Wolontariuszka: Zostałam w Kijowie, bo chciałam być potrzebna

Ludzie w centrum Kijowa przed Pomnikiem Niepodległości, wczesne godziny 24.02.2022 r. (Daniel Leal/AFP via Getty Images)

Ludzie w centrum Kijowa przed Pomnikiem Niepodległości, wczesne godziny 24.02.2022 r. (Daniel Leal/AFP via Getty Images)

Zostałam w Kijowie, bo chciałam być potrzebna; pomagałam np. pisać do rządów innych państw z prośbą o zamknięcie portów dla rosyjskich statków – powiedziała PAP 25-letnia prawniczka Wiola. Na pytanie, czy rozważała wyjazd z Kijowa lub Ukrainy, odparła: „Dopóki jestem gdzieś potrzebna, powinnam w tym miejscu zostać”.

„Moim pierwszym zajęciem była pomoc prawna udzielana w kwestii kontaktowania się z ministerstwami różnych państw świata z prośbą o zamknięcie ich portów dla statków rosyjskich. Pracowałam w tym czasie w sądzie, tym (wolontariatem – przyp. PAP) zajmowałam się dopiero po pracy i tak starałam się pomóc, wykorzystując swoje doświadczenie i wiedzę prawniczą” – wyjaśniła rozmówczyni PAP.

„Gdy wybuchła wojna, mój szef zdecydował, że przeniesiemy się na pracę zdalną, dlatego łatwiej było mi zająć się po godzinach wolontariatem” – dodała.

Zapytana, jak wspomina pierwsze chwile wojny, powiedziała, że szybko zapomniała o strachu i postanowiła zaangażować się w pomoc państwu.

Kobiety przygotowują ciasto wielkanocne w kolorach flagi ukraińskiej, aby wysłać ukraińskim żołnierzom na froncie i do szpitali w Odessie, Ukraina, 21.04. 2022 r. (STEPAN FRANKO/PAP/EPA)

Kobiety przygotowują ciasto wielkanocne w kolorach flagi ukraińskiej, aby wysłać ukraińskim żołnierzom na froncie i do szpitali w Odessie, Ukraina, 21.04. 2022 r. (STEPAN FRANKO/PAP/EPA)

„Pierwszą noc po wybuchu wojny i kolejny dzień spędziliśmy z rodziną w schronie, w piwnicy pobliskiej szkoły. Szybko zaczęło się tam jednak schodzić coraz więcej osób, dlatego odstąpiliśmy miejsca osobom starszym i małym dzieciom, sami przenieśliśmy się do małego pokoju na pierwszym piętrze budynku” – powiedziała. „Po kilku dniach uznałam, że nie mogę jedynie siedzieć w domu i się bać. Dołączyłam do różnych grup wolontariuszy na Facebooku i zaczęłam szukać zajęć dla siebie” – dodała.

„Później znalazłam grupę osób, które plotą specjalne siatki maskujące dla wojska – dla czołgów, wozów bojowych, budowanych w lasach baz” – powiedziała rozmówczyni PAP.

Wraz z rodziną postanowiła również wspomóc rodaków mieszkających w najbardziej doświadczonych wojną częściach kraju. „Gdy to wszystko się zaczęło, swoje mieszkanie opuścił mój brat, miesiąc przed wojną urodziło mu się dziecko. Później uznaliśmy, że warto byłoby wszystkie ubranka wysłać potrzebującym dzieciom w najbardziej zniszczonych częściach kraju. Obecnie z mamą pieczemy ciasta na nadchodzącą Wielkanoc (prawosławną – przyp. PAP), mamy ich już 40, wszystkie wyślemy na front” – przyznała.

Odpowiadając na pytanie, czy kiedykolwiek rozważała wyjazd z kraju lub miasta, powiedziała: „Dopóki jestem gdzieś potrzebna, powinnam w tym miejscu zostać”. „Myślę, że powinniśmy ewakuować najbardziej narażone osoby – dzieci, osoby starsze czy chore. My, młodzi, musimy zostać i albo walczyć, albo pomagać w każdy możliwy sposób” – oceniła.

„Jest natomiast jeden scenariusz, który zmusiłby mnie do wyjazdu z kraju – zwycięstwo Rosji. Nie mogłabym żyć w takim kraju, jakim jest obecnie Rosja. Ich okupacja oznaczałaby moją ucieczkę” – oświadczyła.

Z Kijowa Jakub Bawołek, PAP.

Tagi:

Wykorzystujemy pliki cookies, by dowiedzieć się, w jaki sposób użytkownicy korzystają z naszej strony internetowej i móc usprawnić korzystanie z niej. Dalsze korzystanie z tej strony internetowej jest jednoznaczne z zaakceptowaniem polityki cookies, aktualnej polityki prywatności i aktualnych warunków użytkowania. Więcej informacji Akceptuję