Powstańcze wspomnienia: Radość i nadzieja w pierwszych dniach zrywu

Kompania „Maciek” batalionu „Zośka” po przejściu kanałami do Śródmieścia, na ulicę Warecką. Okolice włazu kanałowego przy ul. Wareckiej, 2.09.1944 r. (Jerzy Tomaszewski, fotografik – Jerzy Tomaszewski, 1979, „Epizody Powstania Warszawskiego”, Warszawa: Krajowa Agencja Wydawnicza / <a href=" https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=4479630">domena publiczna</a>)

Kompania „Maciek” batalionu „Zośka” po przejściu kanałami do Śródmieścia, na ulicę Warecką. Okolice włazu kanałowego przy ul. Wareckiej, 2.09.1944 r. (Jerzy Tomaszewski, fotografik – Jerzy Tomaszewski, 1979, „Epizody Powstania Warszawskiego”, Warszawa: Krajowa Agencja Wydawnicza / domena publiczna)

Wybuch Powstania Warszawskiego był wyczekiwany, a pierwsze dni walk były pełne entuzjazmu i nadziei – taki obraz wyłania się ze wspomnień powstańców.

Powstanie Warszawskie wybuchło 1 sierpnia 1944 r. na rozkaz komendanta głównego AK gen. Tadeusza Komorowskiego „Bora”. Było największą akcją zbrojną podziemia w okupowanej przez Niemców Europie. Planowane na kilka dni, trwało ponad dwa miesiące. Jego militarnym celem było wyzwolenie stolicy spod niezwykle brutalnej niemieckiej okupacji, trwającej od września 1939 r.

Już w ostatnich dniach lipca wyczuwalne było napięcie, panowała atmosfera wyczekiwania. Maciej Piekarski, wówczas 12-letni chłopiec, tak wspominał ten czas: „Ku Warszawie zbliżał się front. Pierwszymi jego zwiastunami były ciągnące przez miasto długie kolumny cofających się niemieckich wojsk. […] Dla nas był to czas ciągłego napięcia i wyczekiwania. Przecież wraz z frontem zbliżała się tak upragniona wolność”. Jak również zaznaczył: „nieraz w podnieceniu przykładałem ucho do wysuszonej, rozgrzanej promieniami słońca ziemi, wsłuchując się w głuche stęknięcia dalekich detonacji. W ostatnim tygodniu lipca słychać już było bezpośrednie odgłosy frontu, coraz bliższy ogień artylerii za Wisłą, wybuch pocisków i bomb […]”.

Wybuch w Warszawie powstania był kwestią czasu, ponieważ do otwartej walki przygotowywano się przez niemal pięć lat konspiracji. Okupacyjna, brutalna i dramatyczna rzeczywistość sprawiła, że – jak zaznaczył harcerz Szarych Szeregów Jerzy Andrzej Wójcik „Wichura” – „ostatecznie po okupacji takiej, jaka była, nie można było nie mieć reakcji […]”.

W rozmowie z PAP w 2017 r. ppłk Edmund Baranowski „Jur” ze zgrupowania „Radosław” zwrócił uwagę, że młodzi ludzie do zrywu byli szkoleni wojskowo prawie trzy lata. „Oczekiwaliśmy w każdej chwili, że przyjdzie moment, w którym będziemy musieli stanąć w służbie ojczyźnie” – wspominał. Do powstania był także przygotowany Zbigniew Galperyn „Antek” ze Zgrupowania „Chrobry I”. Od grudnia 1942 r. był w Szarych Szeregach, a od 1943 r. – zaprzysiężony w Armii Krajowej. W rozmowie z PAP w 2018 r. wyjaśnił, że przeszedł „szkolenie podstawowe”, „[…] byliśmy przygotowywani na powstanie, szkoleni, poza normalnymi działaniami typu rysunki na murze, zrywanie flag, roznoszenie gazetek, przenoszenie broni”.

Kotwica – godło Polskiego Państwa Podziemnego i Armii Krajowej, namalowane przez Jana Bytnara, „Rudego”, na pomniku Lotnika na pl. Unii Lubelskiej w Warszawie (Stefan Bałuk – Jan Grużewski, Stanisław Kopf, 1957, „Dni powstania. Kronika fotograficzna walczącej Warszawy”, Warszawa, PAX, pp. 5; Stanisław Kopf, 1984, „Dni powstania. Kronika fotograficzna walczącej Warszawy”, Warszawa, PAX, pp. 15 / <a href="https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=3867902">domena publiczna</a>)

Kotwica – godło Polskiego Państwa Podziemnego i Armii Krajowej, namalowane przez Jana Bytnara, „Rudego”, na pomniku Lotnika na pl. Unii Lubelskiej w Warszawie (Stefan Bałuk – Jan Grużewski, Stanisław Kopf, 1957, „Dni powstania. Kronika fotograficzna walczącej Warszawy”, Warszawa, PAX, pp. 5; Stanisław Kopf, 1984, „Dni powstania. Kronika fotograficzna walczącej Warszawy”, Warszawa, PAX, pp. 15 / domena publiczna)

Część osób do Powstania Warszawskiego przyłączyła się także w sposób spontaniczny. „Kiedy powstanie wybuchło, miałam 16 lat. Z konspiracją nie miałam wcześniej za wiele do czynienia, choć oczywiście słyszałam i wiedziałam o działaniach jej członków. W Warszawie wszyscy spodziewali się, że powstanie kiedyś wybuchnie, ale ponieważ nie wiedziałam, kiedy może się to stać, nie było okoliczności, aby zaangażować się w działania o charakterze konspiracyjnym. […] Kiedy jednak powstanie wybuchło, oczywiście moją wolą było dołączenie do walki” – mówi z kolei dziś PAP Danuta Dworakowska „Lena”, sanitariuszka z 2. kompanii szturmowej, batalion „Gozdawa”.

Cel był jednak jeden. „My chcieliśmy po prostu Warszawę wyzwolić. Naszym marzeniem było wetknięcie w Warszawie biało-czerwonej flagi” – podkreśla Dworakowska. Jak wspominał również Włodzimierz Leo „Bawół”, żołnierz 2. kompanii II Batalionu Szturmowego „Odwet”, a następnie Oddziału Osłonowego Wojskowych Zakładów Wydawniczych: „[…] pamiętam nastrój w naszym środowisku, chcieliśmy się zemścić na Niemcach za wszystko, co uczynili w czasie okupacji”. Dodał także, że miał „przekonanie, że chciałby im teraz odpłacić, dorwać się do nich, jak to będzie tylko możliwe”. „Powstanie musiało wybuchnąć, bo mieliśmy już dość terroru Niemców w naszym mieście” – zaznaczył Zbigniew Galperyn, ps. Antek.

„Dlaczego powstanie wybuchło? To jest ważne pytanie. No właśnie dlatego, że dochodzili Rosjanie i dowódcy polskich oddziałów Armii Krajowej chcieli pokazać, że Polacy sami wyzwolą Warszawę, a nie Rosjanie. Takie było nasze rozumienie celu wybuchu powstania” – wyjaśnił Eugeniusz Tyrajski „Sęk”, „Genek”, żołnierz Pułku Armii Krajowej „Baszta”, w rozmowie z PAP w 2019 r. „Niestety, prawda była inna: Rosjanie się zatrzymali, nie pomogli nam, a Niemcy byli lepiej uzbrojeni. Po dwumiesięcznych walkach skończyło się tak, jak się skończyło” – powiedział.

W godzinach porannych 1 sierpnia Warszawa wydawała się normalnym miastem. Jednak – jak wspominał Kazimierz Bednarek „Kruk” z VI Obwodu Praga – „ta mobilizacja to była taka, że widać było na ulicy”. „Wszyscy szli z plecakami. Z plecakami młodzież szła. To było widać. […] – wyjaśnił. Zaznaczył także, że „Niemcy na razie nic nie robili”.

W tym czasie polscy żołnierze zmierzali do punktów koncentracji. „Szliśmy na zbiórkę, każdy wiedział, że ma wziąć wałówkę na jeden dzień co najmniej i ubrać się raczej sportowo. Jak szliśmy, to się od razu poznawaliśmy. Chłopcy szli na swoje punkty, do siebie. Po prostu uśmiechaliśmy się i mrugaliśmy, bo po ubraniach poznawaliśmy, że idziemy na Powstanie” – wspominała Wanda Stanicka (po mężu Wielgosz) „Kryśka” z 4. kompanii Zgrupowania „Bartkiewicz”.

Jednak ryzykiem szybko prowadzonej mobilizacji było to, że do starć mogło dojść jeszcze przed planowaną Godziną „W”. Tak też się zresztą stało – pierwsze walki zaczęły się na Żoliborzu tuż przed godz. 14, a niebawem także w innych dzielnicach. „Gdzieś za piętnaście 17.00 rozpoczęła się strzelanina na placu Napoleona. Przed 17.00 plac Napoleona pierwszy w tym rejonie rozpoczął strzelanie” – relacjonował Władysław Wojewódzki „Kaszub” ze Zgrupowania „Harnaś”. „[Porucznik Marian Krawczyk] ‘Harnaś’ początkowo się nie chciał zgodzić, a potem powiedział, że też rozpoczynamy walkę. […] W bramach wychodzących na ul. Sienkiewicza i na stronę Moniuszki zajęli stanowisko z pistoletami i rozpoczęło się ostrzeliwanie z samochodów jadących ul. Marszałkowską w stronę Alej Jerozolimskich. To trwało jakieś pół godziny, godzinę i po 18.00 ruch samochodów ustał” – wspominał „Kaszub”.

Pomimo ogromnego entuzjazmu i chęci do rozprawienia się z wrogiem problemem był brak uzbrojenia. Ze wspomnień Wojewódzkiego dowiadujemy się również, że powstańcy „uzbrojenia nie mieli zbyt dużo”. „Było cztery czy pięć pistoletów maszynowych, dwa czy trzy karabiny i poszczególni żołnierze mieli – [to znaczy ten], kto się wystarał przedtem – normalne pistolety” – wyjaśnił.

Powstańcza czujka w ruinach kościoła św. Krzyża przy Krakowskim Przedmieściu (Eugeniusz Haneman – Jerzy Piórkowski, 1957, „Miasto Nieujarzmione”, Warszawa: Iskry, ss. 197, Jan Grużewski, Stanisław Kopf, 1957, „Dni Powstania. Kronika fotograficzna walczącej Warszawy”, Warszawa: PAX, ss. 85 / <a href="https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=3797229">domena publiczna</a>)

Powstańcza czujka w ruinach kościoła św. Krzyża przy Krakowskim Przedmieściu (Eugeniusz Haneman – Jerzy Piórkowski, 1957, „Miasto Nieujarzmione”, Warszawa: Iskry, ss. 197, Jan Grużewski, Stanisław Kopf, 1957, „Dni Powstania. Kronika fotograficzna walczącej Warszawy”, Warszawa: PAX, ss. 85 / domena publiczna)

Chociaż nie było elementu zaskoczenia, powstańcom udało się zająć znaczą część Śródmieścia. Problem stanowił jednak fakt, że Śródmieście zostało podzielone na część przed Alejami Jerozolimskimi i za nimi, ponieważ barykada-przekop łącząca północną i południową część dzielnicy została zbudowana kilka dni później. Natomiast na Woli powstańcy musieli się zmierzyć z dobrze uzbrojonym wrogiem. Udało im się jednak opanować rejon cmentarzy wyznaniowych oraz część terenów nekropolii. Mimo chwilowych niepowodzeń udało się także zwyciężyć na Starym Mieście. Zdobyto również gmach Towarzystwa Ubezpieczeń „Prudential” czy gmach Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych. Trudniejsza sytuacja panowała jednak na Ochocie, Mokotowie i Pradze, gdzie Polaków zepchnięto do obrony. Większość jednostek powstańczych wycofała się także z Żoliborza do Kampinosu – żołnierze wrócili nocą z 3 na 4 sierpnia.

Mimo że pierwsze cztery dni walk nie były łatwe dla powstańców – nie udało się zrealizować większości celów i poniesiono straty – to opanowano zwarty rejon miasta wraz z wieloma obiektami o znaczeniu militarnym. Wszystkim udzielały się również pozytywne emocje. Eugeniusz Tyrajski powiedział, że moment wybuchu zrywu to był czas euforii. „Przecież przeważająca większość powstańców to byli bardzo młodzi ludzie. Ta młodzież była zazwyczaj przygotowywana w okresie okupacji […] i do tego, że ta walka będzie” – podkreślił.

„To, co ja teraz mówię, to są moje wspomnienia tego, co ja przeżyłem w bardzo młodym wieku, ale to pozostało w sercu do końca w dalszym ciągu. Przecież to czuję, wiem, dlaczego tak postępowałem, wiem, że byliśmy na to przygotowani, że to młode pokolenie wiedziało, że będzie walczyć, zdawało sobie z tego sprawę, że może zginąć, ale ludzie nie chcieli o tym myśleć” – tłumaczył.

„Radość, po prostu radość. Każdy nie patrzał, nie bał się śmierci, szedł bez żadnej obawy” – wspominał z kolei Zygmunt Zarzycki „Zorza” z Oddziału Osłonowego Kwatery Głównej dowódcy powstania. Właściwie nie ma się co dziwić – dla uczestników zrywu był to przecież koniec okupacji.

„Słychać było strzały i ta radość, że się już zaczęło, że jesteśmy w wolnej Polsce…” – opowiadała Elżbieta Redkowiak (po mężu Jagiełło) „Ela” ze Zgrupowania „Gurt”. „Ludzie zaczęli bić brawo, zaczęli się ściskać – entuzjazm. Coraz więcej ludzi się gromadziło. Pamiętam, że na trzecim piętrze w kamienicy ktoś powiesił Orła Białego. Naturalnie wszyscy zaczęli klaskać, był ogromny entuzjazm i radość. Rzucali się na szyję: ‘Jesteśmy w wolnej Polsce! Będzie dobrze’”. Niestety, kolejne dni i tygodnie pokazały, że pierwsza radość była przedwczesna.

1 sierpnia 1944 r. do walki w stolicy przystąpiło 40-50 tys. powstańców. Zaledwie co czwarty z nich mógł liczyć na to, że rozpocznie ją z bronią w ręku. Przez 63 dni powstańcy prowadzili heroiczny i samotny bój z wojskami niemieckimi. Ostatecznie wobec braku perspektyw dalszej walki 2 października 1944 r. przedstawiciele KG AK podpisali z Niemcami układ o zaprzestaniu działań wojennych w Warszawie.

Wypowiedzi powstańców pochodzą z archiwum Polskiej Agencji Prasowej i portalu Dzieje.pl oraz z książki „Chcieliśmy być wolni. Powstanie Warszawskie 1944” (R. Brodacki, P. Brudek, Paweł Ukielski, Katarzyna Utracka, M.T. Wójciuk, Andrzej Zawistowski, Warszawa 2022).

Autorka: Anna Kruszyńska, PAP.

Tagi:

Wykorzystujemy pliki cookies, by dowiedzieć się, w jaki sposób użytkownicy korzystają z naszej strony internetowej i móc usprawnić korzystanie z niej. Dalsze korzystanie z tej strony internetowej jest jednoznaczne z zaakceptowaniem polityki cookies, aktualnej polityki prywatności i aktualnych warunków użytkowania. Więcej informacji Akceptuję