Uczenie polskiego jako języka kraju pochodzenia to wyzwanie – mówi nauczycielka

Jak mówi nauczycielka, do szkół berlińskich uczęszcza wiele polskojęzycznych dzieci. Zdjęcie ilustracyjne (<a href="https://unsplash.com/@element5digital?utm_source=unsplash&amp;utm_medium=referral&amp;utm_content=creditCopyText">Element5 Digital</a> / <a href="https://unsplash.com/?utm_source=unsplash&amp;utm_medium=referral&amp;utm_content=creditCopyText">Unsplash</a>)

Jak mówi nauczycielka, do szkół berlińskich uczęszcza wiele polskojęzycznych dzieci. Zdjęcie ilustracyjne (Element5 Digital / Unsplash)

Do szkół berlińskich uczęszcza wiele polskojęzycznych dzieci. Magdalena Dziemidok, nauczycielka języka polskiego, ocenia w rozmowie z PAP, że jej praca „to spore wyzwanie”. „Dzieci, które do mnie przychodzą, chcą się uczyć i to jest najcenniejsze” – zastrzega.

„Zajmuję się uczeniem dzieci mieszkających w Berlinie języka polskiego jako języka kraju pochodzenia już od dziewięciu lat. Nie jest to nauczanie polskiego jako języka obcego, nie jest to również nauczanie języka polskiego jako ojczystego, tak jak to jest w szkołach polskich. To spore wyzwanie” – wyjaśnia Magdalena Dziemidok.

„Mamy na to za mało godzin, ale trzeba się cieszyć i korzystać z tego, że można spotkać się raz w tygodniu czy dwa razy w miesiącu” – podkreśla.

„Uczę dzieci, które są w szkołach niemieckich bądź angielskich, często w domu nie mówią po polsku, bo na przykład językiem rodziny jest zupełnie inny język. Natomiast chętnie mówią po polsku na zajęciach i warsztatach. Bardzo ważne jest, że wtedy spotykają rówieśników i mają okazję, żeby porozumiewać się w tym języku” – mówi.

„Warunkiem dla dzieci, które przychodzą do mnie na warsztaty, jest to, aby w miarę swobodnie porozumiewały się po polsku i mogły doskonalić umiejętność czytania i pisania; innych języków na zajęciach nie ma” – wyjaśnia.

Nauczycielka zauważa: „Niestety nie jest tak, że w każdej szkole jest możliwość prowadzenia zajęć dodatkowych. Ja sama, pracując pięć lat w szkole w Berlinie, uczyłam angielskiego, ale także polskiego w ramach zajęć pozalekcyjnych, natomiast nie jest to norma”.

Kolejnym wyzwaniem jest „różny stopień znajomości języka wśród uczniów” – podkreśla Dziemidok.

Wakacje w Polsce to najlepsza praca domowa – mówi nauczycielka. Zdjęcie ilustracyjne (<a href="https://unsplash.com/@elenikoureas?utm_content=creditCopyText&amp;utm_medium=referral&amp;utm_source=unsplash">eleni koureas</a> / <a href="https://unsplash.com/photos/person-writing-on-white-paper-2MH5KECTvz8?utm_content=creditCopyText&amp;utm_medium=referral&amp;utm_source=unsplash">Unsplash</a>)

Wakacje w Polsce to najlepsza praca domowa – mówi nauczycielka. Zdjęcie ilustracyjne (eleni koureas / Unsplash)

„Sam wiek nie jest wystarczającym wyznacznikiem. Czynników decydujących o stopniu znajomości polskiego jest wiele, na przykład kiedy dziecko przyjechało z Polski, czy urodziło się w Polsce czy może tutaj, jak w ogóle radzi sobie w szkole, czy chętnie czyta, pisze, jakie jest to dziecko – umysł ścisły czy humanistyczny. I oczywiście ważne jest, czy na co dzień posługuje się polskim. Wakacje w Polsce to najlepsza praca domowa, jaką zresztą zadaję” – mówi.

„Istotne jest też, czy znajomość polskiego jest na tyle dobra, że ma miejsce komunikacja językowa, a nie to, czy mówią bezbłędnie. Nie chodzi o to, żeby być perfekcjonistą. Trzeba cieszyć się z tego, że dzieci chcą się uczyć, że są wielojęzyczne – normą jest to, że mówią w trzech językach, jeśli nie w czterech” – dodaje.

W sobotę w Instytucie Pileckiego w Berlinie Dziemidok rozpoczyna prowadzenie kolejnych zajęć w języku polskim dla dzieci.

„Kursy językowe dla dzieci w Instytucie Pileckiego w Berlinie prowadzę od trzech lat […]. To jest współpraca, w ramach której powstają warsztaty historyczno-językowe. Moją działką jest język polski, natomiast temat historyczny jest uzgadniany z Instytutem” – wyjaśnia nauczycielka.

„Zaczęło się od opowieści o misiu Wojtku, niedźwiedziu, który szedł z armią Andersa. Dzieci uwielbiały ten temat i wtedy też okazało się, że nie wszystkie wiedzą, czy flaga polska jest biało-czerwona czy czerwono-biała. Stwierdziłam: dobra, nie trzeba znać wszystkich flag, ale to jest jednak ważne. A godło? Powstał więc kolejny warsztat: ‘Orzeł Biały’. Trzecia edycja to ‘Słoń afrykański’, ale tak naprawdę opowieść o wyprawie Kazimierza Nowaka. Dzieci bardzo lubią mapy i wspólnie z Kazimierzem Nowakiem ‘przewędrowaliśmy’ połowę wyprawy, czyli z północy na południe kontynentu afrykańskiego. Mamy nadzieję, że kiedyś uda nam się znaleźć czas na drugą połowę” – relacjonuje.

„Teraz rozpoczyna się kolejny warsztat, opowieść o Januszu Korczaku. Podejrzewam, że w szkołach polskich uczniowie i uczennice znają postać Korczaka, tutaj – nie. […] Myślę, że to ważny temat. A jako że pracuję z dziećmi w grupach wiekowych od 7 do 9 lat i od 10 do 12, to pomyślałam, że chciałabym też przedstawić im Henryka Goldszmita jako dziecko” – kontynuuje nauczycielka.

„Był wrażliwy, babcia nazywała go filozofem, bardzo nie lubił szkoły… Myślę, że dzieci chętnie o tym posłuchają i zobaczą, jak jego dzieciństwo przełożyło się na jego dorosłe życie, dorobek. Musi też być powiedziane o tragicznym końcu” – podkreśla rozmówczyni PAP.

„Chcę także opowiedzieć, że zainicjował pierwsze pismo redagowane w większości przez dzieci, ‘Mały Przegląd’, w ten sposób chciałabym zainspirować moich kursantów do napisania kilku listów. Planujemy dziesięć spotkań, mam nadzieję, że wszystko uda nam się omówić” – dodaje na zakończenie.

Z Berlina Berenika Lemańczyk, PAP.

Tagi:

Wykorzystujemy pliki cookies, by dowiedzieć się, w jaki sposób użytkownicy korzystają z naszej strony internetowej i móc usprawnić korzystanie z niej. Dalsze korzystanie z tej strony internetowej jest jednoznaczne z zaakceptowaniem polityki cookies, aktualnej polityki prywatności i aktualnych warunków użytkowania. Więcej informacji Akceptuję