Finansowane przez Pekin think tanki, instytuty oraz coraz sprytniejsze taktyki lobbingowe pojawiają się w całej Europie jako podstępna straż przednia chińskich planów globalizacji.
Wszystkie te plany łączy chińska etykietka „Jeden pas, jedna droga” (ang. One Belt, One Road, OBOR) – sztandarowy projekt polityki zagranicznej Xi Jinpinga.
Coraz częściej pojawiają się obawy dotyczące pułapek kredytowych w OBOR, bezpieczeństwa 5G, konsekwencji budowy kluczowych mostów, kolei i portów przez chińskie przedsiębiorstwa państwowe, a także zasadnicze pytanie, czy taka infrastruktura przynosi miejscowym wymierne korzyści.
Zdaniem analityków ministrowie, prawodawcy i doradcy polityczni z Europy szukający porady w takich kwestiach stają twarzą w twarz z rosnącym i często ukrytym wpływem lobbingu z Chin.
Mapowanie struktur UE
„Chiny przeznaczają bardzo dużo środków na lobbing w UE i wśród związanych z nią wpływowych osób” – powiedział Chris Devonshire-Ellis, prezes i założyciel Dezan Shira and Associates, które doradza zagranicznym inwestorom w zakresie inicjatywy OBOR.
„Zmapowali całą strukturę UE i za pośrednictwem ambasad udało im się stworzyć zwięzłe odwzorowanie tego, kto jest związany z kim i kto może być w stanie rozwijać ich biznesy”.
W 2013 roku Chiny uruchomiły inicjatywę OBOR, aby zwiększyć swój wpływ geopolityczny na całym świecie, głównie poprzez partnerstwo z ponad 60 krajami w projektach infrastrukturalnych w Ameryce Łacińskiej, Europie, Azji i Afryce.
Według Devonshire-Ellisa Pekin zdobył doświadczenie lobbingowe podczas swoich inwestycji w Afryce i wyprzedza UE w zakresie lobbingu.
„Chiński program wywiadu badawczego jest strukturą o wpływie globalnym, nie tylko mającą związek z UE”.
Według Devonshire-Ellisa Umowa o Afrykańskiej Kontynentalnej Strefie Wolnego Handlu (ang. African Continental Free Trade Area, AfCFTA) „wymagała ogromnej kwoty na lobbing i umiejętności zmuszenia panafrykańskich rządów zasiadających przy stole do wyrażenia na nią zgody”.
„Wpływ ten przekraczał możliwości UE. To samo dzieje się z Inicjatywą pasa i szlaku” – powiedział.
W 2015 roku UE zaskoczyła chińskich negocjatorów, gdy narzuciła ciężar swojej legislatury na projekt kolejowy Budapeszt–Belgrad, nalegając, aby przetarg był monitorowany i podlegał kontroli oraz przepisom nałożonym przez Brukselę.
Ta kolej dużych prędkości łącząca Węgry, członka UE, z Serbią, państwem spoza UE, była postrzegana jako test Inicjatywy pasa i szlaku w Europie. Niektórzy analitycy sugerują, że z powodu przeszkód wywołanych interwencją UE poczyniono niewielkie postępy w ciągu pięciu lat od rozpoczęcia projektu.
Po trzech latach z tumanów kurzu unoszących się nad polem walki w końcu wyłonił się Pekin, dzierżąc w ręku kontrakty, zdeterminowany do zaostrzenia gry lobbingowej, co zauważył Devonshire-Ellis w swoim wcześniejszym raporcie.
Wewnątrz think tanków
Według Małgorzaty Jakimow, adiunkt na wydziale polityki wschodnioazjatyckiej Uniwersytetu w Durham i sekretarz Centrum Współczesnych Studiów na temat Chin (ang. Centre for Contemporary Chinese Studies, CCCS), kluczowym narzędziem do wywierania wpływu na prawodawców i intelektualistów związanych z Inicjatywą pasa i szlaku jest rozwijająca się chińska sieć think tanków w Europie.
„Chińskie sieci think tanków są ogromne” – powiedziała Jakimow. „Zostały one uznane przez chińskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych za dominujące narzędzie miękkiej władzy”.
Takie taktyki zwiększają czujność wśród instytucji obserwujących tę sytuację oraz działaczy na rzecz przejrzystości w Europie, którzy obawiają się, że Pekin może wykorzystać brak przejrzystości lobbingu w UE.
W raporcie opublikowanym w kwietniu br. przez Corporate Europe, organizację zajmującą się lobbingiem, zanotowano, że „odbywające się w Brukseli konferencje i seminaria na temat Chin rzeczywiście są często sponsorowane przez chiński rząd”.
„Zakładanie i finansowanie think tanków to dobrze znana taktyka lobbingowa w Brukseli; tworzą użyteczne wrażenie obiektywności i bezstronnego udzielania wsparcia, jednocześnie pomagają kształtować środowisko polityczne”.
W raporcie, który został określony we wcześniejszej analizie Devonshire-Ellisa jako „kto jest kim” w chińskich działaniach lobbingowych w Europie, wymieniono dziesiątki organizacji i sieci rozproszonych po całej Europie i mających znaczne powiązania z Chinami, gdzie jest jeszcze więcej think tanków i instytutów.
Według Transparency International w ośrodkach władzy UE, inaczej niż w Ameryce, nie ma obowiązkowego rejestrowania lobbystów.
Vitor Teixeira, rzecznik organizacji pozarządowej Transparency International EU opisuje Brukselę jako najbardziej polityczne miasto położone poza Ameryką i zauważa, że lobbing w Unii Europejskiej jest bardzo skutecznym sposobem wpływania na politykę na dużą skalę.
„Komisja Europejska zatrudnia ponad 30 tys. osób. W skład Parlamentu Europejskiego wchodzi 751 europosłów z 28 okręgów”.
Zdaniem Transparency International EU w samej Brukseli jest ponad 30 tys. lobbystów (zarejestrowanych i niezarejestrowanych). „To jeden lobbysta na osobę pracującą w Komisji Europejskiej”.
Podczas gdy doświadczeni politycy mogą być w stanie wyczuć – na dobre czy złe – ukrytych lobbystów, to ok. 62 proc. obecnych europosłów to nowicjusze, według Teixeiry potencjalnie bardziej podatni na takie wpływy.
OBOR: Slogan propagandowy?
To, czy chiński lobbing stanowi problem, zależy od tego, kogo zapytasz – zauważa Devonshire-Ellis, który określa go raczej jako brak równowagi.
„Tyle tylko, że w zakresie gromadzenia danych wywiadowczych oni byli lepsi od UE, która z kolei nie ma specjalnie dobrze skonstruowanej platformy w Chinach czy Azji” – stwierdził.
Devonshire-Ellis powiedział, że popiera Inicjatywę pasa i szlaku.
„Chiny chcą budować infrastrukturę od UE po Chiny” – powiedział. „Gdybym ja tym kierował, brałbym, co dają, aby tylko go zbudować i zacząć sprzedawać Pekinowi towary z UE”.
Ale nie wszyscy podzielają jego entuzjazm.
Charles Parton to były brytyjski dyplomata urzędujący w Chinach i starszy współpracownik Royal United Services Institute (RUSI), instytutu ds. obrony i bezpieczeństwa.
Jego zdaniem: „Inicjatywa pasa i szlaku nie istnieje”. „To tylko hasło propagandowe – i to bardzo skuteczne. Ale to, co istnieje i jest naprawdę ważne, to chińska globalizacja”.
Twierdzi, że wraz z innymi hasłami, takimi jak „obie strony wygrywają” lub „wspólne przeznaczenie”, OBOR to tylko sposób na zapakowanie chińskich projektów zagranicznych, inwestycji i ofert technologicznych w jedną wiadomość.
Według Partona Pekin chce wykorzystać OBOR, aby przekazać wiadomość, że „wzrost potęgi Chin jest nieunikniony i nie można mu się oprzeć”.
Twierdzi, że chociaż projekty infrastrukturalne mogą być dobre dla chińskich wykonawców, którzy je budują – chronionych przez państwowe pieniądze – nie jest jasne, jakie faktycznie korzyści przynoszą krajom, które je goszczą.
Jego zdaniem rządom, które starają się odpowiedzieć dokładnie na to pytanie, lobbing i działania Chin zaciemniają obraz.
Autocenzura
Parton wskazał ponadto na problem w Europie z autocenzurą wśród naukowców i ekspertów z think tanków mających nawet pośrednie powiązania finansowe z Chinami.
Parton odwołał się do frazy wymyślonej przez Perry’ego Linka, analityka zajmującego się Chinami: „anakonda w żyrandolu”, aby opisać chińską cenzurę.
„Nie musi ugryźć ani się zsunąć – wystarczy, że trochę poruszy swoimi zwojami” – powiedział Parton.
Stwierdził, że zna ludzi, którzy mieli przemawiać na konferencjach z udziałem urzędników rządowych, ale cofano im zaproszenia, chociaż sponsorem nie była chińska organizacja.
Jego zdaniem odczuwające brak pieniędzy think tanki, które wzięły pieniądze od Chin, będą unikać „niezręcznych tematów”.
W następstwie tego decydentom z zachodnich rządów brakuje ekspertyz na temat Chin.
„Rządy – a miałem do czynienia z kilkoma – naprawdę niewiele wiedzą o Chinach” – stwierdził.
Zdaniem Partona rządy nie monitorują we właściwy sposób tego, kto jest kim w think tankach i społecznościach akademickich ani z kim ci ludzie sympatyzują.
Twierdzi, że niektórzy naukowcy chińskiego pochodzenia godzą się na ustępstwa, ponieważ w Chinach mają swoje rodziny.
„W naszym systemie jest wielu naukowców urodzonych w Chinach, którzy mają krewnych w Chinach lub zamierzają wrócić do Chin” – powiedział. „Sposób, w jaki obecnie działa partia, jest taki, że musisz wyczyścić swoje stanowisko odnośnie do tego, o czym piszesz lub mówisz. Dla nich, dla kondycji ich kariery, zrobienie czegokolwiek poza mówieniem tego, co nakazała im partia, byłoby bardzo niebezpieczne”.
„Niektóre z tych osób przebywają w naszym kraju od dłuższego czasu” – dodał. „Na myśl przychodzi mi pewna konkretna osoba, która często jest proszona o udzielenie komentarzy w radiu lub telewizji. To, co mówią – to czysta propaganda z centrali”.
Nowa forma stosunków międzynarodowych?
Parton powiedział, że taktyki lobbingu są podobne do tych z dużej firmy międzynarodowej.
„Myślę jednak, że istnieje tu zasadnicza różnica – jest nią Komunistyczna Partia Chin. Co sprawia, że jest to czymś zupełnie innym”.
Tym, którzy chcą zrozumieć, co napędza politykę zagraniczną Pekinu, Parton sugeruje przyjrzeć się pierwszemu przemówieniu Xi Jinpinga, podkreśla, że „mówił on o egzystencjalnej walce między systemem socjalistycznym a zachodnim systemem kapitalistycznym”.
Zdaniem Małgorzaty Jakimow, kiedy Xi uruchomił OBOR, wiadomość o „miękkiej sile” była w niego wbudowana od samego początku: szersze przesłanie, które pewni akademicy nazywają narracją ‘desekurytyzacji’”.
Narracja na temat desekurytyzacji polega na tym, że Chiny przedstawiają się jako kraj, który nie stanowi zagrożenia – w przeciwieństwie do „narracji o zagrożeniu ze strony Chin”, coraz głośniej wyrażanej przez Stany Zjednoczone.
„Przesłanie brzmi: ‘Chiny nie są jak Stany Zjednoczone, które próbują szerzyć neokolonializm na całym świecie’”.
„Tym, czego chcą, jest zmiana języka i tematów” – stwierdziła Jakimow. „Przykładowo, jeśliby poruszyć kwestię praw człowieka, to 20 lat temu rozmawialibyśmy tylko o prawach człowieka. Teraz nawet nie wspominamy o prawach człowieka. Teraz jest to faux pas, całkowicie niedopuszczalne jest poruszanie tego tematu na tych forach”.
„Zupełnie nic nowego”
Jakimow powiedziała, że Xi wielokrotnie podkreślał w wystąpieniach na temat OBOR-u kwestię stworzenia zupełnie nowej formy stosunków międzynarodowych.
Jej zdaniem akademicy próbują dowiedzieć się, czy to, co mówił, jest prawdą.
„Uważam, że nie jest. W rzeczywistości jest to typowy rodzaj realpolityki lub westfalskiego typu stosunków międzynarodowych. To nic nowego”.
Niemniej lobbyści z Pekinu wydają się stawiać czoła ciężkiej bitwie.
Komisja Europejska opublikowała w ubiegłym tygodniu raport, w którym w słabo zawoalowany sposób nawiązała do technologii 5G Huawei, ostrzegając, że „wspierani przez państwo” aktorzy z „państw spoza UE” są największym zagrożeniem, jeśli chodzi o ataki na technologię mobilną 5G.
Odzwierciedla to rosnącą zmianę w kierunku bardziej konfrontacyjnego podejścia Waszyngtonu do OBOR-u, które często określane jest mianem „mentalności zimnej wojny”.
W Europie Środkowej i Wschodniej, gdzie inwazja OBOR-u była większa, społeczne podejrzenia odnośnie do chińskich projektów infrastrukturalnych są duże – w innych krajach ugrzęzły w obiekcjach dotyczących kwestii bezpieczeństwa.
W 2018 roku Chińscy inwestorzy wycofali się z projektu głębokiego portu w szwedzkim Lysekil – który stałby się największym portem skandynawskim – po tym, jak wola polityczna zamarła.
Jedno jest pewne: Kiedy Europa dokonuje podsumowań i stawia więcej pytań na temat OBOR-u, Pekin jest z pewnością gotowy, by wpłynąć na odpowiedzi.
Obserwuj Simona na Twitterze: @SPVeazey
Tekst oryginalny ukazał się w anglojęzycznej edycji „The Epoch Times” dnia 2019-10-16, link do artykułu: https://www.theepochtimes.com/chinas-belt-and-road-lobbying-push-into-europe-flies-under-the-radar_3113447.html