Chociaż w kierunku Polski wiosna zbliża się niespiesznie, w krajach położonych bliżej równika czuć już podmuchy ciepłego wiatru. W powietrzu unosi się delikatny zapach rozkwitających kwiatów i świeżych jasnozielonych listków nadających drzewom puszystej objętości. Promienie słoneczne nie rażą już tak bardzo, ponieważ padają tu pod większym kątem i przyjemnie rozgrzewają ulice wypełnione restauracyjnymi stolikami, przy których uśmiechnięci i zrelaksowani goście delektują się wolnym czasem, piją espresso i słuchają treli skrytych w krzewach ptaków.
Jeżeli wasz urlop wypada akurat w kwietniu, to zamiast przejmować się polską niestabilną pogodą, przeplataną zimą i latem, lećcie tam, gdzie wiosna już przyszła na dobre. W takich miejscach wystarczy tydzień, aby zapomnieć o mrozach i szarościach. Po powrocie z urlopu czas oczekiwania na naszą polską zieloną wiosnę minie wam niespodziewanie szybko. Przekonajcie się sami i w kwietniu odwiedźcie któreś z wymienionych poniżej miejsc.
Malownicze krajobrazy i piaskowe miasta – Malta i Gozo
Trudno dziś spotkać równie malownicze wiejskie krajobrazy, jak te na Gozo. Ta niewielka wyspa sąsiadująca z Maltą zaskakuje strategicznym zagospodarowaniem terenu. Miasteczka i wioski, do których budowy użyto ciepłego w kolorze piaskowca, położone są na szczytach wzgórz, zaś zbocza i doliny pokrywa barwna układanka łąk i pól. Wszystko przemyślano i zaplanowano jeszcze za czasów panowania na tym terenie wielkiego zakonu joannitów (kawalerów maltańskich) i służyło to poprawie obronności terenu oraz wykorzystaniu żyznych ziem z dolin.
Dzisiaj jednak mieszkańcy maleńkiej wyspy przenoszą się do nowoczesnych miast na sąsiedniej Malcie. Rolnictwo na Gozo powoli zamiera, pola zamieniają się w łąki i ugory oddzielone od siebie postawionymi kilka pokoleń temu kamiennymi murami. Wysepka przeobraża się w park krajobrazowy, do którego przybywają spragnieni ciszy, spokoju i harmonii z naturą turyści z kontynentu. Wyspa idealnie nadaje się na piesze wędrówki.
Malta natomiast zarasta miastami, które pochłaniają kolejne zielone tereny. Ludzie mieszkają tu od conajmniej 7000 lat, dowodem tego są ruiny megalitycznych świątyń (m.in. Ħaġar Qim, Mnajdra) wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO. W okresie panowania współczesnej nam cywilizacji wzniesiono tu ponad 300 kościołów i wiele innych budowli uznawanych za perły architektury barokowej.
Przykładowo całą Vallettę, zaprojektowaną przez ucznia Michała Anioła, wpisano na listę UNESCO, a na taki zaszczyt trzeba przecież zasłużyć. Miasteczko otaczają mury obronne, w obrębie których zakon joannitów wzniósł i zgromadził wiele skarbów architektury, rzeźby i malarstwa.
Olśniewające wrażenie, niczym piękna geoda, robi wnętrze konkatedry św. Jana – od kolebkowego sklepienia (częściowo pokrytego hiperrealistycznymi malowidłami) przez dopracowane w najmniejszych szczegółach nawy, rzeźby, ornamenty i obrazy (m.in. Caravaggia) po inkrustowaną w marmurze posadzkę – mistrzostwo sztuki barokowej i jednocześnie niesamowity przepych. Pięknymi wnętrzami zachwyca również manierystyczny Pałac Wielkich Mistrzów, dziś zajmowany przez Prezydenta Malty.
Przepiękna Valletta jest najbardziej słoneczną stolicą Europy. Wzniesiona głównie z kremowego i złocistego piaskowca przyciętego w harmonijne kształty promieniuje pozytywną atmosferą i od pierwszej chwili napawa swych gości radosnym nastrojem.
Szczególnie przyjemnie jest w ogrodach Upper Barrakka Gardens, poniżej których znajduje się bateria artyleryjska. W południe i o szesnastej odpalana jest jedna z armat, jako forma salutu!
Miniaturą Valletty wydaje się być stojąca na niewielkim wzniesieniu Mdina, wcześniejsza stolica Malty. Proste niskie kamieniczki niemal jednolite stylistycznie, zbudowane z rustykalnie ociosanego piaskowca i wąskie uliczki wyłączone z ruchu kołowego tworzą przyjemną atmosferę. Wszystko to zachęca do powolnych spacerów, cieszenia oczu prostotą i pięknem architektury oraz urokami roztaczających się z murów miasta widoków.
Z Mdiną wiąże się z również historia św. Pawła z Tarsu, który podobno przebywał w tej okolicy po tym, jak wiozący go do Rzymu statek rozbił się u wybrzeży Malty. Ku jego pamięci postawiono tutaj katedrę, jego imieniem nazwano również wydrążone w skale pod ziemią, kilkaset metrów od murów Mdiny, rozległe katakumby!
Na przyjemny spacer w otoczeniu maltańskiej przyrody – wzdłuż złotej plaży i klifów – warto wybrać się w stronę Għajn Tuffieħa i wysiąść na ostatnim przystanku autobusowym przy plaży Golden Bay Beach.
Tam zaczyna się ścieżka, która początkowo wspina się pod górę, a następnie prowadzi wzdłuż klifów przez wypiekaną słońcem równinę do zabytkowych wież obserwacyjnych wzniesionych na polecenie kawalerów maltańskich.
Po dojściu do zatoki Ġnejna można kontynuować wędrówkę lub skierować się w stronę Mgarr, wsiąść w autobus i wrócić do hotelu.
Czerwone dachy Lizbony
Na pagórkowatym terenie, u brzegu szerokiej rzeki Tag, w blasku południowego słońca, nad układanką czerwonych dachów i pastelowych frontów kamienic Lizbony intensywnie faluje rozgrzane powietrze. Krętymi uliczkami gnają pojedyncze czerwone i żółte wagoniki tramwajowe. Liczni turyści powolnym krokiem przemierzają ulice starej części miasta, przystają na chwilę w punktach widokowych lub siadają w restauracjach i kawiarniach na powietrzu, gdzie przy dźwiękach „portugalskiego bluesa” – fado, w cieple promieni słonecznych napawają oczy panoramą Lizbony.
Spacer po wypełnionych zabytkami starszych dzielnicach Lizbony jest odrobinę wymagający. Tutejsze wzniesienia sprawiają, że podczas zwiedzania raz wspinamy się pod górę, a potem schodzimy w dół. W niektórych miejscach jest tak stromo, że zamiast brukowanych lub asfaltowanych ulic są po prostu schody! To, co przy jednej ulicy jest parterem, przy drugiej oddalonej o kilkanaście metrów może już być drugim piętrem!
Kamienice stoją wrośnięte w strome zbocza do wysokości pierwszego piętra. Na dolnych kondygnacjach mieszkania bywają ciemne, gdyż okna mają tylko od frontu, po bokach oczywiście stoją sąsiednie kamienice. Poniżej pną się kolejne – jedne za drugimi. W taki sposób całe wzgórza pokryte są przyjemną dla oka mozaiką fasad i dachów.
Szczególnie urokliwe są kręte i szerokie na ok. dwa metry uliczki bardzo starej dzielnicy Alfamy, która pamięta jeszcze czasy panowania na tym terenie Maurów. Podczas spacerów po tej okolicy przydaje się dokładna mapa (najwygodniej na smartfonie) oraz wygodne buty (zdecydowana większość ulic jest brukowana, drobną kostką).
Warto też pamiętać, że jakimś cudem dzielnice Alfama i Belém nie zawaliły się podczas wielkiego trzęsienia ziemi (o sile 9 st. w skali Richtera) i wysokiego na 20 m tsunami w 1775 roku, które prawie całkowicie zrównały Lizbonę z ziemią. Runęło 85 proc. budynków: domy, pałace, kościoły, biblioteki, opery, teatry, zmiażdżone zostały statki handlowe i towary. Na zawsze przepadły dziesiątki tysięcy cennych księgozbiorów, zapiski z wypraw odkrywców nowych szlaków handlowych i kontynentów oraz cenne obrazy. Zginęło nawet 90 000 ludzi.
Wydarzenie to mocno wpłynęło na dalsze losy Portugalii jako światowej potęgi gospodarczej. O owym tragicznym dniu oraz staraniach lizbończyków dotyczących szybkiej, ale odpowiednio zaprojektowanej, odbudowy miasta usłyszycie podczas zwiedzania ratusza.
Pamiątką tragicznego trzęsienia ziemi są m.in. ruiny, strzelistego niegdyś, gotyckiego klasztoru Karmelitów, który stoi na bardzo stromym zboczu w dzielnicy Chiado.
Wielbiciele pięknych widoków zdecydowanie powinni tu przyjść lub wyjechać niecodzienną w swym wyglądzie windą Elevador de Santa Justa.
Po wyjechaniu na górę można podziwiać rozległą panoramę Lizbony. W oddali na przeciwległym wzgórzu prężą się mury obronne i wieże zamku św. Jerzego, który w średniowieczu wznieśli Maurowie. Później oczywiście Portugalczycy zdobyli go i rozbudowali, po czym uszkodziło go trzęsienie ziemi.
Na cały dzień warto wybrać się do wspomnianej wcześniej dzielnicy Belém, w której dawniej mieścił się główny port Lizbony, a teraz jest tylko niewielka przystań dla jachtów i żaglówek. Na szczęście do dziś stoi tutaj wspaniały pod względem architektonicznym klasztor Hieronimitów zbudowany w stylu manuelińskim – natchnionym dalekomorskimi wyprawami pierwszych odkrywców.
Niecodzienny mariaż gotyckiej strzelistości z motywami morskimi i orientalnymi sprawia, że wnętrze świątyni choć kamienne wydaje się pełne życia. Podobna atmosfera panuje w klasztornym ogrodzie udrapowanym łukami z grubych kamiennych lin, które rozpięto między kolumnami zdobnymi w egzotyczne kwiaty i pędy bluszczy.
Z klasztoru niech was nogi poprowadzą wprost do przypominającej swym kształtem okręt wieży strażniczej Torre de Belém. Niegdyś stała pośrodku Tagu, strzegła wejścia do portu i wskazywała drogę żeglarzom wracającym z dalekich wypraw, ale w trakcie trzęsienia ziemi koryto rzeki uległo odkształceniu, w wyniku czego dziś do wieży można dojść suchą nogą, gdyż stoi tuż przy brzegu.
W drodze powrotnej możecie udać się do cukierni Pastéis de Belém, w której narodził się portugalski przysmak – proste, ale pyszne, oprószone cynamonem waniliowobudyniowe minitarty, które najlepiej smakują z espresso. Wzmocnieni „bombą” cukrowo-kofeinową przespacerujcie się jeszcze wzdłuż Tagu i przejdźcie pod wielką żelazną konstrukcją dwupoziomowego, wiszącego mostu 25 Kwietnia, aby posłuchać specyficznego buczenia, jakie wydają metalowe kraty, które na całej długości dwóch pasów zastępują asfalt.
Stamtąd już tylko dwa kroki do przystani i restauracji, gdzie w rytm kołyszących się masztów serwowane są dania z owoców morza.
Innym razem zafundujcie sobie wycieczkę po mieście starym tramwajem linii 28, który przewiezie was wzdłuż ciekawych miejsc i zabytków aż pod targ Mercado de Campo de Ourique, na którym oprócz zwyczajnych zakupów będziecie mogli nabyć portugalskie wędliny, sery i przyprawy, a także spróbować lokalnych przekąsek i deserów.
A jeśli tego będzie wam mało, wypożyczcie samochód i kontynuujcie przejażdżkę po nocnej Lizbonie. Dzień zakończcie kolacją przy dźwiękach portugalskich gitar i melodii fado, którego słowa pisze samo życie.
Tak Lizbona, jak i Malta czy Gozo mają wam do zaoferowania jeszcze dużo więcej atrakcji. Czekają na was skryte pod dachami muzeów dzieła sztuki i artefakty z czasów starożytnych, zabytkowe kościoły, pałace, a także smaczne jedzenie i pyszna kawa. Jeżeli tylko kwietniowy harmonogram pozwala wam na urlop, to odwiedźcie któreś z powyższych miejsc.
Ważne: Zwiedzanie wymienionych powyżej miast lub wędrówki pośród otwartych przestrzeni Malty i Gozo są o wiele przyjemniejsze właśnie w kwietniu i maju, gdyż latem panujące tam temperatury są bardzo wysokie.
Opinie wyrażone w tym artykule są opiniami autora i niekoniecznie odzwierciedlają poglądy redakcji „The Epoch Times”.