Monety pięciozłotowe, klucze, spinacze, magnesy, pinezki, gwoździe, kostki do gry, spinki i wsuwki do włosów, baterie paluszki, guziki, a nawet niewielką kłódkę – to wszystko połknęły dzieci, pacjenci Górnośląskiego Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach.
Są one prezentowane w gablocie przy pracowni endoskopii, jako przestroga dla rodziców i źródło wiedzy dla studentów medycyny, odbywających staże i praktyki w tej placówce Śląskiego Uniwersytetu Medycznego.
Lekarze informują, że czasem w przypadku połknięcia przez dziecko ciała obcego wystarczy obserwacja, z reguły jest to jednak poważne zagrożenie dla zdrowia, a nawet życia, niejednokrotnie wymagające leczenia operacyjnego.
Do niebezpiecznych, a popularnych ostatnio zabawek, należą magnesy w formie kulek. Koordynator Centrum Urazowego dla Dzieci w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka w Katowicach dr Andrzej Bulandra informuje, że jedna taka kulka nie powoduje jeszcze poważnego niebezpieczeństwa i można poczekać, aż dziecko ją wydali. Jeśli są dwie lub więcej, zagrożenie znacząco wzrasta, bo kulki łączą się ze sobą w przewodzie pokarmowym, powodując blokadę i grożąc ciężkim stanem zapalnym.
Z dwoma takimi przypadkami zetknęli się też ostatnio lekarze Szpitala Miejskiego nr 4 w Gliwicach. W tym tygodniu magnetyczne kulki połknęła podczas zabawy 4,5-letnia dziewczynka.
„Wymagała leczenia operacyjnego, gdyż kulki te są bardzo silnymi magnesami, a przechodząc przez jelito, uszkadzają je i prowadzą do dużego spustoszenia” – tłumaczy ordynator oddziału chirurgii dziecięcej w gliwickiej lecznicy dr Krzysztof Solecki.
Dzięki szybkiej interwencji chirurgicznej 4,5-latka powoli wraca do zdrowia.
„Mieliśmy już wcześniej na oddziale chłopca, który był operowany z tego samego powodu. Niech te historie będą przestrogą dla rodziców i wskazówką, aby bardzo uważnie przyglądać się rzeczom, którymi bawią się nasze dzieci. Unikajmy drobnych zabawek, które są silnymi magnesami. Konsekwencje połknięcia takich przedmiotów mogą być bardzo dotkliwe” – apeluje chirurg dziecięcy.
Autorka: Anna Gumułka, PAP.