Chiński reżim od początku wybuchu epidemii wirusa KPCh pilnie śledzi dziennikarzy z mediów podporządkowanych władzom, aby mieć pewność, że ich reportaże są zgodne z oficjalną narracją – powiedział były dziennikarz w wywiadzie dla „The Epoch Times”.
Zhang Zhenyu, były kanadyjski dziennikarz z „Ifeng”, propekińskiego serwisu informacyjnego z Hongkongu, ujawnił szczegółowe instrukcje, jakie Pekin przekazał ok. 300 chińskim dziennikarzom, którzy zostali wysłani w miejsce ogniska choroby, do strefy zero w Wuhan, w styczniu [2020 r.], na wczesnym etapie wybuchu epidemii. Ujawnione przez niego informacje pochodzą od jego informatorów pracujących w tej branży w Chinach.
Powiedział, że najwyższym priorytetem dla reporterów pracujących w terenie jest nieprzekazywanie żadnych negatywnych wiadomości.
„Zespół propagandowy”
W całych Chinach każda duża agencja informacyjna podporządkowana władzom wysłała reporterów, aby dołączyli do korpusu prasowego w Wuhan. Według Zhanga mają pozostać w mieście do czasu, aż epidemia się zakończy. Zaznaczył również, że ich rola jest tak oczywista, że w swoim gronie reporterzy nazywają siebie „zespołem propagandowym”.
Zhang powiedział, że reżim ustanowił surowe zasady, by mieć reporterów pod kontrolą.
Według Zhanga dział propagandy reżimu nakazał reporterom śledzenie tego, co piszą „Xinhua”, „China News Service” i „People’s Daily”, trzy największe serwisy informacyjne podporządkowane chińskim władzom.
Reporterzy nie mogą opuszczać grupy ani nikomu z zewnątrz ujawniać swojego miejsca pobytu. Powiedział, że nikomu nie wolno działać według własnego uznania. Ich harmonogramy są pełne wyreżyserowanych wywiadów, a zdjęcia do każdego reportażu są starannie sprawdzane przez władze w celu ich zatwierdzenia.
„Tak zwany korpus prasowy to sznur zawiązany wokół szyi każdego reportera. […] Musisz iść tam, gdzie jesteś poproszony – powiedział Zhang w wywiadzie. „Jedzą i mieszkają razem, działają razem, śledzą się nawzajem – to w zasadzie dylemat więźnia”.
Zhang powiedział, że zazwyczaj w Chinach, jeśli reporter poparłby niewłaściwą linię polityczną, to musiałby napisać samokrytykę, a zatrudniająca go firma zwykle działałaby jako bufor chroniący reportera. Jednak gromadząc reporterów w jednym miejscu, reżim skutecznie usunął tę warstwę ochronną i może bezpośrednio ukarać każdego za zejście z wyznaczonej ścieżki.
„W przeszłości, w takich okolicznościach, ucieklibyśmy, ale w miejscu takim jak Wuhan nie można uciec, nawet jeślibyś chciał. Mówiąc wprost, oni w tym korpusie prasowym stali się pionkami”.
Dyrektywy Pekinu
Zhang, powołując się na swoje kontakty z Chin, powiedział, że Chińska Administracja Cyberprzestrzeni (ang. Cyberspace Administration of China), główna agencja reżimu ds. cenzury internetowej, udzieliła reporterom około pięciu wskazówek.
Najpierw musieli odwrócić uwagę od poważnej skali epidemii i podkreślić, jak miasto wraca do stanu normalności.
Zhang powiedział także, że reporterom nie wolno zgłaszać nowych przypadków zarażenia wirusem, aby uniknąć podsycania obaw wśród społeczeństwa. Zamiast tego mogą zwiększyć liczbę reportaży o pogorszeniu się sytuacji związanej z epidemią za granicą, aby skierować uwagę gdzie indziej i pokazać, w jaki sposób władza reżimu jest lepsza od systemów demokratycznych za granicą.
Dodał także, że wprowadzono „system alarmowy” w celu odfiltrowania w internecie wrażliwych treści na temat epidemii. Ujawniony niedawno dokument z prowincji Hubei stanowił dowód, iż urzędnicy zatrudniali w tamtym regionie co najmniej 1600 cenzorów, aby na bieżąco usuwali wszelkie krytyczne uwagi pojawiające się online.
Zhang powiedział, że przed podróżą do Wuhan reporterzy zostali ostrzeżeni, aby nie naruszali warunków, ponieważ wszelkie problemy wynikające z ich błędów wpłyną na kwestię bezpieczeństwa narodowego.
Według Zhanga reporterzy nie odważyli się rozmawiać o swojej pracy nawet z rodziną, wiedząc, że ich telefony są najprawdopodobniej podsłuchiwane.
Kontrolowanie narracji od początku do końca
Po tym jak początkowe próby zatuszowania epidemii się nie powiodły i wymknęła się ona spod kontroli, począwszy od 23 stycznia, reżim zaczął zamykać miasta, co było drastycznym środkiem, który wywołał oburzenie społeczne – powiedział Zhang.
Zhang dodał, że dwoma celami Komunistycznej Partii Chin są przerzucenie odpowiedzialności na kogoś innego i przekształcenie wybuchu epidemii w okazję do gloryfikowania siebie samej.
Powiedział, że „Beijing News”, serwis informacyjny należący do partii, otrzymał „surowe upomnienie” za nieznaczne wykroczenie poza oficjalne zagadnienia w reportażach na temat szybko wybudowanych, prowizorycznych szpitali – jeszcze jeden temat starannie dobrany przez władze.
„Partia nie rozwiązuje problemu, ale raczej próbuje pozbyć się tych, którzy zadali pytania – jest to podyktowane jej systemem” – powiedział. „A rozwiązać problem oznacza kontrolować opinię publiczną”.
Reżim pochwalił także dziennikarzy kontrolowanych przez siebie mediów za ich relacje z wybuchu epidemii.
Liao Jun, dziennikarka z agencji prasowej „Xinhua” należącej do chińskich władz, była wśród pierwszych, którzy tuszowali przypadek policyjnego napomnienia Li Wenlianga – lekarza, który jako jeden z pierwszych w kraju ostrzegał przed niebezpieczeństwem ze strony wirusa.
Liao napisała jeszcze ponad 500 artykułów pod nazwiskiem, z których wiele powtarzało twierdzenia reżimu z początku epidemii, że wirus jest możliwy do powstrzymania i nie jest zaraźliwy. 8 marca Pekin okrzyknął Liao bohaterką, która „idzie pod prąd”.
„Nietrudno wyobrazić sobie, ilu ludzi stoi za nią, aby pomagać jej w wypuszczaniu tak jałowych artykułów” – powiedział Zhang.
Potępił także uporczywą, agresywną kampanię dezinformacyjną reżimu, mającą na celu przedstawienie fałszywego wrażenia na temat Chin, jakoby były one miejscem bezpieczniejszym od reszty świata, i zwabienie w ten sposób Chińczyków z zagranicy do powrotu do kraju.
24 marca [2020 r.] dziennik „China Daily” przeprowadził wywiad ze studentem z Bangladeszu studiującym w Wuhan, który „zgłosił się” na ochotnika do pozostania w mieście w celu zwalczania epidemii. Nazwał Chiny „najlepszym i najbezpieczniejszym miejscem na świecie” i powiedział, że wirus „nie jest powiązany z Chinami”.
Administracja Trumpa niedawno oznaczyła „China Daily” i cztery inne media kontrolowane przez chińskie władze, w tym „Xinhua” i „China Global Television Network”, jako „misje zagraniczne”, nazywając je „jawnymi organami propagandowymi Komunistycznej Partii Chin”.
W wyniku takiego oznaczenia administracja dokonała cięć liczby chińskich pracowników, którzy mogli pracować w biurach tych mediów w Stanach Zjednoczonych.
W odwecie chiński reżim ogłosił, że wydali amerykańskich dziennikarzy z Chin, którzy pracują dla „The New York Times”, „The Wall Street Journal” i „The Washington Post”.
Sekretarz stanu USA Mike Pompeo powiedział wówczas, iż żałuje, że reżim podjął decyzję, by „dalej uniemożliwiać światu działanie w ramach wolności prasy, która szczerze mówiąc, byłaby czymś naprawdę dobrym dla Chińczyków […] w tych globalnie niezwykle trudnych czasach, gdzie większa ilość informacji, większa przejrzystość, będzie ratować życie”.
Obserwuj Evę na Twitterze: @EvaSailEast
Tekst oryginalny ukazał się w anglojęzycznej edycji „The Epoch Times” dnia 2020-03-24, link do artykułu: https://www.theepochtimes.com/propaganda-team-beijing-muzzles-reporters-in-wuhan_3284588.html