Frekwencja w wyborach do PE dla 27 krajów (bez Wielkiej Brytanii) wyniosła blisko 51 proc. przed godz. 20; to najwięcej od 20 lat – podał w niedzielę w Brukseli rzecznik PE Jaume Duch. Wieloletni trend coraz niższego udziału w wyborach został odwrócony.
We Francji frekwencję szacuje się na 52 proc., czyli 9,5 punktu procentowego więcej niż przed pięcioma laty; w Niemczech – 60,5 proc. (12,4 punktu proc. więcej niż w 2014 roku).
Nie we wszystkich krajach głosowanie się zakończyło, dlatego ostateczny wynik może być jeszcze wyższy. W Wielkiej Brytanii, która szykuje się do wyjścia z UE, spodziewana frekwencja będzie jednak zaniżać średnią. Według przewidywań PE ogólnie dla całej UE frekwencja może wynieść od 49 do 52 proc.
Ostatni raz frekwencja w eurowyborach przekroczyła 50 proc. w 1994 roku. Od pierwszych wyborów w 1979 roku, gdy do urn poszło prawie 62 proc. uprawnionych, frekwencja z wyborów na wybory była coraz niższa. Sytuacja jeszcze bardziej pogorszyła się po wielkim rozszerzeniu w 2004 roku, gdy do UE przystąpiły kraje Europy Środkowej i Wschodniej, gdzie zainteresowanie eurowyborami było szczególnie słabe.
Najniższa frekwencja w całej UE od lat jest na Słowacji, gdzie w 2014 roku zagłosowało 13 proc. uprawnionych. W Polsce było to niespełna 24 proc. W skali całej UE frekwencja wyniosła w minionych wyborach 43,09 proc.
Z Brukseli Krzysztof Strzępka, PAP.