Sąd na Białorusi pozostawił w mocy wyrok w sprawie dziennikarek Biełsatu

Białoruscy emeryci podczas wiecu protestacyjnego przeciwko wynikom wyborów prezydenckich, Mińsk, Białoruś, 16.11.2020 r. (Stringer/AFP via Getty Images)

Białoruscy emeryci podczas wiecu protestacyjnego przeciwko wynikom wyborów prezydenckich, Mińsk, Białoruś, 16.11.2020 r. (Stringer/AFP via Getty Images)

Sąd apelacyjny w Mińsku pozostawił w piątek w mocy wyrok w sprawie dziennikarek telewizji Biełsat Kaciaryny Andrejewej i Darii Czulcowej, skazanych na dwa lata kolonii karnej za prowadzenie relacji z rozpędzenia protestu w białoruskiej stolicy w listopadzie 2020 roku – podał portal nn.by.

Dziennikarki nie uczestniczyły w rozprawie. Adwokaci złożyli wniosek, by brały w niej udział za pośrednictwem łącza wideo, ale sędzia na to nie zezwoliła.

18 lutego sąd pierwszej instancji uznał obie dziennikarki za winne organizowania działań naruszających porządek publiczny. Według oskarżenia, dziennikarki „kierowały protestem” i doprowadziły do paraliżu komunikacji publicznej.

Składając wniosek apelacyjny, adwokaci podkreślali, że nie dowiedziono faktu, by działania dziennikarek doprowadziły do utrudnień w transporcie, ani wysokości strat, jakie pociągnęło to za sobą dla mińskiego przedsiębiorstwa transportowego.

Wskazywali również, że nie dowiedziono, by skazane aktywnie uczestniczyły w działaniach poważnie naruszających porządek publiczny, a ich komentarze w eterze nie były wezwaniem do udziału w proteście, tylko relacją z tego, co się dzieje. Ponadto według adwokatów rewizje w domach dziennikarek odbyły się z naruszeniem prawa.

Prokurator oświadczył natomiast, że wina dziennikarek została dowiedziona, a część drogi, gdzie się znajdowały, była zablokowana. Twierdzenia obrońców, że nie dowiedziono winy, uznał za nieuzasadnione, gdyż według niego dziennikarki same potwierdziły, iż znajdowały się w tym miejscu. Zdaniem prokuratora w ogóle nie miały one prawa nagrywać wydarzeń, gdyż białoruskie MSZ nie wydało im odpowiednich zaświadczeń.

Sędzia przychyliła się do opinii prokuratora.

Obrońcy praw człowieka uznali obie dziennikarki za więźniów politycznych, żądając ich natychmiastowego zwolnienia.

Na rozprawie był obecny m.in. Siarhiej Zikracki, poprzedni obrońca Andrejewej, który został pozbawiony licencji adwokackiej. Przy wejściu do sali umieszczono metalową bramkę i wszystkich dokładnie sprawdzano – podało Radio Swaboda.

Reporterki zostały zatrzymane 15 listopada 2020 roku, gdy relacjonowały akcję pamięci Ramana Bandarenki – aktywisty pobitego na śmierć przez „nieznanych sprawców” na mińskim podwórku, zwanym Placem Przemian.

Źródło: PAP.

Tagi:

Wykorzystujemy pliki cookies, by dowiedzieć się, w jaki sposób użytkownicy korzystają z naszej strony internetowej i móc usprawnić korzystanie z niej. Dalsze korzystanie z tej strony internetowej jest jednoznaczne z zaakceptowaniem polityki cookies, aktualnej polityki prywatności i aktualnych warunków użytkowania. Więcej informacji Akceptuję