Długa wojna kongresmena Chrisa Smitha przeciwko łamaniu praw człowieka
„Chińscy komuniści ogrywają system” – powiedział Chris Smith. „Ludzie boją się im przeciwstawić”.
W tym odcinku programu „American Thought Leaders” prowadzący Jan Jekielek rozmawia o prawach człowieka i Chinach z Chrisem Smithem, przedstawicielem 4. okręgu New Jersey. Przez ostatnie cztery dekady Smith był w Kongresie jednym z najgłośniejszych krytyków Komunistycznej Partii Chin, a także polityki Stanów Zjednoczonych, która pozwoliła na nadużycia reżimu – od przymusowego pobierania organów od wyznawców Falun Gong po ludobójstwo ujgurskich muzułmanów w Xinjiang.
Jan Jekielek: Chciałbym porozmawiać o tym, jak doszliśmy do momentu, w którym reżim chiński jest gospodarzem Zimowych Igrzysk Olimpijskich w 2022 roku i w pewnym sensie śmieje się z całego świata z powodu potwornego ludobójstwa i rażącego łamania praw człowieka, które mają miejsce w tym kraju. Nie zawsze tak było.
Członek Izby Reprezentantów Chris Smith: Ma pan całkowitą rację. Zawsze istniało zrozumienie, czym jest zjawisko łamania praw człowieka, na przykład przez Związek Radziecki. Natomiast w przypadku Chin mamy do czynienia z podwójnymi standardami, niezdolnością do zrozumienia, że partia jest bezwzględna i okrutna. Stosuje tortury, aby zmusić ludzi do posłuszeństwa, aby ich karać i zabijać.
Stosuje je wobec Falun Gong, chrześcijan, buddystów, Ujgurów – wszystkich dysydentów politycznych.
A my im to umożliwiamy. 26 maja 1994 roku Bill Clinton oddzielił prawa człowieka od handlu. To wtedy Komunistyczna Partia Chin powiedziała: „To są blefiarze. Oni są fałszywi”.
To ważna data, o której pan wspomniał. Od 1994 roku Stany Zjednoczone i inne kraje pomogły zbudować największą dyktaturę na świecie.
Dokładnie. Wymuszano aborcję na niezliczonych rzeszach chińskich kobiet, a teraz dochodzi do wszelkich innych przypadków łamania praw człowieka – na przykład do represji wobec Falun Gong i pobierania organów.
W 2014 roku przedstawiłem Ustawę o prawach człowieka i demokracji w Hongkongu (ang. Hong Kong Human Rights and Democracy Act), a wszyscy wielcy znawcy tematu powiedzieli: „Nie rób tego. [Xi Jinping nigdy nie naruszy] deklaracji brytyjsko-chińskiej. Nie będzie podważał szczególnego charakteru Hongkongu”. Odpowiedziałem: „Tak, zrobi to. Nie rozumiecie Xi Jinpinga. To dyktator, który ma niewielu równych sobie na świecie”.
I tak się stało, Hongkong został zmiażdżony. Nie jest już bastionem wolności.
Chińscy komuniści ogrywają system. Ludzie boją się im przeciwstawić.
Często słyszy się, że to są różnice kulturowe, prawda?
Podczas spotkania Baracka Obamy z liderem Chin, Hu Jintao udawał, że ma problemy ze zrozumieniem pytania o prawa człowieka. Obama wtrącił się więc i powiedział: „Och, oni mają inną kulturę i inny system polityczny”. Dał im przykrywkę dla ich strasznych nadużyć. Dał im na to przyzwolenie. Zbyt często amerykańscy politycy, zwłaszcza Obama, Clinton, a teraz Joe Biden, sprawiają wrażenie słabych i nieudolnych.
Jestem głównym republikańskim promotorem (ang. sponsor) projektu ustawy, który – mam nadzieję – zostanie wprowadzony w życie przez administrację Bidena. Mówi ona, że wszelkie produkty pochodzące z Xinjiangu będą uznawane za wytworzone w obozach koncentracyjnych, chyba że udowodni się, że było inaczej.
Powinniśmy tak postąpić z resztą Chin. Wkrótce przedstawię kolejne akty prawne. Będą one wspierały konkretny i trwały postęp w kwestii praw człowieka i będą dotyczyły wszystkich towarów pochodzących z Chin. Mamy możliwość wywierania nacisku. Chiny są gospodarką eksportową. Bez tego ich gospodarka się zatrzyma. Jeśli to jest to, czego potrzeba, aby uchronić ludzi przed niewolniczymi warunkami, to musimy to zrobić.
Ale czy takie przepisy mogą być skuteczne, skoro bogaci Amerykanie, korporacje i banki inwestują w Chinach?
Przez jakiś czas można było uznać, że ludzie byli naiwni, gdyż wierzyli, że Chiny się zmienią. Ale chęć zysku także wyparła wszelkie zaniepokojenie o prawa człowieka.
A my wciąż błędnie postrzegamy prawdziwe intencje partii, która zawsze dąży do umocnienia i rozszerzenia swojej władzy. Spójrzmy na Instytuty Konfucjusza w naszym kraju. Chińczycy dają pieniądze uczelniom i osobiście wybierają chińskich nauczycieli do tych instytutów. Tu chodzi jedynie o miękką władzę (ang. soft power).
Lata temu Steven Mosher, który był doktorantem na Uniwersytecie Stanforda, ujawnił przypadek stosowania przymusowej aborcji w celu realizacji chińskiej polityki jednego dziecka. Co zrobił Stanford? Wyrzucili Moshera z programu, ponieważ chcieli zachować związki z Chinami.
Wiele osób ma zawsze same dobre słowa dla chińskiej dyktatury. Proszę pozwolić mi wyrazić to jasno: Stoję po stronie uciskanego narodu chińskiego, a nie po stronie ciemiężyciela. Naród chiński zasługuje na demokrację. Zasługuje na wszystko, co jest zapisane w Powszechnej deklaracji praw człowieka.
Wspomniał pan o nienawiści reżimu do Falun Gong. Dlaczego tak jest?
Dostrzegli, że jeśli taka grupa jak Falun Gong może się zorganizować, to trzeba ją zmiażdżyć. Chcą też zdławić wszelkie przejawy niezależnej myśli.
Tak więc [partia] żywiła nienawiść w stosunku do Falun Gong, której przejawem było stosowanie przez nią tortur i morderstw. Oczywiście, grabież organów stała się nie tylko środkiem represji, lecz także sposobem na zarabianie ogromnych pieniędzy poprzez sprzedaż ich narządów.
Na pewno będziemy mówić o grabieży organów, ponieważ ma pan projekt ustawy na ten temat. Porozmawiajmy jednak pokrótce o olimpiadzie. Właśnie zakończyły się Zimowe Igrzyska Olimpijskie w 2022 roku. W 2008 roku wszyscy mówili: „To jest szansa dla Chin, by pokazać, że będą przestrzegać praw człowieka i dołączą do społeczności międzynarodowej”. Oczywiście tak się nie stało. Ta historia powtórzyła się w 2022 roku. Jak pan to widzi?
W 2014 roku Międzynarodowy Komitet Olimpijski wybrał Chiny na organizatora tegorocznych Zimowych Igrzysk Olimpijskich. Rząd Xi Jinpinga złożył pewne obietnice dotyczące praw człowieka, których nie tylko nie dotrzymał, ale w tym samym czasie planował ludobójstwo Ujgurów.
W 2018 roku Marco Rubio i ja byliśmy współprzewodniczącymi Kongresowej Komisji Wykonawczej ds. Chin. Napisaliśmy do MKOl (Międzynarodowy Komitet Olimpijski – przyp. tłum.): „Nie jedźcie do Chin. Znajdźcie inne miejsce. Nie możecie organizować tego w kraju, który w przerażający sposób uciska swój własny naród i dopuszcza się ludobójstwa”.
Przecież to najgorsza zbrodnia na ziemi, a oni to robią. Xi Jinping uśmiecha się do kamer podczas ceremonii otwarcia, a jednocześnie dokonuje rzezi ludzi.
Jeszcze jedna sprawa: przed naszą komisją ds. Chin stawili się sponsorzy korporacyjni olimpiady. Ci ludzie nie byli w stanie powiedzieć: „Tak, oni dopuszczają się ludobójstwa i trzeba z tym skończyć”. Chcą utrzymać swój udział w rynku. Chcą zarabiać pieniądze. Jestem kapitalistą i wierzę w zarabianie pieniędzy, ale pod pewnymi warunkami. Nie powinno się zarabiać pieniędzy kosztem represjonowanych ludzi.
Porozmawiajmy o przymusowym pobieraniu organów.
W połowie lat 90. Harry Wu poinformował mnie o zabijaniu więźniów w celu pozyskania ich narządów. Udało nam się namówić chińskiego policjanta, który uciekł z kraju, aby złożył zeznania. Przedstawił wiarygodną dokumentację zawierającą zdjęcia, na których widać, jak strzelają do więźniów, ale ich nie zabijają, natychmiast pobierają od nich narządy, a potem kończą pracę i nawet każą płacić rodzinom za kule kata.
Skupiali się na więźniach jako takich, głównie na więźniach politycznych. Potem partia zaczęła ścigać Falun Gong, a także innych, aby pobierać od nich organy.
Jest to bardzo lukratywny interes. Zarabia się na tym mnóstwo pieniędzy. Pobierają organy, gdy ofiary jeszcze żyją. Nie wykonują na nich egzekucji, a potem je [organy] pobierają. Pobierają je tak, aby były tak świeże, jak to tylko możliwe. Potem je sprzedają.
Ludzie przyjeżdżają z zagranicy, aby otrzymać te organy. To przerażające nadużycie. Dlatego przygotowałem projekt ustawy [dla Izby Reprezentantów USA], a senator Tom Cotton [Republikanin z Arkansas] ma projekt takiej samej ustawy [dla Senatu]. Pracujemy razem ręka w rękę. Chcemy pociągnąć do odpowiedzialności wszystkich, którzy uczestniczą w tym procederze.
Jakie są plany na najbliższą przyszłość?
Musimy podwoić nasze wysiłki na rzecz ujawniania przypadków łamania praw człowieka w Chinach. Musimy też solidaryzować się z Tajwanem. Hongkong już upadł. Czy Tajwan będzie następny? Tajwan to wspaniały kraj, w którym kwitnie demokracja.
Tajwan ma swoje wady. My również. Jednak nie jest dyktaturą, a taki właśnie system chce narzucić mu partia.
Musimy więc stosować zdecydowaną dyplomację. Niestety, nasze tragiczne wyjście z Afganistanu wysłało niewłaściwy sygnał do każdej dyktatury na świecie, od Korei Północnej po Iran, od Putina po Xi Jinpinga.
Gdybyśmy jednak ponownie połączyli prawa człowieka z handlem i powiedzieli: „My nie żartujemy. Przestańcie znęcać się nad swoimi obywatelami. Musicie podjąć poważne wysiłki w celu ochrony praw waszych obywateli”, to myślę, że mogliby pojawić się jacyś Chińczycy o umiarkowanym stanowisku. Na razie jednak kierunek jest niewłaściwy.
Handel jest naszym najskuteczniejszym środkiem, który może skłonić ich do zmiany.
Czy ma pan jakieś uwagi końcowe?
Musimy się modlić za naród chiński. Wycierpieli tak wiele przez tyle dekad.
Musimy też być mądrzejsi jako decydenci i grać więcej w szachy, a mniej w warcaby. Powinniśmy przewidywać, jakie mogą być kolejne posunięcia tej dyktatury, a nie umożliwiać jej działanie lub ją ignorować. Mieszkańcy Chin zasługują na coś lepszego.
Niniejszy wywiad został zredagowany w celu zachowania przejrzystości i zwięzłości.
Jan Jekielek jest starszym redaktorem w „The Epoch Times” i gospodarzem programu „American Thought Leaders”. Kariera Jana obejmuje pracę akademicką, medialną oraz międzynarodową działalność na rzecz praw człowieka. W 2009 roku rozpoczął pracę w „The Epoch Times” na pełen etat i pełnił różne funkcje, w tym redaktora naczelnego strony internetowej. Jest producentem wielokrotnie nagradzanego filmu dokumentalnego o Holokauście „Finding Manny”.
@JanJekielek
Jeff Minick ma czworo dzieci i rosnącą gromadkę wnuków. Przez 20 lat wykładał historię, literaturę i łacinę na seminariach dla uczniów nauczanych w systemie edukacji domowej w Asheville w Karolinie Północnej. Jest autorem dwóch nowel – „Amanda Bell” i „Dust on Their Wings”, oraz dwóch utworów z literatury faktu – „Learning as I Go” i „Movies Make the Man”. Obecnie mieszka w Front Royal w Wirginii, gdzie zajmuje się pisarstwem. Odwiedź stronę JeffMinick.com, aby obserwować jego blog.
Tekst oryginalny ukazał się w anglojęzycznej edycji „The Epoch Times” dnia 2022-03-18, link do artykułu: https://www.theepochtimes.com/the-people-of-china-deserve-better_4309864.html