeżdżaliśmy do wioski, w drodze na wędrówkę nieopodal Wielkiego Muru, nasz samochód został zatrzymany przez mieszkańców, którzy ustawili blokadę, aby badać temperaturę wszystkim podróżnym. Używali do tego termometru doustnego, który po każdym użyciu był tylko w minimalnym stopniu czyszczony. Co za wspaniały sposób na roznoszenie wirusa!

Szkoła Międzynarodowa w Pekinie, gdzie uczęszczały moje dzieci, była jedną z niewielu w stolicy – być może jedyną – która pozostawała otwarta przez cały okres epidemii SARS, pomimo że na lekcje uczęszczało mniej uczniów, odkąd wielu z nich wyjechało do swoich rodzinnych krajów. Był to przemyślany, aczkolwiek odważny ruch, ponieważ jedna z matek z tej szkoły złapała SARS na samym początku jego rozprzestrzeniania się, gdy leciała z Hongkongu do domu. Wyzdrowiała, ale działo się to blisko domu i rodziny były wystraszone.

Szkoła wprowadziła mnóstwo prostych środków bezpieczeństwa: Rygorystyczne uwagi dla rodziców przypominające im, aby nie wysyłali do szkoły dzieci, które są chore, oraz ostrzegające ich, że przy wejściu do szkoły uczniom będzie badana temperatura ciała za pomocą termometru dousznego. Nie było też wspólnych posiłków w porze lunchu. Przez cały dzień nauczyciel często prowadził dzieci do mycia rąk w przyklasowych umywalkach i myły je długo, przez całą „piosenkę o myciu rąk”, co dawało pewność, że zrobiły coś więcej niż tylko pobieżne opłukanie dłoni pod kranem samą wodą.

Jeśli jakaś rodzina opuściłały Pekin i wróciła, dziecko musiałoby pozostać przez dłuższy czas w domu, zanim mogłoby znowu pójść do klasy, aby upewnić się, że nie zaraziło się gdzieś wirusem SARS.

Przy takich środkach ostrożności zaobserwowałam coś w rodzaju cudu z zakresu zdrowia publicznego: Nie tylko żadne dziecko nie zaraziło się SARS, ale wyglądało na to, że żaden uczeń nie zachorował na cokolwiek przez wiele miesięcy. Żadnej grypy żołądkowej. Żadnych przeziębień. Frekwencja w klasie była mniej więcej idealna.

Światowa Organizacja Zdrowia ogłosiła, że epidemia SARS została powstrzymana w lipcu 2003 roku. Jednak, och, te nawyki pozostały. Najlepszą pierwszą linią obrony przed SARS czy nowym koronawirusem, czy przed większością jakichkolwiek wirusów, jest mimo wszystko to, czego uczyły nas nasze babcie i co podpowiada zdrowy rozsądek.

Elisabeth Rosenthal jest lekarzem, autorką i redaktorem naczelnym Kaiser Health News, gdzie artykuł ten został opublikowany po raz pierwszy.

Tekst oryginalny ukazał się w anglojęzycznej edycji „The Epoch Times” dnia 2020-02-03, link do artykułu: https://www.theepochtimes.com/theres-no-masking-the-best-way-to-avoid-coronavirus_3224901.html

Tagi:

Wykorzystujemy pliki cookies, by dowiedzieć się, w jaki sposób użytkownicy korzystają z naszej strony internetowej i móc usprawnić korzystanie z niej. Dalsze korzystanie z tej strony internetowej jest jednoznaczne z zaakceptowaniem polityki cookies, aktualnej polityki prywatności i aktualnych warunków użytkowania. Więcej informacji Akceptuję