W niedzielę na ulicach Hongkongu policja aresztowała pięciu protestujących, którzy po pokojowym marszu wzywającym do odstąpienia od nowelizacji prawa ekstradycyjnego zgromadzili się w dzielnicy Mong Kok. Jako przyczynę zatrzymania podano rzekomą napaść na funkcjonariuszy i utrudnianie wykonywania czynności służb.
Dotrzeć do turystów z Chin kontynentalnych
Niedzielny marsz był kolejnym protestem przeciwko zmianie prawa ekstradycyjnego. Zdaniem wielu osób zmiana umożliwiałaby Pekinowi wywieranie nacisku na władze Hongkongu, aby przekazywały im obywateli dowolnej narodowości, którzy następnie byliby sądzeni w nieprzejrzystym systemie sądownictwa Chin kontynentalnych, często lekceważącym praworządność.
Tym razem organizatorzy chcieli przyciągnąć uwagę także turystów przybywających z Chin kontynentalnych, aby mieli szansę dowiedzieć się, dlaczego mieszkańcy Hongkongu protestują od kilku tygodni.
Jak tłumaczył jeden z organizatorów marszu Ventus Lau Wing-hong, to okazja dla Chińczyków na dowiedzenie się prawdy, ponieważ Pekin ocenzurował wiadomości lub przeinaczył fakty przekazywane w mediach.
Manifestanci przeszli przez popularne wśród chińskich turystów miejsca w dzielnicy Kowloon, m.in. przez Tsim Sha Tsui, gdzie znajdują się luksusowe sklepy, oraz stację kolejową West Kowloon, na której kończy i zaczyna bieg pociąg podróżujący między Kantonem i Shenzhen, dwoma południowymi miastami Chin kontynentalnych, a Hongkongiem.
Z informacji podanych przez rozgłośnię RTHK wynika, że w trakcie marszu padały hasła w języku mandaryńskim i rozdawano ulotki napisane uproszczonymi chińskimi znakami, aby turyści mogli zrozumieć przekazywane treści. Warto wyjaśnić, że w Hongkongu mówi się po kantońsku i pisze znakami w wersji tradycyjnej. Komunistyczna Partia Chin wprowadziła w latach 50. XX w. reformę, na mocy której pismo tradycyjne w Chinach kontynentalnych zostało zastąpione uproszczonym zapisem znaków.
– Wierzymy, że wznoszenie haseł po mandaryńsku jest najszybszym sposobem, by (odwiedzający) dowiedzieli się, co się dzieje w Hongkongu, jakie są nasze obawy – powiedziała tej rozgłośni uczestniczka marszu Hilda Wong.
Obserwujący marsz Alan Zhang, 54-letni biznesmen z Szanghaju, w wypowiedzi dla Reutera wyznał: – Jestem poruszony, widząc, jak ludzie w Hongkongu walczą o swoją wolność.
Dodał: – To jest coś, czego nie możemy robić w Chinach. Myślę, że ci, którzy przyjechali tu po raz pierwszy, nie wiedzą, co się teraz dzieje […] To naprawdę pozwala mi zobaczyć, w czym Hongkong różni się od Chin.
Zdaniem uczestnika marszu pana Funga, jeśliby nie przyszedł na protest, mógłby nie mieć szansy na wyrażenie swoich opinii w przyszłości.
Lokalny dziennik „South China Morning Post” napisał, że większość chińskich turystów z kontynentu, która widziała marsz, nie zdawała sobie sprawy z kontrowersji wokół nowelizacji prawa ekstradycyjnego w Hongkongu. Pani Jiang, jedna z turystek z prowincji Fujian, powiedziała, że nie ma pojęcia, dlaczego ludzie manifestują.
W rozmowie z „The Epoch Times” uczestnik marszu To Chi-kuen powiedział: – Chcemy powiedzieć każdemu Chińczykowi, że [rząd], który uciska zarówno obywateli Hongkongu, jak i Chińczyków z Chin kontynentalnych, jest totalitarny.
Wydarzenia po marszu
Według organizatorów 7 lipca w pokojowym proteście uczestniczyło 230 tys. osób, policja szacuje, że pojawiło się 56 tys. obywateli.
Po zmroku tysiące demonstrantów zebrało się w Mong Kok, skąd przemieściło się w stronę głównej arterii – Nathan Road.
Zanim około 22.30 kordon uzbrojonych funkcjonariuszy ruszył do akcji, podano informację ostrzegawczą. Protestujący usłyszeli, że uczestniczą w nielegalnym zgromadzeniu i jeśli się nie rozejdą, policja użyje siły, by ich rozproszyć.
Po tych słowach demonstranci skandowali, że mają prawo do zgromadzeń. Obecni tam prawodawcy zwrócili się z prośbą o rozmowę z dowódcą jednostki.
Policja odrzuciła tę propozycję i i mniej więcej o godzinie 23.00 przystąpiła do działań z użyciem siły.
Protestujący próbowali ochronić się przed uderzeniami policyjnych pałek, osłaniając się niczym tarczą rozłożonymi parasolami.
Część protestujących doznała obrażeń.
Z ust niektórych zebranych popłynęła chrześcijańska pieśń „Sing Hallelujah to the Lord”, która jak hymn towarzyszyła im przez ostatnie tygodnie podczas demonstracji.
Po około dwóch godzinach liczba zgromadzonych zmniejszyła się i została jedynie niewielka grupa ludzi.
Służby zaapelowały o pokojowe rozejście się, umieściły także takie wezwanie na swoim profilu na Facebooku.
Chociaż tłum się zmniejszył, funkcjonariusze nadal odpychali za pomocą długich tarcz dziennikarzy i prawodawców.
8 lipca około 1.30 policja opuściła miejsce zajścia i wznowiono ruch uliczny na Nathan Road.
A.I., źródła: 230,000 March in Hong Kong to Reach Out to Mainland Chinese Tourists About Protest, Police Arrest, Beat Hong Kong Protesters Who Gathered at Night After Peaceful March, PAP.