Polscy strażacy w Turcji zaczną akcję ratowniczą jednak w Besni. Zatrzymali nas mieszkańcy miasta, gdy byliśmy w drodze do Adıyaman. Poprosili o pomoc. Jest tu blisko 30 zawalonych domów, szanse na odnalezienie kogoś są bardzo duże – powiedział PAP dowódca HUSAR Poland bryg. Grzegorz Borowiec.
Polska wysłała w poniedziałek do dotkniętej trzęsieniem ziemi Turcji grupę poszukiwawczo-ratowniczą HUSAR Poland. Przez najbliższe dni 76 strażaków Państwowej Straży Pożarnej i osiem wyszkolonych psów będzie poszukiwać ludzi uwięzionych pod gruzami. We wtorek rano dwoma autokarami i dwoma ciężarówkami ze sprzętem ruszyli z lotniska Gaziantep do Adıyaman, gdzie mieli prowadzić akcję.
Komendant główny PSP gen. brygadier Andrzej Bartkowiak poinformował, że polscy ratownicy w czasie przejazdu decyzją tureckich władz zostali przekierowani do Besni. Miasto liczy 70 tys. mieszkańców. Znajduje się ok. 50 km na zachód od Adıyaman. „Ze wstępnych informacji wynika, że w regionie doszło do zawalenia wielu domów, w tym wielorodzinnych, gdzie wciąż mogą znajdować się żywi ludzie” – przekazał komendant główny.
🇵🇱👨🚒🐕HUSAR w czasie przejazdu z lotniska do m. Adiayaman, decyzją władz 🇹🇷zostali przekierowani do m. Besni (ponad 70 tys. mieszkańców). Z wstępnych informacji wynika, że w regionie doszło do zawalenia wielu🏠w tym wielorodzinnych, gdzie wciąż mogą znajdować się żywi ludzie. pic.twitter.com/vIM56P3VfE
— Andrzej Bartkowiak (@ABartkowiak_PSP) February 7, 2023
Dowódca HUSAR Poland w rozmowie z PAP zrelacjonował, że Polacy byli prawdopodobnie pierwszą grupą zagraniczną, która dotarła w ten rejon. „Ludzie wyszli na drogę, zatrzymali nas, prosząc o pomoc” – wyjaśnił. Wśród mieszkańców, którzy wyszli do polskich ratowników, był także burmistrz miasta.
Bryg. Borowiec przekazał, że według informacji mieszkańców w mieście zupełnie zawaliło się blisko trzydzieści budynków. „Szanse na odnalezienie kogoś są bardzo duże” – ocenił.
„Skonsultowaliśmy to z gubernatorem prowincji, skonsultowaliśmy to z AFADEM, czyli agencją zarządzania kryzysowego Turcji. Pozwolili nam tutaj zostać. Zostaliśmy przekierowani decyzją gubernatora w ten rejon, a nie 50 km dalej” – zaznaczył brygadier.
Strażacy budują teraz bazę operacji i szykują się, aby wyjechać na rozpoznanie poszczególnych budynków. Po ustaleniu priorytetów ruszą do poszukiwań.
Dowódca nie określa, na jak długo grupa zostanie w Besni. „Ciężko na ten moment powiedzieć. Na razie jesteśmy tutaj, rozbijamy tutaj bazę operacji. Jeżeli będziemy tutaj sami, jako jedyna grupa, to roboty mamy na najbliższe kilka dni” – powiedział.
Według ostatnich danych w wyniku poniedziałkowego trzęsienia ziemi o magnitudzie 7,8 i następujących po nim wstrząsach wtórnych w Turcji i Syrii zginęło ponad 5 tys. osób.
Autorka: Agnieszka Ziemska, PAP.