Trzeba dokumentować dawne wzory pisanki lipskiej, aby przetrwały i by mogły z nich korzystać kolejne pokolenia – mówi PAP znana i ceniona pisankarka, twórczyni pisanki lipskiej Ewa Skowysz-Mucha.
Lipska pisanka jest jedną z najbardziej znanych i rozpoznawalnych pisanek. Jest wykonywana techniką batiku szpilkowego (wzory nanosi się główką szpilki zanurzoną w rozgrzanym wosku; szpilka jest osadzona w drewnianym patyczku). Jej tradycje sięgają ponad dwustu lat.
Od 2012 r. pisanka lipska jest na Liście produktów tradycyjnych Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Zarejestrowało ją wówczas Stowarzyszenie Miłośników Lipskiej Pisanki i Tradycji (z Lipska nad Biebrzą, Podlaskie), aby chronić wzory, technikę zdobienia, tradycję.
Dzieraszki, gwiazdki, słoneczka, rozety, wachlarze, łańcuszki – to nazwy nanoszonych wzorów. Wzór powstaje z charakterystycznych kresek, które wyglądem przypominają przecinek lub rozciągniętą łezkę. Gdy wzór jest gotowy, współcześnie pisankę barwi się farbami chemicznymi na różne kolory: czerwony, zielony, czarny, żółty, pomarańczowy, a wosk się zdejmuje. Na jednej pisance można uzyskać kilka kolorów poszczególnych wzorów przez stopniowe barwienie. Dawniej do barwienia używano składników naturalnych, np. kory dębu, olchy, opiłków żelaza, łupin cebuli.
„Główną zasadą naszego wzornictwa jest to, że my czerpiemy nasze inspiracje z przyrody. To przejęliśmy po naszych babciach i mamach. Żyjemy w otulinie Biebrzańskiego Parku Narodowego. Tu jest czyste, świeże powietrze, piękna przyroda i to nastraja, żeby rysować słoneczka, półsłoneczka, gwiazdki, palemki, pajęczynki, kłoski, kwiatuszki. W ten sposób tworzymy to nasze wzornictwo” – opowiada PAP twórczyni Ewa Skowysz-Mucha.
„Lipska pisanka ma swoje tradycje od XIX w. Nasze babcie, mamy, nasi przodkowie to przekazywali, bo wiedzieli, że to jest ważne, że to są nasze korzenie. My też to propagujemy, zależy nam na przekazywaniu tradycji” – powiedziała pani Ewa.
Dodała, że temu służy działające od 2007 r. Muzeum Lipskiej Pisanki, które bardzo chętnie odwiedzają ludzie z kraju i zagranicy, miłośnicy tradycji, kolekcjonerzy.
„Nauczyłam się pisankarstwa od mojej mamy (Pauliny Skowysz – przyp. PAP) w dzieciństwie. Zaczynałam od rozdmuchiwania węgielków, bo to kiedyś na węgielkach drzewnych stawiało się kubek fajansowy i tam się rozpuszczało ten wosk, bo mamy nie miały maszynek elektrycznych” – opowiada PAP pani Ewa (rocznik 1948). Dodała, że żałuje, że nie dokumentowała kiedyś wzorów, które pisała na jajkach jej mama, ale brakowało aparatów fotograficznych, teraz można robić zdjęcia bez ograniczeń.
„Wiem, że moja mama miała taką opinię wśród miejscowych wsi, że Paulina postawi kopę jajek i każde inaczej opisze. Tak było. Tylko że ona nie miała telefonu, ona nie miała aparatu fotograficznego, ona nie zrobiła zdjęć, a my córki o to nie zadbałyśmy […] Pamiętam kilka wzorów, ale poszczególne twórczynie też pamiętają wzory swoich przodków” – mówi pani Ewa.
Dodała, że próbuje odtwarzać stare wzornictwo właśnie w lipskim muzeum, prosi twórczynie o przekazywanie materiałów i od kilku już je otrzymała.
Dodaje, że choć wzory są charakterystyczne, każda twórczyni dokłada do nich coś swojego.
„Nie ma tak, żeby każda twórczyni, która podchodzi do tego z sercem, nie dołożyła czegoś od siebie i to jest zgodne z zasadami. Jeżeli korzysta z tej samej techniki i kieruje się tą samą ideą, to to jest w porządku. Tylko że nawet ten sam wzór napisany przez inną pisankarkę będzie inny. To tak jak charakter pisma” – zaznacza Skowysz-Mucha.
Etnograf z Podlaskiego Muzeum Kultury Ludowej Wojciech Kowalczuk powiedział PAP, że etnografom i twórcom zależy na tym, aby zgodna z tradycją pisanka lipska była wciąż doskonale rozpoznawalna, tak jak to jest teraz. Dodaje, że owszem twórczynie stosują np. nowinki na rynku takie jak kolorowe, gotowe woski, którymi można nanosić wzory (i one zostają na pisance), ale – zaznacza – to nie jest już tradycyjna pisanka lipska ani nawet już batik i twórczynie mają – jak mówi – tego świadomość.
Przed laty pani Ewa wykonywała w sezonie około tysiąca pisanek, obecnie z powodu wieku i stanu zdrowia mniej, około dwustu. „To wciąga, nie można siedzieć bezczynnie […] To jest piękne, dlatego że twórca w tę pracę wkłada swoje serce. My mówimy, że pisanki sercem piszemy” – dodała pani Ewa.
Autorka: Izabela Próchnicka, PAP.