W Stanach Zjednoczonych rozpoczęły się wybory do Kongresu, tzw. wybory środka kadencji (ang. midterm elections). Najwcześniej – już o 5 rano czasu miejscowego, czyli o 11 czasu polskiego – otwarto lokale w niewielkim leżącym na wschodnim Wybrzeżu stanie Vermont.
Walka we wtorkowych wyborach toczy się o wszystkie 435 miejsc w Izbie Reprezentantów (liczba przypadających na dany stan zależy od jego populacji – Kalifornia ma 53 miejsca, Alaska, Delaware, Montana, Dakota Północna, Dakota Południowa, Vermont i Wyoming po jednym) oraz 35 miejsc w Senacie (w 100-osobowym Senacie każdy z 50 stanów ma po dwa miejsca, jedna trzecia jego składu jest odnawiana co dwa lata, ale w tym roku oprócz 33 senatorów wybieranych w normalnym trybie trzeba dodatkowo uzupełnić dwa wakaty).
Najwcześniej, już o północy polskiego czasu, zakończy się głosowanie w Indianie, która jest uważana za jedno z ważniejszych pól bitwy w tegorocznych wyborach oraz w Kentucky. Najpóźniej, nad ranem w środę, na Hawajach – ten stan z racji niewielkiej populacji i tego, że tradycyjnie głosuje na Demokratów, nie jest jednak postrzegany jako kluczowy dla ostatecznego wyniku.
Źródło: PAP.