
W Polsce mamy 49 gatunków komarów, jednak nie wszystkie gatunki, jak mówi ekspertka, „są zainteresowane człowiekiem”. Zdjęcie ilustracyjne (Егор Камелев / Pixabay)
Komarzyce, które teraz nas kłują – z gatunku doskwier pastwiskowy – wylęgły się z jaj złożonych nawet kilka lat temu. Za sprawą niedawnych ulewnych deszczy – jaja trafiły do zbiorników wodnych i mogły rozwinąć się z nich larwy – mówi PAP entomolog dr Aleksandra Gliniewicz.
Specjalistka z NIZP-PZH mówi w rozmowie z PAP, że w Polsce mamy 49 gatunków komarów. Różne gatunki gustują jednak w różnych gatunkach zwierząt – ssaków i ptaków. „Nie wszystkie więc gatunki komarów są zainteresowane człowiekiem” – zaznacza.
Wśród gatunków komara, które akurat w lipcu nam tak bardzo dokuczają, jest m.in. Aedes vexans (o wiele mówiącej polskiej nazwie doskwier pastwiskowy). Badaczka mówi, że komary z tego gatunku składają jaja w wilgotnych miejscach – np. na brzegach rozlewisk rzek. Jajom tym niestraszne są susze czy zimy. Mogą tam przetrwać nawet kilka lat. Kiedy tylko jednak woda – np. ulewne letnie deszcze w czerwcu czy lipcu – zmyje jaja i dostaną się one do zbiornika wodnego, rozwijają się z nich tam larwy, z nich – poczwarki, a następnie – dorosłe komary.
„Te owady, które nam teraz dokuczają, z gatunku Aedes vexans nie muszą być z tegorocznych jaj. To potomkowie samic, które opiły się krwi nawet kilka lat temu i wtedy złożyły jaja” – tłumaczy entomolog.
To jednak nie znaczy, że potomstwo komarzyc, które tego lata pije naszą krew, pojawi się dopiero w kolejnych sezonach. Równie dobrze nowe pokolenie komarów może pojawić się już tego lata – o ile w następnych tygodniach wystąpią na tyle silne opady, że zmyją jaja do zbiorników wodnych. Jeśli jednak kolejne tygodnie lata będą suche – larwy mogą nie pojawić się przed następnym sezonem.

Komar z gatunku Aedes vexans, po polsku – doskwier pastwiskowy, Rock Creek Park, Waszyngton, D.C., Stany Zjednoczone, 2019 r. (Katja Schulz z Waszyngtonu, D.C., USA – Inland Floodwater Mosquito, zdjęcie modyfikowane, CC BY 2.0 / Wikimedia)
Badaczka zaznacza, że komar ani nie gryzie, ani nie kąsa, ani nie żądli. Ze względu na budowę aparatu gębowego tych owadów, powinno się raczej mówić, że komar kłuje.
A jeszcze precyzyjniej – kłują nas komarzyce. Samce komara odżywiają się bowiem nektarem kwiatów i krew nie jest im potrzebna. Inaczej jest z samicami. Kiedy samica rusza na polowanie, jest już po kopulacji. Sama nie jest jednak w stanie wytworzyć wszystkich elementów potrzebnych do rozwoju jaj. I do tego właśnie potrzebne są komarzycom białka, które są w naszej krwi.
Samica komara, wstrzykuje w miejsce ukłucia ślinę, m.in. po to, aby krew, którą wysysa przez cienką rurkę (ssawkę), nie krzepła. Bąbel, który powstaje w miejscu ukłucia, to reakcja organizmu na uszkodzenia i na związki zawarte w ślinie owada. „To nasz organizm wytwarza więc substancje tworzące tam stan zapalny, który nas swędzi” – mówi badaczka.
„Moją metodą na poradzenie sobie z tym swędzeniem jest przyłożenie do bąbla czegoś zimnego – np. czegoś z lodówki, kawałka lodu albo polanie ukłucia zimną wodą z kranu” – mówi dr Gliniewicz. Wymienia, że skuteczne okazać się mogą preparaty łagodzące ukłucia owadów dostępne w aptekach, drogeriach, papka mentolowa czy okład z liścia aloesu.
PAP zapytała entomolog, czy w związku ze zmianami klimatu mogą się pojawić w Polsce nowe gatunki komarów. „Ryzyko widzę i w zmianach klimatu, i w procesach globalizacyjnych. Może się przecież zdarzyć, że z zagranicznej podróży nieświadomie przywieziemy ze sobą nieznany tu gatunek komara” – mówi. Wyjaśnia jednak, że jedna jaskółka nie czyni wiosny – od jednego zawleczonego komara jeszcze daleka droga do osiedlenia się tu tego gatunku. Aby komary mogły się namnożyć, potrzebne są im warunki na tyle sprzyjające, aby w ciągu jednego lata rozwinęły się kolejne pokolenia komarów. A to nie takie proste.
Pytana o komara tygrysiego, który roznosi na świecie wiele groźnych chorób, ekspertka NIZP-PZH odpowiada: „W Polsce na razie nie zostało potwierdzone pojawienie się komara tygrysiego. Gatunek ten jest już jednak obecny w niektórych krajach Europy Zachodniej – w Hiszpanii, Francji, Włoszech, a od niedawna choćby w Belgii, Niemczech, na Słowacji” – mówi.
Autorka: Ludwika Tomala, PAP.