„Każdego dnia żyjemy w strachu”: Wypaleni pracownicy służby zdrowia w Wuhan przygotowują się na najgorsze

Członek personelu medycznego na oddziale izolacyjnym szpitala Czerwonego Krzyża w Wuhan, ang. Wuhan Red Cross Hospital, 16.02.2020 r. (STR/AFP via Getty Images)

Członek personelu medycznego na oddziale izolacyjnym szpitala Czerwonego Krzyża w Wuhan, ang. Wuhan Red Cross Hospital, 16.02.2020 r. (STR/AFP via Getty Images)

Qinqin, pracownica szpitala położonego w Wuhan, epicentrum epidemii koronawirusa, spisała testament na wypadek, gdyby nieoczekiwanie coś poszło nie tak w trakcie jej wysiłków zmierzających do pokonania śmiertelnie niebezpiecznego wirusa, który sprawił, że miasto wstrzymało oddech.

Administrator szpitala nie miał wolnego dnia od czasu Księżycowego Nowego Roku, czyli od ponad dwóch tygodni (liczone w momencie pisania artykułu, czyli 8 lutego – przyp. redakcji), kiedy to wybuch epidemii doprowadził szpitale w całym mieście na skraj załamania.

Każdego dnia około 600 pacjentów gromadziło się w szpitalu, w którym pracuje Qinqin (nie jest to jej prawdziwe nazwisko), chcieli poznać diagnozę i wyleczyć się z wirusa. Qinqin często zostawała w szpitalu aż do północy.

Około 70 osób spośród personelu medycznego pierwszego kontaktu ze szpitala, w którym pracuje, zaraziło się wirusem – powiedziała Qinqin w wywiadzie dla „The Epoch Times”. 5 lutego jeden z jej kolegów, mężczyzna zaledwie 30-kilkuletni, upadł na ziemię w trakcie pracy. Później testy wykazały u niego obecność koronawirusa.

W internecie krążyło zdjęcie slajdu z PowerPointa zrobione rzekomo w czasie ostatniej konferencji nt. reagowania na koronawirusa na szczeblu prowincji. Na zdjęciu były dane z 13 głównych szpitali z prowincji Hubei – Wuhan jest stolicą Hubei – w każdym było co najmniej 15 osób personelu medycznego, które zaraziły się tym wirusem. W jednym szpitalu było 101 zarażonych osób.

„Wystarczy tylko drobne niedociągnięcie: niedopasowanie maski do twarzy czy niedokładne umycie rąk, a konsekwencje będą ponure” – powiedziała Qinqin.

Pracownicy medyczni na oddziale izolacyjnym szpitala Czerwonego Krzyża w Wuhan, ang. Wuhan Red Cross Hospital, prowincja Hubei w centralnej części Chin, 16.02.2020 r. (STR/AFP via Getty Images)

Pracownicy medyczni na oddziale izolacyjnym szpitala Czerwonego Krzyża w Wuhan, ang. Wuhan Red Cross Hospital, prowincja Hubei w centralnej części Chin, 16.02.2020 r. (STR/AFP via Getty Images)

„Żyj lub giń na własną rękę”

Song, emerytowany lekarz, który ostatnio ponownie został zatrudniony w prywatnym szpitalu, znalazł się wśród dwudziestu pracowników służby zdrowia, którzy zostali zarażeni.

Gorączkować zaczął około 18 stycznia, kiedy przyjmował pacjentów. Myślał, że zachorował na zapalenie płuc, więc zaaplikował sobie kroplówkę i zastrzyki. W ciągu tygodnia temperatura ciała wzrosła u niego do 41,7 st. C. Według Li, szwagierki Songa, oprócz gorączki pojawiła się u niego biegunka.

Lekarz powiedział im, że jest zarażony koronawirusem, lecz szpital nie przyjął go, mówiąc, że „tylko wtedy, kiedy ktoś umiera, są w stanie sprawdzić, czy jest dla niego miejsce” – powiedziała Li w wywiadzie dla „The Epoch Times”.

Song przebywa obecnie w domu pod opieką swojej żony i Li. Li powiedziała, że biegunka nasiliła się u Songa. Dodała, że w trakcie opiekowania się nim chronią siebie, nosząc okulary, maski ochronne i czepki.

Straciły kontakt ze swoimi sąsiadami i przyjaciółmi, gdyż od wybuchu epidemii ludzie przestali je odwiedzać.

Uważa ponadto, że dane liczbowe dotyczące zgonów są dużo wyższe niż te, które są podawane do wiadomości publicznej, i mówi, że kiedy zabrała Songa na zastrzyki do Centralnego Szpitala w Wuhan (ang. Wuhan Central Hospital), była świadkiem, jak personel „wynosił martwe ciała na zewnątrz”.

„Zwykli ludzie czekają na śmierć. Ci w Wuhan są pozostawieni samym sobie, albo przeżyją, albo zginą w swoich własnych domach” – powiedziała Li. „Co jeszcze można zrobić? Nie ma innego wyjścia”.

Pasażerowie noszą maski na twarzach podczas podróży tokijskim metrem, 8.02.2020 r.<br/>(Charly Triballeau/AFP via Getty Images)

Pasażerowie noszą maski na twarzach podczas podróży tokijskim metrem, 8.02.2020 r.
(Charly Triballeau/AFP via Getty Images)

Spustoszenie

Pewnego dnia wracając do domu ze spotkania o 23.00, Qinqin usiadła przy drodze na krawężniku i rozpłakała się, pozwoliła, by ogarnęła ją rozpacz.

„Codziennie żyjemy w strachu, lecz wciąż musimy dobrze wykonywać naszą pracę” – powiedziała.

Dostawy środków medycznych stały się rzadkością. Qinqin powiedziała, że zaopatrzenie szpitala musiało wydzielać środki medyczne w oparciu o „stopień zagrożenia” w poszczególnych strefach.

Ujawniła, że szpital dostaje 200 masek dziennie (ang. 200 donated masks daily), co wystarcza zaledwie dla 20 proc. personelu pierwszego kontaktu, podczas gdy kombinezonów ochronnych jest tyle, że można wyposażyć w nie tylko jeden oddział.

Jako że restauracje w całym mieście zostały zamknięte, zapewnienie personelowi żywności również stało się wyzwaniem. „Bez darowizn od społeczeństwa wszelkie zaopatrzenie dla szpitala dawno już by się skończyło. Bylibyśmy w rozsypce” – powiedziała.

„Zapytaliście, czy czuję przerażenie? Tego też nie jestem pewna – ponieważ nie wiem, którego dnia moje życie się skończy” – stwierdziła Qinqin.

Obserwuj Evę na Twitterze:@EvaSailEast

Tekst oryginalny ukazał się w anglojęzycznej edycji „The Epoch Times” dnia 2020-02-08, link do artykułu: https://www.theepochtimes.com/we-live-in-fear-every-day-burnt-out-health-workers-prepare-for-the-worst-in-wuhan_3231777.html

Tagi:

Wykorzystujemy pliki cookies, by dowiedzieć się, w jaki sposób użytkownicy korzystają z naszej strony internetowej i móc usprawnić korzystanie z niej. Dalsze korzystanie z tej strony internetowej jest jednoznaczne z zaakceptowaniem polityki cookies, aktualnej polityki prywatności i aktualnych warunków użytkowania. Więcej informacji Akceptuję