Czytać czy nie czytać

„Młody mężczyzna czytający przy świecy” (1628-1632), obraz Matthiasa Stoma (<a href="https://en.wikipedia.org/wiki/Matthias_Stom">Matthias Stom</a> – Holandia / <a href="https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=5171063">domena publiczna</a>)

„Młody mężczyzna czytający przy świecy” (1628-1632), obraz Matthiasa Stoma (Matthias Stom – Holandia / domena publiczna)

Przyjemność, jaką czerpiemy z czytania, jest ściśle związana zarówno z jakością napisanego tekstu, jak i samego obiektu, który prezentuje nam treść. Innymi słowy, solidny tom z wyraźnym drukiem, świeżo wydrukowanymi stronami i twardą okładką wnosi do doświadczenia czytelniczego ważną wartość. Jednak w dzisiejszej dobie ekranów książka jest zagrożona, zwłaszcza w swojej najbardziej tradycyjnej formie.

Kwestia, czy wybrać książkę czy Nooka, powieść czy Kindle’a, atrament czy e-ink, jest realnym problemem w dzisiejszych czasach. Czytać czy nie czytać – oto jest pytanie. Odmienność fizycznego i cyfrowego przeżycia, jakim jest czytanie, jest tu kwestią o pierwszorzędnym znaczeniu.

Od papieru do plazmy

Niezależnie od osobistych opinii, trzeba przyznać, że ekrany są w powszechnym zrozumieniu wygodne, dlatego tablet staje się modnym medium do czytania. Wprowadzenie tabletu, mimo jego wygody, nie spowodowało statystycznie wzrostu poziomu czytelnictwa, ale sprawiło, że papierowe książki stały się mniej popularne. Książka zdaje się piąć na liście zagrożonych gatunków współczesnego świata.

Przejście z papieru na plazmę może u młodych ludzi zubożyć zarówno samo przeżycie literackie, jak i jego edukacyjną wartość, zwłaszcza tych osób, które już są narażone na styczność z ekranami. Nietrudno zrozumieć dlaczego. Nic nie może się równać z dotykiem, zapachem czy ciężarem prawdziwej książki. Książka jest namacalna, niezawodna, i cóż – prawdziwa. Jest dostosowana do ludzkiego ciała w sposób, w jaki komputery nie są w stanie się dopasować.

Cyfrowy świat jest z natury zmienny. To, co znajduje się w książce, jest trwałe, a w każdym razie nieprzemijające. Jej zadrukowane strony nie podlegają zawirowaniom kopiowania, wklejania, usuwania czy zdalnej modyfikacji. W ostatecznym rozrachunku książka jest bardziej realna, ponieważ jest bardziej namacalna, bardziej stała i dostarcza przeżycia, które jest głębiej zanurzone w rzeczywistości. To wszystko są walory nie do przecenienia, jeśli poszukujemy dobrej edukacji i wartościowego doznania literackiego.

Przede wszystkim zadajmy sobie pytanie, dlaczego mielibyśmy odrzucać książkę przedwcześnie? Książki nie przegrały żadnej debaty, prawda? Nie było nawet wymiany argumentów. Problem w tym, że nowe technologie zdają się zawsze wygrywać. Czy kiedykolwiek ktoś zadał pytanie: „Czy jako społeczeństwo jesteśmy pewni, że chcemy zlikwidować takie rzeczy jak pismo ręczne, tablice kredowe, encyklopedie, gazety, regały biblioteczne, i jeśli o tym mowa, również książki?”. Społeczeństwo przyjmuje za pewnik, że jeśli jakaś technologia jest nowa i modna, to musi być lepsza od czegoś już znanego.

Jak czytamy?

Wyniki badań na ten temat są, jak to często bywa, różne. Niektóre z nich wykazują, że czytanie na cyfrowym nośniku skutkuje słabszym zapamiętywaniem tego, co się przeczytało. Inne natomiast nie wykazują żadnej zauważalnej różnicy między czytaniem tekstu cyfrowego a analogowego. Oczywiste jest jednak, że znaczenie ma nie tylko to, co się czyta, lecz także to, jak się czyta. A to, co jest bardziej realne, jest lepszym wyborem, niezależnie od tego, na co mogą wskazywać badania.

Kto słyszał o zaczytaniu się w Kindle’u? Co zatem przyciąga ludzi do tej formy czytania? Czy czynnikiem motywującym jest cena? Być może, ale taniej niekoniecznie znaczy lepiej. Powieść „Bracia Karamazow” jest warta zarówno swojej wagi, jak i tego, jak wiele miejsca zajmuje na półce. Książki muszą być traktowane poważnie, jeśli mają być czytane z powagą i szacunkiem. Powinny być cenione, a więc powinny mieć odpowiednią cenę. A może powodem jest ratowanie drzew? To też nie jest żaden argument. Metale ziem rzadkich używane do produkcji e-czytników i tabletów są nie tylko rzadkie, ale również bardzo toksyczne. Drzewa są zasobem odnawialnym. Nie można tego samego powiedzieć o energii zużywanej na szerokopasmowe serwery lub wentylatory chłodzące komputery.

Tablet może być dobry do oglądania sportu lub sprawdzenia aktualnych wiadomości, ale czy powinien być używany do czytania Homera, Szekspira czy Tolkiena? Treść dzieła i nośnik powinny ze sobą współgrać i pozostawać we właściwej relacji. Czy jest ktoś, kto nie miał poczucia podniosłej i błogiej satysfakcji, odkładając na półkę tomiszcze, jakim jest „Dawid Copperfield”? Czy to samo można powiedzieć o kimś, kto czyta uroczyste „KONIEC” Dickensa, a potem wyłącza ekran?

To, co czyni dzieło „Moby Dick” wielkim, to nie to, że jest kompaktowe. Jest to wielka powieść, ponieważ między jej pierwszą a ostatnią stroną mieści się cały kosmos. Samo poczucie ciężaru tych stron i podróż przez te dźwięczne bruzdy jest doświadczeniem wyjątkowym. Akt czytania dobrego lub wielkiego dzieła powinien w pewien namacalny sposób odzwierciedlać wagę tego, z czym obcujemy. Koniec końców strony są ważne, ponieważ w bruzdy dźwięczne można uderzyć, parafrazując wers z Tennysona („I w bruzdy dźwięczne uderzcie!”, fragment wiersza „Ulisses” – przyp. redakcji), jedynie gdy takowe rzeczywiście fizycznie istnieją. Książki kreują swój własny świat, a czytanie staje się prawdziwą przyjemnością, gdy czytelnicy odnajdują drogę do tego uniwersum.

Zanurzyć się w lekturze

Kontakt fizyczny z książką poprzez sprawdzanie przypisów, bibliografii, czy nawet samo przewracanie stron, łączy czytelnika z treścią o wiele bardziej, niż gdy pośrednikiem jest cyfrowe urządzenie. Zanurzenie się w książce różni się zasadniczo od zanurzenia się w sieci, ponieważ temu drugiemu często towarzyszy brak skupienia. Jest to oczywiście powód do niepokoju o wartość edukacyjną takiej formy czytania. Gdy przeglądanie internetu jest w zasięgu jednego kliknięcia, utrudnia to osiągnięcie koncentracji. Przecież zamiast czytania, zawsze można robić coś innego, co akurat jest w kolejce do zrobienia. Email jest pod ręką. Hiperłącza kuszą. Istnieje dokuczliwe, nieustanne pragnienie, by przyspieszyć tempo. Aby przeglądać, surfować, przewijać.

Natomiast książka zaprasza do chwili relaksu. Zachęca, by się zatrzymać, by użyć zmysłów, by zagłębić się w jej treści. Tu nigdy nie ma tweeta domagającego się uwagi – jest jedynie kolejna strona, którą przewrócimy w odpowiednim czasie. Czytniki ekranu, podobnie jak reszta ich cyfrowych odpowiedników, nie sprzyjają koncentracji ani przyswajaniu informacji. Świat ekranu jest ulotny, przemijający. Nowoczesne urządzenia elektroniczne są zaprojektowane, by rozpraszać i złapać użytkownika w sidła sieci internetowej. To niewiarygodne jak bardzo nasze usieciowione społeczeństwo, jest tak naprawdę zdezintegrowane, a taka atomizacja nie sprzyja sztuce i dyscyplinie czytania.

Prawdziwa radość

Nowe technologie i związana z tym metamorfoza czytelnictwa, która zatacza coraz szersze kręgi, sprawiły, że ludzie przestają doceniać misterium liczącego 2000 lat medium zwanego „książką”, co może być częścią obecnego kryzysu edukacji i kultury w ogóle. Jednak temu misterium, mimo wszystko, należy się uznanie. Książki są dobre. Stają się jak starzy przyjaciele. Książki oddziałują, inspirują, intrygują – i są wolne od szału technologii. Ponadczasowa literatura po prostu nie współgra z ekranem ani do niego nie pasuje. Ponadto nie czyta się jej dobrze na sztucznym wyświetlaczu. Wielkie dzieła zostały napisane jako książki, i książkami powinny pozostać.

Co więcej, kiedy ktoś poświęca czas na budowanie własnej biblioteki, na wypełnienie półek znanymi i cenionymi książkami, tę osobę czeka głębokie odkrycie. Z biegiem lat, gdy te książki się zbiera, czyta, cytuje, pisze się po nich, przekartkowuje, czasem poplami, układa na półkach, wypożycza, a nawet postrzega jako realnie egzystujące istoty, można dostąpić głębszego zrozumienia – można dostrzec, kim jest osoba, która zgromadziła te książki, w co wierzy, co ceni i kocha. Czy cyfrowa biblioteka pobranych plików HTML może wywrzeć taki efekt?

Sean Fitzpatrick jest wykładowcą w dziedzinie nauk humanistycznych w Gregory the Great Academy – szkole z internatem w Elmhurst w stanie Pensylwania, Stany Zjednoczone. Jego teksty na temat edukacji, literatury i kultury ukazywały się w wielu czasopismach, takich jak „Crisis Magazine”, „Catholic Exchange” i „Imaginative Conservative”.

Tekst oryginalny ukazał się w anglojęzycznej edycji „The Epoch Times” dnia 2021-06-01, link do artykułu: https://www.theepochtimes.com/to-read-or-not-to-read_3833489.html

Tagi:

Wykorzystujemy pliki cookies, by dowiedzieć się, w jaki sposób użytkownicy korzystają z naszej strony internetowej i móc usprawnić korzystanie z niej. Dalsze korzystanie z tej strony internetowej jest jednoznaczne z zaakceptowaniem polityki cookies, aktualnej polityki prywatności i aktualnych warunków użytkowania. Więcej informacji Akceptuję