Halo, tu próbna stacja radiowa Polskiego Towarzystwa Radiotechnicznego – te słowa zabrzmiały 1 lutego 1925 roku. Przedwojenna Polska była radiową potęgą, sygnał z Warszawy słyszano nawet w Kanadzie, a tanie odbiorniki radiowe były dla mieszkańców wsi prawdziwym oknem na świat.
Kiedy Polska w 1918 r. odzyskała niepodległość, na świecie nie było jeszcze ani jednej rozgłośni radiowej. Pierwsza powstała w 1920 r. w Pittsburghu w Stanach Zjednoczonych, jako pierwsza w Europie – półtora roku później – odezwała się Moskwa.
„Rosjanie wyprzedzili nawet BBC. Komuniści doskonale zdawali sobie sprawę z mocy propagandy, jaką niesie radio” – wyjaśnił Jerzy Lemański, specjalista ds. merytorycznych w Narodowym Muzeum Techniki w Warszawie.
Radiofonia była tak młodą dziedziną techniki, że opóźnienie Polski względem innych krajów szybko udało się nadrobić. Według Jerzego Lemańskiego, nie tylko dogoniliśmy zachodnią Europę, ale też przegoniliśmy wiele krajów i staliśmy się wręcz radiową potęgą.
Polski rząd zdawał sobie sprawę z propagandowej i edukacyjnej mocy radia. Żeby dotrzeć z nim do całego kraju, należało rozwiązać trzy bardzo ważne problemy. Musiał być zbudowany nadajnik pokrywający swoim zasięgiem teren Polski. Potrzebny był też niedrogi odbiornik dostępny nawet dla ubogiego chłopa. Jednak najpoważniejszym problemem był brak prądu. Aż 98 proc. gospodarstw wiejskich na terenie Rzeczypospolitej nie było zelektryfikowanych.
„Odbiornik radiowy to była wtedy nowość, skomplikowane urządzenie techniczne. Najtańszy odbiornik lampowy kosztował około 140 zł. Za najdroższe, doskonałe radio Elektrit Automatic, produkowane w Wilnie i mogące spokojnie konkurować z wyrobami Philipsa, trzeba było zapłacić aż 780 zł. Dla mieszkańca wsi to były pieniądze niewyobrażalne. Chłop pracujący u dziedzica zarabiał 25-30 zł miesięcznie” – opowiedział.
Wszystkie przeszkody udało się pokonać. Nadajnik wybudowano dzięki pożyczce wziętej w Wielkiej Brytanii. W Łazach pod Warszawą stanęły dwa maszty. Do anteny doprowadzono moc aż 120 kW, co czyniło go najmocniejszą radiostacją w Europie. Dzięki temu polska mowa była słyszana nie tylko na naszym kontynencie, ale przy dobrej pogodzie również w Kanadzie.
Dwa pozostałe problemy rozwiązano za jednym zamachem. Stało się to dzięki detefonowi, genialnemu odbiornikowi radiowemu skonstruowanemu przez inżyniera Wilhelma Rotkiewicza.
Miał bardzo prostą, lecz przemyślaną budowę. Działał dzięki detektorowi kryształkowemu, kosztował zaledwie 35 zł i w ogóle nie potrzebował zasilania. W dodatku sprzęt można było zamówić u listonosza, a należność spłacać w ratach.
Koncerty, słuchowiska radiowe, teatr, wiadomości sportowe czy prognoza pogody, dla mieszkańców wsi radio stało się źródłem wiedzy o nieznanym wcześniej świecie.
„Śmiem twierdzić, że radio było wynalazkiem przynajmniej tak samo znaczącym, jak współcześnie internet. Dzięki internetowi rozszerzyliśmy możliwość poznawania świata. Rozszerzyliśmy, ale jej nie uzyskaliśmy. Natomiast mieszkańcy wsi dzięki radiu po raz pierwszy się z tą wiedzą zetknęli” – powiedział Jerzy Lemański.
Materiał wideo jest dostępny na stronie PAP.PL.
Autor: Paweł Stępniewski, PAP.