Wielki sukces przyrodników prowadzących akcję reintrodukcji zagrożonego wyginięciem sokoła wędrownego. Trzy młode samce i samica sokoła wędrownego wykluły się w sztucznym gnieździe w Lasach Milickich na Dolnym Śląsku. Młode ptaki zostały zaobrączkowane i jak przekazał Sławomir Sielicki, prezes Stowarzyszenia na rzecz Dzikich Zwierząt „Sokół”: „za około dwa tygodnie rozpoczną pierwsze loty pod czujnym okiem rodziców”.
Na ratunek sokolej populacji
W komunikacie przesłanym PAP Łukasz Kasztelowicz, prezes Zarządu Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej we Wrocławiu (WFOŚiGW), napisał: „Sokół wędrowny to jeden z najrzadszych gatunków ptaków w Polsce. Populacja europejska tego drapieżnika całkowicie wyginęła w latach 60-tych”. Według przekazanych informacji Fundusz od lat wspiera akcje reintrodukcji tych drapieżników.
Na stronie Stowarzyszenia na rzecz Dzikich Zwierząt „Sokół” można się dowiedzieć, że pomyślność reintrodukcji jest uzależniona w dużym stopniu od doboru jej metod i miejsca. Przyrodnicy oczekują, że po młodzieńczych wędrówkach sokoły założą gniazda na obszarach, gdzie zostały wypuszczone na wolność. Dlatego dokładna analiza i decyzja, jaką metodę zastosować, mają ogromne znaczenie w powodzeniu akcji.
W Polsce obecnie stosuje się metodę oblotu leśnego na drzewie i adopcję obcą w gnieździe jastrzębia gołębiarza. Jak piszą członkowie Stowarzyszenia, wcześniej wypuszczano też ptaki, wykorzystując leśne wieże przeciwpożarowe, ale zaobserwowano, że z racji ich podobieństwa do budynków, szczególnie kominów, pary lęgowe zaczęły zakładać gniazda właśnie na kominach fabryk i zakładów. Stąd zaprzestano tego typu metody.
Na czym polega oblot?
Pięciotygodniowe sokoły umieszcza się w małej wolierze, specjalnym sztucznym gnieździe. Chociaż jeszcze nie latają to potrafią jeść i nie wymagają opieki rodzicielskiej. Chodzi o to, by młode zaznajomiły się z otoczeniem i uznały je za miejsce swego urodzenia, a w konsekwencji wróciły do niego założyć gniazdo. Maluchy są dokarmiane, lecz tak, by nie mieć styczności z człowiekiem. Po 10 dniach są uwalniane z klatek, żeby mogły uczyć się polować. Nadal jednak dostarcza się im pokarm i dyżuruje przy nich, niwelując niebezpieczeństwo np. ze strony jastrzębi.
Z komunikatu wynika, że: „Od początku akcji prowadzonej przez Stowarzyszenie na rzecz Dzikich Zwierząt ‘Sokół’ wypuszczono na Dolnym Śląsku 167 sztuk tych ptaków. W 2016 i 2017 r. akcja przyniosła pierwsze sukcesy: wylęgło się wówczas siedem sokołów”. Rodzice drapieżników pochodzą z hodowli m.in. w Słowacji, Czechach, Polsce i w Niemczech.
Dlaczego sokołów jest tak mało
Jeszcze w latach czterdziestych XX w. sokoła wędrownego można było spotkać w całej Polsce, choć jego populacja nigdy nie była zbyt liczna. Obecnie jest gatunkiem wpisanym do polskiej czerwonej księgi zwierząt jako skrajnie zagrożony wyginięciem.
Przyczyniło się do tego m.in. zanieczyszczenie chemiczne środowiska. Przykładem może być pescytyd DDT stosowany niegdyś powszechnie jako środek owadobójczy. Jeśli przeniknął on do organizmu ptaków, sokoły nie mogły go wydalić, więc kumulował się w ich tkankach. Skutkowało to zaburzeniem gospodarki wapiennej, a tym samym doprowadzało do tego, że jaja drapieżników miały zbyt cienkie skorupki, które pękały podczas ich wysiadywania.
Akcja reintrodukcji jest prowadzona w całej Polsce. W 2016 roku było w naszym kraju sześć zasiedlonych gniazd na drzewach, w tym jedno na Dolnym Śląsku.
Kwota dotacji na reintrodukcję sokoła wędrownego z WFOŚiGW we Wrocławiu wyniosła ponad 165 tys. zł.
A.I., źródła: PAP, peregrinus.pl, ptaki.info.