Chińscy uczeni muszą uwolnić się od Pekinu

Chiński policjant trzyma wartę przed Zhongnanhai, kwaterą główną Komunistycznej Partii Chin i miejscem zamieszkania najwyższych urzędników KPCh (MARK RALSTON/AFP/Getty Images)

Chiński policjant trzyma wartę przed Zhongnanhai, kwaterą główną Komunistycznej Partii Chin i miejscem zamieszkania najwyższych urzędników KPCh (MARK RALSTON/AFP/Getty Images)

Nowy raport powinien zainicjować samokontrolę chińskich uczonych, a innych skłonić do zastanowienia nad tym, w jaki sposób osoby często chronione przez gwarancję zatrudnienia przysługują się zachodnim społeczeństwom.

Sheena Chestnut Greitens z Uniwersytetu Missouri i Rory Truex z Uniwersytetu w Princeton napisali w 35-stronicowym raporcie zatytułowanym „Represyjne doświadczenia wśród chińskich uczonych: Nowe dowody z danych ankietowych” (ang. „The Repressive Experiences Among China Scholars: New Evidence from Survey Data”), że 70 proc. z 562 uczonych, którzy odpowiedzieli na międzynarodową ankietę, było zgodnych, iż autocenzura jest poważnym problemem w akademickiej dziedzinie badań nad Chinami.

Są ku temu powody. Wielu z nich zakazano odwiedzania Chin, a 9 proc. „podano nawet herbatę”, co jest eufemizmem stosowanym na określenie przesłuchania przez chińskich agentów bezpieczeństwa.

Być może najbardziej wstrząsające doświadczenie należy do prof. Anne-Marie Brady z Uniwersytetu Canterbury w Nowej Zelandii, do której biura i domu włamano się po tym, jak opublikowała szczegółowy raport na temat wpływu chińskich działań w Nowej Zelandii. Jej wielokrotnie cytowany artykuł zwrócił uwagę świata i prawdopodobnie wzbudził gniew Komunistycznej Partii Chin (KPCh).

Zarówno Interpol, jak i służby specjalne Nowej Zelandii (ang. New Zealand Security Intelligence Service) rzekomo badają sprawę włamań. „To była operacja psychologiczna; jej celem było zastraszenie” – uważa Brady.

Cytowano wypowiedź rzecznika premiera, który stwierdził: „Nowa Zelandia pozostaje czujna wobec groźby ingerencji zagranicznej i posiada solidne środki w celu ochrony naszych wartości, instytucji i gospodarki”.

W 2007 roku Carsten A. Holz, ekonomista z Uniwersytetu Nauki i Technologii w Hongkongu, napisał dla „Far Eastern Economic Review” niepokojący artykuł: „Czy kupiono wszystkich chińskich uczonych?” (ang. „Have China Scholars All Been Bought?”), w którym obarczył zachodnich badaczy zajmujących się Chinami odpowiedzialnością za zabieganie o przychylność KPCh w zamian za dostęp i bezpieczeństwo osobiste w Chinach.

W artykule Holz napisał: „Używanie przez nas języka w celu dostosowania się do wyobrażenia, jakie partia chce wykreować na swój temat, jest wszechobecne. Czy opis: ‘tajne stowarzyszenie charakteryzujące się postawą znaną z wrogości wobec prawa i rządu’ nie opisuje dokładnie sekretnych operacji partii, jej zwierzchnictwa nad prawem i całkowitej kontroli rządu? W słowniku Webstera ‘New World College Dictionary’ jest to definicja ‘mafii’”.

„Terminologia partii – lub mafii – przenika nasz sposób pisania i nauczania. […] Nie chcemy nawet nazywać Chin tym, czym nazywa ich własna konstytucja: dyktaturą”.

Epidemia autocenzury rozszerzyła się na elitarne uniwersytety w Stanach Zjednoczonych, zgodnie z ostatnim artykułem w „The New Republic”, gdzie nazwano ją „innego typu poprawnością polityczną”.

Po przeprowadzeniu wywiadów z ponad 100 profesorami, administracją na uczelniach i studentami, autor stwierdził, że niektóre osoby i instytucje akademickie wydają się nazbyt chętne do zadowalania Pekinu lub zbyt obawiają się urazić państwo-partię. W artykule przytoczył szereg przypadków autocenzury, w tym w Global Center Uniwersytetu Columbia w Pekinie (ang. Columbia University’s Global Center), które odwołało kilka prelekcji na tematy wrażliwe politycznie.

Sofistyka w badaniach nad Chinami

Sposób, w jaki Platon przedstawiał sofistów, może jest mniej niż pozytywny i być może słuszny, jeśli handlowali nieszczerymi i powierzchownymi opiniami oraz służyli za ciemiężców dusz i mądrości. Jeśli w badaniach nad Chinami brak miejsca na uczciwość, to prawdziwa erudycja zostanie porzucona, umożliwiając różnego rodzaju sofistyce, a nawet kłamstwom, przenikanie prac tej dyscypliny.

Być może zrozumiałe jest, że uczeni mieszkający w Chinach skłaniają się ku KPCh, ale nie jest rozsądne, aby uczeni spoza Chin zachowywali się jak bojaźliwi kolaboranci reżimu komunistycznego przez to, że stosują autocenzurę. Tematy szczególnie wrażliwe dla KPCh obejmują Tybet, Tajwan, Falun Gong, masakrę na placu Tiananmen, chrześcijan z Kościoła podziemnego i Sinciang.

Margaret Thatcher, nieżyjąca już była premier Wielkiej Brytanii, powiedziała kiedyś: „Kiedy odejdę z polityki, będę prowadzić biznes. Będzie się nazywać ‘wynajem kręgosłupa’”. Niestety Żelaznej Damy już z nami nie ma.

Jednak wielu chińskich uczonych prowadzi swoje badania zgodnie z prawdą, niezależnie od reakcji KPCh oraz w ramach higieny intelektualnej.

Obecnie mogą znajdować się na czarnej liście KPCh, a w przyszłości, gdy Chiny staną się otwartym społeczeństwem, być może znajdą się na liście honorowej. W końcu opinia publiczna w wolnym świecie i gdziekolwiek indziej z pewnością zasługuje na informacje o wynikach badań pochodzących ze wszystkich stron, prowadzonych na dowolny temat akademicki.

Wybielanie państwa-partii

Ktoś może zapytać, kiedy Pekin wziął społeczność badań nad Chinami na zakładników? Nawet w najbardziej wrogim okresie zimnej wojny rosyjscy naukowcy, którzy mieszkali poza blokiem wschodnim, nigdy nie stawiali czoła tak powszechnym obawom i autocenzurze. Winne temu może być to, co nazywa się chińską wyjątkowością.

W dzisiejszych czasach definicja chińskiej wyjątkowości ma wiele interpretacji w zależności od tego, kto o niej pisze.

Chińscy apologeci, znani również jako „przytulacze pand”, bezkrytycznie malują różowy obraz reżimu komunistycznego, do tego stopnia, że wybielają to orwellowskie państwo-partię, przedstawiając je jako alternatywną formę kapitalizmu państwowego lub tzw. „chiński model”, by konkurowało z „wadliwymi” zachodnimi demokracjami na światową skalę.

Ci apologeci mogą wywodzić się z ośrodków analitycznych, mediów, środowisk akademickich i grup interesów. Rozmyślnie przeoczają bezwzględne represje wewnętrzne KPCh oraz podaną przez Mao Zedonga ostateczną misję komunistyczną – „ostateczną emancypację ludzkości jako całości”. Jednocześnie normalizują, racjonalizują i akceptują te zachowania Pekinu w kraju i za granicą, które w rzeczywistości są nienormalne, irracjonalne i niedopuszczalne.

Przez lata ci chińscy apologeci skutecznie lobbowali w Waszyngtonie, by powstrzymać konfrontację z Pekinem w szerokim zakresie problemów, tj. nieuczciwego handlu, kradzieży własności intelektualnej, praw człowieka i szpiegostwa na terenie USA.

Chcąc ocalić wizerunek KPCh, przekonali decydentów politycznych, aby dialog na temat praw człowieka prowadzili za zamkniętymi drzwiami, zamiast publicznie odnosić się do ponurych dowodów na łamanie praw człowieka przez Pekin, w tym do straszliwej zbrodni polegającej na grabieży organów od więźniów sumienia.

Za każdym razem, gdy Waszyngton robi krok w kierunku sprzedaży Tajwanowi broni do celów obronnych lub podejmuje podobne działania, które denerwują Pekin, apologeci spieszą z powtarzaniem utartej pogróżki KPCh: „Uczucia 1,3 miliarda Chińczyków zostały zranione!”.

Takie powtarzanie od nowa komunałów na tyle jednak samo się napędza, że chińscy internauci często czują się zmuszeni do wyjaśniania online przyczyn swojej frustracji.

Jeden napisał na Twitterze: „Pozwólcie, że coś wam powiem, jestem członkiem chińskiej społeczności i moje uczucia bynajmniej nie zostały przez was zranione. Uczucia, które naprawdę zraniliście, należą do ludu Zhao”. Aby uniknąć cenzury, chińscy internauci używają teraz terminu „lud Zhao” – potężna rodzina z wyższych sfer w słynnej powieści chińskiego pisarza Lu Xuna (1881-1936) – w odniesieniu do dzisiejszej elity KPCh.

Kiedy tego rodzaju poczucie wyjątkowości, sterowane przez chińskich apologetów, staje się wszechobecne, pewne jest, że wiele wykroczeń KPCh zostanie w jakiś sposób usprawiedliwione.

Tak zwana polityka konstruktywnego zaangażowania przyjęta przez wszystkie poprzednie administracje nie miała odwagi przeciwstawić się Pekinowi i nie sprawiła, by uczciwi sinolodzy poczuli się bezpiecznie, utworzyła tym samym scenę dla szalejącej samocenzury – naprawdę, nawyku opartego na strachu.

Zdaniem pewnego amerykańskiego dyplomaty, niegdyś przebywającego w Pekinie, podczas gdy KPCh jak zwykle stosuje taktykę odstraszania, w kontaktach z Chinami sprawy zaczynają przybierać nowy obrót w odniesieniu do niektórych aspektów życia, odkąd prezydent Donald Trump wprowadził się do Białego Domu. Przykładowo Waszyngton już nie waha się wytknąć KPCh szpiegostwa i infiltracji w amerykańskich kampusach uniwersyteckich, wskazując w szczególności na Instytuty Konfucjusza. Jak wynika z raportu Greitens–Truex, chińscy uczeni zaczynają się dzielić swoimi poważnymi obawami dotyczącymi ingerencji Pekinu w ich badania.

Chociaż niektórzy obserwatorzy Chin niechętnie to potwierdzają, nowa zimna wojna między Pekinem a Waszyngtonem już się rozpoczęła i może potrwać przez jakiś czas.

Demokracje zachodnie muszą być tak stanowcze w walce z tym reżimem komunistycznym z Azji, jak kiedyś z byłym ZSRR z okolic bieguna północnego. Tym razem główna różnica polega na tym, że mamy do czynienia z o wiele groźniejszym wrogiem.

W czasach tak znaczących ludzkość musi być nieulękniona. Jak napisał Szekspir w „Miarce za miarkę”: „Cnota jest odważna i dobroć nie zna trwogi”.

Peter Zhang koncentruje swoje badania na ekonomii politycznej w Chinach i Azji Wschodniej. Jest absolwentem Pekińskiego Uniwersytetu Studiów Międzynarodowych, Fletcher School of Law and Diplomacy, a także ukończył Harvard Kennedy School jako Mason Fellow.

Opinie wyrażone w tym artykule są opiniami autora i niekoniecznie odzwierciedlają poglądy redakcji „The Epoch Times”.

Tekst oryginalny ukazał się w anglojęzycznej edycji „The Epoch Times” dnia 2018-09-19, link do artykułu: https://www.theepochtimes.com/china-scholars-need-to-break-free-of-beijing_2666188.html

Tagi:

Wykorzystujemy pliki cookies, by dowiedzieć się, w jaki sposób użytkownicy korzystają z naszej strony internetowej i móc usprawnić korzystanie z niej. Dalsze korzystanie z tej strony internetowej jest jednoznaczne z zaakceptowaniem polityki cookies, aktualnej polityki prywatności i aktualnych warunków użytkowania. Więcej informacji Akceptuję