Ambasador RP w Kijowie: To miasto jest nie do zdobycia

Ukraiński żołnierz niesie ukraińską flagę narodową w centrum Kijowa, Ukraina, 1.03.2022 r. (ZURAB KURTSIKIDZE/PAP/EPA)

Ukraiński żołnierz niesie ukraińską flagę narodową w centrum Kijowa, Ukraina, 1.03.2022 r. (ZURAB KURTSIKIDZE/PAP/EPA)

Kijów, to miasto jest nie do zdobycia; jest tylko cena krwi, ale Ukraińcy nie mają już nic do stracenia poza swoim życiem, nic ich nie zniechęci do walki z Rosją – podkreślił w środę ambasador RP na Ukrainie Bartosz Cichocki.

Cichocki w radiowej Trójce był pytany o obecną sytuację w Kijowie. Przyznał, że połączył się ze słuchaczami w Polsce ze schronu, w którym obecnie przebywa, gdyż „właśnie odwołano alarm bombowy”. Podczas rozmowy przyznał też, że do schronu musi chronić się mniej więcej pięć razy dziennie. Pomimo tego ocenił, że w jego dzielnicy noc minęła bardzo spokojnie. „Trudno mi powiedzieć, czy wszędzie [w Kijowie] tak było” – dodał.

Jak zaznaczył, po wtorkowym bombardowaniu stacji telewizyjnej w Kijowie, nie działa nadawanie telewizji ukraińskiej. W związku z tym, jak mówił, informacje do Kijowa docierają za pośrednictwem internetu. Przyznał, że korzysta również z polskich źródeł informacji.

Mówiąc o stratach, których doświadczył do tej pory Kijów, Cichocki poinformował, że poważnie jest zniszczona główna, zachodnia arteria prowadząca do miasta. Są też bardzo zniszczone miejscowości podkijowskie na północnym zachodzie. „Niepokojące są wieści sprzed dwóch dni, kiedy rakieta – prawdopodobnie Iskander – upadła w centrum starego miasta w Czernichowie. Także dewastacji barbarzyńskiej ulegają zarówno obiekty infrastruktury, służby zdrowia, jak i zabytki” – powiedział ambasador.

Jak dodał, przed wojną na Ukrainie nie był w stanie sobie wyobrazić takiej skali pogwałcenia prawa międzynarodowego przez Rosjan, ale też nie wyobrażał sobie, że Ukraina – poza zaciętością, dumą i patriotyzmem Ukraińców – ma tak wysokie umiejętności wojskowe. „Są teoretycznie stroną słabszą, ale wykorzystują niezwykle kompetentnie to, co mają. Tutaj od kilkunastoletnich chłopców po emerytów, każdy będzie bronił swoich bliskich i nic dobrego tutaj Rosjan nie czeka” – podkreślił.

Ukraińska flaga narodowa na budynku administracyjnym zniszczonym w następstwie rosyjskiego ostrzału w Charkowie, Ukraina, 1.03.2022 r. (SERGEY KOZLOV/PAP/EPA)

Ukraińska flaga narodowa na budynku administracyjnym zniszczonym w następstwie rosyjskiego ostrzału w Charkowie, Ukraina, 1.03.2022 r. (SERGEY KOZLOV/PAP/EPA)

Cichocki zauważył, że Rosja z premedytacją atakuje ukraińskich cywilów. „Rosja, uruchamiając tego typu agresję, musiała wiedzieć i miała to wkalkulowane, że będą ginąć dzieci, kobiety, starcy, chorzy” – stwierdził. „Nie spodziewam się, że w dalszym ciągu działań wojennych Rosjanie zaczną ograniczać się nagle do celów wojskowych” – dodał.

Mówiąc o tym, jak wygląda zaopatrzenie miasta w żywność, Cichocki stwierdził, że znaczna część mieszkańców zrobiła zapasy. Według niego we wtorek jeszcze można było robić zakupy, ale teraz część sklepów została zamknięta „z zapasami na czarną godzinę”. „Tego [żywności] wystarczy. Są drogi zaopatrywania” – zapewnił.

„To miasto jest nie do zdobycia, jest tylko cena krwi, ale Ukraińcy nie mają już nic do stracenia poza swoim życiem, nic ich nie zniechęci do walki” – ocenił ambasador RP. Podkreślił, że ważne jest, by Ukraińcy nie upadli na duchu, dlatego ważny jest dla nich każdy gest poparcia, w tym obecność dyplomatyczna.

Mówiąc o negocjacjach ukraińsko-rosyjskich stwierdził: „nie wierzę w to, że Ukraińcy przyjmą takie warunki polityczne, które pozbawią ich suwerenności, terytorium czy prawa do decydowania o własnej przyszłości”.

Autor: Krzysztof Kowalczyk, PAP.

Tagi:

Wykorzystujemy pliki cookies, by dowiedzieć się, w jaki sposób użytkownicy korzystają z naszej strony internetowej i móc usprawnić korzystanie z niej. Dalsze korzystanie z tej strony internetowej jest jednoznaczne z zaakceptowaniem polityki cookies, aktualnej polityki prywatności i aktualnych warunków użytkowania. Więcej informacji Akceptuję